Info

 

Rok 2016

baton rowerowy bikestats.pl

Rok 2015

button stats bikestats.pl

Rok 2014

button stats bikestats.pl

Rok 2013

button stats bikestats.pl

Rok 2012

button stats bikestats.pl

Rok 2011

button stats bikestats.pl

Rok 2010

button stats bikestats.pl

Rok 2009

 Moje rowery

 Znajomi

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jasonj.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2015

Dystans całkowity:547.33 km (w terenie 55.00 km; 10.05%)
Czas w ruchu:31:28
Średnia prędkość:17.39 km/h
Maksymalna prędkość:55.58 km/h
Suma podjazdów:3333 m
Maks. tętno maksymalne:183 (97 %)
Maks. tętno średnie:151 (80 %)
Suma kalorii:14630 kcal
Liczba aktywności:18
Średnio na aktywność:30.41 km i 1h 44m
Więcej statystyk

Praca #9 - na szosówce

Wtorek, 12 maja 2015 | dodano:13.05.2015 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, praca, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 28.10 km
  • Czas: 00:55
  • VAVG 30.65 km/h
  • VMAX 36.93 km/h
  • Temp.: 20.0 °C
  • HRmax: 166 ( 88%)
  • HRavg 151 ( 80%)
  • Kalorie: 669 kcal
  • Podjazdy: 36 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś po raz kolejny do pracy na rowerze, od samego rana było słonecznie ale dość zimno, około 5 stopni i trochę podczas jazdy zmarłem.

W zasadzie dzisiaj miałem sobie jechać do pracy powoli na średnią w granicach 28 km/h, ale jak już się rozpędziłem w Puszczy to średnia szybko skoczyła mi powyżej 29 km/h więc postanowiłem to utrzymać. Jechało mi dość dobrze, ale gdy chciałem trochę bardziej przyspieszyć to zaraz w korbach czułem opór. Na wyjeździe z lasu miałem średnią w granicach 29,4 km/h, więc postanowiłem docisnąć trochę mocniej. W samej Woli Zabierzowskiej jeszcze mocny finisz i rezultacie średnia 29,9 km/h. To jeden z lepszych moich przejazdów na tej trasie, gorszy tylko od rekordu i pierwszego mojego przejazdu w tym roku na szosie do pracy - biorąc pod uwagę, że z założenia nie jechałem zbyt mocno to czasy wyszedł doskonały.

W drodze do domu próbowałem przycisnąć mocniej, w szczególności na segmencie, ale do rekordowego przejazdu na segmencie jednak sporo mi brakuje. Nie mogłem już więcej wycisnąć i mimo iż w sumie pojechałem swój drugi czas w historii to do rekordu zabrakło jeszcze 27 sekund. Potem pojechałem do rynku i musiałem jeszcze jechać po chleb, niestety coś mi się pomieszało z włączaniem stopera i części trasy niestety nie zanotowałem, więc pomiar odcinka z pracy jest trochę szacunkowy.
Na segmentach:
- do pracy - 12:03 średnia 31,93 km/h (2 mój czas na GC - rekord 11,51 średnia 32,42 km/h)
- z pracy - 11:34 średnia 33,33 km/h (3 mój czas na GC - rekord 11,07 średnia 34,71 km/h)

Szczególnie na segmencie do pracy jest pole do poprawy.

Do pracy:
dyst.: 13,60 km; czas: 27:15; średnia: 29,9 km/h.
Z pracy: dyst.: 14,50 km; czas: 27:55; średnia: 31,3 km/h.

Praca #8 na rekord

Piątek, 8 maja 2015 | dodano:08.05.2015 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, praca, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 27.51 km
  • Czas: 00:51
  • VAVG 32.36 km/h
  • VMAX 38.50 km/h
  • Temp.: 17.0 °C
  • HRmax: 180 ( 96%)
  • HRavg 150 ( 80%)
  • Kalorie: 669 kcal
  • Podjazdy: 61 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Po raz trzeci w tym tygodniu jadę do pracy na rowerze. Dziś jest chłodniej niż wczoraj (jakieś 8 stopni) ale za to słonecznie. Od samego początku jadę dość mocno, postanawiam jechać przez rondo koło kościoła, jest dalej o jakieś 120 metrów ale chyba szybciej niż ulicą Wąską. Dziś mam wyjątkowe szczęście, nie to stoję na skrzyżowaniach, więc pod Zajazdem Królewskim mam średnią 28,3 km/h (do tej pory max to jakieś 25,3 km/h). Tuż z przed wjazdem do lasu wymijam się z Misiem, który pędzi do Niepołomic z prędkością z TGV. Prędkość początkowa jest spora, postawiam, więc to wykorzystać i pocisnąć na rekord (do dziś 26:51).

Jadę szybko, ale od razu skacze mi tętno, najpierw w okolice 150, a potem coraz wyraźniej pod 160. Na Sitowcu mam średnią 31,3 km/h, ale zwykle w tym momencie mam kryzys, staram się trzymać tempo, ale mam z tym poważne problemy - tętno już cały czas przekracza 160. Na końcu segmentu (przed leśniczówką) jest już kiepsko i muszę trochę zwolnić, średnia spada mi do 31,2 km/h.
Potem na szczęście jest kilkaset metrów lekko w dół, udaje mi się uspokoić tętno. No nic cisnę dalej myślę sobie, żeby chociaż powyżej 31 km/h utrzymać, ale na wioskach zwykle udaje mi się jeszcze trochę przyśpieszyć, dziś mimo dużego zmęczenia też jadę mocno, średnia powoli rośnie. Przejeżdżam drogę 964 i pozostaje mi już tylko jakieś 1300 metrów finiszu, tętno powyżej 170, ale cisnę jest szansa na czas poniżej 26 minut. Ostatkiem sił wpadam na metę pod szkołą czas 25:48, rekord pobity o 1:03.

Dziś jak rekordowo to rekordowo, wracając do domu cisnę od samego początku, tętno szybko mi skacze ale nie przekraczam raczej 155. Na segmencie na Drodze Królewskiej staram się jeszcze mocniej docisnąć, monetami nawet próbuję twardszego przełożenia 52x14 ale za długo nie dam rady tak jechać. Do obwodnicy Niepołomic dojeżdżam, że średnią 32,2 km/h, ale jazda przez miasto przed 16 to jakaś masakra, zanim dojadę do rynku to średnia spada do 31,9 km/h. W rynku mam mały postój i po kilkunastu minutach pędzę ostatni odcinek do domu, teraz mam więcej szczęścia, udaje mi się nawet dokręcić średnią do 32 km/h.

Dziś było na prawdę rekordowo, najlepszy czas do pracy, najlepszy z pracy do pełni szczęścia zabrakło jedynie rekordów na segmentach, rano zabrakło 14 sekund, a po południu więcej bo 27. Szczególnie muszę postarać na odcinku do pracy, bo ostatnio spadłem tam na 6 miejsce, ale do podium brakuje mi tylko 5 sekund (19 w porównaniu z dzisiejszym czasem). Następnym razem muszę chyba pojechać wolniej przez miasto i spróbować powalczyć tylko na segmencie, choć z drugiej strony rano może to być ciężkie do osiągnięcia, może lepiej pojechać po południu na Lappierze i wtedy powalczyć o lepszy wynik?
Na segmentach:
- do pracy - 12:03 średnia 31,93 km/h (2 mój czas na GC - rekord 11,51 średnia 32,42 km/h)
- z pracy - 11:34 średnia 33,33 km/h (3 mój czas na GC - rekord 11,07 średnia 34,71 km/h)

Szczególnie na segmencie do pracy jest pole do poprawy.

Do pracy:
dyst.: 13,60 km; czas: 25:48; średnia: 31,5 km/h.
Z pracy: dyst.: 13,93 km; czas: 25:47; średnia: 32,4 km/h.

Praca #7 + wycieczka szkolna nad Czarny Staw

Czwartek, 7 maja 2015 | dodano:08.05.2015 Kategoria 41-60 km, Po płaskim, praca, Przez Puszczę Niepołomicką, Z uczniami
  • DST: 53.28 km
  • Teren: 0.50 km
  • Czas: 02:31
  • VAVG 21.17 km/h
  • VMAX 35.77 km/h
  • Temp.: 17.0 °C
  • HRmax: 170 ( 90%)
  • HRavg 106 ( 56%)
  • Kalorie: 935 kcal
  • Podjazdy: 52 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś zaplanowałem sobie wycieczkę rowerową z uczniami nad Czarny Staw, musiałem więc dojechać na rowerze do pracy. Zapowiadali piękną słoneczną pogodę, tym czasem w nocy mocno lało, a jak wstałem rano to było dość pochmurnie, ale ciepło - 13 stopni.

Do pracy nie cisnąłem zbyt mocno, było mokro i ślisko, a do tego trochę się oszczędzał przed popołudniową wycieczką. Trochę udało mi się przyspieszyć po wyjeździe w Puszczy i rezultacie wykręciłem całkiem przyzwoity czas poniżej 28 minut.

Około 14:30, ruszyłem z dziećmi na wycieczkę rowerową, tempo było oczywiście niskie i do tego jeszcze co parę kilometrów robiliśmy postój. Jechałem na tętnie prawie spoczynkowym, momentami widziałem na liczniku nawet 80, średnie tętno na wycieczce wyszło mi 89. Około 16:45 wróciliśmy do Woli Zabierzowskiej, nie jechałem pod samą szkołę tylko zostawiłem, dzieci pod sklepem i ruszyłem do domu (stąd krótszy dystans do domu).

Starałem się cisnąć z całych sił, ale jakoś nie miałem mocy. Trochę wiało, poczułem to zdecydowanie po wyjeździe z Puszczy, w rezultacie przez miasto przejechałem już raczej wolno. Dzisiejsze cały dalekie więc były od rekordowych przejazdów, ale rano było mokro, a po południu miałem w nogach dłuższy dystans i jakoś nie miałem już siły napędzać roweru.
Na segmentach:
- do pracy - 13:23 średnia 28,8 km/h (rekord 11,51 średnia 32,42 km/h)
- z pracy - 12:35 średnia 30,8 km/h (rekord 11,07 średnia 34,71 km/h)

Do pracy:
dyst.: 13,48 km; czas: 27:56; średnia: 28,9 km/h.
Z pracy: dyst.: 13,44 km; czas: 27:28; średnia: 29,4 km/h.

Wycieczka: dyst.: 26,36 km; czas: 1:36:03; średnia: 16,4 km/h.

Na rowerze z córką

Środa, 6 maja 2015 | dodano:08.05.2015 Kategoria 0-20 km, Z córką
  • DST: 3.00 km
  • Czas: 00:12
  • VAVG 15.00 km/h
  • VMAX 20.00 km/h
  • Temp.: 20.0 °C
  • Podjazdy: 5 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Dzisiejszy dzień był w pewien sposób szczególnych, ponieważ po raz pierwszy pojechałem na rower z moją córką. Kilka dni temu zakupiłem fotelik rowerowy dla dzieci Hamax Siesta. Zaraz po zakupie próbowałem na niego wsadzić swoją córkę. Emilkę sam fotelik w sumie interesował, ale już jazda na nim nie za bardzo, a gdy dodatkowo zapiąłem jej nogi, córka się zbuntowała i jazdy nic nie wyszło.
Dziś podjąłem próbę nr 2, wsadziłem córkę na fotelik i jazda na plac zabaw (dystans około 1 km). Tym razem zrezygnowałem z zapinania nóg i to pomogło, na plac zabaw dojechaliśmy bez problemu.

Pobawiliśmy się trochę i następnie chciałem pojechać do cioci mojej żony (odcinek 900 m.) i tu córka zaczęła się coś buntować, skorzystałem więc ze smoczka i dojechałem na miejsce. Tu kolejna przerwa jedzenie, zabawa i pozostało jeszcze wrócić do domu.

Powiedziałem córce, że jedziemy do mamy, dzięki temu siedziała spokojnie i bez problemu dojechaliśmy do domu - zaliczając tym samym pierwszą wspólną wycieczkę rowerową.

Mam nadzieję, że uda mi się przekonać małą do częstszych i dłuższych wspólnych wycieczek rowerowych:)

Praca #6 - na szosówce

Wtorek, 5 maja 2015 | dodano:05.05.2015 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, praca, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 27.43 km
  • Czas: 00:53
  • VAVG 31.05 km/h
  • Temp.: 16.0 °C
  • HRmax: 165 ( 88%)
  • HRavg 146 ( 78%)
  • Kalorie: 677 kcal
  • Podjazdy: 33 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Kolejny raz do pracy, dziś rano było ciepło około 12 stopni, nie mniej podczas jazdy rowerem czuć było jeszcze chłód, więc ubrałem się jeszcze dość ciepło. 

Mimo, że w gruncie rzeczy nie jechało mi się rano za dobrze, to starałem się trzymać dość mocne tempo. Po wyjeździe w Puszczy stwierdziłem, że jest szansa na czas poniżej 28 minut, wiec starałem się jeszcze trochę przyspieszyć. Ostatecznie do pracy dojechałem z drugim swoim czasem w historii gorszym od rekordu o prawie pół minuty, ale bardzo dobrym.

Z powrotem poleciałem jak rakieta i mimo postoju w rynku wykręciłem rekordowy czas 26:24 i rezultacie na całej trasie wyszło mi 53:45. W drodze powrotnej czułem się naprawdę dobrze i mimo iż na początku mi trochę wiało, to ciągnąłem na twardym przełożeniu 52x16 (chyba). Efektem takiej jazdy był rewelacyjny czas, co ciekawe nie zredukowałem za bardzo przełożenia nawet w mieście i dzięki temu mogłem rozpędzać się bardzo szybko. Podjazd pod wodociągami wyjechałem ze średnią w okolicach 30 km/h podobnie ciągnąłem na ulicach miasta. Zrobiłem mały postój w rynku, gdyby nie to pewnie miałbym szansę na czas poniżej 26 minut. Świetne czasy osiągnąłem również na segmentach GC (6,42 km przez Puszczę) odpowiednio:
- do pracy - 12:55 średnia 29,82 km/h (4 mój czas na GC - rekord 11,51 średnia 32,42 km/h)
- z pracy - 11:43 średnia 32,93 km/h (3 mój czas na GC - rekord 11,07 średnia 34,71 km/h)

Szczególnie na segmencie do pracy jest pole do poprawy.

Do pracy:
dyst.: 13,50 km; czas: 27:22; średnia: 29,6 km/h.
Z pracy: dyst.: 13,93 km; czas: 26:24; średnia: 30,6 km/h.

Dobczyce - Łapczyca

Niedziela, 3 maja 2015 | dodano:05.05.2015 Kategoria 41-60 km, Po górkach, samotnie
  • DST: 54.71 km
  • Teren: 0.50 km
  • Czas: 02:09
  • VAVG 25.45 km/h
  • VMAX 55.58 km/h
  • Temp.: 16.0 °C
  • HRmax: 174 ( 93%)
  • HRavg 142 ( 75%)
  • Kalorie: 1100 kcal
  • Podjazdy: 630 m
  • Sprzęt: Lapierre S Tech 300
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Gdy ostatnio zjeżdżałem z Chorągwicy przez Sierczę do Wieliczki, to stwierdziłem, że tej górki chyba nigdy nie pokonywałem do góry, w piątek więc zaplanowałem sobie wyjazd do Dobczyc częściowo nieznanymi mi jeszcze drogami przez Wieliczkę, Siercze, Koźmice Wielkie, Gorzków do Dobczyc i z powrotem przez Hucisko, Sułów, Biskupice, Bodzanów do Niepołomic. Większość odcinków tej trasy już kiedyś przejechałem, ale nigdy w takiej konfiguracji.

Do Dobczyc miałem jechać już wczoraj, ale ani pogoda, ani zmęczenie po piątkowym trekkingu po górach mi nie pozwoliło. Dziś pogoda była piękna, a ja czułem się już lepiej, więc postanowiłem się wybrać:). Zaplanowaną w piątek wycieczkę zrealizowałem co prawda tylko częściowo, bo z Dobczyc nie wróciłem do Niepołomic, ale pojechałem do Łapczycy.

Na trasę ruszyłem kilka minut po 9 (z małym falstartem bo musiałem się wrócić po pompkę). Pierwsze kilometry w stronę Wieliczki, kręciło mi się dość dobrze, choć było mi trochę zimno. Kilka hopek przed Wieliczką pokonałem dość sprawnie i dojechałem do miasta, centrum minąłem bokiem i brukowaną drogą koło Szybu Daniłowicza rozpocząłem podjazd. W zasadzie ten pierwszy odcinek jest już dość stromy i trudny, ale ponieważ do Sierczy można jechać również przez rynek, więc podjazd zacząłem mierzyć dopiero na skrzyżowaniu, gdzie kończy się kostka. Pierwsze metry tego asfaltowego podjazdu są w miarę łatwe, po chwili jest nawet wypłaszczenie, ale zaraz potem pojawia się stroma 11% ścianka. Stromizna po chwili popuszcza i dalej mamy już dość równy podjazd 6-7% miejscami dochodzący do 9%. Na podjeździe jechałem dość sprawnie, choć niezbyt szybko, pomiar podjazdu skończyłem pod bramą wjazdową do budynków Zgromadzenia Sióstr Urszulanek - mój czas 7:36 (dystans 1,71 km; średnia 13,5 km/h; przewyższenia 99 m). Sam podjazd ma jeszcze jedną, krótką ściankę pod stację benzynową. Potem w nagrodę mamy bardzo długi zjazd do Koźmic Wielkich - tą drogę już kiedyś pokonywałem, ale jadąc pod górę, dziś było dużo przyjemniej. Po kilku kilometrach podjazd się kończy i od razu jest pod górę, najpierw odcinek w Koźmicach, potem lekkie wypłaszczenie i kolejny dość trudny podjazd do Gorzkowa. W Gorzkowie na szczycie podjazdu zrobiłem postój, bo na podjazdach zauważyłem, że pomiar tętna coś mi szwankuje, zdenerwowałem się trochę, bo przecież ostatnio zakupiłem nowy pas Polara do mojego pulsometru, a tu taka niespodzianka. Próbowałem więc poprawić trochę pas, ale niewiele to pomagało. Z Gorzkowa zacząłem kolejne zjazdy, potem jeszcze dwie hopki i dojechałem do drogi Łapczyca - Dobczyce - Myślenice, skręciłem w lewo, szybki zjazd i po chwili byłem już na rynku w Dobczycach.

Trafiłem akurat na początek obchodów święta Konstytucji 3 Maja, porobiłem kilka fotek i mega stromym podjazdem ruszyłem do dobczyckiego zamku. Od razu zauważyłem, że od mojego ostatniego pobytu w tym miejscu, nastąpił spory remont, odbudowano część murów miejskich i wieżę przy bramie wjazdowej na której zrobiono taras widokowy. Wyszedłem więc sobie na taras i zrobiłem kilka zdjęć, potem podjechałem pod zamek, gdzie szykowano sprzęt na kolejny etap rozpoczętego na dole święta, więc po kilku minutach ruszyłem w dół, żeby nie zostać złapanym przez świąteczny pochód. Gdy przejechałem przez bramę, zobaczyłem, że pochód na którego czele jechała kawaleria, właśnie zmierzał w moją stronę, zrobiłem więc kilka fotek i inną drogą ruszyłem w dół.

Zgodnie z moim planem miałem jechać na Stadniki i dalej do Gdowa. Wydawało mi się, że ten odcinek drogi powinien być całkiem płaski (tak pamiętałem go z wyprawy do Wiednia), jednak nie wziąłem pod uwagę, że jadąc od Dobczyc najkrótszą drogą wybieram trochę inny wariant przejazdu niż ten znany mi z 2013 roku. W rezultacie tuż za Dobczycami czekał mnie całkiem solidy podjazd pod Krzyż Millenijny do Skrzynki, co prawda potem w nagrodę miałem równie solidny zjazd do Stadnik, ale jednak zmęczyć się musiałem solidnie. Potem już zgodnie z planem, płasko aż do samego Gdowa. W Gdowie skrót w celu pominięcia centrum i jazda drogą 967 do Łapczycy, droga ta jest mało przyjemna, długie, wietrzne proste potrafią dać mocno w kość - to właśnie na tej drodze coraz wyraźnej zacząłem odczuwać zmęczenie. Do tego doszło jeszcze poczucie dyskomfortu związane z twardym siedzeniem, więc ostatnie kilometry mojej dzisiejszej wycieczki to prawdziwa męczarnia. Tuż przed Łapczycą trzeba było oczywiście pokonać jeszcze dwie hopki, nie mniej jednak o godzinie 11:40 byłem na miejscu.

Wycieczka udana, forma na podjazdach w pierwszej części dystansu w miarę przyzwoita, zmęczenie dopadło mnie dopiero na płaskich odcinkach do Łapczycy, na których męczyłem się strasznie. Nie mniej jednaj udało mi się w całkiem przyzwoitym czasie pokonać zaplanowany dystans. Już w domu okazało się, dlaczego pomiar tętna mi szwankował, zamiast pasa Polara wziąłem ten stary Garminowski.

Mapa i galeria

Łapczyca

Sobota, 2 maja 2015 | dodano:05.05.2015 Kategoria 21-40 km, Po górkach, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 34.12 km
  • Teren: 6.00 km
  • Czas: 01:29
  • VAVG 23.00 km/h
  • VMAX 54.66 km/h
  • Temp.: 12.0 °C
  • HRmax: 176 ( 94%)
  • HRavg 132 ( 70%)
  • Kalorie: 871 kcal
  • Podjazdy: 289 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Po wczorajszej wycieczce pieszej, dziś postanowiłem jechać do Łapczycy odwiedzić moją córkę, która długi weekend spędza u babci. W zasadzie wczoraj po wycieczce po górach zaplanowałem sobie wycieczkę rowerową do Dobczyc przez Sierczę i Koźmice Wielkie z powrotem przez Hucisko i Biskupice - taka trasa oznaczała masę podjazdów i przewyższenia około 800 metrów. Niestety w sobotę nie byłem wstanie na taki wyczyn, moje zakwaszone mięśnie strasznie mnie bolały, do tego pogoda też była raczej kiepska, postanowiłem więc że pojadę do Łapczycy rozruszać mięśnie.

W trasę ruszyłem po 13, było pochmurno i zimno. Na początek ścieżka rowerowa wzdłuż drogi 75, tak sobie kręcąc przez las wpadłem na pomysł zmierzenia się podjazdem w Dąbrowie. Wiedziałem, że raczej nie jestem wstanie wykręcić jakiegoś mega czasu, ale cóż spróbuję. Ponieważ na GC podjazd jest wyznaczony już od wiaduktu kolejowego w Szarowie, więc już tam kręciłem mocno, potem kawałek wypłaszczenia i zasadniczy podjazd. Niestety już w połowie podjazdu, jeszcze przed najtrudniejszym odcinkiem, miałem w zasadzie dość, końcówka podjazdu pokonana już dość wolno i to jeszcze przy bardzo wysokim tętnie, które skoczyło mi nawet do 176.
Na szczycie mocno zmęczony skręciłem w stronę kościoła w Szarowie. Na szczęście potem nastąpiła seria zjazdów i prosty odcinek 75 do DK94. Po podjeździe w Dąbrowie miałem do Łapczycy jechać właśnie DK94 omijając większe podjazdy, ale jak dojechałem do Chełmu to postanowiłem jednak jechać bokiem. Podjazd pod Chełm pokonany raczej wolno, ale bez problemów. Pod cmentarzem w Chełmie zrobiłem postój na małą sesję fotograficzną mojego crossa. Ostatnimi czasy mój crossik, stracił bagażnik (który założyłem do starej szosy) a zyskał uchwyt na fotelik dziecięcy - co prawda moja córka na razie nie chcę się przekonać do jazdy, ale myślę że już nie długo będziemy jeździć razem:) Dalej już zjazd do Łapczycy i odpoczynek w domy teściowej.

Z powrotem jechałem dość podobną drogą, z tym że zrobiłem przejazd po szutrze koło Raby i potem przejazd odcinkiem ścieżki rowerowej w Puszczy, prowadzącym przez Kozie Górki. Końcowe metry wycieczki pokonywałem przy przebijającym się dość mocno słońcem. Wieczorem zrobiło się nawet dość ciepło, ale ja już wtedy odpoczywałem.

Wycieczka w sumie dość udana, mimo bólu w mięśniach przejechałem trasę dość sprawnie, gdy jechałem to nawet specjalnie nie czułem, że nogi mnie bolą, ale jak skończyłem wycieczkę to ból znowu powrócił.

Mapa i zdjęcia

Góra Chełm, Schronisko Kudłacze

Piątek, 1 maja 2015 | dodano:05.05.2015 Kategoria pieszo, Po górkach, Z Żoną / Narzeczoną
  • DST: 20.70 km
  • Teren: 18.00 km
  • Czas: 04:54
  • VAVG 4.22 km/h
  • VMAX 11.00 km/h
  • Temp.: 11.0 °C
  • Kalorie: 829 kcal
  • Podjazdy: 837 m
  • Aktywność: Wędrówka
Na 1 maja zrobiliśmy mały trekking w Beskidzie Wyspowym - zdobyliśmy górę Chełm, a potem schronisko na Kudłaczach. Plan wycieczki opracowała moja siostra, wybierały się w trzy + mój szwagier, postanowiłem wraz żoną podłączyć się do wycieczki. Niestety kilka dni przed wycieczką pojawiły się dość niepokojące prognozy pogody i zacząłem się obawiać, że jednak nigdzie nie pojedziemy. Jednak dziś rano pogoda była w miarę, nawet gdzie nie gdzie zaczęło pojawiać się słońce, więc o 7 rano byliśmy z żoną gotowi do wyjazdu. Nastąpiła jednak pewna obsuwa i z Niepołomic do Myślenic ruszyliśmy dopiero około 7:20, trasa poszła sprawnie i koło 8 byliśmy na parkingu pod stadionem Dalinu Myślenice na Zarabiu.

Plan wycieczki był taki: wchodzimy zielonym szlakiem na Chełm (654 m) i dalej tym samym szlakiem do połączenia z czerwonym prowadzący do schroniska Kudłacze (730 m), schodzimy czarnym szlakiem do Pcimia, gdzie szukamy podwózki do Myślenic. Na początek więc spacer deptakiem po Zarabiu jakieś 1,5 km, ale raz potem rozpoczęło się mega strome podejście na górę Chełm. Co ciekawe szlak zielony jest najbardziej stromy właśnie na samym początku, więc stosunkowo szybko musieliśmy zrobić pierwszy postój. Potem już było znacznie łatwiej przejściu 2,6 km od deptaku zameldowaliśmy się pod górną stacją wyciągu na Chełm (wysokość około 614 m), tam krótki odpoczynek, parę fotek i ruszamy dalej. Na początek trzeba jeszcze zdobyć szczyt góry Chełm, bo stacja narciarska nie leży w najwyższym punkcie wzniesienia, wspinamy się więc na 654 m npm) i schodzimy do osiedla Chełm na jakieś 560 metrów. W tym momencie pozostała nam już tylko krótka przełączka przez las do połączenia ze szlakiem czerwonym.

W tym momencie zauważyłem, że mój rowerowy Garmin Edge 800 całkowicie nie radzi sobie z pieszą wycieczką, moja siostra miała pokonany dystans 7 km, a na moim gpsie było ledwo 4,1 km/h. Pogrzebałem trochę ustawieniach, całkiem wyłączyłem autopause (wcześnie dałem żeby włączała się dopiero po zatrzymaniu) i od tej pory liczył już trochę lepiej, ale ostatecznie do prezentacji wycieczki korzystam ze śladu mojej siostry z mojej starej Dakoty 20. Ten ślad też niestety nie jest pełny, bo moja siostra nie włączyła GPS wcześniej żeby się skalibrował, włączyłem go dopiero idąc deptakiem, a że miał problemy ze zlokalizowaniem satelitów do zaczął działać dopiero po przejściu 500-600 metrów.

Po kilku minutach byliśmy na węźle szlaków, jeszcze przez pewien czas szlak zielony szedł razem z czerwonym, ale potem miał gdzieś odbić, a czerwony miał nas zaprowadzić do schroniska do którego z tego miejsca było jeszcze około 3 km. Szliśmy więc sobie spokojnie, choć zaczęła nas trochę martwić pogarszająca się pogoda, na kolejnym szlaków stwierdziliśmy, że jest różnicami w czasie dojścia między tym co mamy na mapie (40 minut - 2 km) a tym co pokazuje znak 1:15. No cóż idziemy dalej, po pokonaniu jakiegoś kilometra zrozumieliśmy skąd ta różnica, na gpsie widać było wyraźnie że jesteśmy poza szlakiem z mapy, jednak ślady na drzewach pokazywały, że jesteśmy na szlaku - bieg szlaku został zmieniony i zarazem wydłużony. Tym sposobem trochę na około, ale po szlaku doszliśmy do schroniskach na Kudłaczach.

Gdy już byliśmy na placu schroniska, akurat zaczęło mocniej kropić, schowaliśmy się więc szybko pod dach. Nadszedł czas na dłuższą przerwę i zasłużony obiad. W między czasie stwierdziliśmy, że nie będziemy schodzić do Pcimia, skąd trzeba by łapać jakiegoś busa, tylko szlakiem czerwonym wrócimy do Myślenic wprost pod samochód. W sytuacji gdyby pogoda się pogorszyła, mieliśmy zejść przez osiedle Chełm po asfalcie.

Ponieważ deszcz ciągle siąpił, to założyliśmy peleryny i drogę. Na początek pokonaliśmy "dawny", krótszy odcinek po szlaku czerwonym. Droga była dobra, a zamalowane znaki szlaku jeszcze widoczne na drzewach. Dalej był odcinek do połączenia (w tym kierunku rozejścia) się szlaku czerwonego i zielonego, w tym miejscu mogliśmy ruszyć na drogę przez osiedle Chełm, ale ponieważ padać w w zasadzie przestało to postanowiliśmy iść po czerwonym szlaku. Ta decyzja spowodowała jednak, że nasze zejście zamieniło się w podejście na początek na Śliwik (620 m npm) - ten odcinek poszedł nam jeszcze dość gładko, ale później było zejście na na 550 metrów i rozpoczęło się kolejne podejście na Uklejna, która zgodnie z mapą miała 677 m npm. To właśnie to podejście okazało się strasznie męczące i gdy zdobyliśmy Uklejnę to potrzebowaliśmy chwili odpoczynku.

Dalej już było tylko w dół, ale ponieważ byliśmy stosunkowo wysoko, to zejście okazało się bardzo strome a co za tym idzie dość męczące. Szliśmy wąskimi, śliskimi i bardzo stromym ścieżkami i tak było aż do samego dołu. Tuż przed dojściem do Zarabia zwiedziliśmy jeszcze ruiny baszty z XIII wieku, potem jeszcze stroma ścieżka w dół i byliśmy na Zarabiu, pozostało już tylko jakieś 600 metrów dojścia do samochodu.

Co ciekawe po deszczu, który złapał nas w schronisku, potem pogoda się poprawiła, przeszło padać, ustał też wiatr i zrobiło się cieplej. Wycieczka udana, choć ze względu na straszącą nas pogodę pokonana w dość szybkim tempie, co biorąc pod uwagę fakt, że nie chodzimy w góry na co dzień sprawiło, że wróciliśmy do samochodów mocno zmęczeni.

Myślę, że w tym roku pokuszę się o więcej wycieczek pieszych w góry, może nie koniecznie na jakieś wysokie szczyty. Jak pokazał ten wypad, nawet blisko domu można zrobić sobie ciekawą górską wycieczkę.

Mapa i zdjęcia