Info

 

Rok 2016

baton rowerowy bikestats.pl

Rok 2015

button stats bikestats.pl

Rok 2014

button stats bikestats.pl

Rok 2013

button stats bikestats.pl

Rok 2012

button stats bikestats.pl

Rok 2011

button stats bikestats.pl

Rok 2010

button stats bikestats.pl

Rok 2009

 Moje rowery

 Znajomi

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jasonj.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Zachodniogalicyjskie cmentarze

Dystans całkowity:4471.26 km (w terenie 404.80 km; 9.05%)
Czas w ruchu:217:54
Średnia prędkość:20.52 km/h
Maksymalna prędkość:76.10 km/h
Suma podjazdów:28606 m
Maks. tętno maksymalne:185 (96 %)
Maks. tętno średnie:146 (77 %)
Suma kalorii:9889 kcal
Liczba aktywności:104
Średnio na aktywność:42.99 km i 2h 05m
Więcej statystyk

Cmentarze wojenne na Pogórzu Bocheńskim

Niedziela, 22 kwietnia 2012 | dodano:22.04.2012 Kategoria 61-80 km, Po górkach, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 71.42 km
  • Teren: 5.00 km
  • Czas: 03:57
  • VAVG 18.08 km/h
  • VMAX 71.42 km/h
  • Temp.: 16.0 °C
  • Podjazdy: 1153 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Miałem jechać z Krakowa do Rudna na Zamek Tenczyn i do Krzeszowic, ale ponieważ w Krakowie odbywał się Maraton i miasto a szczególnie Błonia miały być wyłączone z użytku to zrezygnowałem i wybrałem się na pagórkowatą trasę po cmentarzach wojennych (z okresu I wojny) na Pogórzu Bocheńskim. W najbliższą sobotę z krakowskich Błoń rusza Rajd Rekreacyjny Kraków - Trzebinia, termin jednak mi nie pasuję i nie pojadę, miałem więc w planach tydzień wcześniej przejechać się po trasie rajdu do zamku Tenczyn w Rudnie, następnie odwiedzić Krzeszowice i wrócić inną drogą. Już wszystko miałem zaplanowane a tu się dowiedziałem, że w niedziele po Krakowie będą biegać maratończycy i w godzina od 9:00 do 16:00 miasto będzie sparaliżowane, a na Błoniach na pewno nie zaparkuję, więc po raz kolejny musiałem odłożyć wycieczkę pod zamek Tenczyn i ostatniej chwili wybrać inną trasę. W niedzielę rano zadecydowałem, że robię objazd cmentarzy wojennych z okresu I wojny na Pogórzu Bocheńskim aż po Rajbrot.

Z domu ruszyłem o 8:20 i skierowałem się do Gierczyc, gdzie rozpocząłem pierwszy podjazd - pod Czyżyczkę, na rowerze górskim kuszą niskie przełożenia, których nie mam w crossie i już na pierwszym wzniesieniu z nich skorzystałem pokonując oczywiście podjazd trochę wolniej niż bym to robił jadąc crossem. Tym razem nie jechałem na szczyt Czyżyczki pod cmentarz 336, który już w tym roku zaliczyłem, ale od razu skierowałem się na zjazd do Zawady. W Zawadzie skręt na Nowy Wiśnicz i od razu stromy podjazd do Olchawy, jednak tu mała niespodzianka, położono nowy asfalt i podjazd stał się łatwiejszy. Dawniej trzeba było walczyć nie tylko ze stromizną, ale i dziurami w drodze - ten problem już nie istnieje. Podjechałem pod Olchawę na prawie 290 m npm a następnie wytraciłem całą wysokość na zjeździe, na skrzyżowaniu skręciłem w prawo i skierowałem się do Królówki. Następne kilometry łatwiejsze, droga ma co prawda lekką tendencje wznoszącą ale na prawie 6 kilometrach jest to niespełna 40 m, co po podjazdach na Czyżyczkę i Olchawę było wręcz odpoczynkiem. Pierwszy postój zrobiłem pod kościołem w Królówce, przeanalizowałem mapę i skierowałem się na podjazd do drogi Muchówka - Leszczyna. Kiedyś już pokonywałem trasę w tym wariancie i wtedy napotkałem na zerwany mostek na rzeczce, tym razem takich problemów nie było za to przede mną stanął mega ciężki podjazd. Droga wznosiła się w zasadzie od skrzyżowania w Nieszkowicach Wielkich, mocniej od kościoła w Królówce, ale od wspomnianego wyżej mostka, robi się naprawdę ciężko. Na pierwszych 100 metrach podjazdu pokonujemy 20 metrów pod górę, potem jest trochę lżej, ale aż do momentu kulminacyjnego wśród zabudowań Muchówki, droga prowadzi cały czas stromo pod górę, dokładając nam co jakiś czas mega strome ścianki. Na dystansie 1 km pokonujemy 98 metrów pod górę (z 270 metrów na 368) potem mały kawałek zjazdu i znowu krótki podjazd do drogi 966 na wysokość 371 metrów. W sumie 1,8 km, 110 metrów pod górę i jakieś 10 w dół (licząc w pionie). Podjazd ten pokonywałem po raz drugi i po raz drugi strasznie się męczyłem, większość podjazdu pokonałem na najlżejszym przełożeniu.

Po dojechaniu do drogi 966, skręciłem w prawo na Leszczynę a po 1,5 km w lewo w drogę szutrową przy słupie informującym o drodze na cmentarze wojenne nr 306-308. Dalsza droga to szutrówka prowadząca głównie w dół, pierwszy jest cmentarz 308 w Królówce, na który dojeżdżam odbijając w lewo. Cmentarz w porównaniu ze stanem w jakim go widziałem ostatnio (w 2010 r.) wygląda bardzo dobrze, teren uporządkowany, trawa wycięta - powód - cmentarz stał się obiektem na Szlaku frontu wschodniego I wojny o czym informuje stosowna tablica. Cmentarz 308 w Królówce to duży obiekt na którym pochowano około 1000 żołnierzy ze wszystkich walczących armii.

Aby dojechać do kolejnych cmentarzy, wracam się kawałek, następnie przejeżdżam przez sady skręcam w lewo i wąska błotną ścieżką zjeżdżam w dół, potem kawałek pod górę skręt w lewo i już jestem pod cmentarzem nr 305 w Łąkcie Dolnej to jeden z trzech bardzo podobnych do siebie cmentarzy w znajdujących się w niewielkiej odległości od siebie. Przy okazji udaje mi się sfotografować sarny:) Odwiedzam cmentarz i wracam się kawałek do drogi którą poprzednio jechałem skręcam w lewo i po chwili jestem pod cmentarzami nr 306 i 307 w Łąkcie Dolnej, oba obiekty znajdują się w odległości może 100 metrów od siebie. Jednak żeby do nich dojść musiałem przejść przez zaorane pole, po odwiedzinach na opisanych cmentarzach moje buty i spodnie były niestety mocno brudne. Dalej nastąpił zjazd najpierw polną drogą, a następnie kawałek asfaltem do drogi Łakta Dolna - Trzciana, tu też stoi słup informacyjny kierujący na cmentarze, tym razem nr 305-306-307. Ja skręciłem w lewo i po chwili byłem już przy drodze Bochnia - Limanowa.

Opisany wyżej odcinek trasy już kiedyś pokonałem, wtedy w tym miejscu skręciłem na Bochnię, tym razem skręciłem w prawo na Żegocinę. Do centrum Żegociny czekał mnie odcinek 5,5 km drogi, która ku mojemu zdziwieniu prowadziła dość wyraźnie pod górę (84 metry przewyższenia), Do tej pory pokonywałem ten odcinek wyłącznie samochodem i nie zauważyłem by droga prowadziła pod górę, ale z perspektywy siodełka roweru sprawa ma się zupełnie inaczej i na pewno ten odcinek mnie trochę zmęczył. Na terenie kościoła w Żegocinie znajduje się niewielki cmentarzyk nr 301, a 100 metrów dalej na miejscowym cmentarzu znajduję się cmentarz wojenny nr 302. Najpierw sfotografowałem cmentarz pod kościołem, a następnie podjechałem na cmentarz parafialny, droga jak wspomniałem liczy zaledwie 100 metrów ale przewyższenie na tym odcinku wynosi aż 15 metrów. Cmentarz wojenny nr 302 jest znacznie większy od cmentarza 301, znajduje się na cmentarzu parafialnym przy głównej alejce. Na obu cmentarzach w Żegocinie znajdują się tablice informujące o charakterze obiektu wraz z imienną listą pochowanych pochowanych.

Jadąc dalej wróciłem się kawałek w stronę Bochni i zrobiłem postój na terenie malowniczo wyglądającego Parku Geologicznego Piaskowców Grodziskich. Zjadłem co nieco:) przebrałem się, ubierając spodenki i ruszyłem dalej w kierunku Rajbrotu drogą przez Bytomsko. Droga ta według moich obliczeń miała być stosunkowo łatwa, faktycznie super trudna nie była, ale parę podjazdów się zdarzyło. Mimo wszystko dość szybko znalazłem się pod kościołem, a w zasadzie pod kościołami w Rajbrocie. Na placu przy drodze stoi piękny nowy kościół w którym akurat odbywała się msza święta, a kilkadziesiąt metrów dalej stoi stary, drewniany zabytkowy kościółek. Jadąc od Żegociny cały czas biłem się z myślami czy w Rajbrocie odbić od razu w lewo i jechać w stronę Muchówki czy też spróbować zdobyć wzgórze Kobyła (przeszło 600 m npm) pod szczytem, którego znajduję się cmentarz wojenny nr 300. W tym roku chcę dojechać na rowerze na wszystkie cmentarze okręgu IX z których cmentarz nr 300 jest najdalej położony na południe obiektem, jest to też cmentarz znajdujący się najwyższej na wysokości ponad 500 m npm. Miałem pewne wątpliwości czy dam radę, ale ostatecznie się zdecydowałem, skręciłem więc prawo na Wojakową i jak się okazało od razu zacząłem jechać pod górę. Już od kościoła w Rajbrocie droga zaczyna się wznosić a na dodatek jechałem jeszcze pod wiatr, zanim rozpoczniemy właściwy podjazd pokonujemy 2,2 km oraz 48 metrów pod górę. Na końcu wsi na przeciwko znajdującego się po lewej stronie drogi przystanku, w prawo skręca wąska droga, przy której stoi słup z tabliczką informująca, że droga prowadzi na miejsce gdzie znajduje się pomnik pomordowanych żołnierzy 16 pp ziemi tarnowskiej. Ta sama droga prowadzi również na cmentarz nr 300. Początkowy odcinek trasy jest mega stromy, potem robi się trochę lżej, mijamy od lewej strony 2 kolejne kapliczki (to ważne bo wśród zabudowań mamy kilka dróg). Pierwsza kaplica to w zasadzie mały kościółek, droga kapliczka znacznie mniejsza. Odcinek asfaltowy kończy się po przejechaniu 1,2 km (102 metry pod górę) tuż za ostatnimi zabudowaniami, tam też po prawej stronie drogi zobaczymy charakterystyczny słup informujący o drodze na cmentarz nr 300. Skręcamy w prawo i rozpoczynamy podjazd (podejście przez las). Gdyby leśna droga była sucha i dobrze utwardzona pewnie dało by się ją podjechać, ale niestety trafiłem na błotną masakrę, ledwo byłem wstanie pchać rower pod górę, bo nogi co chwilę mi się ślizgały. Podczas drogi przez las na drzewach po lewej stronie co kilkadziesiąt metrów namalowany jest symbol Polski Walczącej (ma to chyba być znak, że idziemy pod pomnik żołnierzy pomordowanych w czasie II wojny). W pewnym momencie oznaczenia na drzewach kierują nas na ścieżkę na lewo od błotnej drogi przez las, chcąc jednak dość do cmentarz trzeba jechać (iść) dalej drogą na wprost i po chwili po prawie stronie zobaczymy cmentarz. Cmentarz nr 300 Rajbrot-Kobyła znajduje się pod szczytem wzgórza Kobyła na wysokości jakiś 530 metrów, podjazd od drogi na Wojakową to 1,7 km i 150 metrów przewyższenia bez odcinków w dół. Obejrzałem cmentarz o rozpocząłem zjazd, to samą drogą mimo iż przez chwilę korciło mnie spróbować drogi przebiegającej przy samym cmentarzu, która chyba wiodła w dół, ale byłem już mocno zmęczony, więc postanowiłem nie ryzykować. Zjazd błotną drogą leśną był ciężki i powolny, potem bardzo szybki zjazd po asfalcie na którym zacząłem gubić zebrane wcześniej błoto, w rezultacie dość dużo błotka z kół wylądowało na moim ubraniu.

Do samego kościoła w Rajbrocie ciągle w dół z 530 na 334 m npm (dystans jakieś 4 kilometry), a następnie znowu ostro pod górę aż do cmentarza nr 303 w Rajbrocie. Podjazd to 1,8 km (67 metrów w górę i 13 dół) dojeżdżając do lasu po lewej stronie widzimy piękny cmentarz nr 303. Cmentarz znajduje się jakieś 100 metrów od drogi, otoczony jest kamiennym murem, a na jego teren wchodzimy przez wielką kamienną bramę, na środku placu stoi wysoki kamienny krzyż, po bokach przy murze kamienne ławki, na przeciwległym do bramy odcinku ogrodzenia znajduje się ściana pomnikowa z wnęką na tablicę, której niestety nie ma. Za po drugiej stronie ściany pomnikowej (trzeba przejść przez mur) znajduje się napis w języku niemieckim „Drogim Przyjaciołom z naszej kochanej Armii - 1924”.

Pod cmentarze 303 zdecydowałem się wracać do domu, podjechałem, więc jeszcze kawałek do drogi Muchówka - Lipnica Murowana, skręciłem w lewo na Muchówkę, dalej pod kościołem skręciłem w prawo. Podjechałem do Połomia Dużego, następnie pagórkowata trasą z tendencją w dół dojechałem do Nowego Wiśnicza, ponieważ byłem mocno zmęczony, to na rynku w Wiśniczu zrobiłem krótki postój i po kilku minutach ruszyłem dalej do Bochni. Na odcinku do Bochni już mi trochę brakowało sił, szczególnie gdy trzeba było coś podjechać, ale mimo to dość sprawie dotarłem do Bochni, gdzie skręciłem w lewo, podjechałem do drogi nr 4 i chodnikiem wzdłuż drogi dojechałem do Łapczycy na godzinę 14:00 o której to godzinie miała się rozpocząć transmisja z wyścigu Liege - Baston - Liege. W czasie wycieczki, pominąłem cmentarz 304 w Łąkcie Górnej, ponieważ musiałbym do niego jechać specjalnie z Łąkty Dolnej lub Muchówki. Pominąłem też cmentarz w Nowym Wiśniczu, mimo iż przejeżdżałem koło niego, ale pojadę do Nowego Wiśnicza kiedy indziej i wtedy zajrzę na ten cmentarz.

Wycieczka w sumie bardzo udana choć ciężka, pokonałem przeszło 71 km i 1153 metry różnicy wysokości, odwiedziłem najdalej na południe położone cmentarze wojenne okręgu IX. W tych okolicach pozostają mi jeszcze cmentarze: nr 299 w Lipnicy Murowanej, 304 w Łąkcie Górnej oraz cmentarze 311 i 312 w Nowym i Starym Wiśniczu, więc co najmniej jeszcze jedna wycieczka w te okolice w tym roku musi się odbyć. Rower po tej wycieczce wygląda tragicznie w sobotę go myłem i smarowałem po Odysei a teraz wygląda 100 razy gorzej. Cały jest oblepiony błotem, więc jutro albo pojutrze znowu mycie. Na kolejne wycieczki dalej pozostaje mi zamek Tenczyn, do którego już 2 razy miałem w tym roku jechać.

Galeria wycieczki


Salina Cracoviensis

Wtorek, 10 kwietnia 2012 | dodano:10.04.2012 Kategoria Zachodniogalicyjskie cmentarze, samotnie, Przez Puszczę Niepołomicką, Po płaskim, Po górkach, 81-99 km
  • DST: 93.63 km
  • Teren: 10.00 km
  • Czas: 05:03
  • VAVG 18.54 km/h
  • VMAX 71.44 km/h
  • Temp.: 13.0 °C
  • Podjazdy: 853 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Przejazd po szlaku:
Długość: 87,48 km
Czas jazdy: 4:45:10
Średnia prędkość: 18,4 km/h

Wycieczkę rowerowym szlakiem solnym Salina Cracoviensis planowałem od jesieni, kiedy to na parkingu przy Puszczy Niepołomickiej zobaczyłem tablicę z mapą szlaku. Na podstawie oficjalnej strony szlaku www.salinacracoviensis.pl i znajdującej się tam interaktywnej mapy, wyrysowałem sobie trasę, której łączną długość oceniłem na niecałe 84 km. Wtorek po świętach to dzień jeszcze w szkole wolny a ponieważ pogoda dopisała to postanowiłem przejechać ten szlak w ramach treningu przed miniOdyseją w Miechowie.

Przed południem, gdy ruszałem na szlak słońce pięknie świeciło, ale temperatura nie przekraczała 10 stopni i cieniu było dość chłodno, więc gdy zajechałem na parking przy Puszczy to musiałem ubrać kurtkę i rękawiczki. Dopiero na parkingu włączyłem GPS, więc poniższy ślad jest tylko zapisem drogi, którą pokonałem na szlaku, nie uwzględnia dojazdu do parkingu i powrotu do domu po zamknięciu pętli. Na początek jazda Drogą Królewską przez Puszczę Niepołomicką, nie jechałem jakoś strasznie szybko bo starałem się dobrze rozłożyć siły. Pierwszy postój na Sitowcu i szybka fotka, cmentarza wojennego 325 i nowego dębu Batorego. Następny postój 2 km dalej i fotki Dębu Augusta II. Po dojechaniu do lesniczówki Przyborów, skręt w lewo a następnie w prawo na Żubrostradę, w Puszczy szlak solny (rowerek z niebieskim paskiem), jest bardzo dobrze oznakowany i w zasadzie na sposób coś pomylić. Żubrostradą dojechałem do drogi asfaltowej na Damienice, w tym miejscu niebieski szlak solny, łączy się z czarnym szlakiem rowerowym Doliny Drwinki, prowadzący od Ujścia Solnego - ten szlak traktowany jest również jako szlak łącznikowy Salina Cracoviensis. Kolejny postój nad Czarnym Stawem, choć tym razem zrobiłem tylko kilka fotek od strony drogi i ruszyłem dalej. Z Puszczy wyjechałem w Damienicach i od razu wjechałem na plac budowy autostrady, widać że prace są już mocno zaawansowane, wiadukt prawie stoi, a i sama droga już dobrze utwardzona. Kolejny postój w centrum Damienic pod kaplicą, zakupy w sklepie, i rzut oka na kolejną tablicę informującą o przebiegu szlaku solnego. Dalej przejazd, a w zasadzie przejście przez kładkę na Rabie, kładkę wyremontowano, ale i zawieszono znaki zabraniające przejazdu rowerem, więc wolałem nie ryzykować:)

Po przekroczeniu Raby wjechałem do Bochni kończąc tym samym najłatwiejszy odcinek trasy, dalej jazda pod cmentarz komunalny w Bochni, gdzie zrobiłem fotkę cmentarza wojennego 314 i prac przy montażu tablicy na pomniku ofiar zbrodni katyńskiej, pewnie na szybkości montowani tablicę ku czci ofiar katastrofy smoleńskiej (właśnie minęła 2 rocznica i pewnie tym dniu miały się odbyć jakieś uroczystości). Od cmentarza podjazd w kierunku Osiedla Niepodległości, szlak jednak nie prowadzi na wprost tylko odbija w lewo w kierunku szybu Campi (co prawda znaki szlaku robiąc się nagle zielone, ale to tam trzeba jechać). Szlak omija szyb i wraca na osiedle, ale ja postanowiłem podjechać na plac szybu. Szyb Campi jest atrakcją turystyczną przy której od kilku lat funkcjonuję Osada VI Oraczy ukazująca życie mieszkańców tych terenów we wczesnym średniowieczu, byłem tam żoną gdy otwierano osadę - bardzo ciekawe miejsce. Z parkingu przed szybem jest też bardzo ciekawy widok, widać wieże bazyliki św. Mikołaja. Na pewno jadąc po solnym szlaku warto pojechać do centrum Bochni, zobaczyć rynek, ale ponieważ Bochnia jest mi dobrze znana to od razu powróciłem na szlak, przejechałem przez Osiedle Niepodległości i wyjechałem na ulicę Brodzińskiego prowadzącą do drogi nr 4. W miejscu, gdzie opuszczany Osiedle Niepodległości, do trasy szlaku solnego, dochodzi rowerowa trasa koloru czarnego - Via Regia Antigua z Chełmu do Bochni, która również jest traktowana jako trasa łącznikowa. Szlak Via Regia prowadzący przez Łapczycę, przejeżdżałem wielokrotnie i gorącą polecam, jako piękny widokowy odcinek. Jednak wracając do szlaku solnego, dojeżdżamy do drogi nr 4, wiaduktem pod szosą jadąc pod zakaz, który nie dotyczy tylko pojazdów rolniczych przejeżdżamy przez pod 4 i po skręcie w lewo rozpoczyna podjazd szutrową drogą do widocznego Lasu Skarbowego (Kopalińskiego). Przez ten lasek również już kilka razy przejeżdżałem, choć nigdy nie wjeżdżałem do niego właśnie tędy, odcinek na pewno bardzo ładny, ale dość trudny, droga szczególnie na początku wiedzie mocno pod górę, mój cross co prawda radził sobie z nawierzchnią drogi nie najgorzej, ale na tym odcinku na pewno lepiej by się jechało góralem. Z lasu wyjeżdżamy na trasę Via Panoramica w miejscowości Dąbrowica, czyli mniej więcej w połowie trasy widokowej prowadzącej z Pogwizdowa do Gierczyc, Via Panoramica też gorąco polecam, piękne widoki, co prawda wyjeżdżając w tym miejscu część z nich tracimy ale widoki w kierunku północnym na Łapczycę, Puszczę Niepołomicką i Kraków, a nawet dalej na wzniesienia Proszowickie wciąż przed nami. Trasę Via Panoramica, też już przejeżdżałem kilkukrotnie, więc tym razem tylko kilka zdjęć, ale jeśli ktoś pogrzebie na mojej stronce to na pewno znajdzie ich znacznie więcej. W Gierczycach, skręcamy w lewo w kierunku Zawady, mijamy szczyt Czyżyczki ze zbiornikiem wodnym i cmentarzem wojennym nr 336 (byłem na szczycie 18.03 zachęcam to przejrzenia zdjęć z tej wycieczki), jadąc prosto mamy odcinek zjazdu i dojeżdżamy do skrętu w prawo na Grabinę, 100 metrów lekko po górę i szalony zjazd do Grabiny. Zaraz po zjeździe mamy pomnik poświęcony ofiarom pacyfikacji wsi w styczniu 1945 roku, następnie skręcamy w prawo i rozpoczynamy podjazd do Buczyny, mijamy po prawej cmentarz wojenny 337 (patrz wycieczka 18.03) a w górze możemy zaobserwować szczyt Czyżyczki, ze zbiornikiem i cmentarzem 336. Podjazd do Buczyny nie jest może specjalnie trudny, ale trochę pod górę trzeba się namęczyć w nagrodę mamy bardzo szybki zjazd do Nieszkowic. Mała uwaga w tym miejscu moglibyśmy trochę skrócić szlak jadać w Buczynie w lewo zamiast w prawo, podjechać na szczyt wzgórza Borek i zjechać w Stradomce, a szlak prowadzi nas trochę na około, zjazdem do Nieszkowic i następnie plaskom drogą wzdłuż rzeki Stradomki. Ja pojechałem za szlakiem i po opisanym powyżej odcinku dojechałem do mostu na Stradomce, następnie na skrzyżowaniu skręciłem w prawo na Nieznanowice. Ten plaski odcinek w dolinie Raby do Niegowici, jest raczej mało ciekawy, w pewnym momencie nasz szlak krzyżuje się z czerwonym szlakiem rowerowym ziemi gdowskiej, gdyśmy pojechali nim wzdłuż Raby to dojechalibyśmy pod kopiec J.H. Dąbrowskiego w Pierzchowie. Jadać jednak szlakiem solnym dojeżdżamy do drogi na Gdów, którą przecinamy i po kolejnym dwóch kilometrach dojeżdżamy do Niegowici.

Zabytki Niegowici też mi są dobrze znane, zrobiłem więc parę fotek i stwierdziłem, że czas na dłuższy postój. Na liczniku w tym miejscu miałem już 50 km i mój organizm zaczął zdradzać objawy zmęczenia, uzupełniłem więc zapasy w sklepie, zjadłem batona i banana i po krótkiej analizie trasy ruszyłem dalej. Wracając jeszcze do Niegowici, mamy tu piękny kościół, wikarówkę w której w latach 1948-49 mieszkał Karol Wojtyła, jego pomnik przed kościołem, a kilkaset metrów dalej cmentarz parafialny na którego terenie znajduje się cmentarz wojenny 335. Na cmentarzu w Niegowici, ostatnio zrobiono porządki i wycięto dość dużo drzew, dzięki temu odsłonił się piękny widok, jak na dłoni widać stąd np. kościół kazimierzowski Łapczycy. Wycięto też drzewa i krzewy na terenie cmentarza wojennego.

Zaraz za cmentarzem w Niegowici mamy skrzyżowanie dróg, tu niestety widać słabe oznakowanie szlaku solnego na tym odcinku, ponieważ nie ma znaku pokazującego którą drogą jechać, a należy skręcić w lewo i rozpocząć podjazd przez Krakuszowice. Niedaleko skrzyżowania z tym że jadąc drogą na wprost znajduje się tajemnicy kopiec Krakusa - informacje o nim też znajdują się na mojej stronie (wycieczki 17.04.2010 r.). Dalsza droga prowadzi przez Wiatowice i Trąbki, na tym odcinku po raz pierwszy zobaczyłem, że istnieją rozbieżności pomiędzy mapą szlaku na stronie, a oznakowaniem w terenie. W Trąbkach na lekko wznoszącej się drodze przeżyłem spory kryzys, dopiero kilka łyków Adrenaline Mountain Dew pozwoliło mi jechać dalej. W Trąbka szlak skręca w prawo w szutrową ścieżkę, co też jest zmianą w stosunku to tego co mamy na stronie, ale jest to trasa lepsza, ponieważ pozwala nam w zasadzie uniknąć jazdy drogą główną. Pod kościół w Biskupicach mamy niezłą wspinaczkę, kilkaset metrów od kościoła mijamy tablicę z mapą szlaku solnego. Pod sam kościół już sobie podszedłem, ponieważ podjazd jest od drugiej strony, a szczerze mówiąc nie miałem siły wspinać się mega stromą ścieżką. Ze wzgórza na którym stoi kościół mamy piękną panoramę i widok na pobliską Chorągwicę, która będzie następnym punktem naszej wycieczki.

Kolejne metry wycieczki to droga przez mękę, podjazd z Biskupic do skrzyżowania z drogą na Chorągwicę, to 800 metrów podjazdu i 67 metrów w górę, pokonywałem ten podjazd już wcześniej, ale nigdy po przejechaniu przeszło 60 km, tym razem jechało mi się bardzo ciężko, ale na szczęście jakoś dałem radę. Na wspomnianym wyżej skrzyżowaniu skręcamy w prawo i zaraz po lewej mamy piękne widoki na południe, widać zalew Dobczycki, Gorce, a podczas tej wycieczki, widać było nawet zaśnieżone szczyty Tatr. Kolejne metry to zjazd z 408 m npm do 370 m npm, i rozpoczynamy przeszło 1,5 kilometrową wspinaczkę pod kościółek w Chorągwicy na wysokość 428 m npm, ale porównaniu wcześniejszym mega podjazdem, ten to już pikuś. Pod kościółkiem w Chorągwicy osiągamy najwyższy punkt wycieczki po szlaku solnym, znów możemy podziwiać widoki, tym razem w kierunku północnym. Sam maszt telewizyjny znajduję się jeszcze kilkaset metrów dalej, ale w miejscu gdzie już w zasadzie rozpoczyna się zjazd do Mietniowa.

W Chorągwicy kończy się najtrudniejszy odcinek szlaku solnego i rozpoczynamy przyjemny zjazd do Wieliczki, w pewnym momencie szlak odbija w wąską ścieżkę w prawo, ale cały czas pędzimy mocno w dół, właśnie na tym odcinku gdzieś zgubiłem szlak, oznakowanie było raczej słabe, więc na rynek w Wieliczce wjechałem po swojemu. Widać, że centrum Wieliczki ładnieje, zamek żupny był odremontowany już dawno, ale wypiękniał również rynek, a to jeszcze chyba nie koniec remontów. Następnym odcinek też przejechałem po swojemu, obok szybu Daniłowicza, będącego wizytówką wielickiej kopalni dojechałem do ulicy Marszałka Piłsudskiego, a następnie bocznymi drogami już po szlaku, dojechałem do skrzyżowania z drogą nr 4, przejechałem na prosto w kierunku Śledziejowic. Według strony Salina Cracoviensis, dalej szlak powinien prowadzić przez Śledziejowice, Kokotów, Węgrzce Wielkie do Zakrzowa, jadąc na zjeździe w Śledziejowicach, zobaczyłem znak szlaku prowadzący gdzieś w boczną drogę, ale ponieważ jechałem szybko doszedłem do wniosku, że nie będę się wracał, a szlak pewnie i tak za chwilę powróci na drogę, którą jadę. Niestety okazało się, że tak nie jest, przejechałem przez Śledziejowice, następnie przez Kokotów, gdzie sfotografowałem kapliczkę, przy której był być może kiedyś zlokalizowany cmentarz wojenny, oraz większą już odremontowaną kapliczkę znajdującą się kilkaset metrów dalej. Dalej przejechałem przez Węgrzce, przeciąłem drogę Wieliczka - Niepołomice, a na znaki szlaku solnego nie trafiłem. Zobaczyłem je dopiero w Zakrzowie i za oznakowaniem szlaku przejechałem przez Staniątki obok klasztoru sióstr Benedyktynek, na skraju Puszczy zatrzymałem się jeszcze pod cmentarzem wojennym 329, by po kolejnym kilometrze jazdy zamknąć pętlę Salina Cracoviensis na parkingu przy Puszczy gdzie wycieczkę rozpocząłem.

Na parkingu zobaczyłem sobie dokładnie mapę trasy znajdującą się na tablicy, okazało się że różni się ona od tej która jest na stronie i na podstawie której przygotowałem wycieczkę, a na odcinku Śledziejowice - Zakrzów prowadzi wręcz całkiem inną drogą, chyba krótszą choć nie wiem czy nie trochę trudniejszą. Kiedyś trzeba będzie więc zrobić poprawkę na szlaku Salina Cracoviensis, jeśli nie całego szlaku to może chociaż odcinka od Wieliczki (może Biskupic). Przydałaby się mapa papierowa z naniesionym szlakiem, oraz trochę lepsze oznakowanie (odpowiednio wcześniej sygnalizujące skręty). Na szlaku nie ma też tabliczek kilometrowych z odległościami do kolejnych punktów (takie tabliczki dotyczące też niedawno wytyczonego szlaku Żeleńskich widać na jednym ze zdjęć). Projekt Salina Cracoviensis kosztował 811 tys. złotych, to trochę dużo jak na 4 duże tablice z mapą szlaku, średniej jakości oznakowanie w terenie i stronę internetową wprowadzającą użytkownika w błąd co do przebiegu szlaku. Mimo wszystko jest to szlak ciekawy i na pewno godny polecenia, twórcy szlaku na swojej stronie piszą, że jest to szlak wielodniowy do podróżowania z sakwami, co moim zdaniem jest pewną przesadą, ale chcąc zwiedzić wszystkie zabytki na szlaku i pobliżu szlaku, warto mu poświęcić więcej czasu niż ja i być może faktycznie jest to szlak na 2 dni jazdy.

Na koniec nadszedł czas na podsumowanie wycieczki jako treningu przed odyseją, forma nie jest niestety satysfakcjonująca, widać że nie przepracowałem dobrze zimy. Nie ma mocy pod górę, siły wystarczyło na 50 km, podjazdy nawet te łatwiejsze szły mi opornie i na najlżejszych przełożeniach. Mimo wszystko trasę przejechałem, więc sądzę że na odysei też dam sobie radę, choć na pewno nie ma co liczyć na jakiś nadzwyczajny wynik.

Galeria wycieczki


Po okolicznych górkach

Środa, 4 kwietnia 2012 | dodano:04.04.2012 Kategoria 21-40 km, Po górkach, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 28.12 km
  • Teren: 3.00 km
  • Czas: 01:23
  • VAVG 20.33 km/h
  • VMAX 58.26 km/h
  • Temp.: 13.0 °C
  • Podjazdy: 294 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Szybka wycieczka po okolicznych górkach, na początek jazda terenowa ulicą Wrzosową przez nowe osiedle Boryczów. Szukałem jakieś szybkiej drogi do Staniątek, niestety na razie jeszcze takiej nie ma, ostatecznie wyjechałem na ulicę Komandosów, którą dojechałem do Wielickiej i dopiero na wysokości Coca-Coli odbiłem w prawo w kierunku Staniątek. Wąską asfaltową drogą wśród pól dojechałem do klasztoru w Staniątkach, przejechałem przez jego teren i ruszyłem w kierunku Zagórza, w ostatniej chwili podjąłem decyzję, że jednak podjadę sobie górkę w Słomirogu, na skrzyżowaniu skręciłem więc w prawo na Zakrzów i po 1,5 kilometra w lewo na Słomiróg. Przede mną podjazd, na początek dwie ścianki na dystansie 800 metrów - 37 metrów w górę zjazd i byłem w centrum wsi. Po chwili wytchnienia znowu pod górę do granicy Gminy Niepołomice na wysokość 264 metrów npm, mój podjazd kończy się jednak jeszcze wyżej, zaraz za tablicą Gmina Niepołomice skręcam w prawo i szutrową drogą dojeżdżam do punktu widokowego na wysokości 271 mnpm. Cały podjazd to 2 km - 66 metrów różnicy wysokości, ale ponieważ na trasie mamy odcinek zjazdu w sumie pod górę kręcimy 72 metry. Nie jest to może jakoś strasznie dużo, ale mi zawsze ten podjazd daje mocno w kość.

Na szczycie zrobiłem krótką przerwę, z tego miejsca mamy piękne widoki niestety zdjęcia dziś robiłem tylko komórką. Kolejny punkt na trasie to kościół w Bodzanowie, najpierw zjazd a potem znowu podjazd z bardzo stromą końcówką pod kościół - łącznie 900 metrów podjazdu i 41 metrów w górę (ostatnie 190 metrów to 17 metrów pod górę na ostatnich metrach przed samym kościołem nachylenie przekracza 10%). Pod kościołem zrobiłem fotkę, potem jeszcze kilka metrów pod górkę pod cmentarz i zjazd w kierunku drogi nr 4. Drogę krajową przeciąłem na pełnej prędkości i rozpocząłem kolejny podjazd - 800 metrów, 27 metrów w pionie, następnie skręt w lewo na Suchorabę i kilka kolejnych mniejszych podjazdów. Do cmentarza wojennego 376 w Suchorabie w zasadzie jedziemy cały czas pod górkę (z niewielkimi odcinkami zjazdów) pod cmentarzem osiągamy szczyt przełęczy na wysokości 302 mnpm.

Po krótkim podstoju pod cmentarzem ruszyłem dalej, terenowym skrótem w kierunku Zborczyc, na drogę asfaltową wyjeżdżam na kolejnej granicy Gminy Niepołomice, szybki przejazd w kierunku Czyżowa i zjazd do drogi nr 4, którą znowu przecinam i rozpoczynam kolejny podjazd do Brzezia (1,2 km - 32 metry pod górę) w Brzeziu skręcam w lewo opuszczając tym razem atrakcje Brzezia i szybki zjazdem dojeżdżam do Gruszek. W Gruszka znowu zjazd wąwozem i dalej skręt w lewo na Staniątki, na koniec skrót przez Puszczę i wyjeżdżam na ulicy Dębowej. Na koniec wycieczki podjechałem jeszcze do sklepu komputerowego po router i do domu.

W sumie wycieczka bardzo udana, pogoda ładna, forma ciągle taka sobie, ale tragedii nie ma. Kilka podjazdów zaliczonych, szkoda że prognozy na święta są takie sobie bo już planowałem kilka wycieczek.

Galeria wycieczki


Zabierzów i Sowiniec

Niedziela, 25 marca 2012 | dodano:25.03.2012 Kategoria 41-60 km, Po górkach, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 50.51 km
  • Teren: 12.00 km
  • Czas: 02:51
  • VAVG 17.72 km/h
  • VMAX 50.51 km/h
  • Temp.: 16.0 °C
  • Podjazdy: 505 m
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Miał być wyjazd z Krzyśkiem po trasie Miniodysei Miechowskiej 2011, ale Krzysiek po wczorajszym dziś nie dał rady jechać, więc pojechałem samochodem do Krakowa stamtąd rowerem do Zabierzowa pod radar Zapałka. Miałem jechać do Rudna pod zamek Tenczyn, ale forma jeszcze nie ta do tego wiatr, więc dojechałem tylko do Zabierzowa, ale i tak wyszła niezła wycieczka.

Na Błoniach zaparkowałem tuż przed 10:00 (w nocy była zmiana czasu, więc wcześniej się nie dało:) wyciągnąłem rower, dokręciłem mapnik, mimo że słońce świeciło mocno postanowiłem ubrać kurtkę a po chwili jazdy włożyłem nawet rękawiczki. Problem z dzisiejszym porankiem był taki, że niestety wiało i to momentami wcale nie tak słabo. Ruszyłem w kierunku Zabierzowa wzdłuż rzeki Rudawa, dość spory kawałek pokonałem ścieżką po wale, potem ścieżką przez pola i wyjechałem w Mydlnikach w pobliżu zbiorników retencyjnych na Rudawie, po chwili byłem już pod kościołem przy ul. Balickiej i tą właśnie ulicą ruszyłem w kierunku Szczygłowa, przez moment miałem nawet plan trzymać się Rowerowego Szlaku Orlich Gniazd, ale ponieważ w tym momencie, jeszcze ciągle moim celem był Zamek Tenczyn, więc postanowiłem pewne fragmenty skrócić po asfalcie. Od samego początku wycieczki niestety musiałem walczyć z wiatrem i to właśnie na ulicy Balickiej dał mi się mocno we znaki, ale dość szybko dojechałem do skrzyżowania z drogą na Zabierzów. W tym momencie koło mnie przemknął jakiś rowerzysta, przez chwilę się pod niego podpiąłem, ale zasuwał tak mocno, że musiałem skapitulować. Jednak już po kilku minutach skręcałem do Lasu Zabierzowskiego.

Trasę na tym odcinku znałem, ponieważ w maju 2011 r. pokonywałem ją wraz z żoną podczas Rowerowej Majówki z Wójtem Gminy Zabierzów, przede mną był dość spory podjazd, powolutku wjechałem, chciałem jeszcze odbić na punkt widokowy zaznaczony na mapie, ale okazało się że widoki z niego słabe, więc po chwili nawróciłem ma szutrówkę prowadzącą pod radar Zapałka. To właśnie tu zdecydowałem, że nie jadę do Rudna. Na liczniku miałem 16 km, byłem już mocno zmęczony, dalsza droga (jeszcze co najmniej 15-20km) prowadziła w pod wiatr i stwierdziłem, że dziś jednak nie dam rady. Pod radarem skręciłem więc w prawo na drogę, która miała mnie zaprowadzić do centrum Zabierzowa i tak się stało szybki zjazd i po chwili jestem pod kościołem w Zabierzowie. Niestety Zabierzów nie ma jakiegoś fajnego centrum, gdzie można byłoby się zatrzymać, postanowiłem więc jechać do znajdującego się w pobliżu Skały Kmity Rogatego Rancza. Tak krótki postój i jazda do Krakowa, odkryłem jeszcze mały skrót przez Szczyglice, jednak po drodze doszedłem do wniosku, że odwiedzę jeszcze cmentarz w Bronowicach na którym kiedyś znajdował się cmentarz wojenny nr 389. Po kwaterze żołnierzy z I wojny nie ma co prawda już śladu, ale na tym cmentarzu znajduje się grobowiec Tetmajerów. W NAC można znaleźć zdjęcie z lat 30-tych XX wieku na którym, widać uroczystości pod grobem Tetmajerów w a tle pomnik, który swoimi elementami przypomina inne pomniki na kwaterach wojennych. Jednak żeby dojechać na miejsce, musiałem się mocno nakombinować, cmentarz znajduję się przy bardzo ruchliwej drodze 7 (79, E77) prowadzącej do wjazdu na autostradę a jazdy nią chciałem uniknąć. Na początku pojechałem ul. Topolową mocno pod górę na Rząskę, tu miałem wjechać na ścieżkę, którą chciałem dojechać do ul. Tetmajera i stamtąd na cmentarz. Okazało się jednak, mimo iż ścieżka jest widoczna na mapie, to dojazd do niej jest zagrodzony, jest jakaś tablica o chronionym uroczysku i jazdy nie ma:( Pojechałem, więc do drogi nr 7 innego wyjścia nie było, kombinowałem jeszcze czy nie da się jakiego skrótu zrobić przez pola, ale nic z tego. Gdy miałem jakieś 14 lat pojechałem na rowerze z Niepołomic do Zabierzowa i na miejsce dojechałem właśnie drogą nr 7 z ronda Conrada, ale od tego czasu wiele się zmieniło i tą drogą jedzie teraz 2 raz więcej samochodów i to jeszcze z większą prędkością. Liczyłem jeszcze, że droga ma szerokie pobocze, a tu nic z tego - pobocza całkiem brak. Miałem już ryzykować życie i jechać szosą, ale ostatniej chwili zobaczyłem wydeptaną wąską ścieżkę koło drogi, jazda nie była co prawda komfortowa, ale przynajmniej trochę bezpieczniejsza. Po jakimś kilometrze dojechałem do chodnika a po dwóch do cmentarza. Sfotografowałem pomnik Tetmajerów, i pompę wodną umieszczoną na dość szerokiej kwadratowej podmurówce, może to właśnie tu kiedyś był pomnik i groby żołnierzy:(

Dalej miałem jechać ulicą Temajera, ale pominąłem ścieżkę i szukałem drogi i w rezultacie nie znalazłem tego co chciałem. Skręciłem więc dopiero w ulice Katowicką i ul. Zielony Most dojechałem do skrzyżowania z Balicką, która przeciąłem i jadąc cały czas prosto przejechałem nad Rudawą przecinając swój poranny ślad i po chwili byłem już pod Willą Decjusza. Postanowiłem pojechać jeszcze na Sowiniec i przy okazji sprawdzić swój czas podjazdu pod ZOO. Forma była taka słaba, a na dodatek na podjeździe spadł mi łańcuch (napęd do wymiany, jadę w tym tygodniu) i ostatecznie osiągnąłem czas podjazdu 12:55. Z takim czasem na stronie rowerowanie.pl zająłbym przedostatniej - 154 miejsce no cóż, forma słaba do tego jeszcze awaria, może spróbuje ponownie na koniec sezonu - dodam tylko, że najlepszy czas to 4:40, a zawodnik na pozycji 100 ma czas 7:03.
Na koniec wyjechałem jeszcze na szczyt wzgórza Sowiniec i wyszedłem sobie ma kopiec Piłsudskiego, kilka fotek i szybki zjazd. Dojazd do Błoni, mała rundką wokół - ludzi pełno i ciężko się jechało po Błoniach.

Wycieczka w sumie dość udana, zdecydowanie brakuje mocy pod górę i trochę kondycji, co prawda na górka nie wymiękam, ale najlżejsze przełożenia są w ciągłym użyciu. Do Rudna na zamek Tenczyn muszę jeszcze kiedyś się wybrać, tym razem lepiej przygotowany.

Galeria wycieczki


Górki i cmentarze, test mapnika

Niedziela, 18 marca 2012 | dodano:18.03.2012 Kategoria 21-40 km, Łapczyca, Po górkach, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 24.88 km
  • Teren: 4.00 km
  • Czas: 01:29
  • VAVG 16.77 km/h
  • VMAX 68.04 km/h
  • Temp.: 12.0 °C
  • Podjazdy: 532 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Niedzielne kręcenie po okolicznych górkach, przy okazji test właśnie skończonego prototypowego mapnika.

Po wczorajszym kręceniu na kolarzówce, czułem się mocno zmęczony, ale pogoda takie piękna, że żal było nie jechać ostatecznie postanowiłem, że zrobię nie zbyt długą trasę po okolicznych górkach z częstymi przerwami na fotografowanie i tworzenie zdjęć panoramicznych.

Na początek podjechałem górkę w Łapczycy na drodze 967 i zrobiłem fotki znajdującemu się po drugiej stronie drogi nr 4 podjazdowi z Moszczenicy pod Górny Gościniec w Łapczycy - podjazd ten jest bardzo ciężki i zawsze muszę się mocno namęczyć żeby go podjechać. Kolejna przeszkoda to podjazd pod Czyżyczkę, już pierwszy (najtrudniejszy) odcinek pod kościół dał mi się mocno we znaki, ale na najlżejszym przełożeniu jakoś wjechałem, dalej serpentyny kończące się przy przystanku autobusowym, po lewej stronie drogi tuż przed przystankiem na ziemnym wale stoi krzyż. Zatrzymałem się w tym miejscu zrobić kilka fotek (trochę nie wyszły) - krzyż postawiono w miejscu cmentarza epidemicznego - dowiedziałem się o tym niedawno z forum www.eksploratorzy.com.pl - gdzie można znaleźć kilka informacji dotyczących tego miejsca.

Za wspomnianym wyżej przystankiem kończy się najtrudniejszy odcinek podjazdu na Czyżyczkę, tuż za nim mamy wypłaszczenie z którego rozciągają się przepiękne widoki, więc znowu zrobiłem przerwę na fotki. Po wypłaszczeniu jeszcze jeden ciężki odcinek pod sklep do krzyżowania z drogą na Pogwizdów, i właśnie w tę drogę skręciłem, żeby dojechać do pobliskiego punktu widokowego na Łapczycę. Na punkcie kilka fotek pod panoramę Łapczycy i powrót do wspomnianego wyżej skrzyżowania i ostateczny atak na szczyt wzgórza Czyżyczka. Na szczycie znów sesja, sfotografowałem cmentarz wojenny 336, widoki w koło oraz mój właśnie ukończony mapnik - który szykuję na Miniodyseję w Miechowie (15.04.2012).

Postanowiłem wykorzystać swój nowy mapnik i jeszcze raz poszukać drogi na przełaj ze szczytu Czyżyczki do znajdującego się u stóp wzgórza cmentarza wojennego 337 w Grabinie. Tej drogi szukałem już kilkukrotnie bezskutecznie, ostatnio nawet doszedłem do wniosku, że nie da się zjechać wprost na ten cmentarz, ale mimo to postanowiłem spróbować. Ze szczytu Czyżyczki ruszyłem na przełaj przez pola i po chwili dotarłem do szutrowej drogi pomiędzy domami poniżej szczytu wzgórza, dalej skręciłem w lewo a później w prawo i pojechałem szutrową, wiodącą dość mocno w dół ścieżką, przez moment wydawało mi się, że w końcu dotrę na miejsce i byłem nawet już bardzo blisko, ale droga dość niespodziewanie zaczęła odwijać znowu w kierunku szczytu na domiar złego zostałem zaatakowany przez dwa dość spore psy z pobliskiego gospodarstwa, musiałem więc uciekać. Efekt był taki, że męcząc się strasznie wyjechałem znów w pobliże szczytu wzgórza, postanowiłem już więcej nie kombinować i zjechałem do Grabiny normalnie po asfalcie.

Cała ta sytuacja trochę mnie zdenerwowała, straciłem też sporo czasu, nie pojechałem więc od razu na cmentarz 337, tylko skierowałem się w drugą stronę do Nieprześni. Droga którą jechałem po raz pierwszy kończy się skrzyżowaniem z drogą Zawada - Sobolów na granicy Nieprześni i Sobolowa(powiatu Bocheńskiego i Łapanowskiego) na skrzyżowaniu stoi oryginalny słup informacyjny kierujący na cmentarz w wojenny w Grabinie ja skręciłem w lewo do Nieprześni - na cmentarzu nr 338 w Nieprześni byłem do tej pory tylko raz i to już dość dawno temu, cmentarzem opiekuje się Pani Salawa, przy której domu prawie 100 lat temu odbyło się krwawe starcie na bagnety w którym zginęli żołnierze pochowani na cmentarzu. Drzewa jeszcze się nie zazieleniły, więc znajdujący się na wzgórzu cmentarz wypatrzyłem już z drogi, przy domu Pani Salawy, stoi współczesny znak wskazujący drogę przez pola do cmentarza, wyszedłem na wzniesienie i zrobiłem fotki, wypatrzyłem też drogę prowadzącą w kierunku szczytu Zonii, będę musiał już kiedyś spróbować, ale to pewnie będzie ciężki podjazd, więc wcześniej trzeba potrenować. Z Nieprześni wróciłem się do Grabiny, na cmentarz 337, znów kilka fotek i przez Buczynę i Nieszkowice Małe wróciłem do Gierczyc a stamtąd drogą 967 do Łapczycy. W czasie całej wycieczki porobiłem też kilka zdjęć wzgórza Czyżyczka z różnych perspektyw - próbowałem też zbliżeń na zoomie 12 - w sumie wyszły nie najgorzej, widać nawet krzyż z glorią na szczycie.

Forma dziś nie tak tragiczna jak wczoraj, pod górki co prawda nie ma mocy, ale kręcąc młynki jakoś wjeżdżam, myślę że jeszcze kilka treningów i będzie lepiej.

Od kilku dni bawię się robieniem zdjęć panoramicznych, ma już kilka fajnych pracuję teraz nad systemem prezentacji zdjęć na mojej stronie. Test mapnika wypadł w sumie nie najgorzej, spróbuję jeszcze go trochę udoskonalić i zminimalizować drgania blatu na nierównościach - myślę że na zawody przygotuję naprawdę niezły sprzęt.


Wiosna w Puszczy - Czarny Staw

Sobota, 17 marca 2012 | dodano:17.03.2012 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 36.26 km
  • Teren: 0.50 km
  • Czas: 01:27
  • VAVG 25.01 km/h
  • VMAX 33.64 km/h
  • Temp.: 19.0 °C
  • Podjazdy: 42 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Mimo iż kalendarzu jeszcze zima, to weekend prawdziwie wiosenny, pogoda piękna, ciepło, nic tylko kręcić wybrałem się więc na kolarzówce nad Czarny Staw.

Miałem jechać trochę wcześniej i zrobić nawet około 50 km, ale prace na mapnikiem pochłonęły więcej czasu niż planowałem i na trasę ruszyłem dopiero około 13:20. Na początku kręciłem mocno, pod Zajazdem Królewskim minął mnie kolarz w spodenkach i koszulce na rowerze szosowym. Uciekł mi na jakieś dwieście metrów, ale potem przez jakiś czas trzymałem dystans, jednak sił starczyło mi tylko do Sitowca, później kolarz zniknął mi z oczu. Pierwszy dwu minutowy postój zrobiłem pod leśniczówką Przyborów i już byłem mocno zmęczony, ale jechałem dalej, na Żubrostadzie pełno ludzi, którzy jak zwykle na nic nie patrzą, dopiero za skrętem na Stanisławice zrobiło się trochę luźniej. Kolejny postój nad jeziorkiem, przy rezerwacie żubrów, jeziorko jeszcze zamarznięte, zrobiłem kilka fotek w tym próby z panoramą i ruszyłem dalej. Kolejny postój nad Czarnym Stawem, znowu kilka zdjęć i jazda do domu.

W drodze powrotnej już byłem mocno zmęczony i jechałem wyraźnie wolniej, zrobiłem pętlę, skręciłem na Żubrostradę patrzę a przeciwka mknie Buła, zrobiłem więc postój i chwilę sobie pogadaliśmy po czym ruszyłem dalej. Dojechałem do Sitowca i zrobiłem kilka fotek cmentarzowi nr 325, to kolejny obiekt z okręgu IX który odwiedziłem w tym roku. Ostatnie 5 km do domu to droga przez mękę - kompletnie odcięło mi prąd, ledwo jechałem w tempie 19-21 km/h na godzinę po dojechaniu do domu czułem się strasznie zmęczony - forma była strasznie kiepska niestety:(


Wietrzna niedziela w Niepołomicach

Poniedziałek, 12 marca 2012 | dodano:12.03.2012 Kategoria 21-40 km, Po górkach, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 25.07 km
  • Teren: 8.00 km
  • Czas: 01:22
  • VAVG 18.34 km/h
  • VMAX 51.00 km/h
  • Temp.: 8.0 °C
  • Podjazdy: 259 m
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Wczoraj pogoda była piękna, ale na rower nie pojechałem, dziś tak ładnie nie było, a przede wszystkim mocno wiało, a ja zrobiłem 25 km i 259 metrów przewyższenia - było ciężko ale jakoś dałem radę:)

Rano pogoda fatalna, ale na popołudnie prognozy były lepsze, w Łapczycy około 12 dalej było bardzo brzydko, więc wsiadłem w samochód i pojechałem do Niepołomic. W Niepołomicach było znacznie ładniej temperatura około 8-9, co chwilę zza chmur wychodziło słońce, ale niestety dość mocno wiało. Postanowiłem poczekać do godziny 14:00 licząc że wiatr trochę osłabnie, ale niestety nic z tego, więc o 14:00 wsiadłem na rower i w drogę, ma początek pojechałem na Kopiec Grunwaldzki, wypróbować moją nową (używaną) cyfrówkę - Panasonic FZ7. Aparat spisał się znakomicie, robi ostre zdjęcia nawet na zoomie 12. Zdjęcia wyszły ale z kopca to prawie mnie zwiało. Po zejściu do roweru zacząłem się zastanawiać, gdzie dalej jechać.

Ostatecznie postanowiłem jechać obwodnicą Niepołomic w kierunku Podłęża, ruch niewielki, wiatr wiał, ale był to wiatr boczny, więc w miarę mi się jechało. Przy nowo powstałym rondzie na granicy Niepołomic i Staniątek sfotografowałem kapliczkę, przy której umieszczono tablicę poświęconą poległym w dniu 2.02.1944 z rąk hitlerowców. Kiedyś ta kapliczką z pamiątkowymi tablicami stała bliżej wiaduktu kolejowego, po remontach trafiła ostatecznie, widać, że jest ładnie odnowiona, warto się przy niej zatrzymać.

Dalej pojechał pod stację kolejową do Podłęża, ponieważ w jej pobliżu znajduje się cmentarz wojenny z okresu I wojny nr 330. Żeby dość na miejsce, trzeba wjechać na peron i skierować się ścieżką wzdłuż torów w kierunku Krakowa. Do samego cmentarza nie ma drogi dojazdowej, trzeba zejść z nasypu kolejowego i przejść przez łąkę, na szczęście teren obecnie nie jest zbyt podmokłym, nie też jeszcze trawy i chwastów, więc łatwo doszedłem do cmentarza. Niestety stan cmentarza znacznie się pogorszył, ostatnie dwie zimy, dość mocno go nadwyrężyły. Sam cmentarz jest bardzo ciekawy, ponieważ przetrwał w stanie prawie nie zmienionym od powstania (roku 1917-18). Po obu stronach cmentarza widać znaczniki z literami HV wyznaczające granice działki cmentarnej.

Dalej przejechałem bocznymi dróżkami przez Podłęże przejeżdżając przy bardzo ciekawej kapliczce w formie miniaturowego kościółka. Kolejnym moim celem był cmentarz wojenny nr 331, znajdujący się na prywatnej posesji przy ulicy Piaski. Brama posesji była co prawda otwarta, ale zdecydowałem się tym razem nie wchodzić, zrobiłem tylko zdjęcie przy użyciu mega zoomu. Ze znajdującego się w tym miejscu cmentarza pozostała tylko pochodząca z początku XIX wieku kapliczka i ogrodzenie z łańcuchów. W tym momencie w zasadzie miałem wracać, już do domu ale ostatecznie zdecydowałem się, że odwiedzę jeszcze jeden cmentarz w Brzeziu.

Przejechałem przez Staniątki i dalej przez Winnicę pojechałem do Gruszek, podjazd szedł mi dość ciężko i powoli, ale mimo wszystko wjechałem dość sprawnie. Dalej kawałek zjazdu, przejechałem koło zamarzniętego stawu i zacząłem podjazd pod cmentarz w Brzeziu, końcówka to podjazd po betonowych płytach pod bramę cmentarza. Na cmentarzu parafialnym znajduje się kwatera wojenna oznaczona nr 332. Ten cmentarz w przeciwieństwie do cmentarza 330 został dość mocno przekształcony i oryginalnej architektury w zasadzie niewiele się zachowało. Później pojechałem jeszcze pod kościół w Brzeziu, przy którym znajduje się grobowiec rodziny Żeleńskich. Na jesień ubiegłego roku otwarto rowerowy szlak Żeleńskich, przebiegający właśnie tędy i prowadzący w kierunku Pałacu Żeleńskich w Grodkowicach. Na koniec zrobiłem jeszcze kilka fotek z "przełęczy w Brzeziu", na zoomie utrwaliłem też znajdującą się kilkadziesiąt kilometrów stąd przełęcz w Koniuszy.

Droga do domu, mimo iż głównie w dół była mega ciężka, po pierwsze w końcu zacząłem jechać pod wiatr, po drugie chyba całkiem opadłem w z sił. Na koniec jechałem ścieżką rowerową przez Puszczę i zrobiłem skrót przez las w kierunku ulicy Wrzosowej, niestety ta super fajna dróżka została rozjeżdżona przez jakieś ciężkie maszyny i ja niestety zakopałem się błocie. Do domu dojechałem powolutku i bardzo zmęczony.

Wycieczka była fajna, choć wiatr przeszkadzał mocno, do Brzezie miałem szczęście i nie trafiłem na czołowy wiatr, z Brzezia do domu było już pod wiatr. Forma taka sobie, ale nie tragiczna, ale jeśli chcę powalczyć na Mini Odysei Miechowskiej, gdzie do przejechania będzie 45 km i to po większych górkach to będę musiał jeszcze mocno poćwiczyć.

Galeria wycieczki


Niedziela w Niepołomicach - cmentarze wojenne

Niedziela, 4 marca 2012 | dodano:04.03.2012 Kategoria 0-20 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 11.81 km
  • Teren: 1.00 km
  • Czas: 00:35
  • VAVG 20.25 km/h
  • VMAX 30.14 km/h
  • Temp.: 3.0 °C
  • Podjazdy: 43 m
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Po wczorajszej wycieczce czułem wieczorem spore zmęczenie, obejrzałem transmisję ze Strade Bianche - wyścig wygrał Cancelara. Dziś wstałem rano i pogoda do kitu, niebo zachmurzone, temperatura -1, więc szansę na wycieczkę były raczej marne, ale i tak jechałem do Niepołomic więc na wszelki wypadek wziąłem ciuchy na rower.

Około godziny 11:00 zaczęło pojawiać się słońce, temperatura wzrosła do 3 stopni, więc postanowiłem że jadę, tuż przed 12 wyciągnąłem rower górski, przy pomocy dwóch zipów przytwierdziłem do niego torbę z lustrzanką i ruszyłem na miasto:).

Zaplanowałem trasę trochę podobną do tej która jechałem na koniec sezonu 2011, więc na początek ruszyłem w kierunku Kopca Grunwaldzkiego, tym razem podjechałem ulicą Księcia Witolda i byłem na miejscu, na sam kopiec nie wchodziłem, zrobiłem fotkę i ruszyłem dalej. Bocznymi drogami przedostałem się na ulicę Kolejową, gdzie zrobiłem fotkę kapliczce Jana Nepomucena i ruszyłem na ulicę Wimmera pod cmentarz 326. W pierwszowojenny cmentarzu pozostał tylko samotny betonowy krzyż pod drzewem, zrobiłem dokładną sesję fotograficzną po czym ulicą Kolejową dotarłem do Rynku. Tu kilka zdjęć i jazda w kierunku Puszczy, odbiłem jeszcze na kirkut żydowski przy ulicy Bohaterów Getta, gdzie zrobiłem kilka fotek - kiedyś mieścił się tu grób żołnierza z okresu I wojny - oznaczony nr 328.

Następny przystanek to parking przy Puszczy, pojawiły się oznakowania dwóch szlaków rowerowych: Szlaku Żeleńskich, którym można dojechać aż do Jodłownika, i Szlaku Solnego z Bochni do Wieliczki i z powrotem, myślę że oba te szlaki trzeba w tym roku przejechać. Następnie z pewnymi problemami (w lesie pełno spacerowiczów) dojechałem do ulicy Staniąteckiej przy której znajduje się cmentarz wojenny nr 329 - zrobiłem dokładną sesję zdjęciową i skierowałem się do domu. Na ulicy cmentarne odwiedziłem jeszcze cmentarz parafialny w obrębie którego znajduję się cmentarz wojenny nr 327, a zaraz obok niego grób sanitariuszki i żołnierza radzieckiego z 1945 r.

W sumie pokonałem niecałe 12 km w spacerowym tempie, często zatrzymywałem się robić zdjęcia, pogoda była dziś raczej kiepska, co prawda słońce wyszło ale temperatura wynosiła 3 stopnie w cieniu, w słońcu może trochę więcej ale ogólnie było zimno. Mimo iż ubrałem się całkiem mocno, to komfort termiczny miałem zdecydowanie niższy niż wczoraj. Wyjazd fajny, zwiedziłem sobie kolejne 4 cmentarze, więc na mojej liście pozostało ich jeszcze 41 (5 już odwiedziłem) do kolejnych będę miał już znacznie dalej, ale przede mną cały sezon.

Galeria wycieczki


Początek sezonu - do Chełmu na Grodzisko

Sobota, 3 marca 2012 | dodano:03.03.2012 Kategoria 0-20 km, Łapczyca, Po górkach, Zachodniogalicyjskie cmentarze, samotnie
  • DST: 11.86 km
  • Teren: 0.50 km
  • Czas: 00:43
  • VAVG 16.55 km/h
  • VMAX 61.00 km/h
  • Temp.: 8.0 °C
  • Podjazdy: 250 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Pierwsza wycieczka w sezonie, wyjazd spontaniczny, więc z pewnymi problemami, forma słaba, ale nie tragiczna.

Wstałem rano patrzę świeci słońce, więc pomysłem może pojadę, ale potem patrzę 2 stopnie, wyszedłem - wiatr i zimno, więc nie jadę. Jednak około 13 grzejące od rana słońce spowodowało, że zrobiło się naprawdę ciepło. Biorę rower i jadę, powolutku w kierunku kościoła w Chełmie, jechało mi się strasznie ciężko, pierwszy podjazd wycisnął ze mnie pierwsze poty, stanąłem więc pod krzyżem i zrobiłem kilka fotek. Po kilku chwilach jadę dalej pod kościół w Chełmie, tu dwie fotki i jazda na Grodzisko po kocich łbach, początkowo ciągnąłem nie najgorzej, ale jak wjechałem na bruk to szybko się zorientowałem, że mam mało powietrza w kołach, obręcze dobijały do kamieni - 100 metrów przed szczytem musiałem więc zejść z roweru.

Na szczycie byłem mocno zmęczony, zrobiłem więc przerwę i kilka fotek - niestety komórką bo mój podręczny Panasonic LZ7 padł mi na dobre. W zimie kupiłem co prawda lustrzankę, ale ciężko ją brać na rower. W przerwie napompowałem porządnie rower i postanowiłem jeszcze jechać do koryta Raby (z 265 metrów na szczycie Grodziska, do 205 przy Rabie) znów kilka fotek i podjazd pod kościół i dalej pod cmentarz w Chełmie. Tu znowu zrobiłem małą przerwę i odwiedziłem cmentarz wojenny z okresu I wojny nr 334. W tym roku ma założenie odwiedzić ponownie wszystkie cmentarze z okresu I wojny na terenie okręgu IX - jest ich w sumie 46, pierwszy już mam za sobą.

Miałem już wracać do domu ale w Moszczenicy postanowiłem, że jeszcze spróbuję się z podjazdem pod Górny Kościół w Łapczycy, podjazd ten jest dość ciężki i nawet w wysokiej formie mam z nim problem, dziś poszło bardzo ciężko, tuż przed znakiem Łapczyca już ledwie kręciłem ale jakoś wyjechałem. Pod kościołem jednak fotka i szybki zjazd do drogi nr 4.

Pierwsza wycieczka już za mną, forma jak mówiłem raczej słaba, przez zimę niestety trochę przytyłem, więc trzeba będzie zrzucać. Jak dobrze pójdzie jutro znowu się przejadę tym razem w Niepołomicach, potem niestety pogoda ma być kiepska. Mini Odyseja Rowerowa zaplanowana jest na 15 kwietnia w Miechowie, więc przygotowania czas zacząć.

Galeria wycieczki


3400 km w sezonie

Niedziela, 4 grudnia 2011 | dodano:04.12.2011 Kategoria 0-20 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 10.20 km
  • Teren: 3.00 km
  • Czas: 00:35
  • VAVG 17.49 km/h
  • VMAX 30.93 km/h
  • Temp.: 9.0 °C
  • Podjazdy: 48 m
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Przekroczenie granicy 3400 planowałem w zasadzie przez cały listopad, ale mimo dość sprzyjających warunków pogodowych, ciągle mi się nie udawało, najpierw miałem pewne obowiązki rodzinne i zawodowe, a przez ostatni tydzień chorowałem. Dziś postanowiłem zrobić krótką pętlę po Niepołomicach, przejechać 10 km, przekroczyć granicę 3400 i zakończyć sezon.

Ubrałem się ciepło - nie rowerowo, wyciągnąłem górala i ruszyłem na trasę. Na początek pojechałem na kopiec grunwaldzki w Niepołomicach, po drodze sfotografowałem nowe rondo na obwodnicy Niepołomic i po krótkim podjeździe byłem na kopcu. Wyszedłem na szczyt i sfotografowałem panoramę - z tego miejsca widać naprawdę bardzo wiele. Następnie trochę na około ruszyłem do rynku w Niepołomicach, po drodze sfotografowałem kapliczkę przy ulicy Kolejowej, Centrum Dźwięku i Słowa oraz Zamek, na rynku fotka kościoła i ulicą Bocheńską ruszyłem w kierunku Puszczy. Tuż przed wjazdem do Puszczy skręciłem w ulicę Bohaterów Getta i zwiedziłem kirkut żydowski, na którym mieścił się cmentarz 328 z okresu I wojny. Po przerwie na fotografowanie ruszyłem do Puszczy, przejechałem asfaltową, zamkniętą dla ruchu drogą wzdłuż linii lasu do ulicy Staniąteckiej, a następnie skręciłem w lewo w kierunku Staniątek. Na granicy Niepołomic i Staniątek w tzw. Podborzu znajduje się cmentarz wojenny nr 329, tu też zrobiłem postój na fotografowanie. W tym miejscu mój licznik pokazywał już 7,8 km, stwierdziłem więc że spokojnie mogę wracać do domu i wycieczka na pewno będzie dłuższa niż 10 km. Zrobiłem nawet skrót przez, który wyprowadził mnie na ulicę Wrzosową, przez moment nawet zacząłem się obawiać czy mi nie braknie do tych 10 km, ale na szczęście pod domem licznik wskazał 10,2 km więc nie musiałem nic kombinować:)

Dzięki tej wycieczce na moim liczniku pojawiło się dokładnie 3 400 km pokonanych w tym roku, co jest aż o 1 400 km więcej niż zakładałem przed sezonem, mojej statystyki prezentują się następująco:

Wszystkie kilometry: 3400.23 km (w terenie 400.60 km, 11%)
Czas na rowerze: 168:23
Średnia prędkość: 20.19 km/h
Suma podjazdów: 24801 m
Wycieczek: 96
Średnio na wycieczkę: 35.42 km i 01:46 godz.
Najdłuższa wycieczka w sezonie to: 132,89 km - Wycieczka do Tarnowa (nowy rekord dzienny)

Ostatnia wycieczka spowodowała, że średnia prędkość w sezonie spadła mi poniżej 20,2 km ale i tak jeździłem zdecydowanie szybciej niż zeszłym sezonie, jeśli wezmę pod uwagę tylko samotne wycieczki to moja średnia jazdy wynosi 21,7 km/h.

W sezonie 2011 przejechałem prawie tyle samo kilometrów co w latach 2009-2010. Zakończony sezon uważam za bardzo udany, przejechałem wiele kilometrów a co może ważniejsze jeździłem na ciekawe wycieczki, byłem na dwóch wyprawach wielodniowych do Wilna i z żoną do Częstochowy, zrobiłem kilka bardzo ciekawych wycieczek jednodniowych. Startowałem w zawodach: w dwóch imprezach na orientację w których zająłem 13 miejsce indywidualnie (Miechów) i 10 w parze z Krzyśkiem (Pińczów), startowałem w dwóch maratonach MTB - ciekawe przeżycie ale zdecydowanie nie dla mnie. Jeździłem na wyścigi kolarskie (jako kibic): Karpacki Wyścig Kurierów (Lipnica Murowana), Wyścig Solidarności i Olimpijczyków (Rajbrot), Małopolski Wyścig Górski - Kryterium o Złoty Pierścień Krakowa (Kraków), Tour de Pologne (etap 5 - Zakopane i 7 w Krakowie). To wszystko sprawia, że z mojego rowerowego roku 2011 jestem bardzo zadowolony. Pewnie będzie ciężko taki rok powtórzyć, ale wspomnienia pozostaną.

Na przyszły sezon planuję:
- przejechać co najmniej 2000 km,
- zrobić wycieczkę na 150 km (może w końcu porwę się na taki wyczyn),
- wziąć udział w co najmniej jednej imprezie na orientację,
- zwiedzić na rowerze wszystkie cmentarze wojenne z okresu I wojny na terenie okręgu Bocheńskiego (od Niepołomic po Żegocinę i Rajbrot - 46 cmentarzy),
- podjechać co najmniej dwie przełęcze np. Krowiarki i Knurowską,
- wziąć w Tour de Pologne Amatorów.

To chyba tyle na rozliczenia planów przyjdzie czas za rok:)