- Kategorie bloga:
- 0-20 km (165)
- 100 km i więcej (35)
- 21-40 km (294)
- 41-60 km (130)
- 61-80 km (36)
- 81-99 km (12)
- Akcja cmentarze 2014 (10)
- Geocaching (8)
- Gniezno 2016 (5)
- Jura 2015 (3)
- Jura 2016 (3)
- Jura2012 (2)
- Łapczyca (51)
- Mazury 2012 (9)
- miasto (11)
- pieszo (26)
- Po górkach (325)
- Po płaskim (348)
- praca (107)
- Przez Puszczę Niepołomicką (291)
- Rajdy rekreacyjne (6)
- RNO (24)
- samotnie (383)
- w grupie (29)
- Wiedeń 2013 (6)
- wycieczki piesze (6)
- Wyprawy wielodniowe (34)
- wyścig kolarski (19)
- Z córką (15)
- Z uczniami (5)
- Z Żoną / Narzeczoną (66)
- Zachodniogalicyjskie cmentarze (104)
- zawody (24)
Wpisy archiwalne w kategorii
samotnie
Dystans całkowity: | 12977.67 km (w terenie 1061.20 km; 8.18%) |
Czas w ruchu: | 557:47 |
Średnia prędkość: | 23.27 km/h |
Maksymalna prędkość: | 76.10 km/h |
Suma podjazdów: | 93851 m |
Maks. tętno maksymalne: | 192 (102 %) |
Maks. tętno średnie: | 158 (84 %) |
Suma kalorii: | 118232 kcal |
Liczba aktywności: | 383 |
Średnio na aktywność: | 33.88 km i 1h 27m |
Więcej statystyk |
Do Łapczycy przez Chorągwicę
Niedziela, 6 lipca 2014 | dodano:07.07.2014 Kategoria 41-60 km, Po górkach, samotnie
- DST: 47.92 km
- Czas: 02:01
- VAVG 23.76 km/h
- VMAX 60.08 km/h
- Temp.: 30.0 °C
- Podjazdy: 571 m
- Sprzęt: Lapierre S Tech 300
- Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś przeprowadzałem do Niepołomic żonę i córkę, ale wcześniej musiałem po nie jechać do Łapczycy i postanowiłem, że pojadę przez Chorągwicę:)
Tak na prawdę to podczas wczorajszego meczu Holandia - Kostaryka zaplanowałem sobie, że pojadę przez Chorągwice i Raciborsko do Dobczyc, a następnie przez Stadniki i Gdów do Łapczycy. Jednak mecz trochę się przeciągnął (Holandia wygrała dopiero po rzutach karnych), ja się nie wyspałem, na dodatek bardzo mocno przyświeciło słońce i od początku wycieczki czułem, że nie jestem w specjalnie formie, więc na Chorągwicy podjąłem decyzje, że jednak dziś Dobczyce sobie odpuszczę.
Na trasę wyruszyłem około 9:15, początek przez Staniątki i Zakrzowiec do Bodzanowa, starałem się jechać dość ostrożnie, oszczędzając siły na podjazdy. Już pierwsza górka z Bodzanowa do Szczygłowa mocno dała mi w kość, ale po chwili czekał mnie mega ciężki podjazd przez Biskupice do Chorągwicy. Stromo robi się zaraz za kościołem w Biskupicach, myślałem że na Lapierre z trzema tarczami z przodu powinno mi pójść w miarę łatwo, jednak górka praktycznie zatrzymała mnie w miejscu, a na liczniku pojawiły się prędkości rzędu 7-8 km/h. Z wielkim trudem wyciągnąłem jakoś na Bukowiec (409 m npm) i bez postoju ruszyłem od razu na Chorągwicę.
Za Bukowcem zjazd na 370 m npm i znowu mozolny podjazd pod kościółek w Chorągwicy, tu stromizna już znacznie mniejsza, więc i tempo wyższe, ale w pełnym słońcu szło i dość ciężko. Pod kościółkiem postój na kilka fotek, i decyzja, że zawracam w kierunku domu. Jednak wcześniej chciałem zaliczyć jeszcze Raciborsko, skąd jak pamiętałem z poprzednich wycieczek były piękne widoki na zalew dobczycki i Beskid Wyspowy. Z trudem wjechałem na przełęcz w Raciborsku, a tu zamiast widoków zastałem nowo pobudowane domy, skutecznie zasłaniające panoramę na południe:( Musiałem dobrze poszukać w bocznych dróżkach zanim zobaczyłem zalew w Dobczycach, jednak widok z tego miejsca był dużo gorszy niż ten, który oglądałem kilka lat wcześniej. Na pocieszenie pozostał mi widok i ładna fotka masztu RTV w na Chorągwicy.
Następne kilka kilometrów to ciągły zjazd do Dobranowic, jednak zjazd jak zwykle szybko się skończył i musiałem znowu się wspinać pod 10% podjazd do Sułowa. Nie zamierzałem co prawda wjeżdżać podjazdu do samego szczytu na Bukowcu, ale dojazd do drogi na Łazany kosztował mnie sporo sił. Po 600 metrach z 10% nachyleniem miałem kompletnie dość i całkowicie odechciało mi się jechać, a po chwili nastąpiła jeszcze poprawka pod Łazany. Do domu było jednak daleko i trzeba było kręcić dalej. Na pocieszenie w Łazanach trafiłem w końcu ładną, szeroką panoramę na południe, a od kościoła w Łazanach, miałem długi zjazd. Potem nastąpił długi odcinek relatywnie prostej drogi w kierunku Niegowici. Liczyłem, że w końcu zacznę jechać z wiatrem, bo wcześniej niemal bez przerwy jechałem pod wiatr, jednak mimo zmiany kierunku jazdy o niemal 180 stopni, wiatr ciągle mi przeszkadzał.
Strasznie się mecząc przejechałem przez Wiatowice, Niegowić i Cichawę, każda zmarszczka terenu sprawiała, że musiałem zrzucać tryby i powoli wtaczać się na górę. Potem jeszcze Książnice, dwie górki na drodze 967 i około 11:35 dojechałem do Łapczycy - kompletnie wykończony.
To wyraźnie nie był mój dzień, forma słaba, bo tego mocno grzejące słońce też zrobiło swoje. Po dzisiejszym wyjeździe stwierdziłem, że chyba nie ma czego szukać na trasie Tour de Pologne Amatorów na szosówce, pod taki Gliczarów dziś bym na pewno nie wjechał:( Pozostał jeszcze miesiąc czasu może potrenuję i jakoś dam rady.
Tak na prawdę to podczas wczorajszego meczu Holandia - Kostaryka zaplanowałem sobie, że pojadę przez Chorągwice i Raciborsko do Dobczyc, a następnie przez Stadniki i Gdów do Łapczycy. Jednak mecz trochę się przeciągnął (Holandia wygrała dopiero po rzutach karnych), ja się nie wyspałem, na dodatek bardzo mocno przyświeciło słońce i od początku wycieczki czułem, że nie jestem w specjalnie formie, więc na Chorągwicy podjąłem decyzje, że jednak dziś Dobczyce sobie odpuszczę.
Na trasę wyruszyłem około 9:15, początek przez Staniątki i Zakrzowiec do Bodzanowa, starałem się jechać dość ostrożnie, oszczędzając siły na podjazdy. Już pierwsza górka z Bodzanowa do Szczygłowa mocno dała mi w kość, ale po chwili czekał mnie mega ciężki podjazd przez Biskupice do Chorągwicy. Stromo robi się zaraz za kościołem w Biskupicach, myślałem że na Lapierre z trzema tarczami z przodu powinno mi pójść w miarę łatwo, jednak górka praktycznie zatrzymała mnie w miejscu, a na liczniku pojawiły się prędkości rzędu 7-8 km/h. Z wielkim trudem wyciągnąłem jakoś na Bukowiec (409 m npm) i bez postoju ruszyłem od razu na Chorągwicę.
Za Bukowcem zjazd na 370 m npm i znowu mozolny podjazd pod kościółek w Chorągwicy, tu stromizna już znacznie mniejsza, więc i tempo wyższe, ale w pełnym słońcu szło i dość ciężko. Pod kościółkiem postój na kilka fotek, i decyzja, że zawracam w kierunku domu. Jednak wcześniej chciałem zaliczyć jeszcze Raciborsko, skąd jak pamiętałem z poprzednich wycieczek były piękne widoki na zalew dobczycki i Beskid Wyspowy. Z trudem wjechałem na przełęcz w Raciborsku, a tu zamiast widoków zastałem nowo pobudowane domy, skutecznie zasłaniające panoramę na południe:( Musiałem dobrze poszukać w bocznych dróżkach zanim zobaczyłem zalew w Dobczycach, jednak widok z tego miejsca był dużo gorszy niż ten, który oglądałem kilka lat wcześniej. Na pocieszenie pozostał mi widok i ładna fotka masztu RTV w na Chorągwicy.
Następne kilka kilometrów to ciągły zjazd do Dobranowic, jednak zjazd jak zwykle szybko się skończył i musiałem znowu się wspinać pod 10% podjazd do Sułowa. Nie zamierzałem co prawda wjeżdżać podjazdu do samego szczytu na Bukowcu, ale dojazd do drogi na Łazany kosztował mnie sporo sił. Po 600 metrach z 10% nachyleniem miałem kompletnie dość i całkowicie odechciało mi się jechać, a po chwili nastąpiła jeszcze poprawka pod Łazany. Do domu było jednak daleko i trzeba było kręcić dalej. Na pocieszenie w Łazanach trafiłem w końcu ładną, szeroką panoramę na południe, a od kościoła w Łazanach, miałem długi zjazd. Potem nastąpił długi odcinek relatywnie prostej drogi w kierunku Niegowici. Liczyłem, że w końcu zacznę jechać z wiatrem, bo wcześniej niemal bez przerwy jechałem pod wiatr, jednak mimo zmiany kierunku jazdy o niemal 180 stopni, wiatr ciągle mi przeszkadzał.
Strasznie się mecząc przejechałem przez Wiatowice, Niegowić i Cichawę, każda zmarszczka terenu sprawiała, że musiałem zrzucać tryby i powoli wtaczać się na górę. Potem jeszcze Książnice, dwie górki na drodze 967 i około 11:35 dojechałem do Łapczycy - kompletnie wykończony.
To wyraźnie nie był mój dzień, forma słaba, bo tego mocno grzejące słońce też zrobiło swoje. Po dzisiejszym wyjeździe stwierdziłem, że chyba nie ma czego szukać na trasie Tour de Pologne Amatorów na szosówce, pod taki Gliczarów dziś bym na pewno nie wjechał:( Pozostał jeszcze miesiąc czasu może potrenuję i jakoś dam rady.
Do pracy na szosówce
Piątek, 4 lipca 2014 | dodano:07.07.2014 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, praca, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
- DST: 28.48 km
- Czas: 00:57
- VAVG 29.98 km/h
- VMAX 35.81 km/h
- Temp.: 24.0 °C
- Podjazdy: 30 m
- Sprzęt: Lapierre S Tech 300
- Aktywność: Jazda na rowerze
W drodze powrotnej też starałem się kręcić dość mocno, choć znowu wiatr trochę w jeździe przeszkadzał. Do Niepołomic zdołałem podciągnąć średnią powyżej 30 km/h, ale potem przejazd remontowanymi drogami przez miasto i rezultacie skończyło się na przeciętnej 29,98 km/h.
Do pracy: dyst.: 13,99 km; czas: 28:34; średnia: 29,39 km/h.
Z pracy: dyst.: 14,49 km; czas: 28:28; średnia: 30,54 km/h.
Do pracy
Środa, 2 lipca 2014 | dodano:04.07.2014 Kategoria 21-40 km, praca, samotnie
- DST: 28.14 km
- Czas: 01:06
- VAVG 25.58 km/h
- VMAX 30.82 km/h
- Temp.: 18.0 °C
- Podjazdy: 70 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Rano do pracy jechało mi się ciężko, nogi jak z ołowiu już na starcie mnie bolały, potem ból przeszedł ale dalej nie mogłem się wkręcić na odpowiednie obroty. Po prostu nie miałem siły kręcić na twardym przełożeniu i rezultacie na dojazd do pracy potrzebowałem przeszło 32 minuty, a ostatnio dojechałem poniżej 31 minut.
Droga powrotna w deszczu. Powtórzyła się sytuacja z niedzieli, ledwo wystawiłem rower za próg to zaczęło kropić. Z początku było niewinnie, ale po dwóch kilometrach musiałem założyć kurtkę, a jak dojechałem do Puszczy to lunęło na całego. Przyjechałem do domu cały przemoczony, tempo jazdy też było nie specjalne, bo było zimno i ciężko się rozkręcić.
Do pracy: dyst.: 14,05 km; czas: 32:18; średnia: 26,11 km/h.
Z pracy: dyst.: 14,09 km; czas: 34:17; średnia: 24,66 km/h.
Do Krakowa do Leroy Merlin
Niedziela, 29 czerwca 2014 | dodano:30.06.2014 Kategoria 41-60 km, Po płaskim, samotnie
- DST: 43.71 km
- Czas: 01:41
- VAVG 25.97 km/h
- VMAX 35.75 km/h
- Temp.: 20.0 °C
- Podjazdy: 60 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Wyjechałem kilka minut po 10 było słonecznie, ciepło lekko wiało. W drodze do Krakowa wiatr raczej mi pomagał, więc tempo miałem bardzo wysokie i po około 47 minutach (19 km) dojechałem na miejsce. Zrobiłem zakupy, przez chwilę rozważałem jeszcze odwiedziny w Decathlonie, ale w końcu stwierdziłem, że nie mam specjalnie dużo czasu, więc ruszyłem do domu.
W drugą stronę nie jechałem już tak szybko, bo wiatr zaczął wyraźnie przeszkadzać. Przyśpieszyłem znacznie, tylko na odcinku od wylotu z ulicy Wrobela na Przewozie do mostu w Brzegach. Tam pędziłem jak oszalały bo goniłem faceta, który wypadł przede mną właśnie z Wrobela. Widać było, że jedzie dość, więc pomyślałem, że może się nadawać na zająca:). Na starcie miałem jakieś 200 metrów straty, gość jechał szybko, nie mogłem się za bardzo do niego zbliżyć mimo iż cisnąłem ponad 30 km/h. Dopiero na odcinku przez Brzegami, gdzie wpadliśmy na ścianę wiatru, udało mi się go dojść, choć kosztowało mnie to dużo sił. Na kilkaset metrów schowałem się za plecami gościa. Niestety facet tuż za mostem w Brzegach odbił w prawo i cały mój wysiłek poszedł na marne. Dalej musiałem się męczyć sam. Najgorzej było na ostatnich 3 km, przez Grabie i Podgrabie, tam prawie stanąłem. Na Wrzosową przyjechałem solidnie zmęczony.
Wyjazd udany, dawno nie jeździłem, więc forma taka sobie, ale przyjemność z jazdy była duża.
Z Łapczycy do Niepołomic na szosówce
Niedziela, 29 czerwca 2014 | dodano:30.06.2014 Kategoria 0-20 km, Po górkach, Po płaskim, samotnie
- DST: 19.12 km
- Czas: 00:46
- VAVG 24.94 km/h
- VMAX 42.19 km/h
- Temp.: 18.0 °C
- Podjazdy: 130 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Miałem w planie jeszcze zobaczyć puszczanie wianków w Chełmie, ale ledwie wystawiłem rower z garażu, to spadły na mnie pierwsze krople deszczu. Lekko kropiło, więc postanowiłem jednak jechać, ale koło imprezy w Chełmie przejechałem bez zatrzymywania.Cały czas kropiło, ale ulewy jeszcze nie było, więc jechałem sobie dość sprawnie. Zatrzymałem się nawet w Targowisku zrobić fotkę kapliczki o którą prosił mnie ojciec, ale jak zacząłem dojeżdżać do kościoła w Szarowie to rozpadało się już na całego. Jechałem szosówką, więc musiałem jechać po szosie, z Szarowa ruszyłem więc na Staniątki, padało już porządnie, szosa mokra, więc musiałem jechać wolno. W końcu cały przemoczony dojechałem do Niepołomic.
Wyjazd raczej nie udany, jedyny plus to przetransportowanie szosówki z Łapczycy do Niepołomic.
Do Łapczycy
Sobota, 21 czerwca 2014 | dodano:30.06.2014 Kategoria 0-20 km, Po górkach, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
- DST: 16.00 km
- Teren: 5.00 km
- Czas: 00:42
- VAVG 22.86 km/h
- VMAX 43.50 km/h
- Temp.: 25.0 °C
- Podjazdy: 150 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Dojazd do Łapczycy po pracach na budowie.
Dojazd na wycieczka szkolną
Czwartek, 19 czerwca 2014 | dodano:30.06.2014 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, samotnie, praca
- DST: 25.60 km
- Czas: 00:57
- VAVG 26.95 km/h
- VMAX 38.00 km/h
- Temp.: 20.0 °C
- Podjazdy: 60 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Dojazd i powrót do Woli Zabierzowskiej skąd wybrałem się z dziećmi na wycieczkę rowerową do Bochni.
Małopolski Wyścig Górski
Piątek, 13 czerwca 2014 | dodano:18.06.2014 Kategoria 21-40 km, Po górkach, samotnie, wyścig kolarski
- DST: 38.57 km
- Czas: 01:24
- VAVG 27.55 km/h
- VMAX 61.89 km/h
- Temp.: 22.0 °C
- Podjazdy: 504 m
- Sprzęt: Lapierre S Tech 300
- Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś z Niepołomic startował II etap Małopolskiego Wyścigu Górskiego, byłem więc na starcie a potem pojechałem do Krasnych Lasocic zrobić pętlę po trasie wyścigu, na koniec zameldowałem się na mecie, gdzie zobaczyłem finisz całego peletonu. Etap pierwszy wygrał Bartłomiej Matysiak i to on liderem wyścigu.
Mniej więcej o godzinie 11:00 na niepołomickim rynku zaczęło się coś dziać, nastąpiła prezentacja ekip, podpisywanie lisy startowej, dekoracja najlepszego młodzieżowca i najlepszej ekipy wyścigu. Kilka minut przed 12 zawodnicy zaczęli się ustawiać na starcie i punktualnie w południe ruszyli na trasę 149 km odcinka II etapu.
Po obejrzeniu startu, wsiadłem w samochód i ruszyłem do Krasnych Lasocic, po drodze wyścig mnie zatrzymał w Marszowicach pod Gdowem, musiałem swoje odstać, ale potem już bez przeszkód dojechałem pod kościół w Krasnych Lasocicach. Zaparkowałem samochód, ściągnąłem rower i w drogę.
Na początek dość długi zjazd w kierunku Jodłownika, potem kawałek po płaskim i lekki podjazd w kierunku mety, przejechałem przez metę i ruszyłem na trasę rundy, którą zawodnicy mieli pokonać 3 razy. Od samego Jodłownika w zasadzie cały czas jedzie się pod górę, kulminacja trudności następuję w Wilkowisku, gdzie po serpentynach dojechałem na szczy wzniesienia 487 m npm (w Jodłowniku 300 m npm). Dalej mamy serię zjazdów aż do Piekiełka, gdzie rozpoczyna się podjazd na premię górską na Kostrzy. Początek podjazdu bardzo sztywny potem moment na wytchnienie i znowu dość sztywny podjazd do Rupniowa, tu postanowiłem się zatrzymać i poczekać na zawodników. Stwierdziłem, że jest to dużo lepsze miejsce do obserwacji niż sama premia na Kostrzy, więc ustawiłem rower na poboczu i czekałem. Po kilkunastu minutach pojawił się najpierw samotny uciekinier w BDC Marcpol a potem cały peleton. Gdy zawodnicy przejechali to wsiadłem na rower i ruszyłem dalej pod górę. Najtrudniejszy odcinek nastąpił przed samą premią, krótka ale bardzo stroma ścianka zmusiła mnie do wrzucenia najlżejszego przełożenia w rowerze, a i tak miałem spore problemy z podjechaniem. Na szczęście ten stromy odcinek był krótki, więc jakoś dałem radę.
Na premii miałem więc okazję zobaczyć zawodników na drugim okrążeniu, peleton się trochę porwał, ale nastąpiła selekcja od tyłu, na szpicy nadal była duża grupa zawodników. Poczekałem na przejazd maruderów i za pojedynczym kolarzem ruszyłem w dół. Na zjeździe przez Szyk miałem do zawodnika nr 74 może z 200 metrów straty, ale potem zacząłem go dochodzić. Myślę sobie co jest grane, starałem się jechać jakieś 50 metrów za nim, ale on jechał bardzo wolno 26 km/h - widać było że miał już ewidentnie dość. Pod kolejne niewielkie wzniesienie przycisnąłem mocniej i zostawiłem zawodowca z tytułu. Na ostatniej prostej w Jodłowniku zatrzymałem się na poboczu, żeby podnieść leżący bidon, patrzę a tu jedzie jeszcze jedna grupka zawodników, puściłem ich i samotnie ruszyłem na metę.
Ustawiłem się na wysokości mety i czekałem, spiker zawodów podał że z przodu jedzie duża grupa i należy spodziewać się finiszu z peletonu. Tak się rzeczywiście stało w pojedynku sprinterskim wygrał Niemiec Werda przed Włochem Bolzanem (nowym liderem wyścigu) i młody Polakiem z ekipy ActivJet Pawłem Frantczakiem. Postanowiłem jeszcze poczekać na dekorację, chwilę to trwało i dopiero po jakiś 30 minutach ruszyłem z powrotem do samochodu. Na koniec miałem do pokonania podjazd, który dość solidnie mnie wypompował, jechałem na nim dość wolno, mimo iż stromizna nie była jakieś bardzo duża.
Na całej trasie z 2 poważnymi podjazdami i ponad 500 metrami przewyższenia wykręciłem średnią 27,38 km/h, przed rokiem na tej samej trasie, jadąc na crossie miałem średnią 21,64 km/h, nie przypuszczam żebym był zdecydowanie lepszej formie niż przed rokiem, ale rower szosowy jednak robi swoje.
Mniej więcej o godzinie 11:00 na niepołomickim rynku zaczęło się coś dziać, nastąpiła prezentacja ekip, podpisywanie lisy startowej, dekoracja najlepszego młodzieżowca i najlepszej ekipy wyścigu. Kilka minut przed 12 zawodnicy zaczęli się ustawiać na starcie i punktualnie w południe ruszyli na trasę 149 km odcinka II etapu.
Po obejrzeniu startu, wsiadłem w samochód i ruszyłem do Krasnych Lasocic, po drodze wyścig mnie zatrzymał w Marszowicach pod Gdowem, musiałem swoje odstać, ale potem już bez przeszkód dojechałem pod kościół w Krasnych Lasocicach. Zaparkowałem samochód, ściągnąłem rower i w drogę.
Na początek dość długi zjazd w kierunku Jodłownika, potem kawałek po płaskim i lekki podjazd w kierunku mety, przejechałem przez metę i ruszyłem na trasę rundy, którą zawodnicy mieli pokonać 3 razy. Od samego Jodłownika w zasadzie cały czas jedzie się pod górę, kulminacja trudności następuję w Wilkowisku, gdzie po serpentynach dojechałem na szczy wzniesienia 487 m npm (w Jodłowniku 300 m npm). Dalej mamy serię zjazdów aż do Piekiełka, gdzie rozpoczyna się podjazd na premię górską na Kostrzy. Początek podjazdu bardzo sztywny potem moment na wytchnienie i znowu dość sztywny podjazd do Rupniowa, tu postanowiłem się zatrzymać i poczekać na zawodników. Stwierdziłem, że jest to dużo lepsze miejsce do obserwacji niż sama premia na Kostrzy, więc ustawiłem rower na poboczu i czekałem. Po kilkunastu minutach pojawił się najpierw samotny uciekinier w BDC Marcpol a potem cały peleton. Gdy zawodnicy przejechali to wsiadłem na rower i ruszyłem dalej pod górę. Najtrudniejszy odcinek nastąpił przed samą premią, krótka ale bardzo stroma ścianka zmusiła mnie do wrzucenia najlżejszego przełożenia w rowerze, a i tak miałem spore problemy z podjechaniem. Na szczęście ten stromy odcinek był krótki, więc jakoś dałem radę.
Na premii miałem więc okazję zobaczyć zawodników na drugim okrążeniu, peleton się trochę porwał, ale nastąpiła selekcja od tyłu, na szpicy nadal była duża grupa zawodników. Poczekałem na przejazd maruderów i za pojedynczym kolarzem ruszyłem w dół. Na zjeździe przez Szyk miałem do zawodnika nr 74 może z 200 metrów straty, ale potem zacząłem go dochodzić. Myślę sobie co jest grane, starałem się jechać jakieś 50 metrów za nim, ale on jechał bardzo wolno 26 km/h - widać było że miał już ewidentnie dość. Pod kolejne niewielkie wzniesienie przycisnąłem mocniej i zostawiłem zawodowca z tytułu. Na ostatniej prostej w Jodłowniku zatrzymałem się na poboczu, żeby podnieść leżący bidon, patrzę a tu jedzie jeszcze jedna grupka zawodników, puściłem ich i samotnie ruszyłem na metę.
Ustawiłem się na wysokości mety i czekałem, spiker zawodów podał że z przodu jedzie duża grupa i należy spodziewać się finiszu z peletonu. Tak się rzeczywiście stało w pojedynku sprinterskim wygrał Niemiec Werda przed Włochem Bolzanem (nowym liderem wyścigu) i młody Polakiem z ekipy ActivJet Pawłem Frantczakiem. Postanowiłem jeszcze poczekać na dekorację, chwilę to trwało i dopiero po jakiś 30 minutach ruszyłem z powrotem do samochodu. Na koniec miałem do pokonania podjazd, który dość solidnie mnie wypompował, jechałem na nim dość wolno, mimo iż stromizna nie była jakieś bardzo duża.
Na całej trasie z 2 poważnymi podjazdami i ponad 500 metrami przewyższenia wykręciłem średnią 27,38 km/h, przed rokiem na tej samej trasie, jadąc na crossie miałem średnią 21,64 km/h, nie przypuszczam żebym był zdecydowanie lepszej formie niż przed rokiem, ale rower szosowy jednak robi swoje.
Do pracy z Niepołomic, powrót do Łapczycy
Czwartek, 12 czerwca 2014 | dodano:13.06.2014 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, praca, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
- DST: 33.52 km
- Teren: 5.00 km
- Czas: 01:19
- VAVG 25.46 km/h
- VMAX 30.00 km/h
- Temp.: 21.0 °C
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
W ciągu dnia pogoda się popsuła, nawet obawiałem się, że może zacząć padać i nie będę miał jak wrócić, ale na szczęście jak ruszałem na trasę około 16 znów było ładnie. Do Łapczycy dojechałem jakoś dziwnie szybko, choć wydało mi się, że jadę tak sobie.
Do pracy: dyst.: 14,03 km; czas: 32:19; średnia: 26,07 km/h.
Z pracy: dyst.: 19,49 km; czas: 47:26; średnia: 24,65 km/h.
Do pracy na szosówce
Środa, 11 czerwca 2014 | dodano:12.06.2014 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, praca, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
- DST: 28.16 km
- Czas: 00:56
- VAVG 30.17 km/h
- VMAX 38.49 km/h
- Temp.: 30.0 °C
- Podjazdy: 31 m
- Sprzęt: Lapierre S Tech 300
- Aktywność: Jazda na rowerze
Z powrotem nie jechało mi się już tak dobrze, trochę się męczyłem i średnia trochę spadła, znowu wolny przejazd przez miasto ze względu na remonty.
Do pracy: dyst.: 13,92 km; czas: 27:37; średnia: 30,26 km/h.
Z pracy: dyst.: 14,24 km; czas: 29:11; średnia: 29,27 km/h.