Info

 

Rok 2016

baton rowerowy bikestats.pl

Rok 2015

button stats bikestats.pl

Rok 2014

button stats bikestats.pl

Rok 2013

button stats bikestats.pl

Rok 2012

button stats bikestats.pl

Rok 2011

button stats bikestats.pl

Rok 2010

button stats bikestats.pl

Rok 2009

 Moje rowery

 Znajomi

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jasonj.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

samotnie

Dystans całkowity:12977.67 km (w terenie 1061.20 km; 8.18%)
Czas w ruchu:557:47
Średnia prędkość:23.27 km/h
Maksymalna prędkość:76.10 km/h
Suma podjazdów:93851 m
Maks. tętno maksymalne:192 (102 %)
Maks. tętno średnie:158 (84 %)
Suma kalorii:118232 kcal
Liczba aktywności:383
Średnio na aktywność:33.88 km i 1h 27m
Więcej statystyk

Gdów i Biskupice

Niedziela, 22 lutego 2015 | dodano:22.02.2015 Kategoria 41-60 km, Po górkach, samotnie
  • DST: 43.12 km
  • Czas: 01:47
  • VAVG 24.18 km/h
  • VMAX 47.20 km/h
  • Temp.: 11.0 °C
  • HRmax: 163 ( 87%)
  • HRavg 137 ( 73%)
  • Kalorie: 973 kcal
  • Podjazdy: 426 m
  • Sprzęt: Lapierre S Tech 300
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Wczoraj trenowałem, a dziś miałem zrobić poważniejszą wycieczkę. Początkowo planowałem jechać do Słomnik, ale po namyśle stwierdziłem, że 32 km w jedną stronę to może być trochę za dużo jak na moją obecną formę, postanowiłem więc, że pojadę do Gdowa.

W samo południe wyciągnąłem szosówkę i drogę. Już pierwsze niewielkie 3-4% pokazały, że jestem słaby, a podjazd w Brzeziu pokonywany na 9 km wycieczki (6-7%), praktycznie mnie zabił mimo, że jechałem na najlżejszych przełożenia. Na szczęście później nastąpiły łatwiejsze odcinki. Przejechałem przez Cichawę, Niegowić, Marszowice i po 21 km jazdy dojechałem na rynek w Gdowie. Na rynku krótka przerwa w pełnym słońcu, chyba akurat był to najcieplejszy moment dzisiejszego dnia - mój termometr pokazywał 17 stopni. Podczas przerwy doszedłem do wniosku, że jednak zaryzykuję jazdę mocno pagórkowatą drogą 966 na Wieliczkę i Biskupicach odbije na Bodzanów. Początkowo jechało mi się nawet nieźle, ale potem zrobiło się trudniej, zaczęły pojawiać się fragmenty, 9, 11, a nawet 13 procentowe, do tego ciągłe interwały góra i dół, dały mi mocno w kość, ale na szczęście nie miałem już odcięcia i wolno dojechałem sobie do Biskupic. 

Dalej sporo zjazdów i krótki ale stromy podjazd w Bodzanowie, który niespodziewanie dał mi mocno w kość. Postanowiłem więc ominąć kolejny kolejny ciężki podjazd do Słomirogu i przez Zakrzowiec ruszyłem do Staniątek. Pod koniec miałem już wyraźnie dość, nawet wiadukt nad autostradą sprawił mi sporo trudności, na dodatek do domu miałem głównie pod wiatr (niewielki ale jednak), zacząłem mieć problemy z utrzymaniem odpowiedniego tempa i w końcu mocno zmęczony dojechałem do domu.

Przejechałem w sumie 43 km, ale zrobiłem dość sporo przewyższeń (426 m) to właśnie te górki sprawiły, że przyjechałem mocno zmęczony. Niestety mój pas do pomiaru tętna jest do niczego, działał dobrze przez pierwsze 13 km, ale potem zaczął świrować. Momentami pokazywał prawdopodobne wartości (choć ciężko powiedzieć czy prawdziwe), ale były momenty gdy wskazywał mi 58. Wyraźnie mam problemy z był szybko skaczącym tętnem, na bardziej stromych górkach, szybko przekracza mi 160 i zaczynam mieć problemy z jazdą, więc szczególnie teraz dobrze działający pulsometr by mi się przydał, chyba będę musiał kupić nowy pas:(



Sobotnie przetarcie

Sobota, 21 lutego 2015 | dodano:22.02.2015 Kategoria 0-20 km, samotnie
  • DST: 12.77 km
  • Teren: 0.50 km
  • Czas: 00:34
  • VAVG 22.54 km/h
  • VMAX 42.00 km/h
  • Temp.: 9.0 °C
  • Podjazdy: 45 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Szybki sobotni trening przed planowanym wyjazdem niedzielnym, forma kiepska, szybko się męczę niestety. Dziś jeździłem po okolicy, blisko domu, pętla przez Staniątki i Podłęże. Na koniec jazda obwodnicą Niepołomic i wolny podjazd pod Kopiec Grunwaldzki. Dziś jechałem bez pulsometru, który mi coś ostatnio szwankuje, ale na podjeździe pod kopiec tetno poważnie mi podskoczyło.


Styczniowy Czarny Staw

Sobota, 17 stycznia 2015 | dodano:17.01.2015 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 37.81 km
  • Teren: 1.00 km
  • Czas: 01:26
  • VAVG 26.38 km/h
  • VMAX 39.63 km/h
  • Temp.: 13.0 °C
  • HRmax: 164 ( 87%)
  • HRavg 143 ( 76%)
  • Kalorie: 982 kcal
  • Podjazdy: 102 m
  • Sprzęt: Lapierre S Tech 300
  • Aktywność: Jazda na rowerze
17 stycznia - piękna, słoneczna pogoda, na termometrze około 14 stopni, trochę co prawda wiało, ale i tak należało iść na rower. Na pierwszy wyjazd w 2015 roku wybrałem się szosówką nad Czarny Staw w Puszczy Niepołomickiej.


Grudniowa wycieczka po Puszczy

Sobota, 20 grudnia 2014 | dodano:20.12.2014 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 20.73 km
  • Teren: 5.00 km
  • Czas: 00:53
  • VAVG 23.47 km/h
  • VMAX 37.74 km/h
  • Temp.: 13.0 °C
  • Kalorie: 703 kcal
  • Podjazdy: 94 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Sobota, piękna pogoda, 13 stopni ciepła, słońce - więc mimo iż miałem nie za wiele czasu to postanowiłem zaliczyć grudniową wycieczkę, tym samym zaliczyłem wycieczki rowerowe w każdym miesiącu 2014 roku.

Forma podczas wyjazdu już raczej bardzo słaba, na początku jechałem co prawda dość szybko po asfalcie, ale gdy tylko skręciłem do lasu (na szeroką szutrową drogę) od razu poczułem niemoc. Po przeprawieniu się przez Puszczę w Szarowie miałem do podjechania nie długi i dość łatwy pojazd, ale w obecnej formie nie okazał się on specjalnie łatwy. Potem seria zjazdów i powrót do domu.

Tym wyjazdem ostatecznie zakończyłem rowerowy sezon 2014, nie był jakoś specjalnie udany, co prawda kilometrażowo wyszło w sumie nieźle, ale był to sezon raczej mało ciekawych wycieczek. Naprawdę ciekawe wyjazdy to do wycieczka do Krynicy w maju i lipcowy wyjazd do Sandomierza - obie niestety jednodniowe, w tym roku nie zaliczyłem żadnej wyprawy z sakwami.

Dość udany miałem natomiast sezon startowy. Wraz z Krzyśkiem wziąłem udział w 5 imprezach na orientacje, z dwóch przywieźliśmy srebrnej medale: Ciupaga Orient w Jordanowie (trasa turystyczna) i Galicja Orient w Bolęcinie (2 dniowa, trasa piknikowa). Blisko medalu byliśmy również podczas Wiosennej Odysei w Miechowie, tam jedna zawaliliśmy trochę na ostatnim punkcie i skończyło się na 5 miejscu. Do tego doszło II miejsce w klasyfikacji generalnej Galicja Trophy na który to cykl składały się powyższe imprezy. Wystartowaliśmy jeszcze dwa razy na trasach długi (około 100 km) podczas KORNO w Dąbrowie Górniczej (zaliczony komplet punktów choć miejsce niskie) i na Mordowniku w Beskidzie Niskim (tu poszło gorzej, ale trochę przez problemy sprzętowe). Ogólnie sezon startowy wypadł bardzo dobrze. 

Z planów przedsezonowych zrealizowałem tylko część punktów:
- przejechać co najmniej 2000 km - zrobione
- wziąć udział w co najmniej dwóch imprezach na orientację - zrobione,
- podjechać co najmniej dwie przełęcze w tym Knurowską - niezrealizowane,
- odwiedzić rowerem wszystkie cmentarze wojenne (z I WŚ) okręgu IX - Bochnia - niezrealizowane.
- zdobyć wszystkie ciekawe Geocache w mojej najbliższej okolicy - niezrealizowane

Jeśli chodzi o niezrealizowane plany to punktu 4 i 5 nie realizowałem w ogóle ze względu na brak czasu, na przełęcz Knurowską chciałem pojechać, ale obowiązki domowe niestety mi to uniemożliwiły.

Teraz trochę statystycznych osiągnięć za rok 2014:
Wszystkie kilometry: 3562,26 km (w terenie 344.60 km, 9,7%)
Czas aktywności: 161:26
Średnia prędkość: 22.07 km/h
Suma podjazdów: 22875 m
Wycieczek: 102
Średnio na wycieczkę: 34.92 km i 01:34 godz.

Najdłuższa wycieczka w sezonie to: 172,21 km - Do Sandomierza - drugi wynik w życiu:)

z czego na rowerze crossowym: 1968.52 km (w terenie 135.60 km, 6,9%), 59 wycieczek, średnia prędkość 22.85 km/h;

na góralu: 520.93 km (w terenie 192.00 km, 36,9%), 12 wycieczek, średnia prędkość 17.15 km/h;

na szosówce (Lapierre): 982.21 km (w terenie 10 km, 0,1%), 27 wycieczek, średnia prędkość 25.86 km/h;

na szosówce (Peugeot): 74,20 km (w terenie 2 km, 2,7%), 3 wycieczek, średnia prędkość 27.31 km/h;

W porównaniu w poprzednim sezonem, nastąpił regres w większości statystyk, w tym sezonie jeździłem jednak znacznie szybciej, a gdyby nie starty na orientacje, gdzie średnie prędkości mam zwykle niskie, to byłoby jeszcze lepiej.

Pisząc te słowa tak się zastanawiam jakie cele postawić sobie na rok 2015. Mam małe prawie roczne dziecko, może w tym roku uda się już ją wziąć na jakieś przejażdżki rowerowe, pewnie pojeżdżę też trochę w moją żoną, ale będą to raczej krótkie wycieczki. Chciałbym się wybrać na przynajmniej jeden wyjazd z sakwami, przynajmniej na kilka dni, do tego oczywiście starty na orientacje, może ciągle jeszcze nie zrealizowany udział w Tour de Pologne Amatorów - zobaczymy, wstępnie cele ustalam następująco:

Cele na sezon 2015:
- przejechać co najmniej 3000 km,
- wziąć udział w co najmniej czterech imprezach na orientację,
- podjechać co najmniej dwie przełęcze w tym Knurowską,
- wziąć udział w Tour de Pologne Amatorów,
- wybrać się na wyprawę z sakwami.

Mam nadzieję, że uda się zrealizować cele, a jeśli zrobię coś więcej to będzie bardzo dobrze.


Po górkach Pogórza Bocheńskiego

Czwartek, 20 listopada 2014 | dodano:20.11.2014 Kategoria samotnie, Po górkach, Geocaching, Akcja cmentarze 2014, 41-60 km
  • DST: 49.09 km
  • Teren: 1.00 km
  • Czas: 02:40
  • VAVG 18.41 km/h
  • VMAX 52.84 km/h
  • Temp.: 10.0 °C
  • HRmax: 169 ( 90%)
  • HRavg 140 ( 74%)
  • Kalorie: 1171 kcal
  • Podjazdy: 811 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze
W dniu wyborów samorządowych, zagłosowałem, zawiozłem małą do babci do Łapczycy i ruszyłem na wycieczkę rowerową po górkach Pogórza Bocheńskiego. Pogodę na niedzielę zapowiadali kiepską, więc obawiałem się że jazdy na rowerze nic nie wyjdzie, ale na szczęście prognozy nie do końca się sprawdziły i mogłem trochę pojeździć.

Na trasę ruszyłem około 11:30, akurat zrobiło się trochę cieplej i zaczęło pojawiać się słońce. Na początek postanowiłem jechać na Czyżyczkę, sprawdzić w jakim stanie jest mój kesz. Podjazd mocno mnie zmęczył, forma już słaba, więc pod górę ze stromizną momentami dochodzą do 16% jechało mi się bardzo ciężko. Po niecałych 5 km jazdy byłem na szczycie - już mocno zmęczony. Zrobiłem przerwę, porobiłem fotki, sprawdziłem kesz, ale po chwili zaczęło mi się robić zimno, więc ruszyłem dalej. Kolejne kilometry w dół do Zawady, potem skręt na Olchawę i kolejny stromy, choć na szczęście nie zbyt długi podjazd. Na podjeździe zaczął coś mi świrować pulsometr, mimo iż jechałem na sporym zmęczeniu on pokazywał puls około 110. Po jakiś 14 km jazdy dojechałem do Nowego Wiśnicza. To był mój cel minimum, gdyby forma była bardzo słaba, ale stwierdziłem, że nie jest najgorzej, więc niemal od razu ruszyłem w kierunku Lipnicy Murowanej.

Podjazd w Leksandrowej w kierunku Lipnicy pokonywałem już wielokrotnie i w zależności od aktualnej formy, jechało mi się na nim bardzo ciężko lub łatwo i szybko, dziś zdecydowanie przyszedł czas na tą ciężką przeprawę. Stromizna na wielu odcinkach dochodziła do 11-12%, rzadko było mniej niż 6%, więc moje tempo było słabe, a zmęczenie na kolejnych metrach podjazdu robiło się coraz większe. Powiem szczerze, że gdy w końcu w dole zobaczyłem Lipnicę Murową poczułem dużą ulgę. Szybki zjazd i mogłem zrobić rundkę po zabytkach Lipnicy: rynek, trzy kościoły, cmentarz z I wojny, dawny budynek szkoły. Mogłem trochę odpocząć, akurat zrobiło się bardzo ciepło, więc siedziało się bardzo przyjemnie. Jednak zaczęło robić się późno, droga do domu jeszcze daleka, więc trzeba było ruszać.

Postanowiłem, że pojadę na Muchówkę, pokonam podjazd pod Kamienie Brodzińskiego, a potem zjadę przez Muchówkę do Królówki. Podjazd nie zbyt trudny, ale dość długi i męczący, potem szybki zjazd do Muchówki, gdzie musiałem zatrzymać się pod sklepem w celu uzupełnienia zapasów. Potem pojechałem w kierunku Królówki, kawałek pod górę i potem bardzo stromo w dół (całe szczęście, że dziś jechałem w dół bo w górę chyba nie dałbym dziś tu rady). Przez Królówkę, spokojna jazda po płaskim, nawet z lekką tendencją w dół, ale perspektywie miałem jeszcze dwa dość ciężkie podjazdy.

Po dojechaniu do Olchawy rozpoczął się pierwszy podjazd, od tej strony jest on łatwiejszy ale na tym etapie dzisiejszego wyjazdu sprawił mi spore problemy. Potem krótki zjazd i podjazd na Czyżyczkę od strony Zawady - ten wariant też jest znacznie łatwiejszy od tego, który musiałem pokonać na początku wycieczki, ale kolejne 4 km pod górę dały mi mocno w kość. Ze szczytu Czyżyczki, szybki zjazd do drogi 967 i na koniec ostatni odcinek dojazdowy do Łapczycy z jeszcze jedną niewielką górką.

Po 49 km jazdy i przeszło 800 metrach przewyższeń, przyjechałem strasznie zmęczony, to chyba była trochę za trudna trasa, jak na moją obecną formę. Mimo iż trasę pokonałem dość wolno, a na podjazdach starałem się nie przesadzać i kręcić raczej na miękkich przełożeniach, to jednak strasznie się zmęczyłem. To już definitywnie ostatnia moja tak długa i wymagająca wycieczka w tym roku, jeśli jeszcze gdzieś się wybiorę to na raczej na trasę do 20 km i to najlepiej po płaskim:)

Pechowa niedzielna wycieczka

Niedziela, 2 listopada 2014 | dodano:03.11.2014 Kategoria 61-80 km, Akcja cmentarze 2014, Łapczyca, Po górkach, Po płaskim, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 77.60 km
  • Teren: 0.50 km
  • Czas: 03:11
  • VAVG 24.38 km/h
  • VMAX 53.00 km/h
  • Temp.: 12.0 °C
  • HRmax: 180 ( 96%)
  • HRavg 144 ( 77%)
  • Kalorie: 2200 kcal
  • Podjazdy: 360 m
  • Sprzęt: Lapierre S Tech 300
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś miałem wrócić do Niepołomic na rowerze, a przy okazji zrobić sobie dłuższą przejażdżkę. Nie jeździłem od 14 października, przeszło 2 tygodnie, forma więc na pewno uciekła, mimo to planowałem dość ambitne warianty drogi. Pierwsza koncepcja była taka, żeby wjechać na Czyżyczkę a potem przez Sobolów, Niegowić, Suchorabę wrócić do domu. Trasa taka oznaczała sporo przewyższeń i dystans prawie 50 km, więc po dłuższych przemyśleniach stwierdziłem, że może być za ciężko. Opracowałem drugi, dłuższy ale praktycznie płaski wariant trasy. Planowałem jechać do Bochni, potem przez Gawłów, Cerekiew do Szczurowej, a następnie w zależności od formy, albo odwrót albo jazda jeszcze na drugą stronę Wisły do Koszyc i powrót przez Nowe Brzesko.

Na trasę ruszam około 13:15, jest słonecznie i ciepło, ale ta wycieczka jakoś nie za dobrze się dla mnie zaczyna. Ściągam szosówkę z dachu, wyciągam Garmina, patrzę a tu nie mam go gdzie zamontować - podstawka została przez Peugeocie:( No nic Garmin do kieszeni i drogę. Na początek podjazd pod Górny Gościniec w Łapczycy, niecałe 600 metrów o średnim nachyleniu prawie 11%, a w końcówce jest pewnie z 15% (do końca nie wiem bo Garmin w kieszeni). Jakoś wjeżdżam, ale z wielkim trudem, na szczycie fotka zabytkowego kościoła i jazda do Bochni. Od samego początku czuję, że moja forma wyraźnie zapadła w sen zimowy, ledwo podjechałem pod górkę, ciężko oddycham, chłodne powietrze kłuje mnie w płucach. Teraz na szczęście w dół, przejeżdżam przez Bochnię i kieruję się na Krzeczów, a potem odbijam na Gawłów. Krótki postój robię pod cmentarzem wojennym w Krzeczowie, a potem 5 km pod cmentarzem w Gawłowie. Tu stoję trochę dłużej, patrzę na GPS żeby sprawdzić dalszą drogę i stwierdzam, że niestety nie odpaliłem GPS i nie rejestruje on parametrów trasy, nie dowiem się więc jakie tętno miałem przy podjeździe na Górny Gościniec:( No nic włączam GPS i jadę dalej na Cerekiew, tempo w okolicach 27-28 km/h, miejscami jest kiepski asfalt, więc trzeba trochę zwolnić. Niestety nie jedzie mi się za dobrze, czuję nogi, bolą, do tego siedzenie znów wydaje mi strasznie twarde, ale już zacząłem się przecież do niego przyzwyczajać.

Przejeżdżam przez Cerekiew i Wrzępie, kieruję się na Strzelce Wielkie, jadę niestety pod wiatr i moje tempo jazdy wyraźnie siada. Po 30 km zatrzymuję się pod drewnianym kościołem w Strzelcach Wielkich, nagle słyszę, że dzwoni telefon, wyciągam, patrzę a tu 7 połączeń nieodebranych. Dzwoniła żona, że nie wziąłem ze sobą kluczy do domu, zonk, muszę się wrócić, więc mój dzisiejszy plan wycieczkowy padł.

Wracam do Łapczycy, staram się wybrać inną drogę, jadę przez Wrzępie (inną drogą) dalej przez Okulice, Ostrów Szlachecki, wyjeżdżam w Gawłowie, ale zaraz odbijam na Krzyżanowice i dalej przez Proszówki do Bochni. Mniej więcej na 40 km zacząłem mieć dość jazdy, tempo spada, jadę wolno, nogi bolą mnie coraz bardziej. W Bochni jeszcze zamknięty wiadukt i jakieś 300 metrów po szutrze:(, a potem zaczynają się podjazdy. Kręcę sobie wolniutko pod górę i coraz większym zaniepokojeniem obserwuję zachodzące słońce. Kurtkę musiałem ubrać już we Wrzępi, ale teraz robi się coraz chłodniej.

O godzinie 16:04 jestem w Łapczycy, więc punkcie startu, na liczniku prawie 60 km, jestem bardzo zmęczony, a tu do domu jeszcze jakieś 18 km. Biorę kluczę i o 16:09 ruszam w dalszą drogę. Na początek znów podjazd do Chełmu. Znów kręcę powolutku pod górę, w Moszczenicy pod Kurhanem zakładam pełne rękawiczki i komin na szyję, słońce zaszło, szarówka, lampki pracują już od Łapczycy. Teren robi się łatwiejszy, przyspieszam. Szybko pokonuję fragment po drodze 94, skręcam na 75 i wskakuję na chodnik, tempo spada, ale jest zdecydowanie bezpieczniej. W Targowisku odbijam na Szarów, znów podjazd pod kościół w Szarowie i potem jeszcze kawałek pod OSP w Dąbrowie. Dalej zaczynają się zjazdy, na zjazdach marzną mi kolana, nogi bolą, ledwo jadę. Dalej przejazd przez Staniątki, już całkiem po ciemku przez las, następnie Aleja Dębowa, Piękna, Cmentarna i jestem pod domem moich rodziców, uff już na szczęście koniec - jest godzina 17:02.

Przejechałam dziś 77 km na szosówce, w dość słabym tempie, a przyjeżdżam skrajnie zmęczony:( Formy już nie ma, trzeba będzie chyba kończyć sezon, może jeszcze kilka przejażdżek na dystansie nie większym niż 20 km, przynajmniej jeden wyjazd w grudniu, żeby zaliczyć wycieczki rowerowe w każdym miesiącu tego roku i koniec, bo formy już nie ma.

Terenowo po Puszczy

Wtorek, 14 października 2014 | dodano:15.10.2014 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 28.34 km
  • Teren: 23.00 km
  • Czas: 01:17
  • VAVG 22.08 km/h
  • VMAX 32.67 km/h
  • Temp.: 17.0 °C
  • Podjazdy: 65 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Dzień nauczyciela, dzień wolny od zajęć lekcyjnych, po porannej akademii i ślubowaniu klasy I, uczniowie poszli do domu. Ja też dziś znalazłem czas na małą wycieczkę po Puszczy Niepołomickiej - dziś bardzo terenowo, kilkoma ścieżkami, którymi jeszcze nie jeździłem.

Na początek przez Kobylą Głowę w kierunku Kłaja, przejeżdżam koło jednostki wojskowej i przed samym Kłajem odbijam w lewo. Jadę szutrową, dobrze utwardzoną drogą równoległą do asfaltu biegnącego wzdłuż ściany lasu od Kłaja do Stanisławic. W bok odbija wiele dobrze zarysowanych leśnych ścieżek, może kiedyś którejś spróbuję. Po kilku kilometrach dojeżdżam do leśnego asfaltu w prowadzącego w kierunku Czarnego Stawu, ale jadę nim tylko kawałek, asfalt skręca w prawo a ja dalej ciągnę na prostu po leśnej drodze. Po kolejnych kilku kilometrach przecinam kolejną nitkę asfaltu, tym razem tą biegnącą od Damienic, ale ja jadę ciągle prosto po szutrze. 

Moim celem jest cmentarz żydowski w Baczkowie, niestety zamiast jechać dalej moją wygodną szutrówką, postanawiam przebić się ścieżką do Drogi Złodziejskiej. Początek jest zachęcający, ścieżka do prawda już nie tak dobrze utwardzona, ale szeroka i można po nie jechać, niestety w pewnym momencie ścieżka najpierw się zwęża, a po chwili zamienia się w błotną masakrę. Jakoś bokiem udaje mi się przejść i po stromym podejściu, dochodzę do Drogi Złodziejskiej. Dalej jadę w miarę bez problemu, choć dość wolno, bo droga jest pełna piasku. Pod cmentarzem chwila przerwy i kilka fotek, a następnie jadę dalej i z Puszczy wyjeżdżam w Proszówkach.

Kilka kolejnych kilometrów do jazda po asfalcie przez Baczków do Gawłówka, gdzie po krótkim postoju pod zapomnianym pomnikiem radzieckiego pilota, odbijam ponownie do Puszczy. Kolejne kilometry znowu stosunkowo wolno, bo droga jest poważnie zniszczona przez ciężki sprzęt pracujący przy wyrębie lasu. W końcu dojeżdżam do przecinki w której znajduje się mogiła radzieckiego skoczka-zwiadowcy, który właśnie w tym miejscu został zastrzelony i pochowany. Grobem chyba ktoś się zajął, bo został on wymalowany, a na grobie pojawiły się kwiaty.

Dalej jadę już dość szybko, cały czas po szutrze, przecinam obie nitki asfaltu, przejeżdżam koło rezerwatu żubrów i po kilku kilometrach dojeżdżam do leśniczówki Przyborów. 

Wyjazd w sumie udany, choć pogoda była taka sobie, po porannym słońcu, później zrobiło się dość chłodno. Tempo jazdy jak na duże odcinki po leśnych drogach (na cienkich oponach) dość wysokie.

Średnia 22,06 km/h.



Do pracy w październiku

Piątek, 10 października 2014 | dodano:10.10.2014 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, praca, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 28.06 km
  • Czas: 01:04
  • VAVG 26.31 km/h
  • VMAX 32.94 km/h
  • Temp.: 13.3 °C
  • HRmax: 157 ( 83%)
  • HRavg 143 ( 76%)
  • Kalorie: 777 kcal
  • Podjazdy: 50 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś po raz kolejny wybrałem się do pracy na rowerze. Pogoda zachęcała do jazdy od kilku dni było ciepło, nawet rano koło 10 stopni i słonecznie, więc na koniec tygodnia postanowiłem w końcu taki wyjazd zrealizować. Temperatura odczuwalna podczas jazdy w Puszczy Niepołomickiej wynosiła około 6,5 stopnia, ale nie wiało więc nie było zimna i jechało mi się całkiem dobrze. Niestety kompletnie nie mam siły kręcić, jazda na jakimś twardym obrocie z prędkością powyżej 26 km/h dziś była dla mnie praktycznie nie osiągalna. Starałem się trzymać dobre tempo ale jechałem na miękkim obrocie więc rzadko przekraczałem 26 km/h. Forma już słaba niestety:)

W drodze powrotnej jechało mi się znacznie lepiej, pogoda była piękna, ciepło, bezwietrznie nic tylko jechać. Cisnąłem więc dość mocno w okolicach 28 km/h i dopiero pod koniec zabrakło mi trochę pary.

Do pracy: 13,8 km/h, czas: 32:24, średnia: 25,57 km/h, maks: 32,13
Z pracy: 14,26 km/h, czas: 31:56, średnia: 26,79 km/h, maks: 32,94

Średnia 26,17 km/h

Czasówka po leśnej ścieżce rowerowej

Czwartek, 9 października 2014 | dodano:10.10.2014 Kategoria 0-20 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 16.56 km
  • Teren: 15.00 km
  • Czas: 00:42
  • VAVG 23.66 km/h
  • VMAX 37.19 km/h
  • Temp.: 14.0 °C
  • HRmax: 175 ( 93%)
  • HRavg 158 ( 84%)
  • Kalorie: 556 kcal
  • Podjazdy: 104 m
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś zrobiłem sobie czasówkę po leśnej ścieżce rowerowej w Puszczy Niepołomickiej. Kiedyś dawno temu w 2009 roku przejechałem leśną ścieżkę rowerową na czas (jechałem crossem) zmierzone wtedy parametry jazdy to: dystans 6,68 km; czas 14:06; średnia 28,55 km/h; Vmax 37,44 km/h. Dziś postanowiłem ponownie zmierzyć się z tym dystansem, tym razem pojechałem rowerem górskim.

Z domu wyjechałem ul. Wrzosową wprost do Puszczy Niepołomickiej, przejechałem przez las w kierunku Staniątek, przeciąłem szosę i wyjechałem na Kozich Górkach, to właśnie stąd zamierzałem rozpocząć próbę czasową. Od początku czułem, że coś dziś ze mną nie jest za dobrze, na terenowym dojeździe do ścieżki dość wysoko skoczyło mi tętno. Gdy ruszyłem ścieżkę to na pierwszych podjazdach od razu miałem na pulsometrze ponad 160, ale nic cisnę, pierwsze kilka pagórków, potem wyjeżdżam na płaski teren i staram się jechać w granicach 30 km/h. Niestety zaraz pulsometr pokazał mi tętno powyżej 170 i było po jeździe - musiałem zwolnić. Na nawrotce w Szarowie zwalniam i piję mały łyk z bidonu. Znów próbuję przyspieszyć, ale nic z tego. Kolejna nawrotka na końcu ścieżki przy parkingu, wpadam na asfalt i znów próbuję przycisnąć, niestety dalej nic z tego kończę pętle mocno zmęczony. Wynik który osiągnąłem jest gorszy od tego z 2009 roku: dystans 6,6 km; czas 14:29; średnia 27,4 km/h; Vmax 37,3 km/h. 

Po krótkim odpoczynku postanawiam zakręcić tą samą pętle w drugą stronę. Tempo jest już dużo wolniejsze, bo tętno błyskawicznie przekracza 160. Wynik na kółku w przeciwną stronę to: dystans 6,6 km; czas 15:35; średnia 25,41 km/h; Vmax 37,5 km/h.

Końcówka trasy znów terenowo przez las i do domu na Wrzosową. Po odstawieniu roweru, czuję skrajne zmęczenie, tętno długo nie może mi się uspokoić. Mimo iż przejechałem ledwo 16 km, to zrobiłem to na bardzo dużej intensywności i zmęczenie było ogromne. Inna sprawa, że dziś wyraźnie nie był mój dzień i czułem się raczej słabo.

Na Garmin Connect wyznaczałem segmenty w obie strony na ścieżce rowerowej, ale zapis śladu jest chyba słaby, gps gubił się w gęstym lesie. Segment wyszedł mi 6,44 km, podczas gdy czujnik z koła zmierzył okrążenie 6,6 km.



Michał Kwiatkowski mistrzem świata

Niedziela, 28 września 2014 | dodano:29.09.2014 Kategoria 21-40 km, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 36.55 km
  • Czas: 01:15
  • VAVG 29.24 km/h
  • VMAX 42.59 km/h
  • Temp.: 11.0 °C
  • HRmax: 181 ( 96%)
  • HRavg 145 ( 77%)
  • Kalorie: 838 kcal
  • Podjazdy: 103 m
  • Sprzęt: Lapierre S Tech 300
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Od kilku dni czuję się słabo, jestem przeziębiony, więc mimo iż zapowiada się piękna niedziela, nie miałem w planach wyjścia na rower. Gdzieś koło 10 włączam TV, patrzę wyścig o mistrzostwo świata zawodowców, myślałem że transmisja jest dopiero od 12:20, ale nic oglądam. Ucieczka, 15 minut przewagi, Polacy gonią. Koło 12 idę do kościoła, potem na Pola Chwały, wracam koło 14, do mety pozostało 70 kilometrów, ciągle pada, a tu nagle czwórka Polaków wycofuje się jednocześnie w wyścigu. Na 60 km do końca idzie ucieczka, nie ma w niej Polaków, dziś chyba nic z tego nie będzie:(

Po trwającej wieku przerwy na reklamy okazuje się, że jednak większość faworytów dalej jedzie w peletonie, ucieczka nie jest odpuszczona, więc może jeszcze Kwiatek ma szansę. Na kolejnych okrążenia idą kolejne ataki, Polacy siedzą cicho w peletonie, ucieka mocna czwórka, na 20 km mają prawie minutę przewagi, robi się niebezpiecznie, na czoło wychodzi Paterski a za nim Kwiatek. Paterski na kresce przed ostatnim okrążeniem likwiduję groźny kontratak z dwoma Hiszpanami, na przedzie dalej czwórka, dalej ponad 40 sekund przewagi, do pracy biorą się Hiszpanie, przewaga topnieje. Podjazd pod Confederación 5 km średnio 3,3 procent, w końcówce podjazdu Gołaś wyprowadza Kwiatka na czoło, ostatnie metry Kwiatek ciśnie i na zjazd wpada z przewagą może 2 metrów, ale na zjeździe ucieka. Na dole przewaga jest minimalna, ale jednak, po chwili Kwiatek dopada uciekająca czwórkę, chwilę jedzie na kole, ale jak zbliża się peleton i rozpoczyna podjazd od Mirador, Kwiatek ciśnie i ucieka. Peleton dopada ucieczkę i konsternacja, kto ma gonić Kwiatka, myślą i myślą a Kwiatek jedzie. W końcu atakuje Purito, za nim idzie Valverde, Gilbert, Gerrans, Van Avermaet, Breschel, Gallopin, ale Kwiatek jest już na szczycie i pędzi w dół. Przewaga 9 sekund, w drugiej grupie znowu nie ma kto gonić, w końcu Gilbert postanawia się poświęcić, pędzi za Kwiatkiem ile sił w nogach, ale przewaga nie maleje, do mety coraz bliżej. Na 1,5 km przed metą wściekły Gilbert daje znak pomóżcie już nie dam rady. Kwiatek ciągle z przodu, ostatni kilometr, 500 metrów, na 100 metrów przed metą Kwiatek obraca się do tyłu i przestaje kręcić, podnosi ręce, całuję orzełka, a za nim finisz, wygląda jakby mieli go zaraz dopaść, ale nic z tych rzeczy, Kwiatek przetacza się przez linię mety, za nim wpada rozpędzona grupa i mija go 5 metrów za metą. Niesamowite KWIATEK MISTRZEM ŚWIATA.

Drugi Gerrans, trzeci Valverde, przegrani Belgowie, Gilbert nie finiszował bo nie miał sił po pogoni, Van Avermaet nie dał rady i skończył dopiero 5, ale jak to ma znaczenie. Kwiatek wygrywa, w peletonie na 17 miejscu przyjeżdża Paterski, też niesamowity wynik biorąc pod uwagę pracę jaką wykonał dla Kwiatka:)

Przyznam szczerze, że nie wierzyłem, że może się udać, wiadomo było że chłopak ma potencjał, ale zawsze czegoś brakowało. Po cichu liczyłem na medal, ale na mistrzostwo. Jednak Kwiatek rozegrał wyścig jak profesor, czekał prawie do samego końca, zaatakował w najlepszym momencie, wiedział, że jak dojedzie w czołówce to na kresce taki Gerrans i Valverde go ograją, a tu nie dał im na to szans. Pojechał pięknie, choć te ostatnie 100 metrów i celebrowanie zwycięstwa przed metą mnie prawie przyprawiły i o zawał:)

Po czymś takim po prostu nie mogłem zostać w domu, mimo że przecież jestem przeziębiony, szybko się ubieram, oglądam jeszcze dekoracje, wyciągam szosówkę i drogę. Dziś miało być spokojnie, bez walki na segmentach, bez napinki. Jadę sobie przez Puszczę, tempo w granicach 30 km/h i jeszcze raz przeżywam wyścig. Oglądam kolarstwo od dobrych 5-6 lat, ale czegoś takiego jeszcze nie widziałem, ten sezon był wspaniały, ale to czego dokonał dziś Kwiatek - niesamowite. Miałem jechać nad Czarny Staw, ale decyduję się skręcić na Stanisławice, wyjeżdżam z lasu i kręcę przez Cikowice i Stanisławice ma Kłaj. Słońce powoli zachodzi, robi się chłodno, miało być spokojnie ale w głowie świta mi walka na segmencie w Dąbrowie (na tej dłuższej, nie mojej wersji). Przejeżdżam przez Szarów, skręcam koło wiaduktu i walka. Początek łagodny, maks 3%, zakręt i zaczyna się mój odcinek, po chwili stromizna rośnie, staram się z całych sił, ale właśnie sił mi brakuje. Tętno skacze ponad 180, ale prędkość i tak spada do 14 km/h. Na szczycie prawie zawał, ale wynik udaje się poprawić, na dłuższej wersji wskakuje nawet na 2 miejsce średnia 21,33 km/h, na krótszej (mojej) wersji też się poprawiam, ale końcówkę pojechałem słabo i mam dopiero 4 wynik.

Potem seria zjazdów, przejazd przez Puszczę i przede mną jeszcze jeden segment na ulicy Dębowej. Rozkręcam rower i pędzie ponad 40 km/h, ale jest próg zwalniający, trochę się boję wjechać na niego z taką prędkością, lekko hamuje, za progiem mam 32 km/h i muszę znów rozkręcać, tym razem dochodzę już tylko do jakiś 38-39 km/h na godzinę. Na domiar złego doganiam samochód, który jeszcze zwalnia przed skrzyżowaniem (metą segmentu). Wynik poprawiony, średnia 38,89 km/h, wskakuję na 3 miejsce, ale ten odcinek na pewno mogę pojechać mocniej, tyle że chyba muszę zaryzykować na progu, no i potrzebne są sprzyjające okoliczność i brak przeszkód w postaci wolno jadących samochodów, do drugiego miejsca brakuje mi 5 sekund.

Do domu dojeżdżam strasznie zmęczony, cała wycieczka na stosunkowo wysokim jak na mnie tętnie. Nie czułem się dziś za dobrze, ale w sumie wycieczka wyszła dość szybka:)

Średnia 28,98 km/h.