- Kategorie bloga:
- 0-20 km (165)
- 100 km i więcej (35)
- 21-40 km (294)
- 41-60 km (130)
- 61-80 km (36)
- 81-99 km (12)
- Akcja cmentarze 2014 (10)
- Geocaching (8)
- Gniezno 2016 (5)
- Jura 2015 (3)
- Jura 2016 (3)
- Jura2012 (2)
- Łapczyca (51)
- Mazury 2012 (9)
- miasto (11)
- pieszo (26)
- Po górkach (325)
- Po płaskim (348)
- praca (107)
- Przez Puszczę Niepołomicką (291)
- Rajdy rekreacyjne (6)
- RNO (24)
- samotnie (383)
- w grupie (29)
- Wiedeń 2013 (6)
- wycieczki piesze (6)
- Wyprawy wielodniowe (34)
- wyścig kolarski (19)
- Z córką (15)
- Z uczniami (5)
- Z Żoną / Narzeczoną (66)
- Zachodniogalicyjskie cmentarze (104)
- zawody (24)
Wpisy archiwalne w kategorii
Zachodniogalicyjskie cmentarze
Dystans całkowity: | 4471.26 km (w terenie 404.80 km; 9.05%) |
Czas w ruchu: | 217:54 |
Średnia prędkość: | 20.52 km/h |
Maksymalna prędkość: | 76.10 km/h |
Suma podjazdów: | 28606 m |
Maks. tętno maksymalne: | 185 (96 %) |
Maks. tętno średnie: | 146 (77 %) |
Suma kalorii: | 9889 kcal |
Liczba aktywności: | 104 |
Średnio na aktywność: | 42.99 km i 2h 05m |
Więcej statystyk |
Z Żoną do Niepołomic
Niedziela, 6 listopada 2011 | dodano:06.11.2011 Kategoria 21-40 km, Po górkach, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, Z Żoną / Narzeczoną, Zachodniogalicyjskie cmentarze
- DST: 39.90 km
- Teren: 8.00 km
- Czas: 02:37
- VAVG 15.25 km/h
- VMAX 54.47 km/h
- Temp.: 14.0 °C
- Podjazdy: 261 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Na pomysł niedzielne wycieczki do Niepołomic wpadła moja żona, ale rano mimo pięknej pogody coś jej się odechciało - musiałem użyć perswazji i o godzinie 10:30 ruszyliśmy w drogę. Ubraliśmy się ciepło i okazało się, że trochę za ciepło, początek jazdy to podjazd i jazda po otwartym terenie, słońce mocno przygrzewało, więc było nam dość ciepło. W Chełmie na cmentarzu zrobiliśmy krótki postój, chciałem sobie sfotografować cmentarz wojenny nr 334 - na szczęście na ścianie pomnikowej ponownie zamontowano mały krzyż austriacki, który po ostatnim remoncie zniknął. W Targowisku odbyliśmy na Szarów i jechaliśmy sobie spokojnie aż tu nagle koło przejazdu pod autostradą moja żona zauważyła brak licznika:( Wróciłem się do drogi nr 75 ale licznika nie znalazłem, szukaliśmy jeszcze w drodze powrotnej ale niestety Sigma przepadła:( Trochę kiepskich humorach kontynuowaliśmy wycieczkę przez Szarów, Gruszki i skrótami przez Puszczę do domu moich rodziców.
Na miejscu oczywiście przerwa, posiedzieliśmy jakieś półtorej godziny i około 13:30 ruszyliśmy w drogę powrotną. Jechaliśmy ścieżką rowerową wzdłuż drogi 75, potem kawałek szosą i skręciliśmy na Kłaj, przejechaliśmy nad budowanym odcinkiem autostrady i przez Targowisko dojechaliśmy do Chełmu gdzie czekał nas stromy podjazd pod kościół i dalej pod cmentarz. Wolnym tempem jakoś wjechaliśmy, żona dała radę:) Dalej już zjazd w kierunku Moszczenicy i dojazd do domu w Łapczycy, pod domem byliśmy około 14:45.
Wycieczka byłaby super udana gdyby nie ten nieszczęsny licznik:( pogoda była bardzo ładna, w wolnym tempem fajnie sobie przejechaliśmy trasę, oddychając świeżym powietrzem i podziwiając piękną kolorową jesień w Puszczy.
Podobno od czwartku ma przyjść ochłodzenie, dwa kolejne weekendy mam zajęte, więc całkiem możliwe, że to był ostatni mój wyjazd w tym roku, ale może jeszcze nie:)
Galeria wycieczki
Święto Zmarłych w Puszczy Niepołomickiej
Poniedziałek, 31 października 2011 | dodano:31.10.2011 Kategoria 41-60 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, Zachodniogalicyjskie cmentarze
- DST: 55.40 km
- Teren: 5.00 km
- Czas: 02:21
- VAVG 23.57 km/h
- VMAX 39.71 km/h
- Temp.: 12.0 °C
- Podjazdy: 158 m
- Sprzęt: Peugeot Nice
- Aktywność: Jazda na rowerze
Święto Zmarłych w Puszczy Niepołomickiej - postanowiłem zrobić wycieczkę po grobach i mogiłach znajdujących się w Puszczy Niepołomickiej i w jej pobliżu, niestety do dyspozycji miałem tylko szosówkę, więc dojazd w niektóre miejsca był bardzo utrudniony.
Na początek pojechałem na Kozie Górki gdzie znajdują się aż dwie mogiły z czasów II wojny światowej. W bliskiej odległości od siebie znajduję się mogiła Żydów pomordowanych w tym miejscu w 1942 roku i druga mogiła pomordowanych w roku 1943 - więcej o mogile na Kozich Górkach znajdziecie na mojej stronie w dziale ciekawe miejsca.
Jadąc dalej dojechałem do dawnego ośrodka Krakowianka a obecnie do parkingu na skraju, gdzie większość przyjezdnych zaczyna swój spacer czy wycieczkę po Puszczy, ja przejechałem drogę nr 75 i leśną drogą ruszyłem na prosto w kierunku Drogi Królewskiej. Przy Drodze Królewskiej na Osiedlu Sitowiec znajduję się samodzielny cmentarz wojenny z okresu I wojny światowej oznaczony numerem 325. Cmentarz zbudowano przy pomniku przyrody - Dębie Batorego. Na początku XXI wieku 650 letnie drzewo się przewróciło i obecnie posadzono w jego miejsce nowy dąb.
Dalej jazda do leśniczówki Hysne i potem Żubrostradą do Mikluszowic gdzie na cmentarzu parafialnym położonym tuż przy wyjeździe z Puszczy znajduję się cmentarz wojenny z okresu I wojny nr 323. W kwaterze żołnierzy z I wojny światowej znajduję się też mogiła lotnika radzieckiego, którego zestrzelono w pobliskim Gawłówku w roku 1945.
Z Mikluszowic ruszyłem drogą powiatową w kierunku Bochni i po jakiś 2 kilometrach jazdy dotarłem do Gawłówka, gdzie znajduję się pomnik zestrzelonego lotnika - Szarandy pochowanego w Mikluszowicach. Pomnik wystawiła Polska władza w latach 70-tych XX wieku, obecnie moda na radzieckich bohaterów przeminęła, więc pomnik jest mocno zaniedbany, tablica rozbita, a placyk na którym postawiono pomnik to zwykle wysypisko śmieci. Przed świętem zmarłych wyraźnie, ktoś posprzątał i nawet zapalił znicze.
W Puszczy Niepołomickiej w pobliżu miejscowości Baczków na tzw. Drodze Złodziejskiej znajduję się mogiła Żydów pomordowanych przez hitlerowców 1942 roku. Miałem nie jechać w to miejsce, bo dotarcie tam na szosówce nie jest łatwe, ale ostatecznie postanowiłem, że zaryzykuję. Po niecałych 4 kilometrach ciężkiej jazdy leśną ścieżką dotarłem na miejsce. Mogiła żydowska robi wrażenie, jest ogrodzona, opisana, a do pomnika w centrum cmentarza prowadzi alejka z drzew. Byłem już kiedyś w tym miejscu, ale wtedy z problemami jechałem przez las od Damienic, więc tym razem wróciłem się kawałek i dość szeroką leśną drogą dotarłem do asfaltowej drogi nad Czarny Staw.
Ponieważ miałem już dość meczenia się na szosówce po leśnych ścieżka, to do cmentarza na Osikówce pojechałem na około po asfalcie. Cmentarz na Osikówce to mogiła postawiona ku pamięci żołnierzy 5 pułku Strzelców Podhalańskich, których 10 września 1939 roku zostali otoczeni przez Niemców i niemal całkowicie wybici. Mogiła znajduję się przy drodze leśnej asfaltowej ze Stanisławic do Żubrostrady i wielu turystów rowerowych, pieszych czy poruszających się na rolkach pewnie koło niej przejeżdżało. Pomnik zadbany, na tablicy pod betonowym krzyżem wypisane nazwiska poległych żołnierzy.
Dalej pojechałem drogą do Kłaja, wyjechałem na szosę z Proszówek do Szarowa i po kilku kilometrach dotarłem pod pomnik ofiar II wojny światowej w Szarowie. Pomnik znajduję się przy ruchliwej drodze nr 75 pod Hotelem Azalia. Jest to symboliczna mogiła poświęcona mieszkańcom okolicznych wsi poległych podczas II wojny światowej. Pomnik ostatnio odnowiono i prezentuję się bardzo ładnie, smukły obelisk jest zwieńczony rzeźbą orła w koronie, a na licu obelisku znajduję się płaskorzeźba krzyża, znak Polski Walczącej i tablica pamiątkowa. Po obu stronach obelisku tablice z nazwiskami poległych mieszkańców wsi Kłaj, Szarów, Brzezie, Dąbrowa, Gruszki, Stanisławice, Targowisko i Łężkowice.
Po drodze do ostatniego obiektu na moje trasie musiałem pokonać podjazd pod kościół w Szarowie, dalej jechałem w wzdłuż linii lasu przez Gruszki do Staniątek, gdzie odbiłem w kierunku Niepołomic. Na granicy Staniątek i Niepołomic przy XIX wiecznej kapliczce znajduję się cmentarz wojenny z okresu I wojny nr 329 w Podborzu, pochowani są tu żołnierze rosyjscy. Od tego obiektu rozpoczęło się moje zainteresowanie cmentarzami wojennymi z okresu I wojny, których na terenie dawnej Galicji Zachodniej zbudowano 400 - więcej na ten temat znajdziecie na mojej stronie www.cmentarze.jasonek.pl
Dalej drogą przez las ruszyłem w kierunku domu, zatrzymałem się jeszcze na cmentarzu parafialnym w Niepołomicach, który znajduję się co prawda w pewnej odległości od Puszczy (choć w sumie nie tak daleko, w linii prostej najwyżej 500 metrów) a na nim odwiedziłem kwaterę wojenną żołnierzy z okresu I wojny oznaczoną nr 327. Kwatera ta przez lata była mocno zaniedbana i oczach mieszkańców Niepołomic funkcjonowała jako grób nieznanego żołnierza. Przed rokiem cmentarz został odnowiony i obecnie wygląda bardzo ładnie, a groby żołnierzy przestały być anonimowe, bo większość pochowanych tu osób jest znanych z imienia i nazwiska.
Prawie 55 kilometrów na szosówce w tym kilka kilometrów po leśnych ścieżkach, średnia jak na szosówkę taka sobie, ale biorąc pod uwagę odcinki leśne gdzie jechałem 10-12 km/h to nie jest tak źle. Moja forma już zimowa, chyba już niedługo zakończę sezon, ale jak na razie jeszcze mam ochotę na jakąś wycieczkę:)
Galeria wycieczki
Na początek pojechałem na Kozie Górki gdzie znajdują się aż dwie mogiły z czasów II wojny światowej. W bliskiej odległości od siebie znajduję się mogiła Żydów pomordowanych w tym miejscu w 1942 roku i druga mogiła pomordowanych w roku 1943 - więcej o mogile na Kozich Górkach znajdziecie na mojej stronie w dziale ciekawe miejsca.
Jadąc dalej dojechałem do dawnego ośrodka Krakowianka a obecnie do parkingu na skraju, gdzie większość przyjezdnych zaczyna swój spacer czy wycieczkę po Puszczy, ja przejechałem drogę nr 75 i leśną drogą ruszyłem na prosto w kierunku Drogi Królewskiej. Przy Drodze Królewskiej na Osiedlu Sitowiec znajduję się samodzielny cmentarz wojenny z okresu I wojny światowej oznaczony numerem 325. Cmentarz zbudowano przy pomniku przyrody - Dębie Batorego. Na początku XXI wieku 650 letnie drzewo się przewróciło i obecnie posadzono w jego miejsce nowy dąb.
Dalej jazda do leśniczówki Hysne i potem Żubrostradą do Mikluszowic gdzie na cmentarzu parafialnym położonym tuż przy wyjeździe z Puszczy znajduję się cmentarz wojenny z okresu I wojny nr 323. W kwaterze żołnierzy z I wojny światowej znajduję się też mogiła lotnika radzieckiego, którego zestrzelono w pobliskim Gawłówku w roku 1945.
Z Mikluszowic ruszyłem drogą powiatową w kierunku Bochni i po jakiś 2 kilometrach jazdy dotarłem do Gawłówka, gdzie znajduję się pomnik zestrzelonego lotnika - Szarandy pochowanego w Mikluszowicach. Pomnik wystawiła Polska władza w latach 70-tych XX wieku, obecnie moda na radzieckich bohaterów przeminęła, więc pomnik jest mocno zaniedbany, tablica rozbita, a placyk na którym postawiono pomnik to zwykle wysypisko śmieci. Przed świętem zmarłych wyraźnie, ktoś posprzątał i nawet zapalił znicze.
W Puszczy Niepołomickiej w pobliżu miejscowości Baczków na tzw. Drodze Złodziejskiej znajduję się mogiła Żydów pomordowanych przez hitlerowców 1942 roku. Miałem nie jechać w to miejsce, bo dotarcie tam na szosówce nie jest łatwe, ale ostatecznie postanowiłem, że zaryzykuję. Po niecałych 4 kilometrach ciężkiej jazdy leśną ścieżką dotarłem na miejsce. Mogiła żydowska robi wrażenie, jest ogrodzona, opisana, a do pomnika w centrum cmentarza prowadzi alejka z drzew. Byłem już kiedyś w tym miejscu, ale wtedy z problemami jechałem przez las od Damienic, więc tym razem wróciłem się kawałek i dość szeroką leśną drogą dotarłem do asfaltowej drogi nad Czarny Staw.
Ponieważ miałem już dość meczenia się na szosówce po leśnych ścieżka, to do cmentarza na Osikówce pojechałem na około po asfalcie. Cmentarz na Osikówce to mogiła postawiona ku pamięci żołnierzy 5 pułku Strzelców Podhalańskich, których 10 września 1939 roku zostali otoczeni przez Niemców i niemal całkowicie wybici. Mogiła znajduję się przy drodze leśnej asfaltowej ze Stanisławic do Żubrostrady i wielu turystów rowerowych, pieszych czy poruszających się na rolkach pewnie koło niej przejeżdżało. Pomnik zadbany, na tablicy pod betonowym krzyżem wypisane nazwiska poległych żołnierzy.
Dalej pojechałem drogą do Kłaja, wyjechałem na szosę z Proszówek do Szarowa i po kilku kilometrach dotarłem pod pomnik ofiar II wojny światowej w Szarowie. Pomnik znajduję się przy ruchliwej drodze nr 75 pod Hotelem Azalia. Jest to symboliczna mogiła poświęcona mieszkańcom okolicznych wsi poległych podczas II wojny światowej. Pomnik ostatnio odnowiono i prezentuję się bardzo ładnie, smukły obelisk jest zwieńczony rzeźbą orła w koronie, a na licu obelisku znajduję się płaskorzeźba krzyża, znak Polski Walczącej i tablica pamiątkowa. Po obu stronach obelisku tablice z nazwiskami poległych mieszkańców wsi Kłaj, Szarów, Brzezie, Dąbrowa, Gruszki, Stanisławice, Targowisko i Łężkowice.
Po drodze do ostatniego obiektu na moje trasie musiałem pokonać podjazd pod kościół w Szarowie, dalej jechałem w wzdłuż linii lasu przez Gruszki do Staniątek, gdzie odbiłem w kierunku Niepołomic. Na granicy Staniątek i Niepołomic przy XIX wiecznej kapliczce znajduję się cmentarz wojenny z okresu I wojny nr 329 w Podborzu, pochowani są tu żołnierze rosyjscy. Od tego obiektu rozpoczęło się moje zainteresowanie cmentarzami wojennymi z okresu I wojny, których na terenie dawnej Galicji Zachodniej zbudowano 400 - więcej na ten temat znajdziecie na mojej stronie www.cmentarze.jasonek.pl
Dalej drogą przez las ruszyłem w kierunku domu, zatrzymałem się jeszcze na cmentarzu parafialnym w Niepołomicach, który znajduję się co prawda w pewnej odległości od Puszczy (choć w sumie nie tak daleko, w linii prostej najwyżej 500 metrów) a na nim odwiedziłem kwaterę wojenną żołnierzy z okresu I wojny oznaczoną nr 327. Kwatera ta przez lata była mocno zaniedbana i oczach mieszkańców Niepołomic funkcjonowała jako grób nieznanego żołnierza. Przed rokiem cmentarz został odnowiony i obecnie wygląda bardzo ładnie, a groby żołnierzy przestały być anonimowe, bo większość pochowanych tu osób jest znanych z imienia i nazwiska.
Prawie 55 kilometrów na szosówce w tym kilka kilometrów po leśnych ścieżkach, średnia jak na szosówkę taka sobie, ale biorąc pod uwagę odcinki leśne gdzie jechałem 10-12 km/h to nie jest tak źle. Moja forma już zimowa, chyba już niedługo zakończę sezon, ale jak na razie jeszcze mam ochotę na jakąś wycieczkę:)
Galeria wycieczki
Rajd na Szczyrzyc
Niedziela, 18 września 2011 | dodano:18.09.2011 Kategoria 81-99 km, Po górkach, Po płaskim, Zachodniogalicyjskie cmentarze
- DST: 91.75 km
- Teren: 7.00 km
- Czas: 04:02
- VAVG 22.75 km/h
- VMAX 52.69 km/h
- Temp.: 25.0 °C
- Podjazdy: 696 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Wycieczka z Krzyśkiem, Andrzejem i Januszem - znajomymi z którymi jechałem do Wilna, tym razem wybraliśmy się na wycieczkę do Szczyrzyca.
Krzysiek był u mnie w pracy jakieś 2 tygodnie temu i zapraszał mnie na wycieczkę rowerową z żoną, myślałem więc że pojadą na nią osoby o różnych możliwościach kondycyjnych. Tym czasem rano na starcie stanęli sami mocni zawodnicy: Andrzej, Krzysiek i Janusz na kolarzówce oczywiście. Zanim jednak ruszyliśmy w czwórkę, to musiałem dojechać na miejsce zbiórki do Niepołomic. Z Łapczycy wyjechałem około 8:10 i przez Moszczenicę i Chełm, dalej drogą nr 4 przez skrzyżowanie z drogą na Targowisko, a później przez Szarów i ścieżką rowerową, dotarłem do Niepołomic na godzinę 8:44. Patrzę a tu nikogo nie ma, więc czekam, kilka minut przed 9 przyjechał Andrzej, dokładnie na 9 przyjechali Krzysiek i Janusz i wtedy zrozumiałem, że to będzie ciężka wycieczka:). Początkowo sam narzuciłem mocne tempo po ścieżce rowerowej do Szarowa i na podjeździe pod OSP Dąbrowa, gdzie chciałem wjechać na twardym przełożeniu - niestety w połowie górki zabrakło mi pary i dalej musiałem już kręcić młynki. Dalej pojechaliśmy do Brzezia, gdzie na podjeździe również pociągnąłem mocno. W Brzeziu postój, wszyscy się już rozgrzali i trzeba było ściągnąć bluzy ubrane na poranną - rześką pogodę. Dalej jechaliśmy przez Cichawę i Niegowić do Gdowa, a później do Stadnik - ten odcinek był miarę łatwy i został pokonany oczywiście w bardzo mocnym tempie. W Stadnikach zaczęliśmy jechać pod górę, początkowo delikatnie, ale później przez Kwapinkę i Mierzeń już bardzo mocno pod górę, w sumie wspięliśmy się na wysokość 360 m npm - podjazd z 225. Później odcinek zjazdu do Komornik, na którym to odcinku przejechaliśmy koło Kamienia Grzyba - musiałem ostro wyhamować, żeby zrobić zdjęcie. Od skrzyżowania w Komornikach, jechaliśmy doliną Stradomki i wydawało się, że jedziemy po płaskim, ale profil wyraźnie pokazuję, że było pod górę z tym, że na dużej odległości.
Tuż przed Szczyrzycem zatrzymaliśmy się jeszcze Pustelni św. Benedykta w Krzesławicach-Podkamieniu. Na wzgórzu na które prowadzi stroma ścieżka ze stacjami drogi krzyżowej znajduję się olbrzymi Diabelski Kamień i domek-pustelnia oraz kapliczka. Jak odpowiadał Krzysiek, który w dzieciństwie jeździł w te strony na wakacje do dziadków, kiedyś mieszkał tu pustelnik, ale zmarł w końcu lat 70-tych XX wieku i od tego czasu pustelnia stoi pusta. Niedawno został przeprowadzony remont tego i władze gminy wyraźnie chcą tu zrobić atrakcję turystyczną - warto zobaczyć.
Ostatnie kilometry do Szczyrzyca pokonaliśmy już dość wolnym tempem, mimo to zaraz po 11 byliśmy już ma miejscu. Ponieważ w klasztorze Cystersów trwała właśnie msza święta postanowiliśmy najpierw udać się na obiad do znajdującego się pobliżu klasztoru Centrum Turystycznego Ziemi Szczyrzyckiej. Po obiedzie poszliśmy obejrzeć przyklasztorny kościół, muzeum otwierali dopiero o godzinie 13:00, więc nie udało się go nam obejrzeć. Wiedziałem, że Szczyrzycu znajduję się cmentarz wojenny z okresu I wojny, więc pojechaliśmy jeszcze kawałek w stronę Skrzydlnej, gdzie na skrzyżowaniu z drogą do Jodłownika znajduję się cmentarz 362 autorstwa Gustawa Ludwiga. Jest to niewielki obiekt, zlokalizowany przy zabytkowej XIX - wiecznej kapliczce. Po drogiej stronie drogi znajduję się pomnik poświęcony poległym w II wojnie światowej. W centrum miejscowości uzupełniliśmy jeszcze bidony i ruszyliśmy w drogę powrotną.
Krzysiek poprowadził nas drogami wzdłuż doliny Stradomki, dzięki temu w drodze powrotnej uniknęliśmy większych podjazdów, ale zdecydowanie wrosło tempo jazdy. Do Łapanowa dojechaliśmy bez przystanków, w samym Łapanowie zatrzymaliśmy się na 5 minut pod drewnianym kościołem. Dalej pojechaliśmy na Ubrzeż i doliną Stradomki do Siedlca. Na tym odcinku znowu bardzo mocne tempo, które najpierw nadawałem sam, a później ruszył do przodu Janusz. W Siedlcu zrobiliśmy krótki postój czekając na Krzyśka, który został trochę z tyłu. Po dojechaniu do drogi nr 4 pojechałem na Górny Gościniec, podczas gdy moim towarzysze podróży ruszyli do Niepołomic:)
W momencie gdy zostałem sam nagle straciłem wszystkie siły, ledwo podjechałem pod kościół w Chełmie i dalej pod cmentarz. Na zjeździe też nie jechałem za szybko, szczególnie że trafiłem na przeciwny wiatr. Mimo tych kłopotów po kilkunastu minutach dotarłem do domu.
W sumie przejechałem niecałe 92 kilometry z różnicą wzniesień 696, ale pod górę było w zasadzie tylko do Szczyrzyca, gdzie podjechaliśmy 506 metrów. Mimo to mocne tempo na całej trasie dało mi mocno w kość. Wycieczka jednak super udana, pogoda bardzo ładna, obejrzeliśmy ciekawe miejsca i przy okazji zrobiłem solidny trening. Na szosówce chyba bym jednak nie dał rady tej trasy przejechać - Janusz przejechał bez problemu:) - ja muszę ćwiczyć.
Galeria wycieczki
Do Racławic na pole bitwy z 1794 r.
Niedziela, 21 sierpnia 2011 | dodano:21.08.2011 Kategoria Po górkach, 100 km i więcej, Przez Puszczę Niepołomicką, Zachodniogalicyjskie cmentarze, samotnie
- DST: 105.94 km
- Teren: 1.00 km
- Czas: 04:31
- VAVG 23.46 km/h
- VMAX 54.47 km/h
- Temp.: 25.0 °C
- Podjazdy: 799 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Wycieczkę do Racławic planowałem od dość dawna, jak zobaczyłem prognozę pogody na niedzielę uznałem, że przyszedł czas na realizacje.
Z Niepołomic wyruszyłem około godziny 8:40, przejechałem przez miasto i ruchliwą drogą 75 dotarłem do Cła, gdzie przejechałem przez drogę Kraków - Sandomierz i skierowałem się na mało uczęszczane drogi w stronę Kościeliska i Czulic. Tam zaczęły się pierwsze pagórki, które przypomniały mi wyprawę na Litwę, szybko jednak zorientowałem się, że nasze polskie górki są o wiele trudniejsze do pokonania. W Czulicach zrobiłem postój najpierw na cmentarzu parafialnym gdzie mieści się kwatera żołnierzy z I wojny światowej oznaczona numerem 396. Niestety pomnik autorstwa Mayra jest strasznie zarośnięty przez chwasty, jakieś dwa lata temu byłem tu na wiosnę i wtedy prezentował się o wiele lepiej. Kilkaset metrów dalej na dawnym terenie dworskim a obecnie za terenie opuszczonej posesji znajduje się kolejny obiekt oznaczony numerem 394 - ten pomnik był w kiepskim stanie od dawna i nic niestety w tej kwestii się nie zmieniło, dodatkowo całość jest zarośnięta trawą - szkoda, że na tym terenie nic się nie robi w celu uratowania cmentarzy wojennych z I wojny.
Z Czulic ruszyłem drogą na Biórków Mały i dalej na Biórków Wielki, droga pagórkowata i mimo, że asfaltowa to strasznie nierówna, połatana, miejscami asfalt był strasznie popękany. W tej sytuacji podjazdy strasznie męczą, a na zjazdach nie da się rozwinąć większych prędkości. W Biórkowie Małym przeciąłem drogę na 776 na Proszowice i ruszyłem dalej na północ do Biórkowa Wielkiego - w tej miejscowości obejrzałem piękny drewniany kościółek i po raz pierwszy trafiłem na czerwone oznakowania rowerowego szlaku kościuszkowskiego, który miał mnie zaprowadzić do samych Racławic. Co prawda w Biórkowie Wielkim jeszcze na niego nie wjechałem gdyż kluczył gdzieś po wsi, ale po jakimś kilometrze szlak powrócił na drogę, którą jechałem. Za Biórkowem Wielkim czekał mnie długi i męczący podjazd do Gnatowic na wysokim garb przebiegający przez Koniuszę, podjazd strasznie mnie zmęczył, ale ja jego szczycie wyjeżdżamy na przełęcz z której mamy wspaniałą panoramę na wszystkie strony, przejrzystość powietrza była tak wielka, że na południu majaczył Beskid Wyspowy i Tatry. Droga grzbietem przełęczy zaprowadziła mnie do Koniuszy, ale nie jechałem pod sam kościół tylko dosłownie 200 metrów wcześniej skręciłem w stronę Przesławic, gdzie czekał mnie długi zjazd do drogi 775 prowadzącej ze Słomnik do Proszowic. Tą drogę również przeciąłem i kolejną wiejską drogą o fatalnej nawierzchni skierowałem się do miejscowości Rzędowice i dalej do Kowar, gdzie zatrzymałem się pod sklepem w celu zrobienia zakupów. W tym miejscu szlak kościuszkowski skręcał w prawo, ale ja wypatrzyłem na mapie, że jadąc w lewo powinno być dużo szybciej i tak właśnie pojechałem, skrót okazał się strzałem w 10 i po zaledwie kilkunastu minutach byłem, już miejscowości Radziemice, gdzie przy drodze stała tablica informująca o przebiegu i charakterze szlaku. Przy tej tablicy była również tabliczka kilometrowa, zgodnie z którą na miejsce miałem już tylko 7,5 km. Na dodatek okazało się, że te 7,5 kilometra były dość łatwe, na trasie był tylko jeden większy podjazd i po kilkunastu minutach byłem już przy tabliczce kierujące mnie na Kopiec Kościuszki.
Atrakcje te de facto nie znajdują się w samych Racławicach a Janowiczkach jakiś kilometr przez Racławicami, jest parking, tablica z mapą, opisem wydarzeń i pamiątek po wydarzeniach z 1794 roku. Na wprost widoczne jest zalesione wzgórze na którym zgodnie z opisem znajduję się Kopiec Kościuszki i pozostałości wczesnośredniowiecznego grodziska. Na placu na lewo od parkingu widać pomnik Bartosza Głowackiego, ja jednak najpierw udałem się na kopiec. Tu trochę pobłądziłem, gdyż udałem się zresztą jak większość zwiedzających ładną ścieżką sportową na lewo ignorując prowadzącą na prawo niepozorną ścieżkę. Okazało się, że to był błąd i w końcu pod górę wchodziłem bardzo, bardzo stromym podejściem - ale po paru minutach moim oczom ukazał się kopiec stojący na polanie na szczycie wzgórza. Sam kopiec jest niestety mocno zaniedbany i zarośnięty chwastami, na jego szczyt nie ma jakieś utwardzonej ścieżki turystycznej, więc znowu stromymi dzikimi ścieżkami trzeba podejść pod górę. U podstawy kopca znajduję się tablica informująca o charakterze obiektu, na jego szczycie znajduję się maszt na którym na stałe jest przytwierdzona flaga biało-czerwona zrobiona chyba z metalu. Z kopca zszedłem już normalnie ścieżką, po drodze wyszedłem jeszcze na przeciwległy pagórek gdzie obejrzałem sobie panoramę okolicy. Po powrocie na parking, odpiąłem rower i ruszyłem pod pomnik Bartosza Głowackie - chłopa z pobliskich Rzędowic, bohatera bitwy pod Racławicami, który umarł w Kielcach o ran odniesionych w bitwie pod Szczekocinami. Po postoju pod pomnikiem, pojechałem po willę Walerego Sławka (premiera rządu polskiego w okresie międzywojennym) - willa wygląda jak zwykły dom - nic specjalnego i ruszyłem na poszukiwania mogiły kosynierów. Niestety na mapie są one zaznaczone mało jednoznacznie i po kilkuset metrach jazdy ścieżką między polami zrozumiałem, że są ona dość daleko, postanowiłem więc wrócić do drogi i jechać najpierw do Racławic. W samych Racławicach w zasadzie nic nie ma, po jakiś 2 kilometrach od parku z pomnikiem B. Głowackiego dojeżdżamy do drogi 783 Miechów - Skalbierz, wróciłem się więc pod kościół gdzie o godzinie 12:00 wziąłem udział w mszy świętej.
Zobacz interaktywną prezentacje Panoramy Racławickiej
Po godzinnej przerwie, wróciłem do Janowiczek i ruszyłem na poszukiwania mogił kosynierów. W tym celu musiałem podjechać dość ciężki podjazd do wsi Dziemierzyce, gdzie na skrzyżowaniu z drogą w prawo zobaczyłem drewniany krzyż opisany na mapie jako krzyż Styki - podobno z tego miejsca Jan Styka współautor Panoramy Racławickiej wykonał szkic do olbrzymich rozmiarów dzieła znajdującego się obecnie we Wrocławiu. Szlak kościuszkowski prowadzi drogą na prawo od krzyża i po kilkuset metrach wyjeżdżamy na przełęcz z cudowną wręcz panoramą okolicy, po lewej stronie drogi znajdują się dwa kopczyki z krzyżami, będące zachowanymi mogiłami kosynierów z 1794 r. Tablice przy mogiłach informują, że kosynierzy byli chowani w miejscach w których zginęli, z czasem rozsiane wśród łąk i pól groby zaczęły znikać i żeby ocalić od zapomnienia choć kilka takich miejsc w latach 60-tych XX wieku zabezpieczono te dwie mogiły. Trzeba przyznać, że groby te znajdują się w strasznie malowniczym miejscu, widok jest przepiękny, aż trudno uwierzyć że właśnie w tym spokojnym miejscu rozegrała się krwawa bitwa w której zginęło wielu żołnierzy obu armii.
Z miejsca gdzie znajdują się opisane wyżej groby, szlak kościuszkowski prowadzi prosto i klucząc gdzieś po okolicznych wioskach wraca w kierunku Słomnik. Przez chwilę nawet zastanawiałem się czy nie jechać do Słomnik, nawet jeśli nie szlakiem, to jakąś krótszą drogą, ale uznałem, że dziś nie do końca jest mój dzień, strasznie się męczyłem w drodze do Racławic, na liczniku miałem już 54 kilometry - zadecydowałem więc, że wracam. Wróciłem się znowu do Janowiczek i skierowałem się tą samą drogą co przyjechałem do Radziemic, od razu okazało się że mam z górki i mogę rozwinąć dość dobrą prędkość. W związku z tym postanowiłem tym razem pojechać z Radziemic tak jak prowadzi szlak, żeby zobaczyć ile zyskałem swoim skrótem. Okazało się, że zyskałem wiele, zarówno jeśli chodzi o dystans jak i o trudność drogi, co prawda to co ja pokonywałem jako podjazd, było w drodze do Racławic długim zjazdem, ale i tak musiałbym się sporo namęczyć. Po pokonaniu trudności, gdy już miałem skręcać w prawo na Kowary, zobaczyłem że droga na wprost prowadzi do Proszowic. Zatrzymałem się więc na poboczu, szybko sprawdziłem, że do Proszowic mam ledwie 5 kilometrów, więc nie myśląc dużo ruszyłem na drogą wprost. Po kilkunastu minutach byłem już na rynku w Proszowicach i jadłem lody. Na rynku znajduję się spory rozmiarów pomnik Tadeusza Kościuszki, więc wizyta w tym miejscu była jak najbardziej związana z moim dzisiejszym wyjazdem.
Z Proszowic miałem jechać na Wawrzeńczyce, ale dalej musiałbym jechać albo bardzo ruchliwą drogą 79 w stronę Krakowa lub ewentualnie męczyć się wałem wiślanym lub jeszcze jechać do Nowego Brzeska. Postanowiłem więc, że pojadę do Nowego Brzeska ale prosto z Proszowic drogą 775. Ta droga okazała się mieć piękny równiutki asfalt i do tego na pierwszych 5 kilometrach było albo płasko albo wręcz z górki, jechałem więc cały czas z prędkością powyżej 30 km/h i nie wiem czemu ale doszedłem do wniosku, że aż do Nowego Brzeska droga ta będzie tak wyglądać. Jednak okazało się, że nie ma tak fajnie najpierw jeden ciężki podjazd na którym przypomniałem sobie, że mam z tyłu tryby o dużej liczbie ząbków, potem piękny zjazd, ale przed samym Nowym Brzeskiem kolejny podjazd. Do miasteczka jednak już zjechałem, odwiedziłem Nowy Rynek, który przy okazji mojej ostatnie wizyty był kompletnie rozwalony - teraz już po remoncie, jest nawet fontanna. Później Stary Rynek przy którym stoi kościół z drewnianą dzwonnicą, a następnie mostem na Wiśle dojechałem do Ispiny. Dalej już jazda przez Puszczę Niepołomicka, najpierw do Chobotu, gdzie na granicy Gminy Niepołomice rozpoczął się w końcu lepszy asfalt, później przez Wolę Zabierzowską, gdzie już jutro niestety będę musiał iść do pracy. W końcu odbiłem pod kościół w Zabierzowie Bocheński, dojechałem do Drogi Królewskiej, którą dojechałem do Niepołomic. W mieście zrobiłem jeszcze krótką wizytę w sklepie i o godzinie 16:00 stanąłem pod domem moich rodziców.
Wycieczka super udana, pokonałem 105 km w dość mocnym tempie (szczególnie w drodze powrotnej). Zobaczyłem obiekty związane z Bitwą pod Racławicami. Pogoda piękna, to chyba pierwsza taka niedziela podczas wakacji (choć tydzień temu jak byłem w Częstochowie to też było bardzo ładnie). Dzięki tej wycieczce przekroczyłem próg 2500 km przejechanych w tym sezonie, więc następny cel ustawiam na 2700.
Ta wycieczka zakończyła mój rowerowy sezon urlopowy - niestety:( ale te wakacje były dla mnie wyjątkowo udane, nie pojechałem co prawda na żaden urlop, ale zaliczyłem wiele dni na rowerze. Na początek była moja pierwsza wyprawa wielodniowa na trasie Suwałki - Wilno - Suwałki, 384 km, 6 dni na rowerze. Na początku sierpnia zaliczyłem dwa etapy Tour de Pologne: 4 sierpnia etap w Zakopanym (jechałem Szaflary - Zakopane - Głodówka - Szaflary) i 2 dni później finałowy etap w Krakowie na którym złapałem koszulkę:) Trochę żałuję, że jednak nie zdecydowałem się na etap Tour de Pologne amatorów, ale cóż będzie cel na kolejny sezon. Od 11-14 sierpnia pojechałem moją drugą wyprawę wielodniową, tym razem z żoną na trasie Kraków - Częstochowa: 3 dni na rowerze - 183 km, czwarty dzień w Częstochowie. Na koniec zamykająca wycieczka do Racławic - to już moja trzecia setka w tym roku (wcześniej przez 3 lata też zaliczyłem 3). W sierpniu planuję jeszcze udział w maratonie krakowskim - oczywiście jak będzie pogoda, bo nie ma ochoty na brodzenie w błocie.
Galeria wycieczki
W poszukiwaniu grobu Josefa Oldricha
Wtorek, 2 sierpnia 2011 | dodano:02.08.2011 Kategoria 0-20 km, Łapczyca, Po górkach, Zachodniogalicyjskie cmentarze, samotnie
- DST: 12.72 km
- Czas: 00:34
- VAVG 22.45 km/h
- VMAX 66.76 km/h
- Temp.: 20.0 °C
- Podjazdy: 205 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Relacja z wyprawy do Wilna - zapraszam do obejrzenia moich wpisów z miesiąca lipca
Kilka dni temu dostałem maila od Czecha Lubomíra OLDRICHA, który znalazł moją stronę internetową poświęconą Zachodniogalicyjskim Cmentarzom Wojenny z okresu I wojny światowej - www.cmentarze.jasonek.pl. Poprosił mnie o sfotografowanie grobu swojego krewnego Josefa Oldricha pochowanego na cmentarzu nr 314 w Bochni. Wczoraj byłem w bibliotece w Niepołomicach sprawdziłem gdzie jest pochowany Oldrich i dziś pojechałem na cmentarz komunalny w Bochni gdzie znajduję się kwatera wojenna na poszukiwanie grobu. Grób Oldricha znalazłem bez problemu i sfotografowałem:)
Jazda po Bochni okazałą się dużo trudniejsza niż jazda po Litwie, zacząłem od trudnego podjazdu pod Górny Gościniec - ruszyłem bardzo mocno, ale w połowie musiałem zwolnić. Sił mam sporo i miejscami mimo podjazdów mocno cisnąłem. W czwartek wybieram się na Tour de Pologne do Zakopanego, więc ćwiczyć górki muszę intensywnie:)
Galeria wycieczki
Łapczyca - Tarnów - Łapczyca
Niedziela, 5 czerwca 2011 | dodano:05.06.2011 Kategoria Po płaskim, 100 km i więcej, Zachodniogalicyjskie cmentarze, samotnie
- DST: 132.89 km
- Teren: 10.00 km
- Czas: 06:19
- VAVG 21.04 km/h
- VMAX 47.90 km/h
- Temp.: 30.0 °C
- Podjazdy: 591 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Wycieczkę do Tarnowa planowałem od dłuższego czasu, natomiast ostateczna decyzja zapadła w poprzednim tygodniu, zaplanowałem trasę na 53 kilometry w jedną stronę i założyłem, że w 110-115 kilometrach powinienem się zamknąć, a tym czasem wyszła rekordowa wycieczka na prawie 133 kilometry.
W trasę wyruszyłem o 7:45 z trudem podjechałem pod Górny Gościniec, a następnie ruszyłem w dół do Bochni. Dalej zaczyna się już trasa prawie całkiem płaska, jechałem przez Krzeczów, Rzezawę, Jodłówkę do Brzeska. Jechało mi się średnio, trochę się nie wyspałem, więc te pierwsze kilometry były dla mniej dość ciężkie. W Brzesku odwiedziłem cmentarz wojenny nr 276 i remontowany rynek a następnie ruszyłem dalej. Jechałem przez Jadowniki, Sterkowiec do Wokowic, następnie miałem przejechać drogą do Biadolin Szlacheckich i tu niestety czekała mnie niemiła niespodzianka czyli budowana autostrada, brak przejazdu. Pan pilnujący budowy wytłumaczył mi, że muszę wrócić się aż do Sterkowca, ja oczywiście nie posłuchałem i zacząłem szukać drogi na skróty, po krótkiej chwili znalazłem i dojechałem do Biadolin Szlacheckich, ale zamiast przejechać 500 metrów w dwie minuty jak planowałem, nadrobiłem dobre 5 kilometrów i straciłem 30 minut. W Biadolinach Szlacheckich odwiedziłem cmentarz wojenny i po przejechaniu przez wioskę, ruszyłem drogą leśną do Łętowic. Początkowo jechałem wąską leśną ścieżką ale po około kilometrze droga zmieniła się szeroką szutrówkę, na której miejscami widać było nawet pozostałości starego asfaltu, mimo to droga była strasznie nierówna i na moich cienkich gumach jechało się dość ciężko. Po jakiś 5 kilometrach jazdy byłem w Łętowicach, gdzie odwiedziłem kolejny cmentarz wojenny i ruszyłem w kierunku mostu na Dunajcu. Rzekę przekroczyłem w miejscowości Ostrów a za rzeką byłem już praktycznie w Tarnowie. Przejechałem przez dzielnicę Mościce kierując się na stare miasto. Po drodze odwiedziłem kolejny cmentarz wojenny - duży obiekt oznaczony numerem 200, po czym ruszyłem na rynek. Główna droga prowadzące na rynek w Tarnowie jest rozkopana, więc musiałem dojść na nogach.
Rynek w Tarnowie prezentuję się bardzo okazale, nie jest może wielki ale zarówno stojący na środku ratusz, jak i okalające go kamienice są piękne wyremontowane, w narożniku rynku stoi również bazylika. Objechałem sobie rynek podjechałem jeszcze na znajdujący się w pobliżu dawny skwer synagogi na którym stoi Bima - jedyna pozostałość po synagodze żydowskiej - tu jednak też prowadzony jest remont, teren jest zamknięty i rozkopany, więc zrobiłem jedynie fotkę zza ogrodzenia. W ramach przerwy, poszedłem pod bazylikę na mszę świętą. Po mszy ruszyłem do pobliskiego Tarnowca, gdzie znajdują się ruiny zamku Tarnowskich. Z mapy wynikało, że do zamku prowadzą dwie drogi, ja wybrałem tę krótszą, ale nie wziąłem pod uwagę, że krótsza trasa to droga piesza, stroma i wyłożona kostką. Na początku próbowałem podjeżdżać, ale szybko zrozumiałem, że na tym rowerze i to jeszcze po 70 kilometrach jazdy nie dam rady. Musiałem więc podejść na wzgórze na którym znajdują się ruiny i przepiękny widok na okolice. Zjechać do Tarnowa postanowiłem drogą drogą, która okazałą się asfaltową ścieżką rowerową. Podjazd jest dużo dłuższy, miejscami dość stromy, ale na pewno zdecydowanie łatwiej wyjechać tędy rowerem.
W Tarnowie postanowiłem jeszcze odwiedzić 3 cmentarze wojenne, objechałem więc rynek i ruszyłem do pierwszego z nich cmentarza nr 201 znajdującego się na terenie kirkutu żydowskiego. Kirkut był oczywiście zamknięty, więc zrobiłem tylko kilka fotek zza ogrodzenia i ruszyłem dalej. Następny był cmentarza 202, który w zasadzie nie istnieje, został ostatecznie zniszczony w latach 60 tych XX wieku i zamieniony na skwer na którym nie było żadnych śladów czy informacji o cmentarzu. Od kiedy zacząłem się interesować cmentarzami natknąłem się na kilka artykułów o tym zniszczonym obiekcie, kiedyś widziałem nawet program telewizyjny. Okazało się, że ta akcja pomogła i cmentarz został ponownie oznaczony, na skwerze są tabliczki informujące, że jest to teren cmentarza wojennego, a przez środek wytyczono wysypaną kamyczkami alejkę, na środku placu ustawiono pomnik według planu z 1918 roku. Na drzewach rosnących wzdłuż alejki, chyba w ramach jakieś szkolnej akcji powieszono plakaty informujące o charakterze obiektu i jego losach. Ostatnim obiektem, który miałem odwiedzić był cmentarz nr 203 Tarnów - Krzyż. Obecnie kwatera wojenna, a w zasadzie jej pozostałość znajduję się na cmentarzu komunalnym, stworzonym w tym miejscu w latach 20 XX wieku. Cmentarz 203 był kwaterą poświęconą żołnierzom rosyjskim i do chwili obecnej pozostał tylko betonowy dwuramienny krzyż, cała kwatera została zniszczona i zajęta przez pochówki cywilne, tak ciasno że miałem problem z dojściem do pomnika. Co więcej pomnik pełni obecnie rolę grobu gen. Mikołaja Junakiwa Szefa Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy, Ministra spraw wojskowych Ukraińskiej Republiki Ludowej - rządu URL na wychodźstwie, którego pochowano tu w roku 1931, nie ma natomiast żadnych oznaczeń, że jest to miejsce cmentarza wojennego.
Nadszedł czas na powrót do domu, Tarnów odjechałem obwodnicą wzdłuż której prowadzi ścieżka rowerowa i czerwony szlak rowerowy, dalej przejechałem przez Mościce, gdzie zrobiłem sobie krótką przerwę i zaopatrzyłem się w napoje po czym ruszyłem dalej. Przekroczyłem Dunajec przy którym kapało się bardzo dużo ludzi i ruszyłem do Wierzchosławic w celu odwiedzenia cmentarza wojennego, znajdującego się na cmentarzu parafialny. Trochę pobłądziłem, ale po chwili byłem już na cmentarzu, gdzie oprócz kwatery wojennej sfotografowałem jeszcze grób Wincentego Witosa trzykrotnego premiera rządu polskiego. Dalszy odcinek prowadził drogą przez las, droga mimo że szutrowa była dość dobra i odcinek do Bielczy pokonałem bardzo sprawnie. Na łąkach pomiędzy Bielczą a Wokowicami na liczniku pokazało się 100 km a zacząłem odczuwać zmęczenie. Prawdziwy kryzys przeżyłem na około 107 km gdy byłem w Jadownikach po prostu musiałem się zatrzymać, stanąłem więc pod sklepem i gdzie kupiłem banany i niedozwolone wspomagania w postaci puszki RedBulla - dopiero po zażyciu tych środków dopingujących pojechałem dalej:) - na szczęście słońce zaszło za chmury i nie było już tak gorąco jak przez cały dzień. Tym razem Brzesko przejechałem bokiem z pominięciem centrum i drogą przez Jodłówkę, Rzezawę i Krzeczów dojechałem do Bochni tu zrobiłem krótki postój u kuzyna mojej żony w celu nabrania sił przed podjazdem, który czekał mnie w Bochni. Zanim dojechałem do rynku w Bochni złapał mnie bolesny skurcz, musiałem się zatrzymać na chwilę i coraz bardziej zacząłem się martwić o to jak dam radę jechać pod górę. Ostatni podjazd pokonałem bardzo wolno w większości na najlżejszych przełożeniach, mimo wszystko dałem jednak radę, ostatni odcinek to zjazd chodnikiem wzdłuż drogi nr 4. Tuż przed godziną 18 po pokonaniu prawie 133 kilometrów byłem w domu.
Wycieczka bardzo udana, pogoda piękna choć mogło by być trochę chłodniej upał między godziną 12 a 16:30 kiedy to słońce schowało się za chmury był straszny i bardzo uciążliwy. Forma nie była zła, ale na pewno nie było też rewelacji. Dość ciężko pokonałem pierwsze 22 kilometry do Brzeska, później do Tarnowa jechało mi się dobrze, jazda po Tarnowie a szczególnie podjazd czy raczej podejście do ruin zamku pokazało mi jak mocno już jestem zmęczony i kosztowało mnie sporo sił. W drodze powrotnej do setnego kilometra znowu jechało mi się dobrze, natomiast po przekroczeniu setki zacząłem się strasznie męczyć, niedozwolony doping spowodował, że za Brzeskiem do Bochni znowu jechałem dość dobrze, ale podjazd w Bochni przyszedł mi z wielkim trudem. W sumie 133 kilometry to dla mnie trochę za dużo, w domu czułem się strasznie zmęczony, jeszcze kilka razy łapały mnie skurcze, więc nie wiem czy jeszcze w tym roku porwę się na planowane 150 kilometrów bo to dla mniej jednak straszny wysiłek.
Galeria wycieczki
Rajd wokół Czyżyczki
Środa, 1 czerwca 2011 | dodano:01.06.2011 Kategoria 0-20 km, Łapczyca, Po górkach, Zachodniogalicyjskie cmentarze, samotnie
- DST: 19.32 km
- Teren: 1.00 km
- Czas: 00:59
- VAVG 19.65 km/h
- VMAX 76.10 km/h
- Temp.: 22.0 °C
- Podjazdy: 394 m
- Sprzęt: GT Avalanche 3.0
- Aktywność: Jazda na rowerze
Wyjazd na górski trening - na wzgórze Czyżyczka - 363 m npm. Nie specjalnie chciało mi się iść na rower, po parnym poranku i burzowym popołudniu pod wieczór zrobiło się dość przyjemnie, choć niebo było mocno zachmurzone. Wyciągnąłem jednak rower i ruszyłem na Czyżyczkę. Podjazd jak zwykle ciężki, ale szło mi całkiem dobrze i wyjechałem na szczyt w niezłym tempie. Już na podjeździe słyszałem, że gdzieś w oddali grzmi, gdy dojechałem na szczyt zobaczyłem, że po jednej stronie wzgórza gromadzą się czarne burzowe chmury, a po drugiej jest ładne przejrzyste niebo. Przez chwilę rozważałem czy nie wrócić do domu, ale ostatecznie zdecydowałem się na zjazd przez Grabinę do Buczyny czyli w kierunku przeciwnym niż wjechałem na szczyt. U podnóża Czyżyczki znajduję się cmentarz wojenny nr 337 w Grabinie (Buczynie) związany z walkami o to strategiczne wzgórze - drugi nr 336 znajduję się na szczycie. Żeby do niego dobrzeć najpierw trzeba zjechać w dół po asfalcie, a później podjechać stromą polną ścieżką pod górę - tym razem całość trasy pokonałem na rowerze i po chwili byłem już pod cmentarzem. Obiekt prezentuję się nieźle, trawa wykoszona, stan cmentarza bardzo dobry.
Po obejrzeniu cmentarza ruszyłem w drogę powrotną, najpierw ponownie zjechałem do asfaltu a potem rozpocząłem podjazd do Buczyny. W tym miejscu spadło na mnie dosłownie kilka kropel deszczu, ale na tym na szczęście przygody z burzą się skończyły. Te kilka kropel mocno mnie zdopingowało i do Buczyny wyjechałem bardzo mocnym tempem, dalej czekał mnie zjazd do Nieszkowic na którym już kilka razy ustanawiałem rekordy prędkości - tym razem pojechałem w dół osiągając w pewnym momencie rekordową prędkość 76,1 km/h - to zdecydowany najszybszy zjazd jaki do tej pory jechałem, droga jest dobra, zakrętów praktycznie nie ma, można pojechać naprawdę szybko. Dalej miałem jechać znaną mi dobrze drogą przez Nieszkowice i wyjechać pod domem weselnym Allegra, ale po drodze zobaczyłem odbijającą w prawo wąską asfaltową drogę, której nie ma na mapie. Wszystko jednak wskazywało, że droga ta prowadzi do szosy biegnącej przez szczyt Czyżyczki do Zawady - czyli do drogi, którą zawsze wyjeżdżam na Czyżyczkę - postanowiłem więc spróbować tej nowej trasy. Efektem ubocznym tej decyzji był kolejny podjazd na wysokość prawie 290 m npm, ale po jakimś kilometrze zgodnie z planem dojechałem do szosy na Zawadę na wysokość końca serpentyn - czyli w miejscu gdzie kończy najbardziej stromy odcinek podjazdu na Czyżyczkę. W nagrodę mogłem sobie ten odcinek zjechać w dół - prędkość na zjeździe - 66 km/h.
Do domu wróciłem przez Górny Gościniec. Wycieczka bardzo udana, forma była niezła, była moc pod górę i coraz rzadziej musiałem korzystać z najmniejszych przełożeń. Trasa wokół wzgórza Czyżyczka doskonale nadaje się na szybki górski trening.
Galeria wycieczki
Łapczyca - Niepołomice - Suchoraba - Niegowić - Łapczyca
Wtorek, 26 kwietnia 2011 | dodano:26.04.2011 Kategoria 41-60 km, Po górkach, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, Zachodniogalicyjskie cmentarze, samotnie
- DST: 50.63 km
- Teren: 2.50 km
- Czas: 02:24
- VAVG 21.10 km/h
- VMAX 55.01 km/h
- Temp.: 18.0 °C
- Podjazdy: 417 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Wycieczka do Niepołomic najkrótszą drogą, powrót przez Staniątki, Zagórze, Suchorabę (cmentarz 376), Czyżów, Szczytniki, Cichawę (cmentarz 333), Niegowić (cmentarz 335), Pierzchów, Książnice do Łapczycy.
Wycieczka miała na celu spalić zbędne kalorię, których na pewno sporo zarobiłem w święta. Planowałem nawet dłuższą wycieczkę do Myślenic, ale zapowiadali deszcz, więc stwierdziłem, że pojadę tylko do Niepołomic. Rano było zimno i mglisto, mimo to o godzinie 8:40 już pedałowałem w kierunku Niepołomic. Po 45 minutach byłem już na kawie u mojego kolegi na Rynku w Niepołomicach. Później jeszcze pojechałem do serwisu rowerowego bo miałem wrażenie, że zamontowali mi trochę za krótki łańcuch. Poprawki trwały jakieś 30 minut, później pojechałem do domu rodzinnego, gdzie uzupełniłem bidon i ruszyłem w drogę powrotną, postanowiłem jechać jednak na około.
Najpierw pojechałem do Staniątek i dalej przez Zagórze pod cmentarz wojenny nr 376 w Suchorabie. Podjazd pod cmentarz dość mocno mnie zmęczył - forma po świętach wyraźnie spadła. Na cmentarzu zrobiłem krótki postój, zauważyłem że miejscy urzędnicy umieścili przy cmentarzu tabliczkę z opisem cmentarza pochodzącym mojej strony www - oczywiście nie zapytali czy mogą nie ładnie. Dalej przez Czyżów i Szczytniki dojechałem do Cichawy gdzie znajduję się cmentarz nr 333 - malowniczo położony wśród łąk i pól. Droga do cmentarza prowadziła niestety przez świeżo zaorane pole, więc buty miałem całe w błocie. Kolejny postój to Krakuszowice, gdzie zrobiłem kilka fotek Kopca Krakusa - tajemniczą historię tego miejsca opisywałem w roku ubiegłym, więc zapraszam do archiwum. Z Krakuszowic zjazd do Niegowici i postój najpierw na cmentarzu parafialnym, gdzie znajduję się kwatera z I wojny nr 335 i później pod kościołem. Pod szkołą w Niegowici ma finiszować Rajd Papieski z Łapanowa zaplanowany na dzień 14 maja w którym planuję wziąć udział z żoną.
Z Niegowici ruszyłem do domu najkrótszą drogą, a więc drogą 967, jazda drogą główną była niestety mało przyjemna, ale po pokonaniu 10 kilometrów pod wiatr dojechałem do domu. Wycieczka bardzo udana, forma trochę słabsza niż przed świętami, ale nie było źle.
Galeria wycieczki
Niedziela Palmowa w Lipnicy Murowanej
Niedziela, 17 kwietnia 2011 | dodano:17.04.2011 Kategoria 41-60 km, Po górkach, Zachodniogalicyjskie cmentarze, samotnie
- DST: 48.90 km
- Teren: 3.00 km
- Czas: 02:37
- VAVG 18.69 km/h
- VMAX 62.30 km/h
- Temp.: 13.0 °C
- Podjazdy: 867 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Mimo zmęczenia po Odysei postanowiłem wybrać się dziś Lipnicy Murowanej na słynny w całym kraju Konkurs Palm Wielkanocnych. Do Lipnicy wybrał się również Prezydent Komorowski co niestety mocno sparaliżowało możliwość zwiedzania tego miejsca. Na szczęście zabytki Lipnicy widziałem już kilka razy, a dziś pooglądałem sobie Palmy. W drodze powrotnej odwiedziłem leśny rezerwat Kamień Grzyb i Zamek Kmitów i Lubomirskich w Nowym Wiśniczu.
Ruszyłem o godzinie 9 rano w kierunku Gierczyc do Nowego Wiśnicza zamierzałem pojechać przez Gierczyce, Zawadę i Olchawę. Podjazd pod Czyżyczkę na Crossie okazał się strasznie trudny, już chyba zapomniałem jak to jest ciągnąć pod dużą górę nie mając przełożeń roweru górskiego. Na szczęście mimo braku mocy, wytrzymałości wystarczyło żeby na najlżejszym przełożeniu wciągnąć pod górę. Dalej zjazd do Zawady i krótki ale mega ciężki podjazd pod Olchawę, ledwo ale dałem radę. Przed Wiśniczem, jeszcze sztywny podjazd na rynek i chwila postoju w celu regeneracji sił przed dalszą drogą.
Po chwili ruszyłem przez Leksandrową do Lipnicy Murowanej. W dniu dzisiejszym ruch na tej drodze jak na autostradzie, więc jazda nie zbyt przyjemna. Podjazdy ciężkie, więc najlżejsze tryby cały czas użyciu. Na miejsce dojechałem około godziny 10:20. Na runku w Lipnicy tłumy, stanąłem sobie spokojnie w rogu rynku, porobiłem zdjęcia i zaczekałem na poświęcenie palm w którym wziął udział prezydent Komorowski - widać go na kilku zdjęciach. Potem z trudem opuściłem rynek i udałem się pod Pałac Ledóchowskich, którego jakoś nie miałem okazji do tej pory odwiedzić podczas moich wizyt w Lipnicy. Chciałem jeszcze sfotografować kościół św. Leonarda i cmentarz z okresu I wojny, ale na teren nie wpuściła mnie policja, która przygotowywała grunt pod zwiedzanie zabytkowego kościoła przez prezydenta.
W tej sytuacji ruszyłem w drogę powrotną, postanowiłem jeszcze odwiedzić leśny rezerwat - Kamień Grzyb. Po sesji pod kamieniami ruszyłem do Nowego Wiśnicza, gdzie zrobiłem jeszcze postój pod zamkiem, a później na cmentarzu komunalnym na którym znajdują się dwie kwatery z grobami żołnierzy z okresu I wojny światowej. Następnie ruszyłem do domu główną drogą przez Bochnie i Górny Gościniec. W Łapczycy byłem o godzinie 13:30. Wyjazd bardzo udany, trochę brakowało sił po odysei ale pod żaden podjazd nie wymiękłem, mocy nie ma, ale jest wytrzymałość i szybka regeneracja pod wysiłku na podjazdach a to już coś na początek
Galeria wycieczki
Trening przed Odyseją - Czyżyczka
Piątek, 15 kwietnia 2011 | dodano:15.04.2011 Kategoria 0-20 km, Łapczyca, Po górkach, Zachodniogalicyjskie cmentarze, samotnie
- DST: 15.82 km
- Teren: 0.50 km
- Czas: 00:50
- VAVG 18.98 km/h
- VMAX 59.70 km/h
- Temp.: 10.0 °C
- Podjazdy: 294 m
- Sprzęt: GT Avalanche 3.0
- Aktywność: Jazda na rowerze
Szybki trening przed Odyseją rowerową w Miechowie, podjazd pod wzgórze Grodzisko w Chełmie, potem pod Siedlec Górny i w końcu na Czyżyczkę.
Galeria wycieczki