Info

 

Rok 2016

baton rowerowy bikestats.pl

Rok 2015

button stats bikestats.pl

Rok 2014

button stats bikestats.pl

Rok 2013

button stats bikestats.pl

Rok 2012

button stats bikestats.pl

Rok 2011

button stats bikestats.pl

Rok 2010

button stats bikestats.pl

Rok 2009

 Moje rowery

 Znajomi

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jasonj.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Zachodniogalicyjskie cmentarze

Dystans całkowity:4471.26 km (w terenie 404.80 km; 9.05%)
Czas w ruchu:217:54
Średnia prędkość:20.52 km/h
Maksymalna prędkość:76.10 km/h
Suma podjazdów:28606 m
Maks. tętno maksymalne:185 (96 %)
Maks. tętno średnie:146 (77 %)
Suma kalorii:9889 kcal
Liczba aktywności:104
Średnio na aktywność:42.99 km i 2h 05m
Więcej statystyk

Do Bochni na zwiedzanie kirkutu żydowskiego

Piątek, 17 sierpnia 2012 | dodano:17.08.2012 Kategoria 0-20 km, Po górkach, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 13.96 km
  • Czas: 00:45
  • VAVG 18.61 km/h
  • VMAX 56.70 km/h
  • Temp.: 18.0 °C
  • Podjazdy: 220 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Pojechałem do Bochni na wzgórze Krzeczków obejrzeć kirkut żydowski. Muzeum w Bochni zorganizowało zwiedzanie cmentarza, byłem na Krzeczków już parę razy ale cmentarz normalnie jest zamknięty a zza płotu nic nie widać, zdarzyła się więc okazja obejrzenia cmentarza i to jeszcze z przewodnikiem, więc nie mogłem jej przegapić.

Na kirkucie interesowały mnie przede wszystkim groby żołnierzy z okresu I wojny oznaczone jako cmentarz nr 313, ale sfotografowałem przy okazji dużo więcej ciekawych nagrobków.

Po cmentarzu oprowadzała zebranych pani Iwona Zawidzka, która podczas prawie półtora godzinnego spaceru pokazała nam najciekawsze nagrobki na cmentarzu opowiadając niejednokrotnie historię życia i śmierci osób tam pochowanych. Kirkut żydowski w Bochni został otwarty w roku 1872, pierwsze zachowane nagrobki pochodzą z 1873. Wcześniej bocheńscy żydzi wozili swoich zmarłych na cmentarz w Nowym Wiśniczu, ale w tych latach panowała zaraza i przepisy sanitarne zabraniały przewożenia zwłok, powstał więc cmentarz w Bochni. Ostatni pochówek na tym cmentarzu miał miejsce w czerwcu 1945 r. ale na terenie kirkutu znajdziemy też groby nowsze, często odtworzone bo część macew została zniszczona i wywieziona poza cmentarz o okresie II wojny światowej. W wielu miejscach cmentarza stoją więc jednakowe betonowe płyty z krzyżem Dawida, które postawiono w miejsce tych wywiezionych. Na samym kirkucie jest wiele zabytkowych grobów z bogata symboliką, która co ciekawe dość rzadko nawiązuje do gwiazdy Dawida z która kojarzą się nam Żydzi.

Więcej informacji o bocheńskim kirkucie można znaleźć tu, a moje zdjęcia ze zwiedzania kirkutu znajdują się tu.

Galeria wycieczki

Mapa zawiera trasę ranną do pracy i z powrotem i wieczorny wyjazd na zwiedzanie kirkutu.


Okolice Limanowej i Przełęcz pod Ostrą

Wtorek, 24 lipca 2012 | dodano:24.07.2012 Kategoria 21-40 km, Po górkach, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 34.83 km
  • Teren: 3.00 km
  • Czas: 02:09
  • VAVG 16.20 km/h
  • VMAX 52.92 km/h
  • Temp.: 24.0 °C
  • Podjazdy: 735 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Pojechałem do Limanowej żeby podjechać przełęcz pod Ostrą (około 810 m npm), w drodze powrotnej odwiedziłem cmentarz wojenny nr 369 na wzgórzu Golców, cmentarz na Jabłońcu nr 368 i dawny cmentarz nr 367 Mordarka. Na koniec częściowo podjechałem, a końcówkę przeszedłem na piechotę na wzgórze na której stoi Krzyż Milenijny (715 m npm).

Ostatnio polubiłem jazdę w okolicach Limanowej, mam tam tylko 45 minut jazdy samochodem a wszędzie wkoło już wysokie góry i ciekawe przełęcze do podjechania. Ostatnio byłem w Łososinie Górnej i podjeżdżałem z problemami mega ciężki podjazd na Pasierbiecką Górę, później robiłem podjazd na przełęcz Widoma z Łąkty Górnej, dziś założyłem sobie trochę łatwiejszą drogę, choć zdecydowanie bardziej widokową i bogatą w atrakcje turystyczne. Samochód zaparkowałem w Limanowej przy kościele znajdującym się przy drodze nr 28 na Tymbark i Mszanę Dolną, liczyłem że będzie tam jakiś parking, ale parkingu nie było, za to było szerokie pobocze na którym zostawiłem samochód i ruszyłem w drogę. Spacerową zamkniętą dla ruchu drogą wzdłuż potoku Sowlina dojechałem do rynku w Limanowej, zrobiłem kilka fotek i ruszyłem drogą na Starą Wieś, którą miałem wyjechać na przełęcz pod Ostrą (około 810 m npm).

Podjazd zaczynamy na wysokości 401-402 m npm na rynku w Limanowej, cały podjazd to około 11 km podczas, którego mamy do podjechania przeszło 400 m różnicy wzniesień. Początkowe kilometry podjazdu są dość łatwe, wyjeżdżamy z Limanowej i wjeżdżamy do Starej Wsi, droga wiedzie pod górę ale bardzo łagodnie. Dopiero na 6 km jazdy przekraczamy 500 m npm, a odcinków w dół praktycznie nie ma. Ostro pod górę zaczyna się dopiero za ostatnimi zabudowania Starej Wsi, jak miniemy widoczny na jednym ze zdjęć pomnik poświęcony ofiarą hitlerowskim z 1943 r., kawałek dalej przy drodze pojawiają się solidne barierki, a zaraz potem znak informujący, że czeka nas stromy podjazd i serpentyny. W tym miejscu minąłem jakiegoś gościa na góralu też jadącego pod górę. Dalej robi się już naprawdę ciężko, do pierwszej serpentyny zakręcające o dobre 150 stopni, jechałem jeszcze na środkowym blacie na korbie, ale zaraz za nią w lesie musiałem wrzucić już najlżejsze przełożenie. Dalej mamy już do samej przełęczy drogę przez las o mniej więcej stałym nachyleniu rzędu 6-8%. Asfalt jest bardzo dobry, droga wąską i ograniczona barierkami, ale na szczęście nie jest jakoś mega ruchliwa. Od początku barierek przy drodze do przełęczy mamy 4,1 km ciągłej drogi pod górę, bez momentu wytchnienia, średnie nachylenie tego odcinka to jakieś 6-8%, a maksymalne 10%. Nie ma więc jakiś mega stromizn po prostu cały czas równo pod górę. Na jakieś 1,3 km przed szczytem przełęczy na kolejnej serpentynie z zakrętem o 150 stopni mijamy przystanek od którego w lewo odchodzi droga na Siekierczynę (inny podobno trudniejszy wariant podjazdu od Limanowej pod przełęcz). Ja jednak jechałem dalej, 500 metrów przed szczytem wrzuciłem trochę twardsze przełożenia i po chwili dojechałem do znaku "Witamy w Gminie Łukowica". To właśnie tu kończy się podjazd i Stara Wieś, kulminacja szosy jest kawałek dalej przy przystanku. Po lewej strony widać wzgórze Ostra 925 m npm, a po prawej Cichoń (Tokoń) 926 m npm. Na oba szczyty wiedzie stroma ścieżka, którą prawdopodobnie na dość krótkim dystansie zdobywamy szczyt, tak przynajmniej wygląda z układu poziomic na mapie. Na szczycie przełęczy zrobiłem krótką przerwę, parę fotek i ruszyłem w z powrotem w dół w kierunku wspomnianej wcześniej drogi na Siekierczynę. Trochę szkoda, że nie mogłem sobie zjechać tą samą drogą do Limanowej, byłby fantastyczny zjazd bez pedałowania, ale miałem inne plany na dalszą wycieczkę.

Jak wspomniałem zjechałem kawałek tą samą drogą i po drodze spotkałem wciągającego z dużym trudem pod górę gościa na góralu, którego minąłem na początku tego trudniejszego odcinka. Koło przystanku na rozdrożu zrobiłem fotki i ruszyłem w dół, alternatywna droga do Limanowej na początkowym odcinku to wąską asfaltowa ścieżka z zerowym ruchem. Po dojechaniu do zabudowań zaczyna się bardzo ładny widokowy odcinek, widać Ostrą i wiele innych wyższych wzniesień w tym chyba również Turbacz w Gorcach, albo może Mogielnice (najwyższy szczyt Beskidu Wyspowego) w każdym razie coś wysokiego. Dalej jadąc widzimy przed sobą wzgórze Golców na którego zboczu znajduję się cmentarz wojenny nr 369, który miał być kolejnym punktem mojej wycieczki. Szlak turystyczny wiedzie przez szczyt, ale ja podjechałem z drugiej strony, końcowy odcinek musiałem podjechać już szutrową drogą i prawie wyjechałem tam rowerem. Obejrzałem cmentarz z okresu I wojny, widoki ze wzgórza Golców w tym te na Limanową i wzgórze z krzyżem Milenijnym i popędziłem w dół, do widocznej drogi. Wyjechałem przy przystanku autobusowym przy którym stał znak informujący o drodze na cmentarz, próbowałem podjechać drogą na wprost, ale ponieważ nie prowadziła tam gdzie chciałem, więc wróciłem kawałek do drogi na Limanową i po chwili skręciłem w prawo na Zarębówkę, przez którą miałem dojechać na wzgórze Jabłoniec.

Dojazd na Jabłoniec w miejsce gdzie zlokalizowany jest cmentarz wojenny nr 368 z tej strony jest raczej łatwy, miałem sporą wysokość początkową, więc wiele pod górę nie jechałem. Obejrzałem sobie reprezentacyjny cmentarz okręgu X, byłem tu już kiedyś ale samochodem, więc teraz przyszedł czas odwiedzić cmentarz rowerem. Z tego miejsca w zasadzie miałem wracać do Limanowej, ale miałem przejechane niewiele kilometrów, więc postanowiłem odwiedzić jeszcze kapliczkę na Mordarce przy której kiedyś był zlokalizowany cmentarz wojenny nr 367. Najpierw zjechałem bardzo stromą drogą z Jabłońca do szosy nr 28 na Nowy Sącz (oj pod górę z tej strony byłoby ciężko), a potem skrótem z odcinkiem polnej drogi dojechałem pod kapliczkę na Mordarce. Porobiłem fotki, cmentarz z tego miejsca przeniesiono na cmentarz 366 w Limanowej, tym razem nie odwiedzałem tego miejsca (mimo że przejeżdżałem obok) bo byłem tam podczas nieudanej próby zdobywania Pasierbieckiej Góry. Przy kapliczce na Mordarce zobaczyłem znak wskazujący drogę na Górę Miejską na której szczycie ustawiono w latach 1999-2000 krzyż Milenijny. Po analizie mapy miałem nadzieję, że uda mi się tam wyjechać rowerem. Już początkowy odcinek trasy ulicą Polną pokazał, że nie będzie łatwo, stromizna dużo większa niż pod przełęcz. Na krótkim odcinku zdobyłem 100 metrów wysokości i skręciłem w ulicę Kasprowicza, tu nie było tak stromo i po chwili stanąłem przy odbijającej ostro w prawo, pod górę ścieżce.

Od razu zrozumiałem, że o jeździe nie ma mowy, pchanie roweru pod górę, też mijało się z celem, ponieważ było mega stromo a duże kamienie na drodze, raczej uniemożliwiały jakiś zjazd w dół na rowerze. Przypiąłem więc rower do poręczy i ruszyłem w górę na nogach, na 700 metrach zdobyłem 150 metrów wysokości, zmęczyłem się dużo bardziej niż podczas jazdy na rowerze, ale wzgórze z krzyżem zdobyłem. Widoki z tego miejsca są piękne, nic tylko podziwiać, widać okoliczne wzgórza, ale również Przechybę, Radziejową w Beskidzie Sądeckim i Turbacz w Gorcach, nie mówiąc już o widokach na miasto. Po sesji zszedłem do roweru i ulicą Leśną, na której stromizna też jest olbrzymia (to najkrótsza droga z miasta pod krzyż) zjechałem do Limanowej. Odbiłem jeszcze na rynek, gdzie odwiedziłem Punkt Informacji Turystycznej w którym za free otrzymałem mapę powiatu limanowskiego, a potem pojechałem pod samochód.

Cała wycieczka to niecałe 35 km, ale przeszło 700 metrów różnicy wzniesień na rowerze + 150 na nogach. Moja forma chyba nie najgorsza. Podjazd pod Ostrą nie jest ekstremalnie trudny, ale 11 km jazdy pod górę, bez odcinków zjazdu w tym 4 km o nachyleniu około 6-8% może zmęczyć. Alternatywna droga przez Siekierczynę, już taka nie jest, na tym odcinku co zjeżdżałem w dół są odcinki o dużej stromiźnie, ale i odcinki zjazdu przez co trzeba pewnie więcej metrów podjechać. Droga ta jest bardziej widokowa i mniej ruchliwa, ale za to podjazd równiutkim asfaltem przez Starą Wieś ma klimat podjazdu z wyścigów szosowych i na pewno jest świetnym odcinkiem na treningi dla szosowców.

Galeria wycieczki


Do Niepołomic, powrót przez Cichawę, cmentarz wojenny 333

Poniedziałek, 23 lipca 2012 | dodano:23.07.2012 Kategoria 41-60 km, Po górkach, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 42.70 km
  • Teren: 8.00 km
  • Czas: 01:55
  • VAVG 22.28 km/h
  • VMAX 22.16 km/h
  • Temp.: 24.0 °C
  • Podjazdy: 288 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Kilka dni temu znalazłem na stronie bochnianin.pl informacje o 4 dniowej wycieczce rowerowej do Częstochowy organizowanej przez bocheńskie PTTK. Wyjazd 27 a powrót 29, ponieważ 28 umówiłem się już żoną, a 29 mamy wesele, więc postanowiłem pojechać tylko na dwa dni. W tym czasie mamy dojechać z Chełmu do Częstochowy, kolejne dwa dni są przeznaczone na powrót, ja wrócę pociągiem. Moim znajomi pojechali na wyprawę do Lwowa (23-29.07) ja niestety ze względu na obowiązki związane z załatwianiem papierów na budowę musiałem zostać, może więc uda mi się chociaż wybrać na tą dwudniową wycieczkę z PTTK.

Dziś postanowiłem zrobić lekki trening, pojechałem do Niepołomic gdzie odwiedziłem kolegę oraz sklep rowerowy. Chciałem kupić sakwę na kierownicę, bo moja poprzednia niestety chyba dokonała żywota, w sklepie bywa fajna sakwa ale niestety mocowanie nie pasowało do mojej kierownicy, więc sakwy nie mam.

Powrót zaplanowałem okrężną drogą przez Brzezie i Cichawę, gdzie planowałem odwiedzić cmentarz wojenny nr 333. Do Brzezie pojechałem przez Puszczę i dalej przez Trąbki, potem zjechałem w dół do Cichawy. Do cmentarza niestety nie podszedłem ponieważ pola wokół cmentarza są zarośnięte zbożem a drogi dojazdowej oczywiście brak. Dalej przejechałem przez Cichawę do Książnic i drogą powiatową do Łapczycy. Wycieczka w sumie dość udana, trochę się męczyłem pod górki, ale do czwartku mam nadzieję złapać odpowiednią formę.

Podczas tej wycieczki przekroczyłem 2000 km w sezonie, ponieważ taki był mój plan i poszło mi to bardzo sprawnie, kolejną granicę ustalam ambitnie na 3000 km. Wynik z poprzedniego roku to 3400 km, może być ciężko pobić, choć w sumie takich planów na ten sezon nie było.



Galeria wycieczki

Niedzielna wycieczka z żoną

Niedziela, 22 lipca 2012 | dodano:22.07.2012 Kategoria 21-40 km, Łapczyca, Po górkach, Po płaskim, Z Żoną / Narzeczoną, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 39.71 km
  • Czas: 02:27
  • VAVG 16.21 km/h
  • VMAX 53.41 km/h
  • Temp.: 21.0 °C
  • Podjazdy: 285 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Mieliśmy w planie niedzielną wycieczkę rowerową do Borku i mimo iż niebo było dość mocno zachmurzone to postanowiliśmy jechać. Na początek oczywiście podjazd pod Górny Gościniec - poszło dość ciężko po przeszło tygodniowym okresie bez roweru, potem do Bochni i dalej już raczej po płaskim. Przejechaliśmy przez Krzeczów i Borek aby dojechać do Centrum Aktywnego Wypoczynku Borek. Niestety w ośrodku pocałowaliśmy klamkę, centrum było zamknięte a za chwilę miało przyjechać wesele. Nie pozostało nam nic innego jak wracać do Bochni. Po drodze przez Borek zaczął nas doganiać jakiś gość na góralu, mnie wyprzedził ale moja żona nie chciała się dać wyminąć i ruszyła z kopyta do przodu. Ja chwilę siadłem gościowi na kole, miał budowę ciężarowca, umięśnione nogi i szerokie bary, jechał na średniej klasy góralu na najtwardszym przełożeniu osiągając prędkość około 22-24 km na godzinę. Moja żona odjechała trochę do przodu, więc wyprzedziłem "ciężarowca" i ją dogoniłem, ścigaliśmy się z gościem do Krzeczowa, odstawiliśmy go na jakieś 300 metrów, a potem on musiał gdzieś skręcić lub się zatrzymać bo jakoś znikł nam z oczu.

W Krzeczowie odwiedziłem jeszcze cmentarz wojenny z okresu I wony nr 315, a potem pojechaliśmy do Bochni. Zatrzymaliśmy się na plantach, gdzie zjedliśmy lody, a potem ulicą Karosek, obok cmentarza św. Rozalii i dalej przez Osiedle Niepodległości wyjechaliśmy na Górny Gościniec, którym dojechaliśmy do górnego kościoła w Łapczycy. Moja żona postanowiła jechać do domu przez Moszczenicę, więc zjechaliśmy w dół, a potem drogą obok kopalni dojechaliśmy do mety. Wycieczka nie do końca udana, bo planie były odwiedziny w Borku, ale jechało się dobrze. Ponieważ wróciliśmy przed czasem to zdążyłem jeszcze obejrzeć ostatni etap Tour de France, który wygrał Cavendich a cały tour Wiggins.

Galeria wycieczki


Przełęcz Widoma i Bacówka na Zadzielu

Środa, 20 czerwca 2012 | dodano:30.06.2012 Kategoria 21-40 km, Po górkach, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 26.42 km
  • Teren: 0.50 km
  • Czas: 01:21
  • VAVG 19.57 km/h
  • VMAX 62.00 km/h
  • Temp.: 24.0 °C
  • HRmax: 168 ( 87%)
  • HRavg 145 ( 75%)
  • Podjazdy: 521 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Ostatnio spodobało mi się zdobywanie podjazdów, prześledziłem więc dokładnie stronę www z rowerową bazą podjazdów i znalazłem podjazd Łąkty Górnej przez Przełęcz Widoma do Bacówki na Zadzielu. Podjazd nie jest taki trudny jak ten na Pasierbiecką Górę, ale też trzeba trochę się namęczyć, oto parametry podjazdu według danych z bazy podjazdów: 188 nr w rankingu najtrudniejszych podjazdów szosowych; długość 9,5 km; różnica wzniesień 357 m; średnie nachylenie 3,8%; śr. max. nachylenie na 1 km 8,0%; śr. max. nachylenie na 100 m 16%; liczba punktów rankingowych 215,9. Dodatkową motywacją do zdobycia przełęczy Widoma był fakt, że wracając w poniedziałek z Limanowej zauważyłem, że na przełęczy zbudowano punkt widokowy, zajrzałem do internetu i znalazłem informacje, że Gmina Żegocina wybudowała na widokowej przełęczy punkt dla turystów z którego mamy piękną panoramę na okoliczne góry Beskidu Wyspowego.

Cały dzień było gorąco i parno, koło godziny 14:00 nawet zachmurzyło się i zaczęło grzmieć i moja wycieczka stanęła pod znakiem zapytania, na szczęście koło 17:30 gdy wsiadłem w samochód było już pięknie choć dalej gorąco. Samochodem dojechałem do Muchówki, gdzie zaparkowałem pod kościołem i w drogę. Na początek pod górę, później w dół do Łąkty Górnej gdzie na skrzyżowaniu z drogą na Trzcianę zaczynał się podjazd - 283 m npm (zdj. 3). Przejechałem obok kościoła w Łąkcie i ruszyłem na Żegocinę, podjazdu na początku nie widać, choć lekko czuć na korbach opór. Zanim dojedziemy do Żegociny to na tym niewidocznym podjeździe zdobywam prawie 60 metrów w pionie, za centrum Żegociny robi się trochę bardziej stromo, choć dalej nie za bardzo widać, że jedziemy pod górę. Dopiero jak dojedziemy do Rozdziela to żarty się kończą, mamy już na alimetrze 410 m npm, przed nami znak informujący o stromy podjeździe - 12%, a po prawej jak na dłoni widać podjazd pod przełęcz. Najbardziej stromy odcinek mamy tuż za skrzyżowaniem z lokalną drogą na Rozdziele (w lewo) a nasza droga główna ostro zakręca w prawo. Dwiema stromymi serpentynami zdobywamy przełęcz Widoma na wysokości 535 m npm. Na przełęczy wypłaszczenie, po prawej mijam wspomniany wcześniej punkt widokowy, ale nie zatrzymuję się tylko kontynuuję podjazd pod Bacówkę na Zadzielu - skręt w prawo z przełęczy jest znak i tablica z mapą. Po chwili wytchnienia na wypłaszczeniu na szczycie przełęczy znowu jedziemy dość mocno pod górę. Wąską kręta droga biegnie między zabudowaniami, po prawej możemy podziwiać widoki w kierunku na Żegocinę. W pewnym momencie dojeżdżamy do rozwidlenie, tabliczka na drzewie pokazuję, że należy jechać w lewo i po chwili dojeżdżamy do lasu. W tym momencie zobaczyłem przed sobą ściankę prawie tak stromą jak na Pasierbieckiej Górze, a że byłem już mocno zmęczony, trochę się przestraszyłem tego odcinka. Na szczęście stroma ścianka ma może ze 150 metrów i po chwili wyjeżdżamy z lasku, po prawej mijamy Hotel-Restauracje SARA, na wprost widzimy bacówkę. Do bramy Bacówki na Zadzielu dojeżdżamy dość prosto, ale podjazd kończy się wraz z końcem drogi asfaltowej jakieś 200 metrów za bacówką, ostatnie metry znowu bardzo stromę, a już po chwili dojeżdżamy do niewielkiego osiedla i drogi szutrowej, gdzie kończymy walkę z podjazdem. Zrobiłem fotkę Kamionnej, a po chwili zjechałem do bacówki, gdzie nadszedł czas na dłuższą sesję zdjęciową.

W drodze powrotnej stawałem kilka razy na sesję, najpierw na zjeździe z Zadziela, później na przełęczy, gdzie dokładnie sfotografowałem widoki i punkt widokowy, nakręciłem nawet filmik. Widoki na przełęczy faktycznie piękne, choć pogoda tego dnia była taka sobie a przejrzystość powietrza niska, czasem podobno doskonale widać stąd Tatry. Musiałem się więc zadowolić widokiem Pasma Łososińskiego na południu i okolicznych górek i miejscowości na północ. Z przełęczy popędziłem w dół, nie pedałując dojechałem aż do Żegociny, tym razem już wyraźnie widziałem, że droga wyraźnie opada (prędkość około 50 km/h). W Żegocinie kilka fotek pod pomnikiem i dalej w centrum pod kościołem i dalej szybki rajd do Łąkty. Na tym odcinku pod górę wcale nie widać było podjazdu, zjazd widać już wyraźniej, na twardym przełożeniu jechałem cały czas z prędkością 38 km/h. W Łąkcie fajny zjazd się kończy i trzeba zasuwać pod górę, ten podjazd już kiedyś podjeżdżałem i jest on dość wymagający, choć w porównaniu ze wcześniejszym tu już pikuś. Na granicy Łąkty i Muchówki zatrzymałem się jeszcze, żeby zwiedzić cmentarz wojenny z okresu I wojny nr 304 i po krótkiej przerwie pojechałem do Muchówki. Około godziny 19:50 byłem już na miejscu.

Tym razem wycieczka super udana, co prawda męczyłem się na podjeździe, ale jechało się dobrze, widoki na przełęczy bardzo fajne, również ostatni odcinek pod Bacówkę na Zadzielu (na mapie zaznaczony jako Bacówka na Nad Wilczym Rynkiem) też warto podjechać. Zjazd do Łąkty błyskawiczny i praktycznie bez wysiłku.

Galeria wycieczki


Sobolów, Zonia i Bochnia

Wtorek, 19 czerwca 2012 | dodano:19.06.2012 Kategoria 21-40 km, Po górkach, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 33.10 km
  • Czas: 01:42
  • VAVG 19.47 km/h
  • VMAX 58.26 km/h
  • Temp.: 28.0 °C
  • HRmax: 166 ( 86%)
  • HRavg 138 ( 71%)
  • Kalorie: 2530 kcal
  • Podjazdy: 592 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Po wczorajszej mało udanej próbie zdobycia Pasierbieckiej Góry (10 miejsce w rankingu najtrudniejszych polskich podjazdów szosowych), dziś postanowiłem pojeździć po górka w okolicach Bochni przy okazji odwiedzając cmentarze wojenne okręgu IX.

Na początek pojechałem do Sobolowa, przez Gierczyce, pagórkowatą trasą przez Nieszkowice Małe i Stradomkę. Na ostatnim odcinku wybrałem skrót wzdłuż rzeki Stradomki po betonowych płytach i tak dojechałem do cmentarza parafialnego w Sobolowie, gdzie znajduje się cmentarz wojenny nr 339 z okresu I wojny. Zrobiłem kilka fotek i stwierdziłem, że cmentarz wojenny Sobolowie wygląda coraz gorzej. Pochówki pojawiły się nowe groby cywilne w obrębie kwatery, podniszczone są też tablice i napisy na krzyżu centralnym. Po chwili byłem już pod kościołem w Sobolowie, gdzie rozpocząłem podjazd pod Zonię - podjazd ten jest opisany tu choć nie pokonywałem go dokładnie w ten sam sposób bo zrobiłem skrót na cmentarz w Sobolowie wzdłuż Stradomki i tym samym ominąłem początkowy etap podjazdu, nie mniej to co najtrudniejsze było dopiero przede mną. Początek podjazdu jest gdzie tak do granicy 300 m npm, później zaczyna się bardzo ciężko, trzy kolejne mega strome ścianki rozdzielone krótkimi odcinkami o trochę niższej stromiźnie zaprowadzą nasz do Zonii na szczy wzniesienia na wysokości około 400 m npm (po wyjeździe z lasu - kapliczka z krzyżem na skrzyżowaniu- to punkt kulminacyjny). Serwis Strava wyznaczył na najbardziej stromy odcinku podjazdu premię 4 kategorii (1,4 km; 9,6 śr. nachylenie; śr. prędkość 8,9; czas: 09:19; VAM 850; Moc 257 Wat) - pojechałem, więc ten podjazd całkiem sprawnie, mimo iż podczas całej wycieczki czułem się raczej słabo. Dalej zjazd na którym po prawej stronie mijamy kolejny cmentarz wojenny nr 341 - Wola Nieszkowska - Zonia. Zatrzymałem się, zrobiłem kilka zdjęć, cmentarz jest w stanie bardzo dobry, a po chwili ruszyłem w dół do Woli Nieszkowskiej, chwila przerwy na przełęczy, widoki raczej kiepskiej, wielkie ciemne chmury burzowe, zasłaniały widoki. Po chwili pędziłem już w dół do Zawady, gdzie miałem podjeżdżać pod Czyżyczkę, ale ostatniej chwili stwierdziłem, że pojadę do Pogwizdowa i dalej do Bochni (kiedyś jechałem tą drogą z tym, że w przeciwnym kierunku.

Od Zawady najpierw trochę w dół po chwili byłem pod zabytkowym kościołem św. Szymona i Tadeusza Judy w Pogwizdowie. Kilka fotek i po chwili już kręciłem na dość stromym pojeździe w kierunku Kopalin i Bochni. Po dojechaniu do skrzyżowania z drogą na Czyżyczkę podjazd się skończył i popędziłem w dół do Bochni. Po zjeździe znów pod górę w Dołuszycach, gdzie zrobiłem fotkę z ładnym widokiem na Bochnie i na szczycie wzniesienia popędziłem boczną drogą do Bochni. W Bochni postanowiłem jeszcze podjechać pod wzgórze Krzeczków, na którym znajduje się cmentarz wojenny nr 313. Podjazd pod Krzeczków spod Hali Targowej jest krótki, ale mega stromy, jakoś jednak podjechałem i zatrzymałem się pod bramą kirkutu na którym znajduje się kwatera wojenna. Na teren kirkutu niestety nie wszedłem, bo jest on zamknięty i można tam wejść tylko z opiekunem cmentarza. Po chwili popędziłem więc w dół, po drodze robiąc jeszcze fajną fotkę z widokiem na kościół św. Mikołaja. Na koniec pojechałem jeszcze na cmentarz komunalny w celu odwiedzenia kwatery wojennej nr 314, na cmentarz wszedłem bramą główną, mimo iż do interesującej mnie kwatery najłatwiej jest dostać się z drugiej strony. Sfotografowałem bramę główną z datą założenia cmentarza - 1787 i po przejściu przez cmentarz doszedłem do interesującej mnie kwatery.

Reprezentacyjny cmentarz okręgu IX - Bochnia, jest w doskonałym stanie i zadbany, szkoda że wszystkie cmentarze wojenne tak się nie prezentują.

Pozostał mi już tylko powrót do domu, podjechałem pod osiedle Niepodległości i dalej na Górny Gościniec, którym dojechałem do Łapczycy, po drodze obserwując błyskawice przecinające niebo gdzieś nad Zonią, ja na szczycie byłem już w domu, więc burzą nie musiałem się już przejmować. Wycieczka udana, choć forma była słaba, bolały mi nogi, było gorąco i duszno, więc jazda po górkach była ciężka, ale jakoś się udało:)

Galeria wycieczki


Na Pasiebiecką Górę

Poniedziałek, 18 czerwca 2012 | dodano:18.06.2012 Kategoria 21-40 km, Po górkach, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 24.67 km
  • Teren: 1.00 km
  • Czas: 01:30
  • VAVG 16.45 km/h
  • VMAX 64.96 km/h
  • Temp.: 30.0 °C
  • HRmax: 185 ( 96%)
  • HRavg 146 ( 76%)
  • Kalorie: 2332 kcal
  • Podjazdy: 582 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Niestety nie udana próba podjazdu pod Pasierbiecką Górę z Łososiny Górnej - podjazd znajduję się na 10 miejscu wśród najtrudniejszych polskich podjazdów szosowych.

Galeria wycieczki


Na cmentarze wojenne na Pogórzu Bocheńskim

Czwartek, 7 czerwca 2012 | dodano:07.06.2012 Kategoria 41-60 km, Po górkach, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 53.66 km
  • Teren: 7.00 km
  • Czas: 02:52
  • VAVG 18.72 km/h
  • VMAX 60.48 km/h
  • Temp.: 18.0 °C
  • Podjazdy: 874 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Pojechałem odwiedzić kolejne cmentarze wojenne z okresu I należące do IX okręgu cmentarnego (Bochnia), muszę przyznać, że trochę nie doceniłem trudności trasy, a chciałem ją przejechać szybko bo nie miałem dużo czasu. W rezultacie opuściłem cmentarz w Łapanowie, a do domu przyjechałem wręcz skrajnie zmęczony, mimo iż moja średnia wyniosła tylko 18,6 km/h. Trasa była jednak obiektywnie trudna - serwis Strava Ride wyznaczył mi aż 4 premię 4 kategorii, a np podjazd pod Czyżyczkę od strony Gierczyc (ok 2,5 km i 138 metrów przewyższenia, 4,3% średnie nachylenie - w ogóle na premię nawet 5 kategorii się nie łapie).

Na początek podjeżdżałem właśnie Czyżyczkę i od pierwszego podjazdu czułem, że nie mam za bardzo mocy. Z Czyżyczki zjechałem do Zawady i po chwili rozpocząłem kolejny podjazd pod stację narciarską w Woli Nieszkowskiej. Ten odcinek podjeżdżałem już wielokrotnie i moim zdaniem nie jest on znowu aż tak strasznie trudny, nie licząc mega stromej końcówki, a tym czasem tu już premia górska jest i to 4 kategorii (1,8 km, 101 metrów przewyższenia, 5,6% średnie nachylenie, podjechałem go w czasie 9:45; ze średnią prędkością 11,2 km/h; VAM 622; moc 182 waty). Na przełęczy zrobiłem krótki odpoczynek, pyknąłem kilka fotek i ruszyłem w kierunku widocznej po prawej zalesionej góry, skręt w prawo na wysokości stacji narciarskiej. Najpierw mamy szybki zjazd, a po chwili moim oczom ukazała się mega stroma ścianka, w mojej pamięci ten odcinek zapisał się jako mega trudny. Kolejne metry pokonywane pod górę po nierównej betonowej drodze są bardzo ciężkie, z wysokości 279 na dystansie niespełna 800 wyjeżdżamy na 370 metrów pod cmentarze wojenny. Końcówka jest w zasadzie nie przejezdna (szczególnie po deszczach a tak było tego dnia), więc ostatnie metry pod górę pchałem, ale odcinek do linii lasu możemy spokojnie pokonać na rowerze, najbardziej stromy jest odcinek po betonie do ostatnich zabudowań, potem jest wypłaszczenie po łące i znowu mocno pod górę błotnistą ścieżką. Na rowerze pokonałem odcinek 500 metrów z różnicą wysokości 61 metrów, momentami na moim liczniku pojawiała się średnia prędkość rzędu 5 km/h. Strava jako premię górską 4 kategorii wyznaczyła cały odcinek aż na szczyt wzgórza, powyżej cmentarz nr 340 Wola Nieszkowska - Wichras (900 metrów ze średnim nachyleniem 12,9%, różnicą wysokości 115 metrów, miejscami punktowe nachylenie sięga 16, 17, 19 a nawet 21% - jest na prawdę bardzo bardzo stromo).

Po obejrzeniu cmentarz wojennego, pojechałem dalej leśną ścieżką, po chwili dotarłem na otwartą polanę na której mogłem podziwiać piękne widoki, a zaraz potem szybkim zjazdem dotarłem do Leszczyny, gdzie chciałem odwiedzić kolejny cmentarz wojenny. W Leszczynie natchnąłem się na procesję z okazji Bożego Ciała, na szczęście skręt na cmentarz wojenny był przed kościołem, więc nie musiałem czekać. Niestety ścieżka do cmentarz nr 310 była zarośnięta wysoką trawą, podobnie zresztą jak sam cmentarz. Po sesji fotograficznej, wróciłem na drogę z Leszczyny w kierunku Łapanowa, na szczęście procesja już się skończyła i mogłem swobodnie przejechać obok kościoła i skierować się na Trzcianę. Już w Leszczynie mamy piękne widoki na okoliczne górski, szczególnie na najwyższy szczyt Pogórza Bocheńskiego czyli na Kamionną, widać też wyłaniające się na horyzoncie pierwsze wzniesienia Beskidu Wyspowego. Pędząc w dół stromym zjazdem do Trzciany, widoki te stają się jeszcze piękniejsze. Kolejny postój miałem na cmentarzu parafialnym w Trzcianie, na którym mieszczą się dwie kwatery z okresu pierwszej wojny oznaczone wspólnym numerem 309 - zrobiłem sesję zdjęciową i zjechałem jeszcze kawałek pod kościół w Trzcianie, gdzie akurat zakończyła się msza święta i rezultacie utknąłem w małym korku pod kościołem.

Zgodnie z pierwotnym planem w Trzcianie miałem odbić na Łapanów i wracać do domu doliną Stradomki, ale uznałem, że mam niezły czas i odwiedzę jeszcze cmentarze w Tarnawie i Kępanowie. Kiedyś już jechałem tą trasą na w/w cmentarze, ale jak się później okazało wybrałem inną drogę i była to droga krótsza ale zdecydowanie trudniejsza. Jechałem przez jakiś przysiółek przez który droga wiodła strasznie stromo pod górę, serwis Strava wyznaczył na tym podjeździe premię 4 kategorii (1 km, różnica wzniesień 100 m, średnie nachylenie 9,8%; mój czas to 7:58, średnia prędkość 7,7 km; VAM 755, moc 211 wat - jest odcinek 200 m ze średnim nachyleniem 19,6%). Momentami na liczniku miałem 4,5 km/h i miałem chwilę zwątpienia, ale jakoś wjechałem na szczyt do drogi na Tarnawę. W nagrodę za tą wspinaczkę, miałem długi i szybki zjazd do samej Tarnawy, w kościele trwała msza, a ja szybko podjechałem na cmentarz obejrzeć kwaterę wojenną nr 344. Po krótkiej sesji ruszyłem dalej w kierunku Łapanowa, najpierw miałem zjazd ale po chwili znów musiałem się wspinać, później zjazd do miejscowości Grabie, gdzie odbiłem w lewo do Kępanowa. Krótki podjazd i po chwili byłem pod malutkim cmentarzem nr 343 w Kępanowie, kilka zdjęć i popędziłem do Łapanowa, gdzie miałem odwiedzić jeszcze jeden cmentarz wojenny ale ostatecznie stwierdziłem, że mam mało czasu i od razu ruszyłem do domu. Miałem jechać po płaskim Doliną Stradomki ale w ostatniej chwili zdecydowałem się na jeszcze jeden podjazd.

Z Łapanowa w kierunku Raby prowadzi podjazd przez Kobylec, drogą tą przebiega Szlak Papieski, którym do raku odbywa się pieszy rajd z Łapanowa do Niegowici lub w kierunku przeciwnym. Rok temu pokonywałem ten podjazd właśnie podczas tego rajdu. Nie jest to może jakiś super trudny podjazd, ale i tak Strava zaklasyfikował go jako podjazd 4 kategorii (1,5 km, 91 metrów przewyższenia, średnie nachylenie 6,1%, czas 9:49, prędkość 9,2 km/h; VAM 556; moc 173 waty). Po tych parametrach widać wyraźnie, że już byłem słaby, dość kiepski współczynnik WAM czyli średnia prędkość podjeżdżania w metrach na godzinę. Z Kobylca zjechałem przez Jaroszówkę i Wieniec do Dąbrowicy, skąd pojechałem dalej przez Stradomkę. Na koniec zdecydowałem się zrobić skrót przez Nieszkowice Małe. Na tych niewielkich górkach, kompletnie odcięło mi prąd, męczyłem się strasznie ale jakoś dałem radę i tuż przed 13:00 byłem w domu.

Cała trasa okazała się ciężka i chyba nawet trochę dla mnie za ciężka, muszę sporo ćwiczyć jeśli chcę przejechać Tour de Pologne amatorów w limicie czasu, na treningi pozostał mi jeszcze jakiś miesiąc w którym niestety dwa weekendy mam zajęte, więc może być ciężko, ale tym roku startuję. Na koniec jeszcze kilka słów o cytowanych tu parametrach podjazdu z serwisu Strava, serwis ten wybiera tylko najbardziej strome odcinki drogi prowadzącej pod górę i tam wyznacza premię. W rzeczywistości podjazd są zwykle sporo dłuższe, ale pewnie są na tych nie liczonych odcinkach mniej strome lub występują tam wypłaszczenie lub odcinki zjazdów. Dla porównania powiem tylko, że podjazd pod Kobylec z Łapanowa to tak na prawdę 4,1 km/h o średnim nachyleniu 2,8% (ale są odcinki płaskie czy nawet krótkie zjazdy), różnica wzniesień 120 metrów, a w sumie pod górę trzeba jechać 144 metry (bo są odcinki zjazdów) - Strava do premii górskiej bierze tylko 1,5 z tego podjazdu bez odcinków płaskich czy prowadzących w dół.

Galeria wycieczki



profil na ridewidthgps.com

Po Puszczy na szosówce

Sobota, 5 maja 2012 | dodano:05.05.2012 Kategoria 41-60 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 45.75 km
  • Czas: 01:39
  • VAVG 27.73 km/h
  • VMAX 46.74 km/h
  • Temp.: 22.0 °C
  • Podjazdy: 58 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Trening w Puszczy na szosówce - wpiąłem się w SPD i jazda. Przez miasto nie za szybko, rozpędzać się zacząłem dopiero na Drodze Królewskiej za osiedlem Piaski. Tempo cały czas pomiędzy 30-32 km/h. Pod leśniczówką Przyborów miałem czas około 17 minut 30 sekund i średnią prawie 29 km/h. Dalej na Żubrostradzie cisnąłem jeszcze mocniej, chciałem jechać jak najmocniej do Mikluszowic. Po 15 km jazdy zaczynałem odczuwać coraz większe zmęczenie, szlaban na końcu lasu w Mikluszowicach widać już około 3 km wcześniej - niby do mety blisko ale ciągle jeszcze trzeba cisnąć. Ostanie metry jechałem już bardzo zmęczony, ale cały czas starałem się cisnąć powyżej 30 km/h. W Mikluszowicach (dystans 19,45 km) zameldowałem się po 39 minutach i 10 sekundach jazdy ze średnią prędkością 29,8 km/h.

W Mikluszowicach odwiedziłem cmentarz wojenny z okresu I wojny światowej nr 323. Porobiłem fotki i ruszyłem do Baczkowa, droga pomiędzy Mikluszowicami a Baczkowem jest katastrofalna, co prawda właśnie łatano dziury, ale na szosówce jedzie się tam fatalnie. Dopiero po przekroczeniu granic Gminy Bochnia wjeżdżamy na nowy równiutki asfalt, na którym mogłem trochę przyspieszyć. W Baczkowie skręciłem ponownie do Puszczy i ruszyłem asfaltem w stronę Czarnego Stawu - jechałem dość spokojnie ale tak miałem niezłe tempo. Zrobiłem postój nad Czarnym Stawem na sesję fotograficzną - musiałem się sporo nabiegać od aparatu do roweru żeby zdjęcie wyszło. Dalej jechałem po asfalcie ponownie do Żubrostrady, Drogą Królewską spod Leśniczówki Przyborów ponownie przycisnąłem, żeby jeszcze trochę podkręcić średnią. Dobrym tempem dojechałem do Niepołomic, przez miasto musiałem trochę zwolnić, ale i tak dojechałem do domu ze średnią 27,6 km/h w czasie 1 godziny 39 minut i 27 sekund.

Przy ładnej pogodzie (choć przed południem dość rześkiej) jechało mi się dobrze, choć dalej brakuje mi trochę siły w nogach. Na szosówce jeżdżę na razie bez użycia dużej tarczy z przodu bo po prostu nie mam siły, ale mam nadzieję, że czasem przyjedzie i to.

Galeria wycieczki


Dwie przełęcze

Piątek, 27 kwietnia 2012 | dodano:27.04.2012 Kategoria 21-40 km, Łapczyca, Po górkach, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 24.04 km
  • Teren: 5.00 km
  • Czas: 01:15
  • VAVG 19.23 km/h
  • VMAX 63.40 km/h
  • Temp.: 22.0 °C
  • Podjazdy: 411 m
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Szybka wycieczka przez dwie "przełęcze" - trasy Via Panoramica i Via Regia Antiqua. Obejrzałem Tour de Romandie i o godzinie 18:00 postanowiłem się przejechać na rowerze. Na początek pojechałem wzdłuż drogi nr 4 po chodniku w kierunku Bochni, pod kościołem w Łapczycy musiałem stanąć na światłach dla pieszych, że móc się włączyć do ruchu na drodze. Dalej pojechałem jeszcze kawałek 4 i pod sklepem z meblami sosnowymi skręciłem w prawo i rozpocząłem podjazd do Lasu Kolanowskiego. Tą drogą podjeżdżałem rowerem po raz pierwszy i szybko się przekonałem, że łatwo nie będzie.

Podjazd rozpocząłem przy drodze nr 4 na wysokości 234 m npm, już pierwsze metry pod górę wśród zabudowań są dość ciężkie, po przejechaniu 1 km i 67 metrów w pionie kończy się asfalt i zaczyna droga przez las. Na szczęście droga jest dobrze utwardzona, puszcza też trochę stromizna. Cały podjazd to 1,58 km z 99 metrami przewyższenia (z 234 - 333 m npm) średnie nachylenie podjazdu to 6,2%. Trudniejszy jest odcinek po asfalcie, droga w lesie pnie się do góry już równomiernie bez stromych ścianek.

Następnie postanowiłem zjechać sobie w kierunku Dołuszyc (Bochnia). Pędząc drogą leśną z prędkością 35-39 km na godzinę po chwili dojechałem do drogi Bochnia - Pogwizdów i rozpocząłem kolejny podjazd do skrzyżowania z drogą na Czyżyczkę (1,2 km, 66 metrów przewyższenia). Na skrzyżowaniu w prawo i rozpocząłem bardzo przyjemny odcinek drogi po widokowej trasie Via Panoramica. Niestety nie miałem przy sobie aparatu, więc zrobiłem tylko kilka fotek komórką. 5 km trasą Via Panoramica, dojedziemy do Gierczyc (Czyżyczka), postanowiłem więc jeszcze zdobyć wzgórze Czyżyczka na wysokości ponad 360 metrów - miejsca w którym byłem ten podjazd to już pikuś i po chwili byłem na szczycie. Zrobiłem kilka fotek popędziłem w dół do drogi nr 967 Łapczyca - Myślenice, na liczniku miałem dopiero 16 km, więc postanowiłem przejechać jeszcze drogą "przełęcz" czyli Via Regia Antiqua. Przez Gierczyce dojechałem do drogi nr 4, zrobiłem skrót terenowy koło ogrodzenia dawnej kopalni i wyjechałem na skrzyżowanie z drogą nr 4 tuż za mostem na Rabie. Przeciąłem 4 i rozpocząłem, krótki ale stromy podjazd pod kościół w Chełmie, gdzie rozpoczyna się trasa Via Regia Antiqua, szybka fotka i dalszy podjazd pod cmentarz w Chełmie, później zjazd do Moszczenicy. Ponieważ ciągle jeszcze miałem niedosyt jazdy to rozpocząłem kolejny ciężki podjazd w stronę starego kościoła w Łapczycy. Ten odcinek z Moszczenicy do znaku Łapczyca to 850 metrów i 70 metrów w pionie (średnie nachylenie 8,1%). Potem szczytem przełęczy jest już znacznie łatwiej i tak po kolejnym 1,2 km dojeżdżamy do zabytkowego kościoła w Łapczyc. Dalej to już tylko błyskawiczny zjazd do drogi nr 4 i powrót do domu.

Wycieczka udana, forma taka sobie, niby jedzie mi się dobrze i jakoś specjalnie się nie męczę, ale widać brak siły w kręceniu pod górki. Na rowerze górskim nie ma dla mnie strasznych górek, bo są lekkie przełożenia, ale z drugiej strony nie bardzo mam siłę coś podkręcić szybciej na wyższym przełożeniu. Trasa którą wybrałem jest ciekawa, w zasadzie można by ją powolutku pstrykając fotki, trasy Via Panoramica i Via Regia Antiqua obfitują w piękne widoki i na pewno warto je przejechać w wolnym tempie oglądając widoczki.

Galeria wycieczki