Info

 

Rok 2016

baton rowerowy bikestats.pl

Rok 2015

button stats bikestats.pl

Rok 2014

button stats bikestats.pl

Rok 2013

button stats bikestats.pl

Rok 2012

button stats bikestats.pl

Rok 2011

button stats bikestats.pl

Rok 2010

button stats bikestats.pl

Rok 2009

 Moje rowery

 Znajomi

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jasonj.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2013

Dystans całkowity:543.68 km (w terenie 70.50 km; 12.97%)
Czas w ruchu:30:01
Średnia prędkość:18.11 km/h
Maksymalna prędkość:59.34 km/h
Suma podjazdów:3816 m
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:31.98 km i 1h 45m
Więcej statystyk

Nowe Brzesko i Hebdów na szosówce

Czwartek, 9 maja 2013 | dodano:09.05.2013 Kategoria 61-80 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 60.19 km
  • Teren: 1.00 km
  • Czas: 02:15
  • VAVG 26.75 km/h
  • VMAX 38.70 km/h
  • Temp.: 24.0 °C
  • Podjazdy: 150 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Szybki wieczorny wyjazd do Nowego Brzeska i Hebdowa, powrót przez Drwinię i Mikluszowice. Na sobotę zaplanowałem z żoną wyjazd rowerowy na Rajd Kraków-Trzebinia, niestety prognozy na weekend znowu są kiepskie, więc postanowiłem wykorzystać ładną pogodę póki się da. Tuż przed 17 wsiadłem na szosówkę i ruszyłem do Nowego Brzeska.

To właśnie Nowe Brzesko było celem jednej z moich pierwszych poważnych wycieczek rowerowych w wieku 14 lat, potem byłem tam oczywiście kilka razy, zwykle przejazdem i tym razem postanowiłem, że to będzie cel mojej wycieczki. Z Niepołomic pojechałem do Puszczy i Drogą Królewską dojechałem do Zabierzowa, potem skierowałem się na Wolę Zabierzowską i Chobot przez które dojechałem do Ispiny. Zauważyłem, że zmieniono oznaczenie na drogach, dawniej po opuszczeniu Chobotu jechało się przez las i dopiero za lasem był znak Ispina, teraz znak jest w miejscu gdzie kończy się Chobot, więc las jest już w Ispinie. Po przejechaniu 19 kilometrów dojechałem do mostu na Wiśle, akurat było zielone światło, więc pełnym gazem popędziłem przez most (jest jedno pasmowy), niestety światła nie są wyliczone dla rowerzystów, do końca mostu brakowało mi jeszcze ze 100 metrów gdy ruszyły samochody z drugiej strony, na szczęście jakiś miły pan mnie przepuścił:). Przed Starym Rynkiem w Nowym Brzesku podjazd na którego szczycie zatrzymałem się po raz pierwszy dzisiejszego dnia, kilka fotek i już wolny dojazd nową spacerową alejką na nowy rynek.

W zasadzie z tego miejsca miałem już wracać, plan był taki, że pojadę do domu przez Drwinię, Mikluszowice i całą Puszczę, ale ponieważ do celu dojechałem bardzo szybko (45 min, średnia 28,3) i była dopiero godzina 17:35 to postanowiłem, że pojadę jeszcze do klasztoru w Hebdowie. Muszę przyznać, że wydawało mi się, że jest tam bliżej, na dodatek pojechałem jeszcze dłuższą drogą, pod górę i to główną szosą, niestety bardzo ruchliwą. Potem miałem zjazd po bruku, na którym pod koniec zszedłem z roweru, bo tak mnie wytrzepało, za brukiem jeszcze dobry kilometr jazdy pod klasztor.

W klasztorze od mojej ostatniej wizyty w 2010 r sporo się zmieniło, powstał jakiś hotel i restauracja, samo otoczenia klasztoru też wyraźnie zostało uporządkowane, jest dużo ładniej. Porobiłem kilka fotek i ruszyłem w drogę powrotną. Tym razem znalazłem inną chyba trochę krótszą drogę i na główną szosę na Sandomierz wyjechałem tuż przed miastem na wysokości stacji benzynowej. Niestety te kilkaset metrów do rynku okazało się dla mnie mało przyjemne. Jak jechałem do Hebdowa to strażacy lali drogę (chyba zmywali naniesioną ziemię) i jak wracałem to trafiłem na mega kałużę, 100 metrów po kałuży i wyglądałem (rower też) jak po przeprawie w czasie deszczu. Zrobiłem więc jeszcze jedną przerwę na rynku, trochę wyczyściłem rower, zrobiłem też małe zakupy i po krótkiej przerwie ruszyłem do domu.

Niestety słońce schowało się gdzieś za chmura mi zrobiło się wyraźnie chłodniej, początkowo miałem więc jechać do domu tą samą drogą co przyjechałem (jakieś 21,5 km - w tym momencie miałem na liczniku jakieś 27 km) ale stwierdziłem, że raz się żyję:) i wróciłem do pierwotnego planu czyli do drogi przez Mikluszowice, której długość oceniałem na jakieś 30 km. Początkowy odcinek przez Ispinę w stronę Grobli to bardzo kiepski asfalt potem skręt przez las na Drwinię i już trochę szybsza jazda, dojazd do Drwini, przejazd przez Dziewin (znów zaczęło pojawiać się słońce) i dojazd do Mikluszowic. Ten prawie 13 km odcinek dał mi mocno w kość, co prawda mocno nie wiało, ale na tym odcinku niestety musiałem się z tym niewielkim wiatrem zmagać. Do tego doszło zmęczenie i na prostej w Dziewinie ledwo utrzymywałem prędkość około 26-27 km/h. Gdy wjeżdżałem na Żubrostradę w Mikluszowicach miałem na liczniku 40 km a tu do domu jeszcze 20. Na szczęście przez Puszczę jechało mi się znacznie lepiej, zmieniłem kierunek jazdy i chyba nawet miałem z wiatrem, do tego w kierunku Zabierzowa jest chyba lekko z górki (zwykle jeżdżę w przeciwnym kierunku) i znowu udało mi się rozkręcić rower w pobliże 30 km/h. Przeciąłem Żubrostradę i wjechałem na Drogę Królewską, którą dojechałem do Sitowca, gdzie postanowiłem na chwilę się zatrzymywać w nowo utworzonym miejscu wypoczynkowym. Miejsce to powstało w tym roku, właścicielem jest Nadleśnictwo Niepołomice, kilka tygodni temu była wielka uroczystość, na której był prezydent Komorowski, który w centrum placu zasadził Dąb Prezydencki:). Porobiłem kilka fotek i ruszyłem na ostatnie 5 km dzielące mnie od domu. Na ulicy Bocheńskiej w Niepołomicach miałem na liczniku 58,5 km, postanowiłem więc jeszcze przejechać przez rynek, żeby dobić do 60 km.

Dokładnie o godzinie 19:34 stanąłem znowu pod domem moich rodziców. W czasie mniej więcej 2 godz. i 40 minut (razem z postojami) pokonałem 60 km ze średnią 26,7 km/h. Początkowy odcinek do Zabierzowa Bocheńskiego jechałem dość wolno (26-28 km/h), potem do Nowego Brzeska mocno przyspieszyłem i podniosłem średnią do 28,3 km/h. Średnia bardzo mi spadła na 5 km do Hebdowa i powrotem na rynek w Nowym Brzesku - po przejechaniu 27 km miałem średnią 25,5 km/h. Odcinek do Mikluszowic, też nie specjalnie szybko, za to odcinek 20 km przez Puszczę znowu dość mocno, ale już nie dałem rady zbyt dużo średniej podciągnąć, szczególnie że przez miasto znowu zwolniłem. 21 km z Niepołomic do Nowego Brzeska pokonałem bez postoju, potem odcinek z Nowego Brzeska do Sitowca jakieś 28 km również bez zatrzymania. Myślę, że muszę w końcu porwać się na 100 km na szosówce, powinienem pokonać taki dystans ze średnią 25 km/h czyli w jakieś 4 godz. jazdy. Co prawda podczas jazdy trochę bolały mnie mięśnie nóg, ale jeszcze trochę ćwiczeń i powinienem sobie poradzić z setką.

Wycieczkę oceniam jako bardzo udaną, po pracy udało mi się zaliczyć aż 60 km i do tego jeszcze trochę zwiedziłem:) Pogoda ładna, ciepło, słonecznie, bez większego wiatru, nic tylko jeździć:)

Galeria wycieczki


Do miasta

Środa, 8 maja 2013 | dodano:08.05.2013 Kategoria 0-20 km, miasto, samotnie
  • DST: 2.00 km
  • Czas: 00:06
  • VAVG 20.00 km/h
  • VMAX 25.00 km/h
  • Temp.: 23.0 °C
  • Podjazdy: 5 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice - miejski
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś po raz pierwszy użyłem mój rower miejski do właściwego celu, czyli pojechałem nim do miasta załatwić pewne sprawy. W sumie przejechałem 2 km, dość szybkim tempem pewnie około 20 km/h. Rower na prostej tnie 23-25 bez większego wysiłku, warto wspomnieć, że dziś jechałem w jeansach i z torbą z laptopem na ramieniu. Ciągle jeszcze nie mam koszyka, choć doposażyłem mój rower w stary licznik no-name i zapięcie do roweru.

Po Rowertour przez Cikowice

Niedziela, 5 maja 2013 | dodano:05.05.2013 Kategoria 21-40 km, Łapczyca, Po górkach, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 29.02 km
  • Teren: 4.00 km
  • Czas: 01:26
  • VAVG 20.25 km/h
  • VMAX 59.34 km/h
  • Temp.: 22.0 °C
  • Podjazdy: 214 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Wyjazd do Bochni po Rowertour ale żeby nie było za łatwo pojechałem na około przez Kłaj, Stanisławice i Cikowice. W zasadzie dziś miałem nie jeździć na rowerze, ale ponieważ po raz pierwszy w maju zaświeciło słońce postanowiłem, że się jednak przejadę do bocheńskiej galerii Rondo po Rowertour.
Wyznaczyłem sobie trasę na około czyli z Łapczycy pojechałem Chełmu i tuż za mostem skręciłem w szutrową drogę wzdłuż Raby, trochę pokręciłem po ścieżkach i wyjechałem w Targowisku, skąd skierowałem się bocznymi drogami do Stanisławic. Przejechałem przez Stanisławice i dojechałem pod kościół w Cikowicach, zrobiłem kilka fotek i podjechałem jeszcze pod most kolejowy na Rabie. Jadąc ścieżką zauważyłem gościa na rowerze jadącego pod most, pomyślałem że pojadę za nim, ale niestety facet znał jakiś skrót, ja dojechałem do ogrodzenia a on był za ogrodzeniem. Po drugiej stronie Raby jak na dłoni zauważyłem jak ludzie odpoczywają w Chodenicach. Ścieżki niestety nie znalazłem, więc zawróciłem rower w stronę kościoła w Cikowicach, co więcej okazało się, że wiadukt pod torami w Cikowicach jest zamknięty i musiałem wrócić się aż do drogi Kłaj - Proszówki. Tą drogą dojechałem do Damienic, potem przez wieś i na kładkę. W Bochni dojechałem do galerii, kupiłem gazetę i w drogę do domu. Dość mocnym tempem podjechałem pod górkę na osiedle Niepodległości i potem pod Górny Gościniec i dalej już spokojnie pojechałem do domu.

Wycieczka krótka, ale w miarę udana, gazeta kupiona, trasa i zwiedzanie wiosek po drugiej stronie Raby zaliczone i cały długi weekend przejeżdżony na rowerze.

Galeria wycieczki


Karpacki Wyścig Kurierów - Rozdziele

Sobota, 4 maja 2013 | dodano:04.05.2013 Kategoria 21-40 km, Po górkach, samotnie, wyścig kolarski
  • DST: 35.81 km
  • Czas: 01:55
  • VAVG 18.68 km/h
  • VMAX 51.45 km/h
  • Temp.: 12.0 °C
  • Podjazdy: 685 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Maj - na całego ruszył sezon kolarskich wyścigów etapowych, właśnie dziś 4 maja w Neapolu startuje Giro d'Italia (wygrał Cavendish). W Polsce mamy wyścig BGŻ ProLiga Szlakiem Grodów Piastowskich oraz na moich terenach wyścig młodzieżowców do lat 23 - Karpacki Wyścig Kurierów. Dziś 3 etap z Jabłonki do Cieżkowic, ale mnie interesowała najbardziej premia górska Tauron w Rozdzielu na przełęczy Widoma (535 m npm). Dwa lata temu byłem na tym samym wyścigu na premii lotnej w Lipnicy Murowanej, ale tam kolarze przejeżdżają z szybkością pociągu TGV, więc tym razem postanowiłem jechać na premię górską.

Pierwotnie miałem jechać do Rozdziela z Łapczycy (jakieś 33 km), ale dziś okazało się że pogoda jest kiepska, więc najpierw miałem jechać do Żegociny i zrobić pętle przez Rozdziele - Kamionną Małą - Laskową i na premię przez Młynne tak jak mieli jechać kolarze, ale ponieważ gdy wyjechałem z domu pojawiła się mżawka, więc koniec końców postanowiłem wystartować z Muchówki. Samochodem na trasie Łapczyca - Muchówka (18 km) i mniej więcej o 13:20 wsiadłem na rower. Gdy dojechałem do Muchówki pogoda była paskudna, mocno siąpiło, było zimno i stwierdziłem, że chyba muszę być ciężko chory na chorobę zwaną cyklozą, skoro w taką pogodę w ogóle wychodzę z domu i to jeszcze pojeździć na dość sporych górkach Beskidu Wyspowego.

Zaraz za Muchówką jest lekko pod górę, a potem dość długi zjazd aż do Łakty Dolne, gdzie na wysokości 275 m npm rozpoczyna się podjazd na Przełęcz Rozdziele (535 m npm) z możliwością przedłużenia ślepą drogą pod Bacówkę na Zadzielu (633 m npm). Jak tak sobie kręciłem w deszczu pomyślałem, że pojadę dokładnie cały podjazd pod bacówkę i potem zjadę na przełęcz zobaczyć kolarzy. Do przełęczy dojechałem dość sprawnie, choć już mocno zmęczony, byłem tam o godzinie 14:00 i wtedy wpadłem na pomysł, że zjadę w dół do skrzyżowania z drogą do Laskowej i podjadę przełęcz tak jak to zrobią kolarze. Co ciekawe przed przełęczą i na samej przełęczy pogoda była paskudna, a za przełęczą było dużo ładniej, nie było mokro i gdzieniegdzie przebijało słońce. W dół jechałem jakieś 10 minut i mniej więcej o 14:10 byłem na skrzyżowaniu z drogą do Laskowej (353 m npm), tuż przy rzecze Łososina, chyba da się zjechać jeszcze trochę niżej, ale ja postanowiłem że właśnie z tego miejsca zacznę podjazd. Od razu jest mocno pod górę i mocno trzeba się zmęczyć. Podjazd od tej strony charakteryzuję się kilkoma stromymi ściankami rozdzielonymi wypłaszczeniami czy nawet fragmentami zjazdów. Pierwsza ścianka to jakieś 500 metrów i 30 metrów w górę, potem wypłaszczenie i kolejna prawie kilometrowa ścianka, kawałek zjazdu i już 2 kolejne kilometry to już podjazd na całego (130 metrów w górę). Ostatni kilometr przed przełęczą to już podjazd już wyraźnie odpuszcza. Premia górska oznaczona była tylko dwoma żółtymi chorągiewkami na wysokości punktu widokowego na przełęczy. Cały podjazd to 4,5 km i 217 metrów różnicy wysokości, odcinek ten pokonałem w czasie około 20 minut ze średnią prędkością 11 km/h.

Gdy dojechałem do premii była godzina 14:35, ponieważ na przełęczy pogoda była paskudna, więc postanowiłem zjechać niżej w stronę Laskowej, żeby tam na najbardziej stromy miejscach zobaczyć kolarzy. Zjechałem trochę ponad kilometr - foto, z miejsca w którym stanąłem miałem bardzo daleki widok i widziałem drogę już po pierwszej ściance na podjeździe. Trochę poczekałem i z daleka zobaczyłem najpierw kolejne radiowozy i motory policyjne, a potem peleton kolarzy. Z daleka nie widziałem ucieczek, a takie były. Jako pierwsi do miejsca gdzie stałem (480 m npm na serpentynach) zameldowało się dwóch kolarzy - foto, potem czwórka z jednym zawodnikiem w koszulce reprezentacji Polski, potem tuż przed peletonem jeszcze trójka z najlepszym góralem wyścigu i 50 metrów za nimi cały peleton. Dalej kolumna wyścigu, paru maruderów i było po wyścigu.

Wsiadłem więc na rower i pojechałem na premię, której już nie było, chwilę zastanawiałem się czy nie pojechać jeszcze pod Bacówkę na Zadzielu, ale stojąc trochę zmarzłem więc postanowiłem jechać do domu. Co ciekawe po północnej stromie przełęczy pogoda w końcu się trochę poprawiła, zrobiłem więc kilka fotek w stronę Żegociny i popędziłem w dół. Do Łąkty Dolne jechałem bardzo szybko bo było w dół dobre 8 km, ale potem trzeba było podjechać jeszcze jedną górkę w kierunku Łąkty Górnej i Muchówki. Byłem już mocno zmęczony i kręciłem sobie powolutku, przejechałem znak Muchówka i tu nagle wyprzedziło mnie 4 kolarzy - chyba jakiś maruderów z wyścigu, powiedzieli "Hello" i popędzili do przodu. Ja ledwo wytoczyłem się pod szkołę w Muchówce i po chwili zjechałem pod kościół gdzie miałem zaparkowany samochód.

Wyjazd w sumie udany, choć pogoda fatalna, szczególnie na pierwszych kilometrach z Muchówki na Przełęcz Widoma, potem już było w miarę, choć na zjeździe z przełęczy do Łąkty trochę zmarzłem. Przejechałem w sumie 35 kilometrów, ale aż 685 metrów przewyższenia, z obu stron podjechałem Przełęcz Widomą do tego górki w Łąkcie i Muchówce w rezultacie przyjechałem do samochodu na prawdę mocno zmęczony. Przebrałem się wsiadłem do samochodu i pojechałem do Łapczycy, w Nowym Wiśniczu znowu mżawka, jednak tegoroczny weekend majowy był paskudny:( ale ja i tak sporo pojeździłem:)

Galeria wycieczki


Z żoną do Niepołomic

Piątek, 3 maja 2013 | dodano:03.05.2013 Kategoria 21-40 km, Po górkach, Przez Puszczę Niepołomicką, Z Żoną / Narzeczoną
  • DST: 36.75 km
  • Teren: 8.00 km
  • Czas: 02:25
  • VAVG 15.21 km/h
  • VMAX 52.42 km/h
  • Temp.: 18.0 °C
  • Podjazdy: 223 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Wyjazd z moją żoną do Niepołomic do moich rodziców, rano pogoda była w miarę zachęcająca, 21 stopni i słońce przebijające się zza chmur, więc o 11 ruszyliśmy do Niepołomic. Niestety ledwo dojechaliśmy do Chełmu zaczęło się już wyraźnie chmurzyć. Deszcz dopadł nas pod kościołem w Szarowie, zatrzymaliśmy się, założyliśmy peleryny (moja została użyta po raz pierwszy) i ruszyliśmy dalej. Około 12:30 dojechaliśmy do domu moich rodziców.

Zjedliśmy obiad, trochę odpoczęliśmy, w między czasie pogoda była nawet znośna nie padało i znów zaczęło pojawiać się słońce, jednak gdy ruszyliśmy do domu około 14:30 znów zaczęło się psuć. Pierwsze grzmoty usłyszeliśmy już Niepołomicach, ale nic twardo jedziemy dalej. Dojechaliśmy do Szarowa i 500 metrów przed kościołem zaczęło padać, znów dojechaliśmy pod kościół i znowu postój. Tym razem padało znacznie mocniej, a gdzieś bokiem przetaczała się burza. Staliśmy pod kościołem dobre 30 minut, padać nie przestało, ale burza odeszła, więc w pelerynach ruszyliśmy dalej. Jechaliśmy chwilę w deszczu, na szczęście gdzieś w Targowisku padać przestało, a jak zaczęliśmy podjeżdżać pod kościół w Chełmie nawet zaczęło świecić słońce. Ostatnie kilometry jechaliśmy więc już w przy całkiem niezłej pogodzie.

Wycieczka mimo deszczu w sumie udana, peleryny dobrze się sprawdziły, bardzo nie zmokliśmy zaliczyliśmy całkiem fajną wycieczką.

Galeria wycieczki


Po mieście - test miejskiego Peugeota

Czwartek, 2 maja 2013 | dodano:02.05.2013 Kategoria 0-20 km, miasto
  • DST: 9.00 km
  • Teren: 0.50 km
  • Czas: 00:26
  • VAVG 20.77 km/h
  • VMAX 35.00 km/h
  • Temp.: 12.0 °C
  • Podjazdy: 50 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice - miejski
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Stało się - zakupiłem rower miejski i co więcej chcę jeszcze do niego dokupić koszyk - chyba się już starzeje. O rowerze na miasto myślałem już od dłuższego czasu, co prawda na razie go jeszcze nie specjalnie potrzebuję, ale jak się przeprowadzę z powrotem do Niepołomic, to przyda mi się rower żeby pojechać na zakupy:) Gdy na allegro zobaczyłem Peugeota dobrym stanie i to jeszcze model Nice (taki mam też model szosówki) to postanowiłem o niego zawalczyć, łatwo nie było ale kupiłem:) i właśnie tym sposobem stałem się właścicielem roweru miejskiego.
Rower oczywiście nie jest nowy, co więcej ma przeszło 20 lat, bo model Nice był produkowany w latach 1988-1990, mój jest pewnie z 1990 ale pewności nie mam. Rower jest na dużych (28 calowych) cienkich gumach, na normalną (nie planetarną) przerzutkę tylną 6 biegową (zakres 13-28 Shimano Positrion, manetka na kierownicy) i jeden tryb na korbie (46 zębów) - jest to zestawienie dość twarde i raczej na płaski teren. Wyposażenie roweru jest typowo miejskiej: błotniki, oświetlenie na dynamo, blokada tylnego koła, bagażnik, dużo odblasków, kierownica jaskółka, dzwonek z logo Peugeota, chwyty są nowe (piankowe), siedzenie na sprężynach.

Dobre 1,5 godziny rozpakowywałem, skręcałem i ustawiałem rower pod siebie, w końcu nadszedł czas na próbę generalną. Pojeździłem sobie trochę po mieście, niestety po mokrym asfalcie (błotniki się przydały). Na początek pojechałem na kopiec, spróbować się na podjeździe - łatwo nie jest w końcu do dyspozycji mamy tylko przełożenie 46 x 28 (twardsze niż szosówce) ale pod niewielką Wężową Górę wjechałem bez problemu. Pod kopcem sesja, tym razem roweru a nie widoków z kopca:). Potem jazda przez miasto i ul. Bocheńską pod dawną Krakowiankę, tam drogą wzdłuż linii lasu i wyjazd na ul. Dębową i dalej Piękną i Cmentarną do domu.

Wyjazd krótki, ale w końcu to rower na jeszcze krótsze wypady do miasta i z powrotem. Do takiego celu będzie idealny, muszę tylko jeszcze dokupić do niego koszyk:)

Galeria wycieczki


Baczków i Czarny Staw z żoną

Środa, 1 maja 2013 | dodano:01.05.2013 Kategoria 21-40 km, Po górkach, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, Z Żoną / Narzeczoną
  • DST: 35.45 km
  • Teren: 1.00 km
  • Czas: 02:36
  • VAVG 13.63 km/h
  • VMAX 53.94 km/h
  • Temp.: 13.0 °C
  • Podjazdy: 224 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Rowerowy debiut mojej żony był dwukrotnie odkłady, więc dziś mimo nie do końca sprzyjającej pogody ruszyliśmy na trasę. Na początek pod Górny Gościniec - oj było ciężko, potem przez Bochnie do kładki na Rabie i już po chwili byliśmy w Damienicach. Dalej do Puszczy drogą nad Czarny Staw, ale tuż przed stawem skręciliśmy w prawo i dojechaliśmy do Baczkowa.
W Baczkowie chcieliśmy zobaczyć jeden domek, który został zbudowany według tego samego projektu co nasz, z tym że my mamy odbicie lustrzane. Potem pojechaliśmy pod sklep w Baczkowie na lody. Po przerwie ruszyliśmy z powrotem do Puszczy i dojechaliśmy nad Czarny Staw, tam kilka fotek i jazda do domu. Tuż za Czarnym Stawem minęła nas para rowerzystów z sakwami, dogoniliśmy ich potem przy kładce i pod cmentarzem w Bochni, gdy czytali mapę. Wybierają się gdzieś w stronę Tymbarku i potem na zachód - pożyczyliśmy powodzenia i ruszyliśmy pod górę w stronę Osiedla Niepodległości. Na podjeździe znowu było ciężko, ale jakoś wjechaliśmy. Potem jeszcze kawałek pod górę i byliśmy na Górnym Gościńcu skąd już w dół do domu.

Wycieczka mimo kiepskiej pogody (zachmurzone, 13 stopni) dość udana, na początku trochę zmarzłem, potem jakby lekko się ociepliło i jechało mi się już nieźle. Mimo iż trasa była w większości płaska to podjechaliśmy przeszło 200 metrów w pionie, mojej żony podjazdy dały dość mocno w kość, ale w końcu musi trenować skoro wybiera się na Rajd Kraków - Trzebinia 11 maja:)

Galeria wycieczki