Info

 

Rok 2016

baton rowerowy bikestats.pl

Rok 2015

button stats bikestats.pl

Rok 2014

button stats bikestats.pl

Rok 2013

button stats bikestats.pl

Rok 2012

button stats bikestats.pl

Rok 2011

button stats bikestats.pl

Rok 2010

button stats bikestats.pl

Rok 2009

 Moje rowery

 Znajomi

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jasonj.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Po płaskim

Dystans całkowity:13045.64 km (w terenie 1368.20 km; 10.49%)
Czas w ruchu:585:11
Średnia prędkość:22.29 km/h
Maksymalna prędkość:33334.00 km/h
Suma podjazdów:45885 m
Maks. tętno maksymalne:182 (97 %)
Maks. tętno średnie:158 (84 %)
Suma kalorii:88737 kcal
Liczba aktywności:348
Średnio na aktywność:37.49 km i 1h 40m
Więcej statystyk

Dookoła Jezioraka

Piątek, 6 lipca 2012 | dodano:06.07.2012 Kategoria 61-80 km, Po płaskim, Wyprawy wielodniowe, Z Żoną / Narzeczoną, Mazury 2012
  • DST: 79.44 km
  • Teren: 20.00 km
  • Czas: 05:19
  • VAVG 14.94 km/h
  • VMAX 38.15 km/h
  • Temp.: 32.0 °C
  • Podjazdy: 253 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Zgodnie z planem wstaliśmy rano i przy pięknej słoneczniej pogodzie ruszyliśmy z Iławy w kierunku Szałkowa. Na wyjeździe z Iławy pobudowano efektowne ścieżki rowerowe, więc na boczną drogę prowadzącą do Szałkowa wyjechaliśmy bez problemu. W Szałkowie zatrzymaliśmy się na chwilę, sfotografowaliśmy pensjonat Azyl w którym mieszkaliśmy w 2007 r. oraz plażę i ruszyliśmy dalej. Kilka kilometrów za Szałkowem zrobiliśmy sesję fotograficzną na półwyspie nad Jeziorakiem, podjechaliśmy pod kapliczkę postawioną na pamiątki wizyty w tym miejscu Karola Wojtyły w 1973 r. a następnie wjechaliśmy w las. Przejechaliśmy obok leśnych ośrodków wypoczynkowych nad Jeziorakiem i wyjechaliśmy z lasu w miejscowości Urowo. Po drodze spotkaliśmy małżeństwo w średnim wieku z Torunia, pani gdy dowiedziała się, że zamierzamy objechać Jezioraka to wyraziła uznanie że damy radę zrobić aż 75 km - ta informacja niestety trochę przestraszyła moją żonę:) ale mimo wszystko postanowiliśmy jechać dalej.

Tuż za Urowem przejechaliśmy przez kanał łączący Zatokę Kraga (Jeziorak) z małym jeziorkiem Dauby, postanowiliśmy skręcić w lewo i szutrową drogą przez las wzdłuż brzegu zatoki dojechaliśmy do Gubławki. Pojechaliśmy jeszcze dwa kilometry i dojechaliśmy do miejscowości Wieprz gdzie na plaży zrobiliśmy dłuższy postój. W tym miejscu mieliśmy przejechane 33 km, było bardzo gorąco, więc jechało się ciężko. Po przerwie ruszyliśmy dalej, przejechaliśmy przez Karpowo, następnie zdecydowaliśmy się na skrót przez las i pominięciem miejscowości Śliwa wyjechaliśmy do asfaltu przed miejscowością Rąbity. W tym miejscu zaczęło brakować nam picia i zaczęliśmy szukać sklepu, pierwszym napotkanym sklepie była niestety przerwa, na szczęście 100 metrów dalej był kolejny sklep w którym uzupełniliśmy zapasy. Robiąc ponownie skrót przez las dojechaliśmy do asfaltu Dobrzykach robiąc jednocześnie nawrót w kierunku Iławy, co oznaczało że połowę drogi mamy już za sobą.

Kolejną miejscowością na trasie był Jerzwałd w której mieszkał i został pochowany twórca Pana Samochodzika - Z. Nienacki. Na tym odcinku zaczęła się psuć pogoda, w pewnym momencie nawet zaczęło lekko padać, zatrzymaliśmy się na przystanku w Jerzwałdzie, ale po chwili deszcz jakoś przeszedł bokiem i mogliśmy jechać dalej. Następnie jechaliśmy przez las w Parku Krajobrazowym Pojezierza Iławskiego i przez ten las dojechaliśmy do miejscowości Siemiany, gdzie w ładnej wypoczynkowej miejscowości zjedliśmy dobry obiad. Z Siemian cały czas przez las parku krajobrazowego zmierzaliśmy w kierunku Iławy. Po kilku kilometrach zrobiliśmy skrót przez las i tą właśnie szutrową drogą dojechaliśmy na przedmieścia Iławy do dość ruchliwej drogi 521. Tą drogą dojechaliśmy do drogi krajowej nr 16, na szczęście poboczem tej drogi poprowadzono ścieżkę rowerową, którą dojechaliśmy do Iławy.

Gdy dojechaliśmy na schroniska mieliśmy na liczniku prawie 80 km. Chcieliśmy jeszcze odwiedzić plaże miejską, ale ledwo rozłożyliśmy się na plaży to niebo zasnuły ciężkie burzowe chmury i musieliśmy uciekać do schroniska. Co ciekawe okazało się, że wielkiej chmury deszczu jednak nie było. Ten wcześniej nie planowany dzień okazał się bardzo męczący, zrobiliśmy prawie 80 km w temperaturze przekraczającej 30 stopni. Sam byłem po tej wycieczce mocno zmęczony, a moja żona odczuła ten etap zdecydowanie mocniej i efekcie zmęczenia poszła wcześnie spać. Zgodnie z pierwotnym założeniem mieliśmy kolejnego dnia jechać przez Wzgórza Dylewskie (nawet 250 m npm) nad Grunwald, ale stwierdziłem że może to być dla nas ciężki odcinek, a na dodatek kolejne etapy przez Szczytno skazywały nas długie fragmenty jazdy po drogach głównych, więc ostatecznie postanowiłem trochę zmodyfikować trasę naszej wyprawy. Postanowiłem, że następnego dnia pojedziemy pociągiem do Olsztyna a stamtąd dość fajnie wyglądającą boczną drogą oznaczoną czarnym szlakiem rowerowym w kierunku jezior mazurskich.

Galeria wycieczki


Iława

Czwartek, 5 lipca 2012 | dodano:05.07.2012 Kategoria 0-20 km, Po płaskim, Wyprawy wielodniowe, Z Żoną / Narzeczoną, Mazury 2012
  • DST: 3.80 km
  • Teren: 2.00 km
  • Czas: 00:23
  • VAVG 9.91 km/h
  • VMAX 26.00 km/h
  • Temp.: 29.0 °C
  • Podjazdy: 25 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


W tym roku zaplanowaliśmy sobie rowerowe wakacje na Mazurach, planów przejazdu było kilka, ostatecznie wyszło jeszcze inaczej, ale może zacznijmy od początku. Z Krakowa do Iławy pojechaliśmy pociągiem (przeszło 500 km), wybraliśmy Iławę ponieważ tam jechał bezpośredni pociąg z Krakowa. W pobliżu Iławy (w Szałkowie) byliśmy na wakacjach w 2007 r., zgodnie z nakreślonym przeze mnie planem z Iławy mieliśmy przez Grunwald i Szczytno wjechać na Mazury od południa. Z Krakowa wyjechaliśmy pociągiem po godz. 9:00 do Iławy dojechaliśmy około 17:20. W podróż wyjeżdżaliśmy z pewnymi obawami, ponieważ tuż przed naszym wyjazdem Warmię i Mazury nawiedziły huraganowe burzę, które spustoszyły m.in. Bisztynek a my planowaliśmy nocować w namiocie. W Iławie przywitała nas jednak piękna pogoda z dworca ruszyliśmy na nocleg, mieliśmy spać na polu namiotowym przy Jezioraku, ale przejeżdżając przez miasto nagle przypomniałem sobie, że w szkole po drugiej stronie Małego Jezioraka jest schronisko, więc pojechaliśmy tam. Okazało się, że za zaledwie 27 zł od osoby, możemy przenocować w fajnym pokoju z TV, więc zdecydowaliśmy się na nocleg pod dachem, szczególnie że na noc zapowiadano burzę.

Po zakwaterowaniu się w schronisku poszliśmy pozwiedzać i przypomnieć sobie co ciekawego można zobaczyć w Iławie, zjedliśmy pizzę i wróciliśmy do schroniska. W pewnym momencie wpadłem na pomysł, że może byśmy zostali jeden dzień ekstra w Iławie i objechalibyśmy sobie najdłuższe jezioro w Polsce - czyli Jezioraka. Po krótkiej konsultacji postanowiliśmy zostać w Iławie, a podróż na Mazury odłożyć na kolejny dzień.

Galeria wycieczki


Z żoną do Niepołomic

Piątek, 8 czerwca 2012 | dodano:08.06.2012 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Z Żoną / Narzeczoną
  • DST: 36.25 km
  • Teren: 9.00 km
  • Czas: 02:20
  • VAVG 15.54 km/h
  • VMAX 58.00 km/h
  • Temp.: 22.0 °C
  • Podjazdy: 90 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Szybki wyjazd z żoną do Niepołomic, gdy wyjeżdżaliśmy pogoda była średnia, gdy wracaliśmy było już pięknie i słonecznie. Moja żona chciała coś załatwić w Niepołomicach, więc pojechaliśmy okoł0 14:50, pogoda była średnia, było ciepło ale wiało, a na niebie zaczęły pojawiać się czarne chmury. Jak byliśmy w Chełmie to nawet trochę kropiło, ale na szczęście deszczu nie było. Spokojnym tempem przez Targowisko, Kłaj, Szarów i Puszczę Niepołomicką dojechaliśmy do Niepołomic. Tam byliśmy w dwóch miejscach i o 17:15 ruszyliśmy w drogę powrotną. Pogoda stała się nagle piękna, chmury zniknęły, przestało też wiać.

Do domu jechaliśmy trochę inną drogą, przez Staniątki, Gruszki, Szarów, przecięliśmy drogę 75 i dalej już tradycyjnie przez Targowisko do Chełmu gdzie musieliśmy pokonać krótki, ale stromy podjazd. Żona tym razem dała radę i uśmiechem na ustach zatrzymała się dopiero pod kościołem w Chełmie. Zrobiliśmy krótki postój i po chwili ruszyliśmy do Łapczycy, ledwo obróciliśmy pedałami a tu nagle z kilku domów usłyszeliśmy krzyki w stylu "jeeeeest", po chwili trąbki i dalsze krzyki. Okazało się, że właśnie w tym momencie Lewandowski strzelił Grekom bramkę i całą Polskę ogarnęła euforia. Po jakiś 10 minutach już byliśmy w domu, do przerwy Polska prowadziła z Grecją 1:0 mając zdecydowaną przewagę i okazje na co najmniej 3 bramki. Jak się później w drugiej połowie było już gorzej i mecz zakończył się szczęśliwym dla nas remisem.

W między czasie, gdy Polacy grali z Grecją, nad Łapczycą pojawiły się balony, zrobiłem kilka fotek, choć żałuję, że nie widziałem, że balony będą startować z Łapczycy. Rok temu byłem na takim starcie i bardzo mi się podobało. Tym razem pozostało mi tylko oglądanie balonów z okna domu - i tak zdjęcia wyszły bardzo fajne:)

Galeria wycieczki


Z żoną nad Czarny Staw

Niedziela, 3 czerwca 2012 | dodano:03.06.2012 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Z Żoną / Narzeczoną
  • DST: 35.73 km
  • Teren: 4.00 km
  • Czas: 02:11
  • VAVG 16.36 km/h
  • VMAX 34.20 km/h
  • Temp.: 20.0 °C
  • Podjazdy: 31 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Niedzielna wycieczka z żoną przez Puszczę Niepołomicką nad Czarny Staw. Pogoda w niedzielne popołudnie była dość niepewna, gdy wyjeżdżaliśmy z Niepołomic nawet lekko kropiło, więc przygotowani na deszcz (zaopatrzeni w kurtki przeciwdeszczowe) wybraliśmy się na wycieczkę do Puszczy Niepołomickiej. Przez las jechało się bardzo fajnie, temperatura około 17 stopni, bezwietrznie. Gdy dojechaliśmy nad Czarny Staw nawet zaczęło się lekko rozpogadzać, zrobiliśmy więc sesję zdjęciową (niestety komórką bo aparatu zapomniałem) i ruszyliśmy w drogę powrotną. Koło rezerwatu żubrów zatrzymaliśmy się nad bardzo fajnym mały jeziorkiem, gdzie moja żona przymierzyła jeszcze nie używaną pelerynę, którą kupiła w ubiegłym roku przed wyjazdem do Częstochowy. Na deszcz się jednak już nie zapowiadało, a słońce coraz odważniej zaczęło pojawiać się na niebie.
</p><p>
Na zakończenie wycieczki pojechaliśmy na lody na niepołomicki rynek, gdy tak siedzieliśmy i jedliśmy lody zrobiło się słonecznie i ciepło, aż trzeba się było rozebrać. Deszcz wyczekał do godziny 19:00 i wtedy zaczęło lać na całego, ale mu już byliśmy w domu:) Wycieczka bardzo udana, żona dała radę, choć pod koniec trochę narzekała na ból nóg:)

Galeria wycieczki


Do Bochni po samochód

Sobota, 2 czerwca 2012 | dodano:02.06.2012 Kategoria 0-20 km, Po górkach, Po płaskim, samotnie
  • DST: 9.38 km
  • Czas: 00:24
  • VAVG 23.45 km/h
  • VMAX 42.50 km/h
  • Temp.: 17.0 °C
  • Podjazdy: 70 m
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Przed zieloną szkołą zostawiłem samochód u lakiernika i rowerem pojechałem do Niepołomic, dziś miałem samochód odebrać - tylko że nie miałem w Łapczycy żadnego ze swoich rowerów, musiałem więc skorzystać roweru mojej żony. Rowerek jest fajny, lekki i szybki na dobrym osprzęcie - sporo lepszy niż mój cross, ale niestety pozycja na rowerze jest zdecydowanie nie dla mnie. Jakoś podjechałem pod Górny Gościniec a potem już szybciutko dojechałem do lakiernica na granicę Bochni i Krzeczowa. Odebrałem samochód i do domu wróciłem z rowerem na dachu.


Z Bochni do Niepołomic

Niedziela, 27 maja 2012 | dodano:27.05.2012 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 28.44 km
  • Teren: 3.00 km
  • Czas: 01:02
  • VAVG 27.52 km/h
  • VMAX 34.21 km/h
  • Temp.: 18.0 °C
  • Podjazdy: 45 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Jutro jadę z dziećmi na zieloną szkołę, więc postanowiłem wykorzystać ten czas na pomalowanie uszkodzonego błotnika w moim samochodzie. Obejrzałem, więc czasówkę w Giro i pojechałem odstawić samochód do lakiernika do Bochni, a właściwie praktycznie do Krzeczowa. Na miejscu ściągnąłem rower i ruszyłem do Niepołomic. Na początek jazda w kierunku Gawłowa, droga w remoncie bo robią autostradę, musiałem nawet przez chwilę stać na mijance. Dalej skręt na kładkę w Krzyżanowicach. Nad głową wisiała mi ciemna deszczowa chmura, więc miałem większą motywację do szybkiego kręcenia. W Krzyżanowicach przejechałem Rabę i przez wieś ruszyłem w kierunku Baczkowa. W Baczkowie pod sklepem stanąłem dosłownie na dwie minuty, żeby kupić chusteczki higieniczne (od kilku dni mam niestety katar) i skręciłem do Puszczy.

W momencie gdy wydawało mi się, że już wyjeżdżam spod ciemnej chmury, to zaczęło podać. Lekki deszcz towarzyszył mi prawie do drogi na Stanisławice, dopiero tam udało mi się chmurę przegonić - niestety w wyniku deszczu dość wyraźnie spadła temperatura i zacząłem trochę marznąć. Dalej dojechałem do szutrowego odcinka Drogi Królewskiej i skręciłem w kierunku leśniczówki Przyborów zaliczając odcinek Strade Bianche:). Od leśniczówki już asfaltową Drogą Królewską do Niepołomic. Na droga osiedlowych w Niepołomicach na liczniku pojawił mi się dystans 27 km, potrzebował 59:50 sekund, żeby go pokonać. Zanim dojechałem do domu przejechałem jeszcze prawie 1,5 km, udało mi się otrzymać średnią powyżej 27 km/h - całkiem nieźle biorą jeszcze pod uwagę, że jechałem z plecakiem na plechach:)


XI Gwiaździsty Zlot Rowerowy

Niedziela, 20 maja 2012 | dodano:20.05.2012 Kategoria 61-80 km, Po płaskim, Rajdy rekreacyjne
  • DST: 78.76 km
  • Teren: 12.00 km
  • Czas: 04:08
  • VAVG 19.05 km/h
  • VMAX 51.45 km/h
  • Temp.: 25.0 °C
  • Podjazdy: 195 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Wyjazd z uczennicami Szkoły Podstawowej w Woli Zabierzowskiej do Bochni na XI Gwiaździsty Zlot Rowerowy. Po wczorajszych zawodach byłem mocno zmęczony ale postanowiłem jechać z Łapczycy. Na podjeździe do Chełmu dość mocno bolało mnie kolano i w zasadzie całą drogę przez Kłaj i Puszczę Niepołomicką do Woli Zabierzowskiej jechało mi się dość ciężko. Pod szkołą byłem o 8:40 a około 9:00 w 9 osobowej grupce ruszyliśmy pod leśniczówkę Przyborów. Musieliśmy poczekać na grupę jadącą z Niepołomic, która dojechała około godziny 9:45. Po chwili przerwy ruszyliśmy już razem leśnymi drogami przez Puszczę do Damienic, gdzie przejechaliśmy kładką przez Rabę i po chwili byliśmy już w ośrodku Bochnia - Chodenice, gdzie odbywał się piknik.

W Chodenicach byliśmy przez około 4 godziny, dzieci brały udział w konkurencjach sportowych, zjadły żurek i poopalały się na słońcu. Zlot rowerowy był połączony z oficjalnym otwarcie szlaku rowerowego "Salina Cracoviensis" - rozdawano mapy szlaku oraz przewodniki po najciekawszych miejscach na szlaku. Ja ten szlak już przejechałem w kwietniu, szkoda że wtedy nie miałem mapy, może kiedyś pojadę jeszcze raz tym razem już dokładnie po trasie szlaku. Na zakończenie pikniku o godzinie 14:30 nastąpiło wręczenie nagród i losowanie rowerów dla każdej z reprezentowanych gmin. Gmina Niepołomice, była reprezentowana tylko przez 25 osób z czego 9 z naszej grupy, więc szansę były spore. Nagrodę zgarnęła nauczycielka wf z naszej szkoły:) Około 15 ruszyliśmy w drogę powrotną, w Damienicach zrobiliśmy jeszcze postój na lody, a potem dość mocnym tempem wróciliśmy pod szkołę.

Mi pozostał jeszcze powrót do Łapczycy, jechałem dość spokojnym tempem, na szczęście kolano bolało mniej już trochę mniej i nawet udało mi się wjechać w Chełmie pod górkę. Około 18 dojechałem do domu zaliczając prawie 79 km, co w połączeniu zaliczonymi dzień wcześniej 57 km (w bardzo trudnym terenie) dało mi sporą dawkę kilometrową, ale też duże zmęczenie:)

Galeria wycieczki


Kryterium o Złoty Pierścień Krakowa

Środa, 9 maja 2012 | dodano:10.05.2012 Kategoria 41-60 km, Po płaskim, samotnie, wyścig kolarski
  • DST: 48.03 km
  • Czas: 01:59
  • VAVG 24.22 km/h
  • VMAX 40.06 km/h
  • Temp.: 23.0 °C
  • Podjazdy: 50 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Wyjazd do Krakowa na szosówce obejrzeć Kryterium o Złoty Pierścień Krakowa - prolog do Małopolskiego Wyścigu Górskiego, który na drugi dzień startował z Niepołomic. Jechało mi się świetnie aż do momentu, gdy się przewróciłem i trochę poobcierałem, wyraźnie zabrakło mi doświadczenia w jeździe po mieście na szosówce i to jeszcze w SPD.

Pogoda była piękna, więc tuż przed 15 wsiadłem na kolarzówkę i ruszyłem do Krakowa. Jechałem sobie przez Pograbie, dalej remontowanym odcinkiem drogi do miejscowości Grabie, dalej przez Brzegi (tu średnia 31,77 km/h). Za mostem w Brzegach zderzyłem się trochę z wiatrem i ledwo trzymałem średnią w okolicach 30 km/h, dopiero jak wjechałem do Krakowa to mogłem ponownie przyspieszyć. Dojechałem do kościoła (31,74 km/h) przy ulicy Półtanki i dalej ulicą Rybitwy do ulicy Jana Surzyckiego. Tu zacząłem sobie jechać jechać sobie szeroką asfaltową ścieżką rowerową wzdłuż szosy. Konieczność zatrzymywania się na skrzyżowania sprawiła, że średnia mi spadła, ale i tak szło mi bardzo dobrze. Tak dojechałem do Centrum CHT (dawna tandeta), dalej chodnikiem do skrzyżowania Powstańców Wielkopolskich z Wielicką, i dalej już po drodze przez Plac Bohaterów Getta na Starowiślną.


To niestety był koniec fajnej wycieczki i szybkim tempie, wjeżdżając na właśnie zaczynającą się ścieżkę rowerową na skrzyżowaniu Starowiślnej i Dietla przejeżdżam przez tory tramwajowe, koło wpadło do szyny, a ja zaliczyłem efektowny upadek na asfalt. Nawet nie zdążyłem pomyśleć o wypięciu się z pedałów i już leżałem. Wstałem i już po pasach przeszedłem sobie na chodnik, patrze a tu starta skóra na prawej dłoni, mocno otarte prawe kolano, przecięty palec u lewej ręki - krwawi, otarcie koło prawego oka i jeszcze kilka mniejszych ran na łokciach i rękach i lewym kolanie. Powiem, że jak zobaczyłem to wszystko to zrobiło mi się trochę słabo, musiałem chwilę postać, ale po kilku chwilach mi przeszło, więc powoli spacerkiem doszedłem sobie do rynku. Skorzystałem z toalety i zmyłem co się dało zmyć, następnie już na samym rynku sfotografowałem prezentacje ekip przed Kryterium i udałem się na poszukiwanie apteki, którą znalazłem dopiero na ulicy Grodzkiej. Siadłem sobie na ławeczce w cieniu i przeprowadziłem operacje dezynfekcji ran, nakleiłem też plastry na największe otarcia na dłoni i na kolanie.

Wróciłem na krakowski rynek, gdzie za dwie minuty miał startować wyścig. Obejrzałem sobie jak na 52 okrążeniach (co piąte punktowane) wokół krakowskiego rynku kolarze walczyli o Złoty Pierścień Krakowa. O końcowej zwycięstwo walczyli Bartłomiej Matysiak z CCC i Dariusz Rudnickie z BDC, ostatecznie lepszy okazał się Matysiak, który wyprzedził Rudnickiego o 5 punktów. Podium uzupełnił ubiegłoroczny zwycięzca Robert Radosz. Obejrzałem sobie jeszcze dekoracje zwycięzców Kryterium i dzieci, które w trzech kategoriach wiekowych walczyły o Srebrny Pierścień Krakowa. Po sesji nadszedł czas na powrót do domu.

Przez chwilę myślałem nawet czy nie zadzwonić po kolegę, żeby po mnie przyjechał, ale stwierdziłem w końcu, że jadę. Przez miasto przejechałem bardzo wolno o ostrożnie. Dopiero na ścieżce rowerowej wzdłuż ciągu ulic Lipska, Surzyckiego, Rybitwy trochę przyspieszyłem. Po wyjechaniu na ulicę Lutnia w kierunku Brzegów, zrobiłem jeszcze mały postój pod sklepem w celu uzupełniania bidonu. Dalej przez Brzegi, Grabie i Podgrabie dojechałem do Niepołomic.

Gdyby nie upadek, wycieczka byłaby super udana, niestety się przewróciłem, więc moje odczucia są raczej negatywne. Na razie kolarzówkę i SPD odkładam i wracam do rowerów z pedałami platformowymi. Jak mi minie trauma:) to pewniej jeszcze pojeżdżę sobie na kolarzówce z tym, że raczej tylko po Puszczy bo na jazdę po mieście wyraźnie brakuje mi jeszcze doświadczenia. Na razie czas na leczenie ran, więc pewnie z tydzień przerwy od roweru a później będę jeździł dalej:)

Galeria wycieczki


Z żoną nad Czarny Staw

Poniedziałek, 7 maja 2012 | dodano:07.05.2012 Kategoria 21-40 km, Łapczyca, Po górkach, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, Z Żoną / Narzeczoną
  • DST: 30.18 km
  • Teren: 0.50 km
  • Czas: 02:00
  • VAVG 15.09 km/h
  • VMAX 62.70 km/h
  • Temp.: 20.0 °C
  • Podjazdy: 211 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Miałem w planie udział w Skandia Maraton w Krakowie, ale po wczorajszej jeździe bolały mnie trochę kostki i kolana - chyba będzie trzeba pokombinować z ustawieniem bloków w butach. Moja żona, która miała też jechać maraton na dystansie Rodzinna Parada jakoś też straciła chęci, więc postanowiliśmy zostać w domu i zrobić sobie wycieczkę do Puszczy Niepołomickiej nad Czarny Staw.

Z Łapczycy wyruszyliśmy tuż przed godziną 10:00, było ładnie i słonecznie ale trochę chłodnawo. Niby słońce dość mocno przygrzewało, ale w cieniu było zimno. Na początek podjechaliśmy na Górny Gościniec - moja żona sobie poradziła z podjazdem tym razem bez pchania:) a jakiś gościu który też próbował podjechać musiał od połowy podjazdu pchać:) Dalej Górnym Gościńcem do Bochni, skrótem przez Osiedle Niepodległości do kładki na Rabie. W Damienicach przejechaliśmy po placu budowy autostrady A4 i po chwili pędziliśmy już przez las. Szło nam całkiem szybko i po przejechaniu niespełna 15 km byliśmy na miejscu. Nad Czarnym Stawem zrobiliśmy małą sesję fotograficzną i po kilkunastu minutach ruszyliśmy w drogę powrotną.

Droga powrotna szła nam jeszcze lepiej, żona wyraźnie się rozkręciła. W Bochni wstąpiliśmy jeszcze na planty gdzie zjedliśmy lody i ulicą Oracką a potem Windakiewicza dojechaliśmy do Cmentarz Św. Rozalii, dalej mocno pod górę i po chwili byliśmy na Osiedlu Niepodległości. Dalej już jazda po Górnym Gościńcu do Łapczycy. Wycieczka bardzo udana, żona w formie:) pogoda dopisała, dobrze że wybraliśmy się na wycieczkę rano, bo po południu padało.

Galeria wycieczki


Po Puszczy na szosówce

Sobota, 5 maja 2012 | dodano:05.05.2012 Kategoria 41-60 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 45.75 km
  • Czas: 01:39
  • VAVG 27.73 km/h
  • VMAX 46.74 km/h
  • Temp.: 22.0 °C
  • Podjazdy: 58 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Trening w Puszczy na szosówce - wpiąłem się w SPD i jazda. Przez miasto nie za szybko, rozpędzać się zacząłem dopiero na Drodze Królewskiej za osiedlem Piaski. Tempo cały czas pomiędzy 30-32 km/h. Pod leśniczówką Przyborów miałem czas około 17 minut 30 sekund i średnią prawie 29 km/h. Dalej na Żubrostradzie cisnąłem jeszcze mocniej, chciałem jechać jak najmocniej do Mikluszowic. Po 15 km jazdy zaczynałem odczuwać coraz większe zmęczenie, szlaban na końcu lasu w Mikluszowicach widać już około 3 km wcześniej - niby do mety blisko ale ciągle jeszcze trzeba cisnąć. Ostanie metry jechałem już bardzo zmęczony, ale cały czas starałem się cisnąć powyżej 30 km/h. W Mikluszowicach (dystans 19,45 km) zameldowałem się po 39 minutach i 10 sekundach jazdy ze średnią prędkością 29,8 km/h.

W Mikluszowicach odwiedziłem cmentarz wojenny z okresu I wojny światowej nr 323. Porobiłem fotki i ruszyłem do Baczkowa, droga pomiędzy Mikluszowicami a Baczkowem jest katastrofalna, co prawda właśnie łatano dziury, ale na szosówce jedzie się tam fatalnie. Dopiero po przekroczeniu granic Gminy Bochnia wjeżdżamy na nowy równiutki asfalt, na którym mogłem trochę przyspieszyć. W Baczkowie skręciłem ponownie do Puszczy i ruszyłem asfaltem w stronę Czarnego Stawu - jechałem dość spokojnie ale tak miałem niezłe tempo. Zrobiłem postój nad Czarnym Stawem na sesję fotograficzną - musiałem się sporo nabiegać od aparatu do roweru żeby zdjęcie wyszło. Dalej jechałem po asfalcie ponownie do Żubrostrady, Drogą Królewską spod Leśniczówki Przyborów ponownie przycisnąłem, żeby jeszcze trochę podkręcić średnią. Dobrym tempem dojechałem do Niepołomic, przez miasto musiałem trochę zwolnić, ale i tak dojechałem do domu ze średnią 27,6 km/h w czasie 1 godziny 39 minut i 27 sekund.

Przy ładnej pogodzie (choć przed południem dość rześkiej) jechało mi się dobrze, choć dalej brakuje mi trochę siły w nogach. Na szosówce jeżdżę na razie bez użycia dużej tarczy z przodu bo po prostu nie mam siły, ale mam nadzieję, że czasem przyjedzie i to.

Galeria wycieczki