Info

 

Rok 2016

baton rowerowy bikestats.pl

Rok 2015

button stats bikestats.pl

Rok 2014

button stats bikestats.pl

Rok 2013

button stats bikestats.pl

Rok 2012

button stats bikestats.pl

Rok 2011

button stats bikestats.pl

Rok 2010

button stats bikestats.pl

Rok 2009

 Moje rowery

 Znajomi

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jasonj.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Po górkach

Dystans całkowity:12896.04 km (w terenie 1568.70 km; 12.16%)
Czas w ruchu:673:49
Średnia prędkość:19.14 km/h
Maksymalna prędkość:76.10 km/h
Suma podjazdów:133342 m
Maks. tętno maksymalne:189 (101 %)
Maks. tętno średnie:157 (83 %)
Suma kalorii:94371 kcal
Liczba aktywności:325
Średnio na aktywność:39.68 km i 2h 04m
Więcej statystyk

Tour de Pologne - premia na Głodówce

Czwartek, 4 sierpnia 2011 | dodano:04.08.2011 Kategoria 41-60 km, Po górkach, samotnie, wyścig kolarski
  • DST: 58.75 km
  • Czas: 02:41
  • VAVG 21.89 km/h
  • VMAX 57.21 km/h
  • Temp.: 20.0 °C
  • Podjazdy: 758 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


W czwartek 4 sierpnia postanowiłem się wybrać na 5 etap Tour de Pologne do Zakopanego. Żonę wraz rodziną zawiozłem do Szaflar na Termy Podhalańskie a sam wsiadłem na rower i popedałowałem w kierunku Zakopanego. Termy w Szaflarach znajdują się na wysokości 670 m npm, więc od samego początku jechałem w zasadzie cały czas pod górę, ale był to podjazd dość łagodny z wyjątkiem krótkiego odcinka przed Poroninem. Do Olczy dojechałem bocznymi drogami równoległymi do Zakopianki (przez Biały Dunajec i Poronin) i tylko raz na jakieś 2 km musiałem wjechać na Zakopiankę. W Olczy wjechałem już na pętle 5 etapu i zacząłem drogą na Olczę kręcić pod premię górską 2 kategorii. Podjazd jest dość długi ale nie specjalnie stromy, kręciłem cały czas równym tempem około 13-15 km/h i po kilkunastu minutach dojechałem do Zakopanego. W mieście duży ruch, wszędzie ludzie montujący bramy i banery wyścigu. Na początek pojechałem pod Wielką Krokiew gdzie znajdowała się meta wyścigu, zrobiłem kilka fotek i ruszyłem na Krupówki, gdzie umiejscowiono start etapu. Po seansie fotograficznym i drugim śniadaniu ruszyłem w kierunku premii górskiej na Głodówce. Zrobiłem jeszcze krótki postój pod Kaplicą na Jaszczurówce gdzie skorzystałem toy-toya a następnie już mocno ruszyłem pod górę.

Pod kaplicą spotkałem gościa, który na rowerze z wypożyczalni też wybierał się na Głodówkę, kręcił jednak dość wolno, więc od razu go zostawiłem. Podjazd pod Cyrhla na wysokość 1000 m npm zajął mi jakieś 14 minut, zrobiłem fotkę, kamienia papieskiego i willi w której rok temu spędzałem podróż poślubną:) Dalej już bez postojów pojechałem do premii, kręciłem cały czas w równym tempie. Na początek dojechałem do skrzyżowania z droga do Murzasichle na wysokości 1030 m npm, gdzie 2 lata temu znajdowała się premia górska. Dalej mamy długi zjazd podczas, którego tracimy całą wysokość, którą podjechaliśmy od Zakopanego i zjeżdżamy ponownie na 890 m npm, jednak od tego momentu, aż do Głodówki jest prawie cały czas pod górę. Podjazd szedł mi całkiem nieźle, po drodze minąłem jeszcze kilka osób kręcących po górę na najlżejszych przełożeniach - ja najmniejszego trybu z przodu nie potrzebowałem i moje tempo wynosiło cały czas 13-15 km/h. Po niecałej godzinie bylem już na premii, podjechałem jeszcze kilkaset metrów do szczytu wzniesienia na wysokość 1132 m npm. Ponieważ do wyścigu miałem jeszcze chwile czasu wróciłem się kawałek na taras widokowy poniżej polany Głodówka, a później wróciłem do schroniska na obiad:)

Kolarze wystartowali z Zakopanego tuż przed 14 i 14:23 byli już po raz pierwszy na premii, ponieważ gdzieś po drodze była kraksa, to za peletonem przyjeżdżali jeszcze kolarze goniący grupę.

Na drugim okrążeniu już z przodu jechała ucieczka z jednym kolarzem CCC - Mateuszem Taciakiem, z dość dużą przewagą nad jadącym dość wolno peletonem, który jechał w najgorszym z przewidzianych czasów przejazdu.

Na trzecim okrążeniu od ucieczki odjechał kolarz Vacansolei - Ruslan Pidgorny, około 3 minut po nim przejechali pozostali kolarze z ucieczki, a ze strata jakiś 3 minut przejechał peleton.

Przy czwartym podjazdem na premię na Głodówce na czele dalej Jechał Pidgorny, ale peleton znacznie się zbliżył. Przy peletonem na premii zameldował się jeszcze Ayala, ale dosłownie 20 sekund za nim przejechała cała grupa. W tym momencie w TVP Sport trwała już transmisja i gdy kolarze mijali premię biegłem do schroniska i oglądałem wyścig.

Na piątej rundzie sytuacja na czele się zmieniła, od peletonu podczas podjazdu drogą na Olczę oderwała się grupa 3 kolarzy - Simon Spilak (Lampre-ISD), Gianpaolo Caruso (Katiusza) i Diego Ulissi (Lampre-ISD), dopadła do Pidgornego i rozpoczęła podjazd na Głodówkę. Peleton jednak gonił jak szalony ze stratą maksymalnie 40 sekund do ucieczki. Tuż przed samą premię na Głodówce z peletonu zaatakował Wout Poels prześcignął ucieczkę i wygrał premię górską, ale minimalną przewagą nad peletonem. Tuż za premią peleton zlikwidował ucieczkę i wszystko rozpoczęło się od nowa. Na zjeździe zaatakował Marek Rutkiewicz i wygrał lotną premię w Poroninie zarabiając kilka sekund bonifikaty. Jednak na ulicach Zakopanego znów jechał cały peleton, na finiszu pod prowadzącym lekko pod górę bezkonkurencyjny okazał się lider - Peter Sagan.

Po wyścigu zrobiłem kilka fotek gór, bo bardzo ładnie się rozpogodziło i ruszyłem w dół do Bukowiny. Droga do Bukowiny jest gorsza niż dwa lata temu, jest sporo nierówności i łat na asfalcie, więc trzeba uważać, dodatkowo w szybkim zjeździe przeszkadzały mi samochody. Przed rondem w Bukowinie zrobił się prawie kilometrowy korek, który ominąłem lewą stroną i pomknąłem w dół do Stasikówki. Na zjeździe musiałem się zatrzymać, bo strasznie zaczęły mi łzawić oczy. Gdy ruszyłem przemknął obok mnie gościu na góralu, rozpędziłem więc rower i siadłem gościowi na koło, który robił wszystko by mnie zgubić. Wrzuciłem najtwardsze przełożenie i pędziłem za nim, zwolniłem dopiero tuż przed samym Poroninem a gościu poszedł jak strzała dalej. W Poroninie skręciłem w drogę boczną równoległą do Zakopianki i ruszyłem w stronę Szaflar, znów na chwilę musiałem wjechać na Zakopiankę, później znów skręciłem w boczną drogę na Biały Dunajec, którą dojechałem pod Termy Podhalańskie w Szaflarach.

Wycieczka super, poszło mi naprawdę dobrze, zarówno drogą na Olczę do Zakopanego jak i na Głodówkę podjechałem bardzo sprawnie i dużo szybciej niż dwa lata temu. Podjazdy nie były strasznie strome i o ich trudności decydowała długość ciągłej jazdy pod górę. Jadać z Szaflar do Zakopanego i na Głodówkę jechałem niemal cały czas pod górę, w nagrodę powrót miałem bardzo szybki - cały czas w dół. Średnia prędkość na całej pętli wyniosła prawie 22 km/h, na premii górskiej na Głodówce średnia wynosiła 18,8 km na przewyższeniu 720 m i dystansie 37 km.

Na tej wycieczce przekroczyłem 2000 km kilometrów przejechanych w tym roku - tym samy wykonałem założony na ten rok cel, ale ponieważ tak łatwo mi poszło, więc myślę że mam jeszcze szansę przejechać co najmniej 500 km.

Galeria ucieczki


W poszukiwaniu grobu Josefa Oldricha

Wtorek, 2 sierpnia 2011 | dodano:02.08.2011 Kategoria 0-20 km, Łapczyca, Po górkach, Zachodniogalicyjskie cmentarze, samotnie
  • DST: 12.72 km
  • Czas: 00:34
  • VAVG 22.45 km/h
  • VMAX 66.76 km/h
  • Temp.: 20.0 °C
  • Podjazdy: 205 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Relacja z wyprawy do Wilna - zapraszam do obejrzenia moich wpisów z miesiąca lipca

Kilka dni temu dostałem maila od Czecha Lubomíra OLDRICHA, który znalazł moją stronę internetową poświęconą Zachodniogalicyjskim Cmentarzom Wojenny z okresu I wojny światowej - www.cmentarze.jasonek.pl. Poprosił mnie o sfotografowanie grobu swojego krewnego Josefa Oldricha pochowanego na cmentarzu nr 314 w Bochni. Wczoraj byłem w bibliotece w Niepołomicach sprawdziłem gdzie jest pochowany Oldrich i dziś pojechałem na cmentarz komunalny w Bochni gdzie znajduję się kwatera wojenna na poszukiwanie grobu. Grób Oldricha znalazłem bez problemu i sfotografowałem:)

Jazda po Bochni okazałą się dużo trudniejsza niż jazda po Litwie, zacząłem od trudnego podjazdu pod Górny Gościniec - ruszyłem bardzo mocno, ale w połowie musiałem zwolnić. Sił mam sporo i miejscami mimo podjazdów mocno cisnąłem. W czwartek wybieram się na Tour de Pologne do Zakopanego, więc ćwiczyć górki muszę intensywnie:)

Galeria wycieczki


Zonia od Sobolowa, Czyżyczka od Zawady

Sobota, 16 lipca 2011 | dodano:16.07.2011 Kategoria 21-40 km, Po górkach, samotnie
  • DST: 30.18 km
  • Czas: 01:20
  • VAVG 22.64 km/h
  • VMAX 62.87 km/h
  • Temp.: 22.0 °C
  • Podjazdy: 419 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Po porannej wycieczce do Niepołomic, oglądnąłem Tour De France a wieczorem zrobiło się pięknie i słonecznie, więc wyczyściłem rower i wybrałem się na wycieczkę. Postanowiłem zaliczyć dwa podjazdy: Zonię od strony Sobolowa i Czyżyczkę od Zawady (po raz pierwszy w histori:).

Królewski etap Tour de France w Pirenejach o niczym nie rozstrzygnął, faworycie pilnowali się i nie atakowali, wygrał Belg z ekipy Omega Lotto, który w klasyfikacji generalnej jest daleko. Trochę zdegustowany mało ciekawym etapem postanowiłem jechać na rower, najpierw wyczyściłem i nasmarowałem łańcuch i około 18:00 ruszyłem na trasę, plan ambitny - Zonia od Sobolowa i Czyżyczka od Zawady. Ponieważ czekały mnie dwa ciężkie podjazdy to do Sobolowa postanowiłem pojechać po płaskim - doliną Stradomki. Droga była faktycznie płaska, ale dość długa, zanim dojechałem do podnóża podjazdu, musiałem pokonać przeszło 12 km, zrobiłem to w bardzo szybkim tempie, ze średnią powyżej 28 km/h.

Trudny podjazd na Zonię zaczyna się w zasadzie już jakieś 200 metrów za znakiem Sobolów i droga od razu pnie się bardzo mocno pod górę - ten krótki odcinek podczas, którego pokonujemy prawie 40 metrów w pionie kończy się pod kościołem w Sobolowie. Kiedyś jak jechałem ten podjazd, to pod kościół podjechałem z drugiej strony od Nieprześni - tam też droga pod kościół prowadzi mocno w górę. Kościół mijamy po prawej i zaraz dojeżdzamy do znaku Zonia 3 km. Po skręcie na Zonię droga cały czas prowadzi pod górę choć początkowo dość łagodnie, na pierwszym kilometrze podjazdu za kościołem zacząłem się nawet zastanawiać, czy ten podjazd jest faktycznie taki trudny jak pamiętałem - dojechałem do wysokości 300 m npm i jechało mi się dość gładko. Na kolejnych metrach jednak szybko zmieniłem zdanie, na następnym kilometrze trzy kolejne bardzo strone ścianki, odcielone bardzo któtkimi momentami wytchnienia. Na pierwszej ściance ledwo wjechałem przepychając pedały przy prędkości 6 km/h, później odcinek może 100 metrów gdzie stromizna maleje i znowu podobna ścianka, później odcinek około 300 metrów wypłaszczenia i ostatni podjazd wąwozem przez las na szczyt wzniesienia a w zasadzie na punkt kulminacyny szosy. GPS wskazał 393 metry, choć jest w tym miejscu około 400 metrów npm, trzymając się jednak dzisiejszy wskazań urządzenia pokonałem dystans 3,1 km (licząc z odcinkiem jeszcze przed kościołem), różnica wzniesień 178 metrów co daję średnie nachylenie na poziomie 5,5%, a na drugim kilometrze na poziomie 7%. Jeśli weźmieny najtrudniejszy fragment dwóch kolejnych bardzo stromych ścianek to na dystansie 550 metrów pokonujemy 65 metrów różnicy wzniesień czyli nachylenie wynosi około 11,8%, a na pojedynczej ściance pewnie jest jeszcze wyższe.

Gdy dojechałem na szczyt szosowy byłem strasznie zmęczony, właściwy szczyt wzgórza mijamy po prawej stronie jednak tam droga nie prowadzi. Po przejeździe przez wieś rozpoczyna się zjazd na którym mijamy po lewej cmentarz wojenny z okresu I wojny i dalej pędzimy szybko w dół aż do stacji narciarskiej w Woli Nieszkowskiej. Tu możemy podziwiać piękne widoki i popędzić dalej w dół w kierunku Zawady. To właśnie w Zawadzie miałem rozpocząć kolejny podjazd, tym razem na dobrze mi znane wzgórze Czyżyczka - tą drogą w górę jeszcze nigdy nie jechałem. Podjazd rozpoczyna się już na skrzyżowaniu z drogą na Olchawę, choć ja pomiaru czasu podjazdu dokonywałem dopiero od głównego skrzyżowania w Zawadzie z drogami na Sobolów i Bochnię - miejsce to znajduję się 14 metrów wyżej niż początek podjazdu. Podjazd na Czyżyczkę od strony Zawady jest długi, ale łatwy - najtrudniejsze są ostatnie metry podjazdu, zarówno asfaltowego jak później szutrowego na sam szczyt. Długość podjazdu wyliczyłem na 4,77 km (5,13 km licząc od skrzyżowania z drogą na Olchawę) czas podjazdu 16:50 od głównego skrzyżownia w Zawadzie, różnica wysokości 109 metrów (123 od skrzyżowania z drogą na Olchawę) średnie nachylenie zaledwie 2,3% - czyli podjazd łatwy, choć są trudniejsze odcinki, ale tylko momentami o tylko trochę trudniejsze. Na podjeździe mamy 2 wypłaszczenie z niewielkimi stratami wysokości.

Na szczycie Czyżyczki zrobiłem kilka zdjęć i ruszyłem w dół, do Łapczycy dotarłem najkrótszą drogą. W sumie cała wycieczka to 30 km, pierwszej 12 praktycznie całkiem płaskie, a kolejne to dwa podjazdy i zjazdy z nich, na całej trasie pokonałem 419 metrów przewyższeń i przyjechałem do domy w niezłej formie:)

Galeria wycieczki


Łapczyca - Niepołomice - Łapczyca

Sobota, 16 lipca 2011 | dodano:16.07.2011 Kategoria 21-40 km, Po górkach, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 38.02 km
  • Teren: 8.00 km
  • Czas: 01:31
  • VAVG 25.07 km/h
  • VMAX 56.70 km/h
  • Temp.: 20.0 °C
  • Podjazdy: 211 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Już tradycyjne sobotnie odwiedziny w Niepołomicach, całkowite zachmurzenie temperatura około 19 stopni, ale poza tym pogoda idealna brak wiatru, więc tempo szybkie mimo iż sporo kilometrów po szutrach.

Z domu wyjechałem około 8:30, było dość chłodno więc jechałem w bluzie z długim rękawem. Na początek oczywiście podjazd do Chełmu dalej zjazd do 4, kawałek drogą nr 4 i skręt w prawo na wysokości stacji benzynowej w stronę żwirowni. Drogą żwirową dojechałem do Targowiska i tu objazdem, koło cmentarza pod szkołę w Kłaju, drogą koło szkoły do centrum Kłaja i dalej w kierunku Szarowa. Do Niepołomic dojechałem ścieżką rowerową przez wdłuż DK75. W wyniku zamknięcia ulicy Centralnej Targowisko - Kłaj, trasa do Niepołomic wydłużyła się o około kilometr. Całą trasę pokonałem bardzo dobrym tempem w czasie 44 minut, ze średnią powyżej 24 km/h. W Niepołomicach już tradycyjnie zrobiłem przerwę na kawę u kolegi w sklepie, a później pojechałem rodziców. Tu też przerwa i przed 12 ruszyłem w drogę powrotną. Trasa w zasadzie identyczna z tą tylko różnicą, że przez Niepołomice przejechałem ulicą Dębowa do lasu i dalej ścieżką rowerową przez Kozie Górki do Szarowa. Tempo w drodze powrotnej jeszcze mocniejsze i rezultacie bardzo wysoka średnia na koniec wycieczki.

Wypad bardzo udany, zrobiłem solidny trening, tempo mocne.

Później przyszedł czas na Tour de France... :)


Do pracy

Środa, 13 lipca 2011 | dodano:13.07.2011 Kategoria 0-20 km, Po górkach, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 20.05 km
  • Teren: 6.50 km
  • Czas: 00:51
  • VAVG 23.59 km/h
  • VMAX 58.80 km/h
  • Temp.: 19.0 °C
  • Podjazdy: 74 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


W ramach treningu przed wyprawą do Wilna wybrałem się dziś do pracy na rowerze. Dla pewności wyjechałem prawie 1,5 godziny wcześniej o 7:35, pogoda dobra, ale było jeszcze dość rześko, słońce zachodziło za chmury. Wczoraj analizowałem kilka wariantów trasy i stwierdziłem, że najprościej będzie jechać przez Chełm, Targowisko, Kłaj, skrótem przez las - trasę oceniałem tylko na około 20 km.

Najpierw oczywiście podjazd do Chełmu, dziś jechałem spokojnie w końcu przede było jeszcze sporo jazdy. Później zjazd do drogi nr 4 i szybki skręt w szutrówkę, którą dotarłem do Targowiska. W Targowisku robią autostradę i droga, którą zawsze jeździłem jest zamknięta - pojechałem więc objazdem, ale jak się okazało była to krótsza trasa, którą dojechałem pod kościół w Kłaju. Skręciłem na Stanisławice, a po około 400 metrach w lewo w stronę lasu. Na przejeździe kolejowym musiałem chwilę zaczekać:) a później już jazda przez las, drogą szutrową prowadzącą przez Kobylą Głowę (najwyższe wzniesienie w Puszczy) pod leśniczówkę Przyborów na Drodze Królewskiej. Drogę tę mój ojciec nazywa "dylowaną", faktycznie jeszcze nie dawno były tu odcinki drogi zrobionej drewnianych pali, ale chyba już je wykopali bo dziś ich nie zauważyłem. Droga ta przecinająca Puszcze wszerz jest dobre utwardzona, choć miejscami mocno nierówna, tylko w jednym, zacienionym miejscu było duże błoto, a tak droga bardzo dobra, mogłem więc dość mocno jechać. Po pokonaniu 14,5 byłem już pod leśniczówką. Dalej jazda przez Zabierzów do Woli Zabierzowskiej, o godzinie 8:34 zameldowałem się pod szkołą - czyli w niespełna godzinę, a dobre 5 minut straciłem na wymienianiu baterii w GPS (i tak brakło zasilania i końcówkę trasy musiałem dorysować). Po południu jadę z powrotem:) tym razem chyba trochę dłuższym wariantem szosowym przez Damienice i Bochnię.

Galeria wycieczki


Postanowione jadę do Wilna - dziś tylko do Chełmu

Wtorek, 12 lipca 2011 | dodano:12.07.2011 Kategoria 0-20 km, Łapczyca, Po górkach, samotnie
  • DST: 10.76 km
  • Teren: 0.60 km
  • Czas: 00:30
  • VAVG 21.52 km/h
  • VMAX 67.39 km/h
  • Temp.: 20.0 °C
  • Podjazdy: 181 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Wczoraj byłem na spotkaniu organizacyjnym i wszystko postanowione jadę na wyprawę 24-31.07, trasa: Suwałki - Wilno - (prawdopodobnie) Augustów po drodze Troki i Druskienniki:). Wyprawę mamy rozpocząć w nocy z 24/25 wyjazd pociągiem o godzinie 1 w nocy. Następnego dnia około 13 mamy być w Suwałkach i stąd na rowerze jedziemy do Wilna. W wyprawie weźmie udział prawdopodobnie 8 osób w tym 4 uczniów w wieku gimnazjalnym, do pokonania z Suwałk do Wilna będzie około 200 km. W drodze powrotnej pojedziemy przez Druskienniki - miejscowość w której jeszcze w okresie studiów byłem na konferencji (przez 8 dni). W zależności od formy i tempa jazdy wycieczkę zakończymy w Augustowie lub w Suwałkach, skąd pociągiem wrócimy do Krakowa w dniu 31 lipca. Zapowiada się fajna zabawa, już nie mogę się doczekać - tym czasem biorę się za trening.



Dziś późnym wieczorem pojechałem do Chełmu, wjechałem na crossie na sam szczyt wzgórza Grodzisko po kocich łbach. W ostatni weekend odbywał się tam piknik średniowieczny - niestety przegapiłem:( Efektem imprezy jest posprzątane wzgórze, trawa wycięta i większe krzaki.


Ojców i Pieskowa Skała z przyjaciółmi

Sobota, 9 lipca 2011 | dodano:10.07.2011 Kategoria Z Żoną / Narzeczoną, Po płaskim, Po górkach, 21-40 km
  • DST: 37.03 km
  • Teren: 5.00 km
  • Czas: 01:57
  • VAVG 18.99 km/h
  • VMAX 53.94 km/h
  • Temp.: 26.0 °C
  • Podjazdy: 301 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Wycieczka z żoną i przyjaciółmi do Ojcowa i Pieskowej Skały, spodziewałem się tempa raczej piknikowego, tym czasem przejechaliśmy trasę dość szybko. Start wyznaczyliśmy sobie pod zamkiem w Korzkwi, skąd koło godziny 15:00 ruszyliśmy do Hamerni, aby doliną Prądnika dojechać do Ojcowa. Po drodze zrobiliśmy jeden krótki postój pod Bramą Krakowską, a chwilę później byliśmy już na deptaku w Ojcowie. W planie miałem jeszcze Pieskową Skałę, ale na tą część trasy wybraliśmy się tylko w męskim gronie, dziewczyny zostały się opalać w Ojcowie:)

Do Pieskowej Skały zamierzałem dojechać przez Wolę Kalinowską i wąwóz Sokolec, więc na początek czekał nas podjazd pod Złotą Gorę, ja dość spokojnie wyjechałem, ale moi koledzy na rowerze jeżdżą mało więc mieli pewne problemy. Jak tylko zameldowali się na górze (podjazd 106 metrów różnicy wysokości) zarządzili postój na obiad:) Zjedliśmy więc co nieco i ruszyliśmy dalej, najpierw mały zjazd a potem jeszcze niewielki podjazd do granicy Woli Kalinowskiej i Sąspowa. W tym miejscu odbiliśmy w prawo, zgodnie z oznaczeniem niebieskiego szlaku i szybkim zjazdem przez wąwóz Sokolec dotarliśmy pod Maczugę Herkulesa - tu kilka szybkich zdjęć i jazda powrotna do Ojcowa. Na drodze do Ojcowa jechałem dość szybko i zgubiłem kolegów - droga ma tendencje spadkową, więc o dobre tempo nie jest ciężko. Do Ojcowa zajechaliśmy około godziny 18:00, a że mieliśmy wszyscy iść jeszcze na imprezę do kolegi, trzeba było szybko wracać.

W drodze powrotnej wysokie tempo narzuciły dziewczyny:) Miejscami pędziliśmy nawet około 30 km/h i w rezultacie o 18:30 byliśmy już pod samochodami w Korzkwi. W sumie wycieczka bardzo udana, choć jakbyśmy mieli więcej czasu, to można było jechać trochę spokojniej, no ale takie były ramy czasowe - może następnym razem zrobimy dłuższą wycieczkę.

Galeria wycieczki


Rajd wokół Czyżyczki

Piątek, 8 lipca 2011 | dodano:09.07.2011 Kategoria 0-20 km, Łapczyca, Po górkach, samotnie
  • DST: 17.78 km
  • Czas: 00:57
  • VAVG 18.72 km/h
  • VMAX 72.48 km/h
  • Temp.: 20.0 °C
  • Podjazdy: 301 m
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Po tygodniu bez roweru dziś szybki wyjazd, pokręciłem trochę po okoliczynych górkach objeżdżając na około szczyt wzgórza Czyżyczka, choć na samym szczycie dziś nie byłem. Forma taka sobie trzeba ostro zacząć trenować przed wyprawą do Wilna.

Galeria wycieczki


Okoliczne górki

Sobota, 2 lipca 2011 | dodano:02.07.2011 Kategoria 0-20 km, Łapczyca, Po górkach, samotnie
  • DST: 13.81 km
  • Czas: 00:39
  • VAVG 21.25 km/h
  • VMAX 62.25 km/h
  • Temp.: 16.0 °C
  • Podjazdy: 241 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Dziś rozpoczął się Tour de France, na pierwszym etapie poza konkurecją był Gilbert, za nim finiszował Evans i grupa kilkudziesięciu kolarzy. Faworyt touru Alberto Contador został z tyłu z powodu kraksy i ostatecznie stracił 1:20 to dość sporo jak na początek wyścigu.

Po obejrzeniu wyścigu postanowiłem przejechać się po okolicznych górkach, co prawda było dość chłodno, ale ubrałem się i pojechałem. Na początek podjazd do Chełmu, miejscami cisnąłem ale między czasie sprawdzałem też ustawianie przerzutek po porannej regulacji. W Chełmie w dół do drogi nr 4 i podjazd pod byłą kopalnie w Siedlcu, potem zjazd przejazd przez Siedlec i znowu podjazd pod Siedlec Górny, następnie zjazd do drogi wojewódzkiej 967 - tą drogą jechałem pierwszy raz. Drogą 967 miałem wrócić do Łapczycy ale stwierdziłem, że mogę jeszcze przejechać się drogą po zboczu Czyżyczki, którą odkryłem jakiś czas temu. Skręciłem więc pod Allegrą w prawo i skierowałem się na Nieszkowice Małe, po przejechaniu około kilometra skręt w lewo i wąską drogą mocno pod górę. W sumie od wyjazdu na drogę wojewódzką aż do szczytu wyżej opisanej drogi w zasadzie było cały pod górę w sumie podjazd dość ciężki z wysokości 212 m npm na prawie 300, droga kończy się w miejscu końca serpentyn szosie Czyżyczka - Zawada, którą zwykle jeżdżę na sam szczyt wzgórza, natomiast ta droga po zboczu jest całkiem ciekawa i idealnie nadaję się na szybki trening. Po podjeździe zjazd do drogi 966 i tą drogą do Łapczycy. W Łapczycy przejechałem już po nowym moście, który w zasadzie jest gotowy, choć dla ruchu samochodowego jeszcze zamknięty.

Galeria wycieczki


Wyścig Solidarności i Olimpijczyków - etap 2

Czwartek, 30 czerwca 2011 | dodano:30.06.2011 Kategoria 21-40 km, Po górkach, samotnie, wyścig kolarski
  • DST: 26.47 km
  • Teren: 1.00 km
  • Czas: 01:15
  • VAVG 21.18 km/h
  • VMAX 59.34 km/h
  • Temp.: 23.0 °C
  • Podjazdy: 449 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Pojechałem do Rajbrotu zobaczyć 2 etap wyścigu kolarskiego Solidarności i Olimpijczyków wyjechałem na szczyt wzgórza pomiędzy Muchówką a Lipnicą Murowaną - tu był najwyższy punkt na trasie 2 etapu z Krosna do Krakowa.

Wyjazd na wyścig planowałem od dłuższego czasu, ale prognozy pogody na ten dzień były katastrofalne, zapowiadali deszcz, burze z gradem, więc wydawało mi się, że będę musiał zrezygnować z wyprawy. Rano pogoda wydawała się potwierdzać prognozy, ale około południa zaczęło się rozjaśniać i zdecydowałem się, że jednak jadę tyle, że nie z Łapczycy a z Nowego Wiśnicza. Drogę do Nowego Wiśnicza pokonałem, więc samochodem, zaparkowałem pod cmentarzem komunalnym, wsiadłem na rower i ruszyłem na trasę. Postanowiłem pojechać na wzniesienie pomiędzy Muchówką a Lipnicą Murowaną na drodze 966 w pobliżu Kamieni Brodzińskiego. Na początek przejazd przez Wiśnicz a potem droga pod górę w kierunku Leksandrowej drogą 965 w tą stronę tą trasą jeszcze nie jechałem. Droga w zasadzie od samego Wiśnicza aż do punktu kulminacyjnego w Połomiu Dużym wiedzie cały czas pod górę, podjazd może nie jest strasznie trudny, ale ciągła jazda pod górę męczy, a momenty wypłaszczeń dają tylko chwilową ulgę. Podjazd kończy się na wysokości 409 m npm, po prawej mijamy maszt chyba telefonii komórkowej a po lewej mamy piękną panoramę na okoliczne wzgórza. Dalej do Muchówki zjazd i pod kościołem skręciłem w drogę na Tymową. Tą właśnie drogą tyle, że w przeciwnym kierunku mieli jechać kolarze, najpierw mamy odcinek około kilometra po prostej a później zaczyna się podjazd. Gdy wsiadłem na rower w Wiśniczu widziałem, wielką czarną chmurę, na zjeździe do Muchówki zaczęło kropić na szczęście jednak padać na dobre nie zaczęło i podjazd w kierunku szczytu wzniesienia rozpocząłem bez deszczu. Na podjeździe droga prowadzi przez las, asfalt kiepski, ruch spory a na znaku tabliczka ostrzegająca przed 8% nachyleniem. Ja jednak nie odczułem jakiejś strasznej stromizny, fakt że trzeba kręcić pod górę przez jakiś kilometr, ale droga jest dość przyjemna w sumie pokonujemy tylko około 60 metrów różnicy wzniesień, więc naprawdę nie było wielkim problemów z podjazdem. Na szczycie wzniesienia najpierw zauważyłem tabliczki z oznakowaniem szlaku niebieskiego przy którym znajdują się Kamienie Brodzińskiego, kawałek dalej mamy parking, hotel i Gospodę pod Kamieniem. Tu postanowiłem poczekać na peleton, zjechałem jeszcze kawałek dalej żeby zobaczyć czy nie ma bardziej stromego odcinka przed szczytem, ale niestety niżej były co prawda piękne widoki, ale droga się wypłaszczała, więc ostatecznie stwierdziłem, że czekam na wyścig na szczycie.

W oczekiwaniu na wyścig podjechałem jeszcze na miejsce w którym widziałem oznakowania szlaku, ale nie było żadnej tabliczki jak daleko jest do Kamieni Brodzińskiego, więc postanowiłem, że pojadę tam po wyścigu. Wróciłem na miejsce i czekałem, najpierw wyszło słońce, ale tuż przed godziną 17 zaczęło dość intensywnie kropić. Pelton w najbardziej optymistycznym wariancie miał być na premii lotnej w Lipnicy Murowanej o godzinie 17:00 tym czasem już o 16:55 zaczęły pojawiać się samochody i motocykle z kolumny wyścigu, a o godzinie 17:00 zobaczyłem jak moim kierunku zmierza 4 kolarzy z ucieczki. Byli to Konrad Czajkowski (Team BGŻ), Adam Wadecki (Polska Elita), Maksym Vasyliev (ISD – Lampre Continental) i Bartosz Warchoł (Polska Młodzieżowa), który na szczycie mieli pewnie około minuty przewagi na peletonem. Zarówno ucieczka jak i peleton wjeżdżali na szczyt dość wolno, więc jednak podjazd dał im się solidnie we znaki. Za peletonem przejechał jeszcze sznurek pojazdów technicznych, nie było żadnych maruderów, więc szybko pojawiły się samochody, które wcześniej zostały zatrzymane przez wyścig, nie pozostało mi nic innego jak wybrać się pod Kamienie Brodzińskiego.

Pierwszy odcinek szlaku niebieskiego pokonałem rowerem, ale w ostatnie metry stromego podejścia, wąską leśną ścieżką poprzecinaną korzeniami drzew musiałem już wypchać. Na rowerze górskim może dało by się ten odcinek też wyjechać, ale na moim crossie nie miało to sensu. Na szczycie wzniesienia znajduję się grupa kilku wielkich kamieni zwanych Kamieniami Brodzińskiego. Jak podaję wikipedia są to ostańce wierzchowinowe (dokładniej twardzielce) – twardsze skały, które przetrwały erozję. Czas ich uformowania do obecnej postaci liczy się na kilkaset tysięcy lat (czas powstania samych skał to ponad 65 mln lat). Największy jednak wpływ na ich powstanie miała epoka lodowcowa, a zwłaszcza ostatnie zlodowacenie. Składają się z piaskowca istebniańskiego dolnej płaszczowiny śląskiej, powstałych w czasie późnej kredy Kamienie znajdują się na szczycie wzgórza Paprotna na wysokości 436 metrów npm. Zrobiłem więc dokładną sesję fotograficzną i ruszyłem w drogę powrotną, po drodze zjadłem jeszcze kilka jagód rosnących przy ścieżce i po chwili byłem znowu na asfalcie, którym ruszyłem w kierunku Lipnicy Murowanej, a więc drogą którą kolarze pokonywali pod górę.

Do samej Lipnicy mamy cały czas zjazd, w sumie do pokonania jest przeszło 120 metrów w pionie. Na rynku w Lipnicy jedynym śladem, że w tym miejscu była lotna premia, była kreska na asfalcie, więc nie zastanawiając się długo ruszyłem do Wiśnicza. Na początek oczywiście dość męczący podjazd, a później głównie zjazdy do rynku w Nowym Wiśniczu. Na sam koniec finisz pod górę na parking przy cmentarzu. W sumie pokonałem 26 km i 449 metrów różnicy wzniesień przy średniej prędkości prawie 21 km/h, więc poszło mi całkiem nieźle, szczególnie że średnia mocno mi opadła podczas jazdy przez las do Kamieni Brodzińskiego. Mimo katastrofalnych prognoz pogody, było całkiem nieźle, co prawda przejazdowi kolarzy towarzyszył lekki deszczyk, ale już po chwili świeciło słońce, a gdy wracałem do Łapczycy wypogodziło się na całego.

Właśnie skończył się czerwiec, był to dla mnie bardzo udany miesiąc, podczas 13 wyjazdów pokonałem 448 kilometrów w tym zaliczyłem rekordową wycieczkę do Tarnowa - 133 km. Forma jest całkiem niezła, na lipiec planuję wyprawę Białystok - Wilno - Białystok z nauczycielami z Gimnazjum w Niepołomicach mam nadzieję, że się uda i pogoda dopisze - choć prognozy znowu są dość niepokojące.

Galeria wycieczki