- Kategorie bloga:
- 0-20 km (165)
- 100 km i więcej (35)
- 21-40 km (294)
- 41-60 km (130)
- 61-80 km (36)
- 81-99 km (12)
- Akcja cmentarze 2014 (10)
- Geocaching (8)
- Gniezno 2016 (5)
- Jura 2015 (3)
- Jura 2016 (3)
- Jura2012 (2)
- Łapczyca (51)
- Mazury 2012 (9)
- miasto (11)
- pieszo (26)
- Po górkach (325)
- Po płaskim (348)
- praca (107)
- Przez Puszczę Niepołomicką (291)
- Rajdy rekreacyjne (6)
- RNO (24)
- samotnie (383)
- w grupie (29)
- Wiedeń 2013 (6)
- wycieczki piesze (6)
- Wyprawy wielodniowe (34)
- wyścig kolarski (19)
- Z córką (15)
- Z uczniami (5)
- Z Żoną / Narzeczoną (66)
- Zachodniogalicyjskie cmentarze (104)
- zawody (24)
Wpisy archiwalne w kategorii
samotnie
Dystans całkowity: | 12977.67 km (w terenie 1061.20 km; 8.18%) |
Czas w ruchu: | 557:47 |
Średnia prędkość: | 23.27 km/h |
Maksymalna prędkość: | 76.10 km/h |
Suma podjazdów: | 93851 m |
Maks. tętno maksymalne: | 192 (102 %) |
Maks. tętno średnie: | 158 (84 %) |
Suma kalorii: | 118232 kcal |
Liczba aktywności: | 383 |
Średnio na aktywność: | 33.88 km i 1h 27m |
Więcej statystyk |
Kalibrowanie liczników
Piątek, 1 sierpnia 2014 | dodano:01.08.2014 Kategoria 0-20 km, samotnie
- DST: 5.20 km
- Czas: 00:13
- VAVG 24.00 km/h
- VMAX 31.00 km/h
- Temp.: 28.0 °C
- Podjazdy: 5 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Stwierdziłem, że to trochę dużo, nawet jeśli GPS delikatnie zaniża dystans to chyba różnica nie powinna być aż tak duża. Poczytałem trochę w necie i znalazłem opinie, że wartości w tabelce zwykle są zawyżone i że należy policzyć odwód koła samodzielnie. Próbne pomiary zrobiłem kilka dni temu na crossie i od razu mi wyszło, że wartość z tabelki jest za wysoka. Dziś byłem szosówką w Woli Zabierzowskiej i wracając drogą 967 patrzyłem na słupki kilometrowe wyszło mi, że licznik na każdy kilometr dodaje jakieś 30 metrów, więc po powrocie do domu, napompowałem koła w crossie i w szosówce, a następnie zabrałem się za wyliczanie rozmiaru koła.
Na pierwszy rzut poszła szosa, wartość z tabelki dla opony 700x23C wynosił 2133 mm, mój pomiar wykazał 2110 mm - tak zapisałem i wziąłem się za crossa. Tu wartość z tabelki wynosiła 2205 (opona 700x35C), mój pomiar pokazał tylko 2160 - rozbieżność ponad 6 cm. Teraz nadszedł czas na próbę przy słupkach kilometrowych, wyjechałem na ulicę Wielicką i jazda, po przejechaniu między słupkiem ze wskazaniem 4,6 a tym z 3,6 na liczniku równo 1 km, wracam i znowu dokładnie 1 km. Wróciłem do domu, zmiana roweru na szosówkę i znowu pomiar między tymi samymi słupkami, wynik w obie strony dokładnie 1 km. Chyba mogę uznać, że liczniki dla tych dwóch rowerów mam skalibrowane, kiedyś będę musiał zrobić to samo jeszcze dla górala.
Po tych pomiarach wychodzi mi, że do Sandomierza przejechałem jakieś 168,7 km, więc o 1,4 km więcej niż wskazał GPS, ale aż o 3,5 km mniej niż pokazał mój licznik z poprzednią wartością. Wcześniejszych wartości nie będę poprawiał, ponieważ na pomiar wpływa m.in. ciśnienie w oponach, czy nawet stopień zużycia opony, więc poprzednie wartości uznaje za wyniki tabelkowe, które wykorzystuje pewnie większość rowerzystów, a do dziś notuję wyniki rzeczywiste:)
Do pracy
Środa, 23 lipca 2014 | dodano:24.07.2014 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, praca, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
- DST: 28.35 km
- Czas: 01:00
- VAVG 28.35 km/h
- VMAX 33.92 km/h
- Temp.: 30.0 °C
- Podjazdy: 50 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Powrót przy lampie i wietrze, starałem się jechać mocno, ale miejscami nie dawałem rady. W Niepołomicach wstąpiłem na chwilę na rynek i efekcie wyszedł mi czas minimalnie powyżej 1 godziny.
Po południu siadłem przed TV i zobaczyłem kolejne wspaniałe zwycięstwo Rafała Majki na Tdf, tym razem Rafał wygrał na 17 etapie z metą w Pla d’Adet - czyli na tej samej górze gdzie 21 lat temu zwyciężył Zenon Jaskuła. To zwycięstwo dało też Rafałowi wyraźnie prowadzenie w klasyfikacji górskiej, jednak o zwycięstwo trzeba będzie jeszcze powalczyć.
Do pracy: dyst.: 13,95 km; czas: 29:29; średnia: 28,41 km/h.
Z pracy: dyst.: 14,23 km; czas: 27:25; średnia: 31,14 km/h.
Do pracy na szosówce
Wtorek, 22 lipca 2014 | dodano:23.07.2014 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, praca, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
- DST: 28.39 km
- Czas: 00:56
- VAVG 30.42 km/h
- VMAX 37.92 km/h
- Temp.: 30.0 °C
- Podjazdy: 50 m
- Sprzęt: Lapierre S Tech 300
- Aktywność: Jazda na rowerze
W drugą stronę starałem się mocno cisnąć i mimo dużo wolniejszej jazdy przez miasto udało mi się wykręcić średnią 30,16 km/h na całym dzisiejszym dystansie.
Do pracy: dyst.: 14,16 km; czas: 29:05; średnia: 29,25 km/h.
Z pracy: dyst.: 14,23 km; czas: 27:25; średnia: 31,14 km/h.
Do pracy
Poniedziałek, 21 lipca 2014 | dodano:22.07.2014 Kategoria praca, Po płaskim, samotnie, Przez Puszczę Niepołomicką
- DST: 27.61 km
- Czas: 01:06
- VAVG 25.10 km/h
- VMAX 35.00 km/h
- Temp.: 25.0 °C
- Podjazdy: 50 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
W drodze powrotnej lampa, było strasznie gorąco i duszno, aż mi się nie chciało kręcić. Dopiero w lesie trochę się rozkręciłem i podkręciłem tempo.
Gdzieś mi się zapodział licznik, więc dzisiejszy odczyt jest z GPSa.
Do pracy: dyst.: 13,46 km; czas: 32:14; średnia: 24,1 km/h.
Z pracy: dyst.: 14,15 km; czas: 33:46; średnia: 25,14 km/h.
Dookoła Gór Świętokrzyskich
Niedziela, 20 lipca 2014 | dodano:21.07.2014 Kategoria 61-80 km, Po górkach, samotnie
- DST: 61.52 km
- Czas: 02:28
- VAVG 24.94 km/h
- VMAX 53.61 km/h
- Temp.: 25.0 °C
- Podjazdy: 757 m
- Sprzęt: Lapierre S Tech 300
- Aktywność: Jazda na rowerze
Na weekend pojechałem w rodzinką w Góry Świętokrzyskie, a konkretnie do Rudek koło Nowej Słupi. Na dach samochodu oczywiście zapakowałem rower:) Były dwie koncepcje wyjazdu, pierwsza krótsza to jedynie zdobycie rowerem Świętego Krzyża (jakieś 38 km), drugi bardziej ambitniejszy plan przewidywał objazd dookoła głównego pasma Gór Świętokrzyskich (jakieś 60 km z podjazdem na Święty Krzyż). W sobotę pchając pod górę wózek z moją córką, zrobiłem rekonesans górnej części podjazdu na Łysą Górę pod klasztor Świętego Krzyża, stwierdziłem że podjazd jest dość ciężki, ale nie ma tragedii. Widziałem zresztą po drodze paru rowerzystów zmagających się z górą.
Mój atak szczytowy miał nastąpić w niedziele wcześnie rano, chciałem wrócić na godzinę 10:00 i uciec przed zapowiadanym mega upałem. Z Rudek wyjechałem więc o godzinie 6:45. Na początek pojechałem do Nowej Słupi i od samego początku miałem pod górę. W zasadzie przez pierwsze 10 km zmagałem się z ciągłym podjazdem, ostatecznie wjechałem aż na 411 m npm w miejscowości Bartoszowiny, dalej miałem jakieś 2 km zjazdu i dojechałem do początku podjazdu na Łysą Górę.
Zatrzymałem się pod znakiem, żeby zanotować czas przed rozpoczęciem podjazdu i stwierdziłem, że na dojeździe do podjazdu zrobiłem już 195 m przewyższenia. Podjazd rozpocząłem na wysokości 339 m npm, na początek nastąpił nawet minimalny zjazd do 336 m npm, ale już po chwili pedałowałem pod górę. Podjazd na Łysą Górę w zasadzie nie odpuszcza nawet na moment. Początkowo kręciłem dość szybko, ale po minięciu znaku Huta Szklana zaczęło się robić naprawdę stromo, zanim dojechałem do parkingu, na którym normalnie kończy się jazdę samochodem i zaczyna wycieczkę pieszą, byłem już dość mocno zmęczony, ale końcu w tym miejscu miałem już 490 m npm. Następnie zatrzymałem się na 30 sekund żeby poprawić położenie siedzenia, przejechałem bramę Świętokrzyskiego Parku Narodowego i ruszyłem pod górę leśnym odcinkiem podjazdu. Normalnie ten odcinek jest zamknięty dla ruchu samochodowego, wyjątkiem jest jednak niedziela rano gdy w godzinach 7:00-10:00 można wjeżdżać na sam szczyt na mszę świętą, a że akurat o godzinie 8:00 była msza, to cały podjazd mijały mnie samochody. Odcinek leśny nie zmęczył mnie jakoś strasznie, co prawda zaraz po wjechaniu do lasu jest kilkaset metrów dość stromej jazdy, ale potem podjazd popuszcza i na Łysą Górę wjeżdżamy już przy niewielkim wysiłku. Mniej więcej o godzinie 7:50 byłem na szczycie. GPS pokazał mi 580 metrów npm, ale gdy po kilku minutach ruszałem w dół skalibrował się do widniejących na tablicy 595 m npm. Długość podjazdu to 5,74 km, pokonałem go w czasie 24:14 co daje średnią 14,21 km/h, różnica wzniesień to 256 metrów, średnie nachylenie dla całego podjazdu to prawie 5%, maksymalne prawie 9%. Podjazd jest dość równy, nie ma mega ścianek, ale nie ma też miejsc gdzie można by dłużej odpocząć.
Zdecydowałem się nie jechać pod sam klasztor, byłem tam w końcu wczoraj (kilka zdjęć z klasztoru na końcu galerii) pod kościołem było pełno ludzi, którzy przyjechali na mszę świętą. Poszedłem za to oglądać gołoborze na Łysej Górze, normalnie żeby tam wejść trzeba mieć bilet do parku za 6,50 zł, ale w niedziele przed 8 rano nikt wejścia nie pilnuje, wziąłem więc rower pod pachę i ruszyłem na małą sesję fotograficzną.
Mniej więcej koło 8 ruszyłem w dół, stwierdziłem że realizuję drugi wariant planu i jadę dookoła gór. Przez kolejne 12 km głównie zjeżdżałem, początkowo bardzo ostro do Huty Nowej a potem już oczywiście delikatnie aż do skrętu na Porąbkę, nie mniej jednak na tym odcinku prędkość rzadko spadała poniżej 30 km/h. Kolejne 6 km do Krajno Drugie to pagórkowaty odcinek z ładnymi widokami na Łysicę, w Krajno Parcele wyjechałem na drogę 752 i rozpocząłem już konkretny podjazd pod Świętą Katarzynę. Z ubiegłorocznego pobytu w Górach Świętokrzyskich pamiętałem, że klasztor na Świętej Katarzynie leży na wysokości mniej więcej 350 m npm. Na drogę 752 wyjechałem mając na liczniku 330 m npm, tym czasem walczyłem z dość konkretnym podjazdem, zacząłem się nawet zastanawiać czy klasztor na jest jedna na 450 npm. Po kilku minutach podjazdu, gdy wdrapałem się na ładną widokową przełęcz na wysokości 425 m npm i zacząłem zjeżdżać, to zrozumiałem, że klasztor nie znajduje się na szczycie podjazdu, ale już na zjeździe i faktycznie na wysokości około 350-360 m npm. Pod klasztorem kilka fotek, dziś piękna pogoda nie tak jak przed rokiem, gdy z tego miejsca zatrzymałem z żoną atak na Łysicę, wtedy było deszczowo i dość chłodno. Za klasztorem jeszcze kawałek zjazdu, potem odcinek po prostym i całkowite zaskoczenie, znów musiałem kręcić pod górę w miejscowości Podgórze, dopiero po pokonaniu tego podjazdu zacząłem zjazd do Bodzentyna.
Tym razem tylko przejechałem przez Bodzentyn, zwiedzałem to miasteczko przed rokiem, a dziś trochę mi się spieszyło, więc od razu ruszyłem na Nową Słupie. Po chwili pojawił się znak, że do Nowej Słupi mam tylko 12 km, było kilka minut po 9, więc na 10:00 powinienem bez problemu zdążyć. Co prawda zaczęło mi trochę wiać w twarz, ale i tak jechałem dość sprawnie. Postanowiłem nie jechać do Nowej Słupi, tylko zrobić skrót przez Krajków i Łomno. Wszystko w zasadzie byłoby w porządku, gdy nie fakt, że w Łomnie wyskoczył mi dość solidny podjazd, ja byłem już trochę zmęczony i te niewielkie pagórki dały mi trochę w kość, szczególnie że zaczęło dość solidnie przygrzewać. Na szczęście po pokonaniu podjazdu do samych Rudek już głównie zjeżdżałem i mniej więcej o 9:35 byłem na miejscu.
Wyjazd mega udany, bardzo ciekawa wycieczka, zdobyty dość ciężki podjazd na Łysą Górę, objechane główne pasmo Gór Świętokrzyskich. Forma w sumie niezła, na początkowych kilometrach ciągłej jazdy pod górę, dość się męczyłem, ale sam podjazd na Łysą Górę, poszedł mi już sprawnie. Kolejne mniejsze górki, też wyjeżdżałem dobrym tempem. W sumie zrobiłem 757 metrów przewyższenia, to był pierwszy aż tak wymagający górki odcinek, który pokonałem na szosówce, oczywiście sięgałem po amatorskie przełożenia:) ale i tak jestem zadowolony z tego wyjazdu:)
Mój atak szczytowy miał nastąpić w niedziele wcześnie rano, chciałem wrócić na godzinę 10:00 i uciec przed zapowiadanym mega upałem. Z Rudek wyjechałem więc o godzinie 6:45. Na początek pojechałem do Nowej Słupi i od samego początku miałem pod górę. W zasadzie przez pierwsze 10 km zmagałem się z ciągłym podjazdem, ostatecznie wjechałem aż na 411 m npm w miejscowości Bartoszowiny, dalej miałem jakieś 2 km zjazdu i dojechałem do początku podjazdu na Łysą Górę.
Zatrzymałem się pod znakiem, żeby zanotować czas przed rozpoczęciem podjazdu i stwierdziłem, że na dojeździe do podjazdu zrobiłem już 195 m przewyższenia. Podjazd rozpocząłem na wysokości 339 m npm, na początek nastąpił nawet minimalny zjazd do 336 m npm, ale już po chwili pedałowałem pod górę. Podjazd na Łysą Górę w zasadzie nie odpuszcza nawet na moment. Początkowo kręciłem dość szybko, ale po minięciu znaku Huta Szklana zaczęło się robić naprawdę stromo, zanim dojechałem do parkingu, na którym normalnie kończy się jazdę samochodem i zaczyna wycieczkę pieszą, byłem już dość mocno zmęczony, ale końcu w tym miejscu miałem już 490 m npm. Następnie zatrzymałem się na 30 sekund żeby poprawić położenie siedzenia, przejechałem bramę Świętokrzyskiego Parku Narodowego i ruszyłem pod górę leśnym odcinkiem podjazdu. Normalnie ten odcinek jest zamknięty dla ruchu samochodowego, wyjątkiem jest jednak niedziela rano gdy w godzinach 7:00-10:00 można wjeżdżać na sam szczyt na mszę świętą, a że akurat o godzinie 8:00 była msza, to cały podjazd mijały mnie samochody. Odcinek leśny nie zmęczył mnie jakoś strasznie, co prawda zaraz po wjechaniu do lasu jest kilkaset metrów dość stromej jazdy, ale potem podjazd popuszcza i na Łysą Górę wjeżdżamy już przy niewielkim wysiłku. Mniej więcej o godzinie 7:50 byłem na szczycie. GPS pokazał mi 580 metrów npm, ale gdy po kilku minutach ruszałem w dół skalibrował się do widniejących na tablicy 595 m npm. Długość podjazdu to 5,74 km, pokonałem go w czasie 24:14 co daje średnią 14,21 km/h, różnica wzniesień to 256 metrów, średnie nachylenie dla całego podjazdu to prawie 5%, maksymalne prawie 9%. Podjazd jest dość równy, nie ma mega ścianek, ale nie ma też miejsc gdzie można by dłużej odpocząć.
Zdecydowałem się nie jechać pod sam klasztor, byłem tam w końcu wczoraj (kilka zdjęć z klasztoru na końcu galerii) pod kościołem było pełno ludzi, którzy przyjechali na mszę świętą. Poszedłem za to oglądać gołoborze na Łysej Górze, normalnie żeby tam wejść trzeba mieć bilet do parku za 6,50 zł, ale w niedziele przed 8 rano nikt wejścia nie pilnuje, wziąłem więc rower pod pachę i ruszyłem na małą sesję fotograficzną.
Mniej więcej koło 8 ruszyłem w dół, stwierdziłem że realizuję drugi wariant planu i jadę dookoła gór. Przez kolejne 12 km głównie zjeżdżałem, początkowo bardzo ostro do Huty Nowej a potem już oczywiście delikatnie aż do skrętu na Porąbkę, nie mniej jednak na tym odcinku prędkość rzadko spadała poniżej 30 km/h. Kolejne 6 km do Krajno Drugie to pagórkowaty odcinek z ładnymi widokami na Łysicę, w Krajno Parcele wyjechałem na drogę 752 i rozpocząłem już konkretny podjazd pod Świętą Katarzynę. Z ubiegłorocznego pobytu w Górach Świętokrzyskich pamiętałem, że klasztor na Świętej Katarzynie leży na wysokości mniej więcej 350 m npm. Na drogę 752 wyjechałem mając na liczniku 330 m npm, tym czasem walczyłem z dość konkretnym podjazdem, zacząłem się nawet zastanawiać czy klasztor na jest jedna na 450 npm. Po kilku minutach podjazdu, gdy wdrapałem się na ładną widokową przełęcz na wysokości 425 m npm i zacząłem zjeżdżać, to zrozumiałem, że klasztor nie znajduje się na szczycie podjazdu, ale już na zjeździe i faktycznie na wysokości około 350-360 m npm. Pod klasztorem kilka fotek, dziś piękna pogoda nie tak jak przed rokiem, gdy z tego miejsca zatrzymałem z żoną atak na Łysicę, wtedy było deszczowo i dość chłodno. Za klasztorem jeszcze kawałek zjazdu, potem odcinek po prostym i całkowite zaskoczenie, znów musiałem kręcić pod górę w miejscowości Podgórze, dopiero po pokonaniu tego podjazdu zacząłem zjazd do Bodzentyna.
Tym razem tylko przejechałem przez Bodzentyn, zwiedzałem to miasteczko przed rokiem, a dziś trochę mi się spieszyło, więc od razu ruszyłem na Nową Słupie. Po chwili pojawił się znak, że do Nowej Słupi mam tylko 12 km, było kilka minut po 9, więc na 10:00 powinienem bez problemu zdążyć. Co prawda zaczęło mi trochę wiać w twarz, ale i tak jechałem dość sprawnie. Postanowiłem nie jechać do Nowej Słupi, tylko zrobić skrót przez Krajków i Łomno. Wszystko w zasadzie byłoby w porządku, gdy nie fakt, że w Łomnie wyskoczył mi dość solidny podjazd, ja byłem już trochę zmęczony i te niewielkie pagórki dały mi trochę w kość, szczególnie że zaczęło dość solidnie przygrzewać. Na szczęście po pokonaniu podjazdu do samych Rudek już głównie zjeżdżałem i mniej więcej o 9:35 byłem na miejscu.
Wyjazd mega udany, bardzo ciekawa wycieczka, zdobyty dość ciężki podjazd na Łysą Górę, objechane główne pasmo Gór Świętokrzyskich. Forma w sumie niezła, na początkowych kilometrach ciągłej jazdy pod górę, dość się męczyłem, ale sam podjazd na Łysą Górę, poszedł mi już sprawnie. Kolejne mniejsze górki, też wyjeżdżałem dobrym tempem. W sumie zrobiłem 757 metrów przewyższenia, to był pierwszy aż tak wymagający górki odcinek, który pokonałem na szosówce, oczywiście sięgałem po amatorskie przełożenia:) ale i tak jestem zadowolony z tego wyjazdu:)
Do pracy
Czwartek, 17 lipca 2014 | dodano:18.07.2014 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, praca, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
- DST: 27.75 km
- Czas: 00:56
- VAVG 29.73 km/h
- VMAX 34.70 km/h
- Temp.: 25.0 °C
- Podjazdy: 50 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
W drodze powrotnej znów burza, tym razem nie udało mi się schować przed deszczem. Kropiło w zasadzie już od Zabierzowa, ale mocniej zaczęło padać jak byłem gdzieś na Sitowcu. W lesie jeszcze nie specjalnie odczuwałem padający deszcz, ale tuż przed osiedlem Piaski zatrzymałem się żeby ubrać kurtkę. Do rynku dojechałem w deszczu, tam przeczekałem i do domu moich rodziców pojechałem już po deszczu.
Dziś rekordowy przejazd na crossie, tam i z powrotem w niecałe 57 minut, pod Zajazdem Królewskim miałem średnią powyżej 30 km/h, ale potem jazda po chodniku, przez miasto i średnia ostatecznie dość wyraźnie mi spadła
Do pracy: dyst.: 13,34 km; czas: 27:13; średnia: 29,44 km/h.
Z pracy: dyst.: 14,41 km; czas: 29:28; średnia: 29,34 km/h.
Do pracy
Środa, 16 lipca 2014 | dodano:17.07.2014 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, praca, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
- DST: 28.25 km
- Czas: 00:58
- VAVG 29.22 km/h
- VMAX 34.81 km/h
- Temp.: 25.0 °C
- Podjazdy: 49 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Około 13 ruszyłem w drogę powrotną, już na starcie usłyszałem grzmoty w oddali, ale na razie jeszcze burzy nie było. Znów jechałem dość mocno, na twardym obrocie podnosząc jeszcze średnią uzyskaną rano. Na 3 km przed Niepołomicami wpadłem na silny, porywisty, czołowy wiatr, burza wyraźnie się zbliżała. Starałem się jechać jak najszybciej żeby uciec przed deszczem, ale wiatr dość wyraźnie mnie hamował. Pod Zajazdem Królewskim moją średnia wynosiła 29,44 km, ale później niestety jazda po chodniku i przez miasto, więc musiałem zwolnić. Gdy wjechałem na ulicę Bocheńską pojawiły się pierwsze krople deszczu, na szczęście udało mi się schować przed nadchodzącą ulewą u kolegi w sklepie na rynku. Po deszcze jeszcze dojazd do domu moich rodziców, gdzie parkuje moje maszyny.
Dziś pojechałem bardzo mocno, wyraźnie noga dobrze mi kręciła i miałem na tyle siły by utrzymywać prędkość powyżej 30 km/h.
Do pracy: dyst.: 13,90 km; czas: 29:17; średnia: 28,52 km/h.
Z pracy: dyst.: 14,35 km; czas: 29:01; średnia: 29,67 km/h.
Do pracy
Poniedziałek, 14 lipca 2014 | dodano:16.07.2014 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, praca, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
- DST: 28.32 km
- Czas: 01:03
- VAVG 26.97 km/h
- VMAX 31.75 km/h
- Temp.: 25.0 °C
- Podjazdy: 60 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Rano do pracy jechałem dość spokojnie mimo to osiągnąłem całkiem niezły czas.
Powrót bez większej historii, jechało mi się w miarę dobrze i szybko wróciłem do domu.
Do pracy: dyst.: 13,97 km; czas: 31:26; średnia: 26,68 km/h.
Z pracy: dyst.: 14,35 km; czas: 32:23; średnia: 26,58 km/h.
Wieliczka i wzgórze Kaim
Niedziela, 13 lipca 2014 | dodano:14.07.2014 Kategoria 21-40 km, Akcja cmentarze 2014, Po górkach, samotnie
- DST: 36.39 km
- Teren: 3.00 km
- Czas: 01:35
- VAVG 22.98 km/h
- VMAX 54.47 km/h
- Temp.: 25.0 °C
- Podjazdy: 314 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
W niedzielę wieczorem wybrałem się na wycieczkę szlakiem zabytków związanych z I wojną światową, której w tym roku odchodzimy setną rocznicę. Pojechałem najpierw do Wieliczki na cmentarz wojenny nr 381 a potem na wzgórze Kaim gdzie w 1914 zatrzymano marsz armii carskiej na Kraków.
Na trasę ruszyłem po 17, początkowo miałem jechać do Puszczy Niepołomickiej, ale w końcu zdecydowałem się jechać na Wieliczkę. Wybrałem jazdę główną drogą, to właśnie tędy kiedyś w 7 klasie podstawówki wybrałem się do Wieliczki, wtedy ruch był znikomy, dziś mimo że była niedziela wieczór, mijał mnie samochód za samochodem. Po kilkunastu minutach solidnego kręcenia dojechałem do Ochmanowa, gdzie zatrzymałem się pod pomnikiem orła - to właśnie w tym miejscu w czasie I wojny światowej powstał cmentarz wojenny nr 379, potem ciała podobno ekshumowano i pozostał sam pomnik. Jakieś 2 lata temu kierowca opla zmiótł z powierzchni ziemi i pomnik, na szczęście obelisk odbudowano i ponownie umieszczono na nim rzeźbę. Obecnie w Ochmanowie budują chodnik, powstał też przystanek, który niestety trochę zasłonił pomnik.
Po sesji w Ochmanowie ruszyłem dalej do Wieliczki, kolejny przystanek miałem zaplanowany na cmentarzu komunalnym, gdzie znajduje się kwatera wojenna nr 381. W 1914 to właśnie do Wieliczki dotarła 3 armia carska pod dowództwem Radko Dymitriewa, zajęła miasto i rozpoczęła atak na Kraków. Walki trwały kilka dni, Rosjanie Krakowa nie zdobyli a na dodatek zagrożeni odcięciem w wyniku operacji Łapanowsko-Limanowskiej musieli wycofać się spod Krakowa.
Kolejnym punktem mojej wycieczki było wzgórze, na którym zatrzymała się ofensywa rosyjska w grudniu 1914 - czyli wzgórze Kaim. Byłem tam już parę razy, ale zawsze mam problemy z dostaniem się na miejsce, tym razem próbowałem kolejnej drogi i znowu pobłądziłem. W kierunku wzgórza podjechałem ulicą Topolową, następnie skręciłem w Bogucicką i byłem już o rzut kamienia od wzgórza, gdy okazało się, że droga jest ślepa i dalej przejechać się nie da. Wróciłem się więc, i zaatakowałem ulicami Pod Pomnikiem i Zolla, tu jednak przegapiłem właściwy skręt, potem skręciłem nie tam gdzie trzeba i dopiero kolejne podejście zaprowadziło mnie pod pomnik.
W 1915 władze Krakowa doceniając wagę wydarzeń na wzgórzu Kaim postawiły w tym miejscu okazały obelisk upamiętniający zatrzymanie marszu armii carskiej. Niestety obecnie to miejsce kompletnie nie jest doceniane, trudno tu trafić, teren wokół pomnika jest zarośnięty, a sam pomnik zdewastowany. Kilka lat temu był remont, ale miejscowi wandale zdążyli już pomnik zniszczyć. W roku 2014 obchodzimy setną rocznicę tych wydarzeń, powstał Szlak I wojny, koło pomnika postawiono stosowne tablice, ale samego pomnika nikt jakoś nie chcę remontować:(
Wszystko co miałem zobaczyć, zobaczyłem, ruszyłem więc w drogę powrotną do domu, żeby jeszcze trochę przedłużyć trasę w Węgrzcach Wielkich skręciłem na Grabie i do Niepołomic wjechałem od strony strefy przemysłowej.
Wycieczka dość udana, tempo nie najgorsze, choć byłoby na pewno lepiej, gdybym nie błądził pod wzgórzem Kaim.
Na trasę ruszyłem po 17, początkowo miałem jechać do Puszczy Niepołomickiej, ale w końcu zdecydowałem się jechać na Wieliczkę. Wybrałem jazdę główną drogą, to właśnie tędy kiedyś w 7 klasie podstawówki wybrałem się do Wieliczki, wtedy ruch był znikomy, dziś mimo że była niedziela wieczór, mijał mnie samochód za samochodem. Po kilkunastu minutach solidnego kręcenia dojechałem do Ochmanowa, gdzie zatrzymałem się pod pomnikiem orła - to właśnie w tym miejscu w czasie I wojny światowej powstał cmentarz wojenny nr 379, potem ciała podobno ekshumowano i pozostał sam pomnik. Jakieś 2 lata temu kierowca opla zmiótł z powierzchni ziemi i pomnik, na szczęście obelisk odbudowano i ponownie umieszczono na nim rzeźbę. Obecnie w Ochmanowie budują chodnik, powstał też przystanek, który niestety trochę zasłonił pomnik.
Po sesji w Ochmanowie ruszyłem dalej do Wieliczki, kolejny przystanek miałem zaplanowany na cmentarzu komunalnym, gdzie znajduje się kwatera wojenna nr 381. W 1914 to właśnie do Wieliczki dotarła 3 armia carska pod dowództwem Radko Dymitriewa, zajęła miasto i rozpoczęła atak na Kraków. Walki trwały kilka dni, Rosjanie Krakowa nie zdobyli a na dodatek zagrożeni odcięciem w wyniku operacji Łapanowsko-Limanowskiej musieli wycofać się spod Krakowa.
Kolejnym punktem mojej wycieczki było wzgórze, na którym zatrzymała się ofensywa rosyjska w grudniu 1914 - czyli wzgórze Kaim. Byłem tam już parę razy, ale zawsze mam problemy z dostaniem się na miejsce, tym razem próbowałem kolejnej drogi i znowu pobłądziłem. W kierunku wzgórza podjechałem ulicą Topolową, następnie skręciłem w Bogucicką i byłem już o rzut kamienia od wzgórza, gdy okazało się, że droga jest ślepa i dalej przejechać się nie da. Wróciłem się więc, i zaatakowałem ulicami Pod Pomnikiem i Zolla, tu jednak przegapiłem właściwy skręt, potem skręciłem nie tam gdzie trzeba i dopiero kolejne podejście zaprowadziło mnie pod pomnik.
W 1915 władze Krakowa doceniając wagę wydarzeń na wzgórzu Kaim postawiły w tym miejscu okazały obelisk upamiętniający zatrzymanie marszu armii carskiej. Niestety obecnie to miejsce kompletnie nie jest doceniane, trudno tu trafić, teren wokół pomnika jest zarośnięty, a sam pomnik zdewastowany. Kilka lat temu był remont, ale miejscowi wandale zdążyli już pomnik zniszczyć. W roku 2014 obchodzimy setną rocznicę tych wydarzeń, powstał Szlak I wojny, koło pomnika postawiono stosowne tablice, ale samego pomnika nikt jakoś nie chcę remontować:(
Wszystko co miałem zobaczyć, zobaczyłem, ruszyłem więc w drogę powrotną do domu, żeby jeszcze trochę przedłużyć trasę w Węgrzcach Wielkich skręciłem na Grabie i do Niepołomic wjechałem od strony strefy przemysłowej.
Wycieczka dość udana, tempo nie najgorsze, choć byłoby na pewno lepiej, gdybym nie błądził pod wzgórzem Kaim.
Do pracy
Poniedziałek, 7 lipca 2014 | dodano:08.07.2014 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, samotnie, praca
- DST: 29.77 km
- Teren: 0.50 km
- Czas: 01:11
- VAVG 25.16 km/h
- VMAX 29.40 km/h
- Temp.: 30.0 °C
- Podjazdy: 59 m
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
Do Niepołomic postanowiłem wrócić inną drogą biegnącą mniej więcej wzdłuż Wisły. Taką trasą w tej konfiguracji w sumie jeszcze nigdy nie jechałem.Taki wybór trasy miał niestety pewne minusy, po pierwsze cały czas jechałem w pełnym słońcu, po drugie częściowo pod wiatr, po trzecie po drodze kiepskiej jakoś, miał być nawet odcinek po szutrach, ale okazało się że akurat wylewają na nim asfalt, kawałek przejechałem więc asfaltem, ale potem musiałem przeprowadzać rower po trawie. Już w samych Niepołomicach pojechałem jeszcze na ulicę Akacjową na poszukiwanie szklarza, który mógłby mi wkleić lustro do łazienki i ostatecznie cała trasa do domu wyszła mi około 15,5 km. Jednak opcja jazdy przez las jest zdecydowanie lepsza:)
Do pracy: dyst.: 14,18 km; czas: 32:33; średnia: 26,15 km/h.
Z pracy: dyst.: 15,59 km; czas: 39:20; średnia: 23,78 km/h.