Info

 

Rok 2016

baton rowerowy bikestats.pl

Rok 2015

button stats bikestats.pl

Rok 2014

button stats bikestats.pl

Rok 2013

button stats bikestats.pl

Rok 2012

button stats bikestats.pl

Rok 2011

button stats bikestats.pl

Rok 2010

button stats bikestats.pl

Rok 2009

 Moje rowery

 Znajomi

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jasonj.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

samotnie

Dystans całkowity:12977.67 km (w terenie 1061.20 km; 8.18%)
Czas w ruchu:557:47
Średnia prędkość:23.27 km/h
Maksymalna prędkość:76.10 km/h
Suma podjazdów:93851 m
Maks. tętno maksymalne:192 (102 %)
Maks. tętno średnie:158 (84 %)
Suma kalorii:118232 kcal
Liczba aktywności:383
Średnio na aktywność:33.88 km i 1h 27m
Więcej statystyk

Prawie jak wiosna

Środa, 20 marca 2013 | dodano:20.03.2013 Kategoria 21-40 km, Po górkach, samotnie
  • DST: 22.83 km
  • Czas: 00:58
  • VAVG 23.62 km/h
  • VMAX 41.13 km/h
  • Temp.: 9.0 °C
  • Podjazdy: 209 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze


W ostatni dzień zimy pogoda była prawie wiosenna - było słonecznie, w miarę bezwietrznie, a temperatura sięgała 9-10 stopni. To pierwszy taki dzień od dłuższego czasu, ale niestety już od jutra (od pierwszego dnia wiosny) zima ma powrócić:(
Taką okazję należało wykorzystać, około 16 wsiadłem na szosówkę i ruszyłem na wycieczkę po górkach do Brzezia. Tempo jazdy było raczej wolne, chciałem po prostu się przejechać bez walki o czas i prędkość. Na początek pojechałem ulicą Dębową, przez Puszczę do Staniątek, potem przejazd przez Staniątki Górne i ruszyłem na Winnicę. Od kilku lat zawsze na początku sezonu próbuję się z tym podjazdem, choć pierwszy raz zrobiłem to na szosówce. W 2009 na crossie podjazdu nie wyjechałem, od 2010 roku już sobie daję radę i co roku na początku sezonu jestem jakby trochę mocniejszy. Podjeżdżając szosówką oczywiście dość mocno się zmęczyłem i jak zwykle brakowało mi trochę lżejszych przełożeń, ale jakoś w stójce wyjechałem. Następnie zjazd przez Gruszki i znowu podjazd, ze stromą końcówką pod kościół w Brzeziu. Po tej serii podjazdów zatrzymałem się na punkcie widokowym w Brzeziu, żeby zrobić kilka fotek. Zdjęcia robiłem starym aparatem mojej siostry (Olympus z 2000 r.) i powiem że jest to na prawdę dobry aparat, na pewno duży lepszy od dzisiejszych tanich konstrukcji. Zrobiłem też kilka fotek nowemu wyposażeniu mojej szosówki - które zakupiłem ostatnio w Lidlu na wielkiej wiosennej promocji rzeczy rowerowych - wiele słyszałem o dość dobrej jakości przy niskiej cenie akcesoriów i odzieży rowerowej sprzedawanej w Lidlu, więc postanowiłem to sprawdzić. Zakupiłem podsiodłówkę z zestawem naprawczym do roweru, licznik, okulary w wymiennymi szkłami i możliwością założenia paska jak goglach (to rozwiązania sprawdziło się dobrze), pompkę podłogową, spodenki kolarskie z wkładką, rękawiczki i skarpetki rowerowe, wszystko będę powoli wypróbowywał.

Po przerwie na fotografowanie ruszyłem do domu, postanowiłem wypróbować drogę przez Łysokanie, w tym celu musiałem przejechać jakieś 200 metrów drogą nr 4, a następnie skręciłem w lewo w kierunku Szarowa. Drogą przez Łysokanie jechałem po raz pierwszy, w kierunku Szarowa droga w zasadzie cały czas opada, mamy więc dość długi zjazd aż do wiaduktu nad autostradą. Wiaduktem ruszyłem w kierunku Szarowa i po kilkuset metrach skręciłem w prawo pod kapliczką, droga ta nie dość że ze stromym podjazdem to jeszcze zaprowadziła mnie nie tam gdzie zamierzałem, w rezultacie po zjeździe musiałem jeszcze podjeżdżać pod kościół w Szarowie. Dalej pojechałem pod OSP w Dąbrowie i po serii zjazdów wylądowałem z Dąbrowie. Przed dojazdem do Staniątek czekała mnie jeszcze nieprzyjemna, wietrzna prosta z kiepskim asfaltem - na której zawsze się strasznie męczę. Dalej już łatwo przez Staniątki, Puszczę Niepołomicką do domu moich rodziców.

Wycieczka udana, pogoda jak na tegoroczny marzec dobra, choć obiektywnie taka sobie, mimo 9-10 stopni na termometrze było dość chłodno. W zasadzie nie zmarzłem, bo ubrany byłem dobrze, dopiero w końcówce jak słońce zaczęło zachodzić, zaczęły mi marznąć stopy - przydałyby się ochraniacze na buty SPD. Tempo jazdy takie sobie jak na szosówkę, ale biorąc pod uwagę, że podjechałem kilka stromych wzniesień to może jednak nie takie złe.

Niestety na kolejne dni zapowiadają pogorszenie pogody, opady deszczu i śniegu oraz mrozy nawet do -15 w nocy. Taka pogoda chyba przekreśli mojej bogate weekendowe plany, miałem w piątek wieczorem jechać Nocny Rajd na Orientacje - Korno III w Dąbrowie Górniczej, a w niedziele miałem jechać z PTTK Bochnia na wycieczkę rowerową do Lipnicy Murowanej na konkurs Palm Wielkanocnych:(

Galeria wycieczki


Zimowo do Bochni

Niedziela, 17 marca 2013 | dodano:17.03.2013 Kategoria 0-20 km, Łapczyca, Po górkach, samotnie
  • DST: 12.31 km
  • Czas: 00:41
  • VAVG 18.01 km/h
  • VMAX 45.78 km/h
  • Temp.: 1.0 °C
  • Podjazdy: 168 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Na początku marca planowałem, że w ten weekend będę już intensywnie jeździł, tym czasem pod koniec tego tygodnia nastąpił gwałtowny atak zimy, napadało pełno śniegu. Weekend był zimny ale słoneczny, mimo wszystko w niedzielne popołudnie zdecydowałem się na małą przejażdżkę do Bochni.
Mój termometr na oknie wskazywał 10 stopni, ale to w słońcu, temperatura odczuwalna była znacznie niższa ze względu na zimny wiatr. Zdecydowałem się jechać do Bochni drogą nr 4, na szczęście w niedzielne popołudnie ruch był niewielki. Na tablicy nad 4 zobaczyłem odczyty temperatury powietrza 1,9; a przy drodze 13 stopni. W stronę Bochni jechałem pod wiatr i w zasadzie ciągle pod górę, więc mimo zimna szybko się rozgrzałem. Tempo jazdy było niewielkie, ale nie miałem specjalnych problemów z jazdą pod górę. Jak zjechałem z drogi nr 4 to zaczął się długi zjazd w kierunku centrum Bochni. Zatrzymałem się na rynku i zrobiłem kilka fotek rynku, pomnika Kazimierza Wielkiego i kościoła św. Mikołaja po czym ruszyłem w drogę powrotną.

Na początek zdecydowałem się podjechać pod cmentarz św. Rozalii, podjazd trochę mnie zmęczył więc pod cmentarzem się zatrzymałem, chciałem porobić kilka fotek, ale na cmentarzu było strasznie dużo śniegu, więc zrobiłem zdjęcia tylko z bramki cmentarza i ruszyłem dalej na Osiedle Niepodległości. Dalej już dobrze znaną drogą na Górny Gościniec, jadąc Via Regia Antiqua do Łapczycy kilka razy się zatrzymywałem żeby zrobić zdjęcia otaczających mnie wzgórz. Na koniec zatrzymałem się jeszcze pod starym kościołem w Łapczycy, żeby zrobić fotkę zimowej szacie:) Dalej zjazdem do drogi nr 4 i do domu.

W sumie pokonałem przeszło 12 km i 168 m przewyższenia, mogłem jeszcze trochę się pojeździć ale spieszyłem się na klasyk Mediolan - San Remo, który został skrócony ze względu na śnieg i niską temperaturę. Wyjazd w sumie udany, forma nie najgorsza, było jednak trochę chłodno i przede wszystkim mokro, zwykle w takich warunkach nie decydowałem się na jazdę na rowerze, ale przedłużająca się zima wyraźnie wzmogła moją potrzebę jazdy na rowerze:) Mam jednak nadzieję na szybką poprawę pogody i wzrost temperatury bo na piątek 22 marca planuję udział w nocnym Rajdzie na Orientacje w Dąbrowie Górniczej a na niedzielę 24 marca wyjazd z PTTK do Lipnicy Murowanej na konkurs palm wielkanocnych.

Galeria wycieczki


Początek sezonu szosowego - nad Czarny Staw

Środa, 6 marca 2013 | dodano:06.03.2013 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 36.20 km
  • Teren: 1.00 km
  • Czas: 01:28
  • VAVG 24.68 km/h
  • VMAX 35.00 km/h
  • Temp.: 10.0 °C
  • Podjazdy: 74 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Dziś rozpocząłem sezon szosowy, na kolarzówce pojechałem nad Czarny Staw - jechałem dość wolno jak na szosówkę, ale jechało mi się naprawdę dobrze.

Początkowo miałem jechać na górki w Staniątkach i Brzeziu, ale ponieważ mocno wiało zdecydowałem się na wyjazd do lasu. Pojechałem więc sobie powoli na Drogę Królewską w kierunku Zabierzowa, droga jeszcze miejscami bardzo mokra, można nawet spotkać resztki lodu. Tempem w około 24-26 km/h dojechałem pod cmentarz wojenny nr 325 na Sitowcu, gdzie zatrzymałem się i zrobiłem szybką fotkę. Dalej pojechałem pod leśniczówkę Przyborów gdzie znowu zrobiłem parę fotek, na leśnych droga jeszcze śnieg i lód.

W tym momencie postanowiłem jechać zobaczyć jak wygląda Żubrostrada, przed skrętem na Żubrostradę zatrzymałem się jeszcze pod nową tablicą informującą o odcinku Bursztynowego Szlaku z Niepołomic do Nowego Korczyna. Mam już mapkę tego szlaku i planuję go przejechać w tym roku, jedyną trudnością wydaję się być fakt, że w/w odcinek to prawie 90 km, więc tam i z powrotem w jeden dzień nie obrócę.

Gdy tak stałem sobie i oglądałem tablicę z mapą szlaku koło mnie przejechał jakiś gościu na trekkingu i pomknął na Żubrostradę, ja w sumie miałem tylko sprawdzić przejezdność drogi i wracać do domu, ale skoro trafił mi się zając to postanowiłem pojechać nad Czarny Staw. Facet jechał dość szybko mniej więcej 24-26 km, jak do niego dojechałem to próbował mnie zgubić i tempo wzrosło do 28 km/h. Przez parę ładnych kilometrów jechałem więc sobie spokojnie za nim, ale mój zając chyba się zmęczył i zwolnił, więc ja przyspieszyłem i pomknąłem nad Czarny Staw. Dojazd do stawu ciężki, jest błoto, miejscami śnieg i lód, na szosówce jechało się bardzo ciężko. Nad stawem postój i kilka zdjęć, co ciekawe nie byłem tam sam, było dwóch chłopaczków, którzy chyba tu przybiegli. Tak w ogóle w lesie spotkałem kilka osób, oprócz mojego zająca jeszcze dwóch czy trzech rowerzystów w tym jednego kolarza na szosówce, dwie osoby na rolkach i w sumie 4 biegaczy.

Trochę bałem się drogi powrotnej bo myślałem, że wpadnę na ścianę wiatru, tym czasem nie było tak źle, trochę wiało, ale raczej nie czołowo i raczej słabo, więc jechałem dość mocno. Na drodze ze Stanisławic w kierunku Żubrostrady, ponownie dogoniłem mojego zająca, ale jechał już wolno (21-22 km/h) i był wyraźnie zmęczony, więc nie mogłem się za nim holować i ruszyłem ostro sam.
Powrót do domu Drogą Królewską, pod koniec zaczęło się lekko ściemniać, słońce zachodziło i zaczęło się robić zimno. Tuż przed 17 dojechałem do rynku w Niepołomicach, gdzie u kolegi zrobiłem mały postój a po paru minutach wróciłem do domu rodziców.

Wycieczka w sumie bardzo udana, było w miarę ciepło, a wiatr który w porywach wiał bardzo mocno, w lesie był praktycznie nie odczuwalny. Przejechałem znacznie więcej kilometrów niż planowałem i zobaczyłem praktycznie całkiem zamarznięty Czarny Staw. Niestety od jutra ma się popsuć pogoda, więc nie wiem kiedy się uda kolejny raz wyjechać na trasę.

Galeria wycieczki


Do nieczynnego serwisu rowerowego

Czwartek, 28 lutego 2013 | dodano:01.03.2013 Kategoria 0-20 km, Po płaskim, samotnie
  • DST: 4.00 km
  • Czas: 00:12
  • VAVG 20.00 km/h
  • VMAX 25.00 km/h
  • Temp.: 6.0 °C
  • Podjazdy: 10 m
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Mój sezon rowerowy jeszcze się nie zaczął, wstępnie planowałem początek na pierwszy marcowy weekend, ale coś straszą krótkim nawrotem zimy, więc nie wiem czy coś tego będzie.

Ostatniego dnia lutego natomiast było bardzo słonecznie, więc po powrocie do domu postanowiłem zawieść rower GT do serwisu, żeby mi go trochę podreperowali przed sezonem - pojechałem trochę na około, żeby lekko rozkręcić nogi. Niestety okazało się, że serwis jest zamknięty, więc wróciłem do domu. Początek sezonu 2013 wypadł dość przypadkowo - pierwszy dystans 4 km.


Koniec i podsumowanie sezonu

Czwartek, 27 grudnia 2012 | dodano:27.12.2012 Kategoria 0-20 km, Po płaskim, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 9.56 km
  • Teren: 0.50 km
  • Czas: 00:30
  • VAVG 19.12 km/h
  • VMAX 32.20 km/h
  • Temp.: 8.0 °C
  • Podjazdy: 60 m
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Nie jeździłem na rowerze od 10 listopada, dziś rano na niebie pojawiło się słońce, więc postanowiłem zakończyć podsumować sezon wpisem z kilometrami.

Na początek kilka słów o celach jakie sobie stawiałem na rok 2012 r., po bardzo udanym sezonie 2011, rok 2012 planowałem trochę skromniej:

Na sezon 2012 planowałem:
- przejechać co najmniej 2000 km,
- zrobić wycieczkę na 150 km (może w końcu porwę się na taki wyczyn),
- wziąć udział w co najmniej jednej imprezie na orientację,
- zwiedzić na rowerze wszystkie cmentarze wojenne z okresu I wojny na terenie okręgu Bocheńskiego (od Niepołomic po Żegocinę i Rajbrot - 46 cmentarzy),
- podjechać co najmniej dwie przełęcze np. Krowiarki i Knurowską,
- wziąć w Tour de Pologne Amatorów.

Teraz trochę statystycznych osiągnięć za rok 2012:
Wszystkie kilometry: 4150.69 km (w terenie 582.50 km, 14%)
Czas aktywności: 223:44
Średnia prędkość: 18.55 km/h
Suma podjazdów: 32502 m
Wycieczek: 102
Średnio na wycieczkę: 40.69 km i 02:12 godz.
Najdłuższa wycieczka w sezonie to: 120,5 km - Pierwszy dzień wyprawy do Częstochowy, odcinek Łapczyca - Krzywopłoty

z czego na rowerze crossowym: 3061.95 km (w terenie 438.50 km, 14%), 68 wycieczek, średnia prędkość 17.98 km/h;

na góralu: 476.23 km (w terenie 142.00 km, 29%), 11 wycieczek, średnia prędkość 16.23 km/h;

oraz na szosówce: 570.93 km (w terenie 2.00 km, 0%), 19 wycieczek, średnia prędkość 26.07 km/h;

Uwagaę zwraca na pewno niższa niż w poprzednich sezonach średnia prędkość pokonywania kilometrów, mimo iż szosówka mocno podciągała, ale wynika to przede wszystkim z dużej ilość kilometrów pokonanych podczas wycieczek z moją żoną, która w tym sezonie zrobiła ponad 1000 km.

No to czas na rozliczenie przed sezonowych planów:
- pokonałem przeszło dwa razy więcej kilometrów niż zaplanowałem;
- nie zrobiłem wycieczki na 150 km - najdłuższa to zaledwie 120,5 km, za to aż 5 razy przekroczyłem w tym sezonie granicę 100 km w ciągu dnia;
- wziąłem udział w 3 jednodniowych imprezach na orientacje, podczas zawodów BSOrient wywalczyłem II miejsce wśród mężczyzn na dystansie GIGA, niestety nie udało mi się pojechać imprezy docelowej czyli Odysei Krzeszowickiej;
- zwiedziłem na rowerze wszystkie cmentarze wojenne z okresu I wojny okręgu IX (od Niepołomic po Żegocinę i Rajbrot - 46 cmentarzy);
- podjechałem pod przełęcz Krowiarki (1012 m npm), przełęcz nad Tokarnią na Słowacji (715 m npm), przełęcz pod Ostrą (810 m npm), wjechałem również pod Bacówkę na Zadzielu przez przełęcz Widoma (633 m npm), podjechałem również pod mega stromy podjazd w Gliczarowie Górnym, na Gubałówkę, na Cyrhlę pod Białką od Bukowiny, pod Górę Chełm w Myślenicach oraz na jeszcze kilka innych fajnych górek - strasznie spodobało mi się zdobywanie podjazdów:);
- niestety nie wziąłem udziału w Tour de Pologne Amatorów;

Ogólnie jestem zadowolony z zakończonego sezonu, co prawda nie zrealizowałem wszystkich celów, ale był to sezon ciekawy z mnóstwem fajnych wycieczek m.in.: byłem na 8 dniowych wakacjach rowerowych na Mazurach, na 2 dniowej wyprawie z PTTK z Bochni do Częstochowy, przejechałem szlaki rowerowe Salina Cracoviensis oraz Szlak Żeleńskich, podjechałem wiele fajnych górek. Forma osiągnięta na koniec sezonu była bardzo wysoka o czym świadczy II miejsce w BSOrient.

Kolejny rok pewnie już nie będzie taki dobry, moje cele to:
- przejechać co najmniej 2000 km,
- zrobić wycieczkę na 150 km (może w końcu porwę się na taki wyczyn),
- wziąć udział w co najmniej dwóch imprezach na orientację,
- podjechać co najmniej dwie przełęcze w tym Knurowską,
- spróbować pojeździć terenowo po Górach, może Obindza, Przechyba, może nawet Radziejowa,
- wziąć w Tour de Pologne Amatorów.

Cele są więc teraz pozostała już tylko jazda, początek mam nadzieje w marcu, bo już 7 kwietnia jest MiniOdyseja w Miechowie - trzeba więc ćwiczyć, zanim wyjadę w teren to potrenuję trochę na trenażerze - dziś właśnie go rozstawiłem.


To już chyba koniec - runda po Puszczy

Sobota, 10 listopada 2012 | dodano:10.11.2012 Kategoria 41-60 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 54.42 km
  • Czas: 02:05
  • VAVG 26.12 km/h
  • VMAX 38.00 km/h
  • Temp.: 10.0 °C
  • Podjazdy: 90 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Na sobotę zapowiadano ładny i słoneczny dzień, tym czasem rano był mróz i dopiero koło godziny 12:00 na niebie pojawiło się słońce a temperatura sięgnęła 10 stopni. Parę minut po 12 ruszyłem na trasę, szosówką z Niepołomic, celem była kładka na Rabie w Mikluszowicach - Majkowicach, która właśnie została wyremontowana i na 11 listopada planowano oficjalne otwarcie trasy. Pojechałem więc Drogą Królewską przez Puszczę do leśniczówki Przyborów, potem dalej Żubrostradą do Mikluszowic. Na Żubrostradzie tuż za rezerwatem Żubrów zobaczyłem stojących przy drodze myśliwych, akurat chyba kończyło się jakieś polowanie, przy szlabanie w Mikluszowicach stał samochód a na nim jakiś duży jeleń i kilka dzików - oczywiście martwych. W Mikluszowicach udało mi się zgubić, ale po małej korekcie dojechałem w końcu do kładki na Rabie. Kładka jest po remoncie, przez większość tego roku była zamknięta, obecnie pomalowano ją na żółto-czerwony kolor, wymieniono deski i chyba zabezpieczono poręczę. Niestety remont wykonano podobnie jak na kładce w Damienicach i deski już się wykrzywiają:(
Po przekroczeniu Raby zdecydowałem się pojechać drugim brzegiem rzeki przez Majkowice, Gawłów i Krzyżanowice do kładki między Proszówkami a Krzyżanowicami. Tą kładkę remontowano w roku 2010, jest to chyba najstarsza tego typu przeprawa w okolicy, bo pochodzi z 1947 r. (ta w Majkowicach z 1974 r.), moim zdaniem to właśnie na tej kładce przeprowadzono najsolidniejszy remont, kładka jest węższa i o mniejszej nośności niż obiekty w Mikluszowicach i Damienicach, ale prezentuje się solidniej, deski nie przylegają do siebie tylko są pomiędzy nimi 1 cm przerwy, do tej pory nie ma specjalnego wykrzywienia desek i kładka jest równa.

Po przekroczeniu kładki, przejechałem przez Proszówki i po wyjechaniu na drogę główną przejechałem jeszcze kawałek do Baczkowa, gdzie skręciłem do Puszczy. Następnie przejechałem przez całą Puszczę z powrotem do Niepołomic. Cała trasa to przeszło 54 km dzięki, którym przekroczyłem 4100 km przejechanych w sezonie (4141 km) i 11 000 km przejechany z bikestats.pl od marca 2009 r. (11 005,78 km). Ta wycieczka chyba kończy dla mnie sezon 2012, może zrobię jeszcze jeden krótki wyjazd i wtedy podsumuje sezon, ale na dłuższe wycieczki już nie mam sił.

Galeria wycieczki


Łapczycy do Puszczy Niepołomickiej

Niedziela, 4 listopada 2012 | dodano:04.11.2012 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 37.45 km
  • Teren: 5.00 km
  • Czas: 01:45
  • VAVG 21.40 km/h
  • VMAX 49.27 km/h
  • Temp.: 12.0 °C
  • Podjazdy: 200 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Po dwóch tygodnia przerwy od roweru w końcu znalazłem czas żeby się przejechać. Weekend był dość ciepły jak na listopad, myślałem nawet o jakiejś przejażdżce w sobotę, ale nie udało się więc postanowiłem, że w niedziele rano jadę. Pogoda w niedzielny poranek była taka sobie, temperatura około 9 stopni, a słońce które o 7 rano świeciło na całego o 9 jakoś schowało się za chmurami. Na szczęście nie wiało i temperatur odczuwalna była całkiem znośna.
Postanowiłem, że podaję do Puszczy i przy okazji wypróbuję nową drogę. Na początek podjazd pod stary kościół w Łapczycy z tego miejsca jechałem zwykle Górnym Gościńcem do Bochni, tym razem postanowiłem spróbować szutrowej drogi biegnącej w dół koło kościoła i cmentarza. Na początek całkiem miła niespodzianka, droga wysypana drobnymi kamyczkami, dobrze ubita i co ważne w prowadząca w dół. Nagle po lewej stronie zobaczyłem samotną mogiłę, zatrzymałem się żeby zrobić kilka fotek. Okazało się, że jest to pomnik (cmentarz choleryczny) wystawiony przez mieszkańców Łapczycy w roku 1869 r. w celu uczczenia pamięci 39 osób zmarłych na cholerę w 1849 r. Ten rok jest ważną datą w historii w Łapczycy, epidemia cholery panowała też w Bochni i mieszkańcy Bochni właśnie w tym roku zorganizowali pieszą pielgrzymkę do kościoła Kazimierzowskiego w Łapczycy, dzięki której epidemia miała ustąpić. Z tej okazji każdego roku odbywa się piesza pielgrzymka mieszkańców Bochni do Łapczycy. O pielgrzymce i epidemii oczywiście słyszałem, ale o tym stojącym w polach pomniku jeszcze nigdy nie słyszałem i dziś trafiłem na niego przez przypadek.

Za pomnikiem droga zakręca w prawo, kończy się też odcinek wysypany kamyczkami, zbliżamy się natomiast do zabudowań. W tym miejscu się trochę pogubiłem, jadę sobie spokojnie drogą, patrzę a tu nagle droga kończy się na jakimś podwórku z którego jeszcze szczekają na mnie psy, ponieważ chwilę wcześniej widziałem coś na kształt ścieżki przez łąkę to tam pojechałem, ale ścieżka szybko się skończyła i nie było gdzie dalej jechać. Poprowadziłem więc rower przez orne pole w kierunku widocznych na dole szklarni i przez kolejne podwórko dojechałem do drogi w kierunku Bochni. Po dokładnej analizie zdjęć satelitarnych na google stwierdziłem, że jednak należy jechać pomiędzy podwórkami, gdzie chyba jest jakaś droga, która doprowadziła by mnie tam gdzie chciałem, będę musiał jeszcze kiedyś tamtędy pojechać. Po przeprawie przez podwórka, dojechałem do drogi asfaltowej już w Bochni - Chodenicach, przejechałem przez jakieś osiedle i następnie skręciłem w ulicę Majora Bacy, przeprawiłem się pod wysokim 1,3 m wiaduktem kolejowym i po chwili dojechałem do kładki na Rabie między Bochnią i Damienicami. Muszę przyznać, że droga którą pokonałem do kładki jest sporo krótsza od tej którą zwykle jeżdżę przez Bochnie, gdyby jeszcze nie trzeba było jeździć przez podwórka z ujadającymi psami to byłaby to idealna droga z Łapczycy do Puszczy Niepołomickiej.

Dalej już jechałem sobie spokojnie przez Puszczę, zatrzymałem się na chwilę nad Czarnym Stawem, potem nad jeziorkiem obok rezerwatu żubrów i dalej przez Stanisławice dojechałem do Kłaja. Obok kościoła w Kłaju skręciłem na Targowisko i dobrze znaną mi drogą wzdłuż Raby dojechałem do drogi nr 4. Potem podjazd pod kościół w Chełmie, dalej pod cmentarz gdzie zatrzymałem się żeby zrobić kilka fotek cmentarzowi wojennemu nr 334 - wygląda bardzo ładnie, jest wyremontowany i zadbany i gdyby jeszcze tuż za nim nie stał kontener na śmieci to byłoby idealnie. Z Chełmu drogą koło kopalni dojechałem do domu zamykając przeszło 37 km pętle.

Był to mój 100 zanotowany na bikestats.pl wyjazd rowerowy w tym roku, jechało mi całkiem dobrze i forma jak na listopad jest nadal dość wysoka. Do 4100 km pozostało mi już tylko 13 km, a zbliżam się również do granicy 11 000 km z bikestats - pozostało jeszcze 49 km, jak pogoda dopisze to może uda mi się jeszcze złamać te dwie granice w tym roku.

Galeria wycieczki


Szlak Żeleńskich

Sobota, 20 października 2012 | dodano:20.10.2012 Kategoria Po górkach, 100 km i więcej, Przez Puszczę Niepołomicką, Zachodniogalicyjskie cmentarze, samotnie
  • DST: 104.35 km
  • Teren: 15.00 km
  • Czas: 05:03
  • VAVG 20.66 km/h
  • VMAX 57.80 km/h
  • Temp.: 20.0 °C
  • Podjazdy: 1105 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Wycieczka Szlakiem Żeleńskich z Niepołomic do Jodłownika i z powrotem. Szlak Żeleńskich został otwarty 16 października 2011 r. więc przeszło rok temu, wielokrotnie podczas moich wyjazdów trafiałem na oznaczenia tego szlaku, a od czerwca byłem też posiadaczem mapy szlaku. Na taki wyjazd szykowałem się już od dawna, a że zapowiadali naprawdę piękną pogodę na sobotę, to postawiłem, że czas wykonać plan.

Szlak startuję w Niepołomicach na leśnym parkingu przy byłym ośrodku Krakowianka, czyli dokładnie w tym samym miejscu gdzie szlak Salina Cracoviensis, który przejechałem na wiosnę. Do Niepołomic pojechałem samochodem, zaparkowałem w domu u moich rodziców, była godzina 9 rano, było zimno i strasznie mglisto. Postanowiłem, że pojadę na kawę do kolegi do rynku i poczekam aż mgła opadnie. Niestety do 10:00 nic się nie zmieniło, postanowiłem, więc że nie ma na co czekać, ubrałem kurtkę, wsiadłem na rower i ruszyłem w kierunku Puszczy, na parking gdzie szlak startuje. Porobiłem kilka fotek, włączyłem GPSa i ruszyłem na trasę. Na początek dobrze mi znane tereny, szybka fotka pod pomnikiem pomordowanych na Kozich Górkach, potem koło torów kolejowych przy pomniku upamiętniającym nieudany zamach AK na Hansa Franka i dalej przez Puszczę do Dąbrowy. W Puszczy mgła zalegała wszędzie, natomiast tuż za lasem zaczęło się wyraźnie przejaśniać, zrobiło się też cieplej. Dalej szlak prowadzi nas przez Gruszki do Brzezia, tu po raz pierwszy zauważyłem brak oznakowania, nie ma tabliczki na skrzyżowaniu kierującej nas na cmentarz w Brzeziu, którędy szlak przebiega i rezultacie pojechałem prosto od razu pod kościół. Pod kościołem postój na fotografowanie, na placu przed kościołem znajduje się okazały grobowiec rodziny Żeleńskich. W Brzeziu już słońce grzało na całego, więc ściągnąłem kurtkę i pojechałem dalej w kierunku Grodkowic pod pałac Żeleńskich. Obecny pałac został zbudowany na początku XX wieku i pełni funkcje konferencyjno-imprezowe, można tu np. zorganizować sobie wesele. Zrobiłem kilka fotek pałacu i przyległego parku i ruszyłem dalej. Tu znowu można mieć zastrzeżenia do oznakowania trasy, po prostu nie ma żadnych tabliczek, z mapy wyczytałem, że należy jechać drogą obok pałacu (wyłożoną starą kostką brukową), ale ujechałem kawałek, patrzę brama, napis wstęp wzbroniony, więc postanowiłem się wrócić i pojechać normalnie asfaltem. Szlak biegł jednak tą drogą, którą nie pojechałem, widać to wyraźnie jadąc od drugiej strony, bo tam są tabliczki sygnalizujące skręt, z drugiej strony to dziwne, że szlak poprowadzono przez tereny prywatne z zakazem wstępu.

Dalej szlak prowadzi dobrze utwardzoną, ale dość nierówną szutrówką pomiędzy polami, tu miałem okazję zaobserwować mgłę zalegającą nisko na polami. Tą drogą dojechałem do Cichawy, tam mam wrażenie że oznakowanie szlaku jest trochę inne niż to co widać na mapie, nie mniej znaki pojawiają się kiedy trzeba i można spokojnie jechać za drogowskazami szlaku. Z Cichawy do Niegowici pojechałem asfaltem mimo iż szlak odbija w wąską błotnistą ścieżkę między polami by po chwili wrócić na asfalt, którym ja cały czas jechałem. W Niegowici najpierw przejeżdżamy koło cmentarza (pojawiły się tu poprawne oznakowania szlaku Salina Cracoviensis - gdy jechałem ten szlak na wiosnę to tabliczki jeszcze nie było) i po krótkim podjeździe dojeżdżamy pod kościół. W Niegowici przez dwa lata wikariuszem był Karol Wojtyła i jest tu bardzo wiele miejsc z nim związanych. Na wyjeździe z centrum Niegowici, po lewej stronie widzimy posesję ogrodzoną wysokim murem, za którym znajduje się odnowiony zabytkowy dworek. Jeszcze kilka lat temu dworek był w ruinie obecnie wygląda bardzo ładnie, ale wstęp na jego teren jest wzbroniony - brama zamknięta, zrobiłem więc tylko szybką fotkę i ruszyłem dalej. Po kilkuset metrach szlak skręca w prawo w drogę między polami (znów brak tabliczki sygnalizujące skręt) tym razem postanowiłem jechać za szlakiem po chwili moim oczom ukazał się bardzo ładny widok na Niegowić i okoliczne wzniesienia. Po jakimś kilometrze jazdy ścieżką wyjeżdżamy ponownie na asfalt i kierujemy się na Liplas. Tu ponownie szlak skręca między polami i jest bardzo dobrze oznakowany, jechałem kiedyś między polami tak jak prowadzi szlak (wycieczka szlakiem okrężnym ziemi gdowskiej) ale uważam, że ten odcinek nie wnosi nic ciekawego do wycieczki, więc do Gdowa pojechałem asfaltem. Szlak nie prowadzi nas przez centrum Gdowa, tylko boczną drogą wyprowadza na most na Rabie na drodze 966, zaraz za mostem należy skręcić na parking restauracji Szałas (niestety brak oznakowania skrętu) i po chwili jedziemy już wąską dróżką wzdłuż Raby. Droga niestety nie jest najlepsza, nierówna, błotnista a jedyny jej urok to fakt, że prowadzi brzegiem rzeki i co chwila są miejsca gdzie możemy nad Rabą się zatrzymać. Po kilku minutach jazdy droga zacznie delikatnie odbijać od rzeki, tu trzeba uważać, żeby nie przegapić oznakowania skrętu w polną drogę, która po kilkuset metrach doprowadzi nas do asfaltu w miejscowości Podolany. Przez Podolany znów w zasadzie jedziemy wzdłuż rzeki z tym, że drogą asfaltową, tu natchnąłem się na jakieś zawody samochodów terenowych i quadów zrobiłem kilka fotek i ruszyłem dalej. Wąską drogą między domami dojedziemy do skrzyżowania z drogą prowadzą przez Klęczany i Kobylec do Łapanowa, skręcamy w prawo i rozpoczynamy podjazd pod Kobylec. Jechałem tą drogą w 2008 roku i wtedy podjazd był dla mnie bardzo ciężki, tym razem poszło w miarę gładko, choć trzeba trochę popedałować pod górę. To właśnie tą drogą prowadzi Szlak Papieski z Niegowici do Łapanowa, jeśli więc chcielibyśmy trochę sobie skrócić jazdę do Jodłownika to można nie jechać przez Liplas, Gdów i Podolany tylko z Niegowici jechać za oznakowaniem szlaku papieskiego.

Po podjechaniu do Kobylca czeka nas długi i fajny zjazd do Łapanowa. W Łapanowie znów zgubiłem szlak, nie wiem czy brakowało oznakowania czy po prostu z rozpędu go nie zauważyłem, szlak prowadzi wąską szutrówką pod cmentarz a potem pod kościół a ja pojechałem od razu pod kościół po asfalcie. Jakieś 100 metrów dalej po drugiej stronie ulicy znajduję się zabytkowy drewniany kościółek, tablica z opisem szlaku Żeleńskich i kierunkowskazami mówiącymi, że pokonaliśmy już 35 km a do Jodłownika pozostało nam 15 km. W tym miejscy szlak od razu skręca na widoczną w pobliżu kładkę i boczną drogą wyprowadza nas z Łapanowa, ja postanowiłem jednak podjechać na rynek i zrobić sobie krótką przerwę. Myślę, że warto nadłożyć te kilkaset metrów i zobaczyć sobie niewielki rynek w Łapanowie. Po przerwie wróciłem pod drewniany kościółek i zgodnie z oznakowaniem szlaku przekroczyłem rzeczkę po kładce i bocznymi drogami pojechałem w stronę zalewu w Łapanowie a potem po ponownym przejechaniu rzeczki po wale wyjechałem z Łapanowa. Do tego miejsca jechałem dobrze znanymi mi drogami, no może poza odcinkiem w Podolanach, ale dalszej drogi już nie znałem. Po wyjechaniu na asfalt i przejechaniu jakiegoś kilometra szlak skręca w lewo na most i kieruje nas na Boczów. Po przejechaniu przez wieś dojeżdżamy do skrzyżowania z drogą Tarnawa - Grabie, skręcamy w prawo (uwagi tu tabliczki szlaku są lekko mylące) i po krótkim podjeździe skręcamy w lewo w wąską asfaltową drogę (tu skręt dobrze oznaczony). Krótki zjazd i rozpoczynamy najcięższy podjazd na szlaku do Słupi.

Najpierw jedziemy wśród domów, potem ładną drogą przez las i potem znowu wśród zabudowań - cały czas pod górę. Podjazd nie jest może specjalnie trudny, ale dość długi i można się na nim zmęczyć. Po wyjeździe z lasu powoli dojeżdżamy do szczytu wzniesienia i możemy obserwować coraz piękniejsze i bardzo odległe widoki. Jadąc cały czas za szlakiem dojeżdżamy w końcu do szczytu wzniesienia i schowanego za murem kolejnego dworku. Potem czeka nas szybki zjazd, na skrzyżowaniu w prawo (trzeba uważać znów brak znaku) i w końcu wyjeżdżamy na drogę w Krasnych Lasocicach, skręcamy w lewoi przez Mstów dojeżdżamy do Jodłownika gdzie na Placu im. III Rzeczypospolitej - szlak się kończy. W Jodłowniku oprócz wspomnianego placu przy który znajduję się budynek banku i OSP są jeszcze dwa kościoły - nowy i zabytkowy drewniany kościół w którym akurat był pogrzeb, zajrzałem więc do środka ale wchodzić nie wypadało. Z Jodłownika jest zaledwie 4 km do Szczyrzyca gdzie znajduję się ciekawy klasztor cystersów - byłem tam wycieczce w 2011 roku. W Jodłowniku zrobiłem tylko krótki postój na uzupełnienie zapasów i po chwili ruszyłem w drogę powrotną.

Kilka danych dotyczących szlaku: według wskazań na tabliczka w Niepołomicach i w Jodłowniku szlak ma długość 49 km, mi wyszło 51,5 km nie wszędzie jednak jechałem za szlakiem choć 2,5 km to chyba raczej nie nadłożyłem. Pokonanie szlaku zajęło mi 2:35:04 jazdy a jakieś 3:10 z przerwami na fotografowanie, jadąc do Jodłownika nawet specjalnie się nie zmęczyłem, choć kilka metrów pod górę trzeba wjechać najpierw na wysokość około 340 m npm w Kobylcu, a potem na wysokość przeszło 420 m npm w Słupi no i jeszcze kilka mniejszych górek po drodze. Szlak jest ciekawy, miejscami fajny widokowo, choć jakiegoś nagromadzenia zabytków na nim nie znajdziemy.

Do domu zdecydowałem się wracać jakąś inną drogą na początek pojechałem jednak tak samo przez Mstów w kierunku na Krasne Lasocice z tym, że tym razem nie skręciłem na Słupię tylko pojechałem prosto i rozpocząłem podjazd. Przejechałem obok kościoła w Krasnych Lasocicach, za którym znajduję się cmentarz parafialny a tam cmentarz wojenny, który już kiedyś widziałem, więc tym razem postanowiłem go sobie odpuścić. Pokręciłem więc w górę aż do szczytu wzniesienia z którego możemy jeszcze odbić na szlak przez Boczów do Łapanowa, ale ja pojechałem za drogą w dół i przez Żerosławice dojechałem do Kępanowa. Przejechałem koło kolejnego cmentarza wojennego i dojechałem do Grabia, tu zdecydowałem się nie jechać do Łapanowa tylko przez Grabie i Lubomierz dojechać do Zagórzan (tej drogi jeszcze na rowerze nie jechałem). Po drodze kilka dość stromy hopek ale w końcu po ładnym zjeździe przez las dojechałem do drogi nr 966 w Zagórzanach, dalej jeszcze kawałek pod górę i dość długi zjazd w kierunku Gdowa. W Gdowie już dziś byłem, ale tylko przejechałem wtedy bokiem, więc tym razem postanowiłem wstąpić na rynek, a potem na cmentarz parafialny zobaczyć kwaterę wojenną z okresu I wojny i kopiec powstańczy z 1846. Po odwiedzinach na cmentarzu wróciłem na drogę do Liplasu, postanowiłem nie jechać tym razem do Niegowici, tylko po krótkiej wizycie w remontowanym dworku w Liplasie ruszyć na Wiatowice. Przez Wiatowice i Zborówek dojechałem do Zabłocia, a po podjechaniu stromym podjazdem do Suchoraby zjechałem w kierunku drogi nr 4. Przejechałem kawałek 4 i skręciłem na Słomiróg, by dalej przez Staniątki dojechać do Niepołomic, postanowiłem, że zamknę pętlę pod tablicą informacyjną na leśnym parkingu, więc przebiłem się między tłumami turystów spacerujących po Puszczy i dojechałem na miejsce gdzie zaczynałem jazdę po Szlaku Żeleńskich - była godzina 16:15, więc do startu na szlak minęło równo 6 godzin.

Wycieczka udana, pogoda ładna a jak na koniec października to nawet bardzo ładna. Łącznie z dojazdem z domu na Krakowiankę i potem do domu przejechałem przeszło 104 km, dzięki czemu przekroczyłem granicę 4 000 km w sezonie, była to dla mnie 99 wycieczka w tym roku, więc do setki brakuje mi już tylko jednej. Ten wyjazd to w zasadzie koniec sezonu rowerowego a na pewno koniec z dłuższymi wyjazdami, może jak będzie pogoda to pojeżdżę sobie jeszcze trochę na szosówce, może coś z żoną jeśli będzie miała ochotę, ale jak będzie zobaczymy.

Na szlaku Niepołomice - Jodłownik:
dystans: 51,52 km
czas: 2:35:04

Na szlaku Niepołomice - Jodłownik - Niepołomice:
dystans: 98,71 km
czas: 4:47:44

Dzięki tej wycieczce przekroczyłem próg 4 000 km w sezonie 2012, do 100 wycieczek pozostał jeszcze jeden wyjazd.

Wszystkie kilometry: 4049.26 km (w terenie 577.00 km, 14%)
Czas aktywności: 219:24
Średnia prędkość: 18.45 km/h
Suma podjazdów: 32152 m
Wycieczek: 99
Średnio na wycieczkę: 40.90 km i 02:13 godz.

Galeria wycieczki


Szosowo po Puszczy

Czwartek, 18 października 2012 | dodano:18.10.2012 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, samotnie
  • DST: 21.23 km
  • Czas: 00:43
  • VAVG 29.62 km/h
  • VMAX 47.00 km/h
  • Temp.: 21.0 °C
  • Podjazdy: 50 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś wycieczka szosowa po Puszczy, dziś było bardzo ciepło przeszło 21 stopni chyba trochę się zgrzałem. Tym razem postanowiłem przejechać się po płaskim z Niepołomic pojechałem Drogą Królewską do Leśniczówki Przyborów. W lesie jest chłodno i wilgotno, pod leśniczówką czas około 17 minut - słabo, bywało już znacznie lepiej. Dalej pojechałem w stronę Zabierzowa i następnie skręciłem w lewo na Ulesie. Dojechałem do drogi nr 964 i nią dojechałem do Woli Batorskiej, następnie odbiłem w prawo na drogę w kierunku Puszczy - nią dojechałem do Sitowca i dalej Drogą Królewską z powrotem do Niepołomic. Na prostej wyciągałem oczywiście zdecydowanie większą prędkość niż podczas jazdy po górkach, ale taka monotonna jazda nie zbyt mi się podobała, zdecydowanie wolę podjeżdżać i zjeżdżać.

Do 4 tys. km w sezonie 2012 pozostały jeszcze 2 wycieczki i 56 km.


Szosowy Tour de Dąbrowa

Środa, 17 października 2012 | dodano:18.10.2012 Kategoria 21-40 km, Po górkach, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 22.15 km
  • Czas: 00:49
  • VAVG 27.12 km/h
  • VMAX 46.00 km/h
  • Temp.: 16.0 °C
  • Podjazdy: 130 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Szybki szosowy wyjazd - objechałem w koło Dąbrowę zaliczając po drodze kilka górek. Pogoda była bardzo ładna, było ciepło około 15-16 stopni i bezwietrznie, więc około 16:10 wsiadłem na rower i ruszyłem na trasę. Zdecydowałem się na szybką wycieczkę w zasadzie identyczną do tej, którą jechałem 4 października.
Na początek Al. Dębową do Staniątek tam podjazd pod Winnicę potem zjazd do Dąbrowy przejazd drogą techniczną koło autostrady i następnie skręciłem na Szarów, tu mała zmiana nie pojechałem pod kościół tylko najpierw po płaskim pod Hotel Azalia i następnie pod górę w kierunku kościoła. Pod kościołem w Szarowie zjazd w kierunku Puszczy i krótki ale stromy podjazd pod OSP w Dąbrowie (tu musiałem stanąć na pedały). Potem już standardowo drogą wzdłuż Puszczy w kierunku Staniątek, tym razem nie wiało więc nawet na otwartej przestrzeni poszło mi gładko. Na koniec jazda do rynku na herbatę i po kilkunastu minutach powrót do domu.

Wyjazd bardzo udany, szkoda że tak szybko robi się ciemno i zimno, o godzinie 16 było ciepło a już o 17 słońce zaszło i zaczęło się robić zimno i szarawo. Już niedługo ma być przestawienie czasu, więc jeszcze o kilkanaście minut wieczór się wydłuży, więc jest jeszcze szansa na jakąś wycieczkę po pracy.

Do 4 tys. km w sezonie 2012 pozostały jeszcze 3 wycieczki i 76 km.