Info

 

Rok 2016

baton rowerowy bikestats.pl

Rok 2015

button stats bikestats.pl

Rok 2014

button stats bikestats.pl

Rok 2013

button stats bikestats.pl

Rok 2012

button stats bikestats.pl

Rok 2011

button stats bikestats.pl

Rok 2010

button stats bikestats.pl

Rok 2009

 Moje rowery

 Znajomi

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jasonj.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Przez Puszczę Niepołomicką

Dystans całkowity:10442.99 km (w terenie 1220.70 km; 11.69%)
Czas w ruchu:456:10
Średnia prędkość:22.89 km/h
Maksymalna prędkość:33334.00 km/h
Suma podjazdów:37406 m
Maks. tętno maksymalne:192 (102 %)
Maks. tętno średnie:158 (84 %)
Suma kalorii:73518 kcal
Liczba aktywności:291
Średnio na aktywność:35.89 km i 1h 34m
Więcej statystyk

Salina Cracoviensis

Wtorek, 10 kwietnia 2012 | dodano:10.04.2012 Kategoria Zachodniogalicyjskie cmentarze, samotnie, Przez Puszczę Niepołomicką, Po płaskim, Po górkach, 81-99 km
  • DST: 93.63 km
  • Teren: 10.00 km
  • Czas: 05:03
  • VAVG 18.54 km/h
  • VMAX 71.44 km/h
  • Temp.: 13.0 °C
  • Podjazdy: 853 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Przejazd po szlaku:
Długość: 87,48 km
Czas jazdy: 4:45:10
Średnia prędkość: 18,4 km/h

Wycieczkę rowerowym szlakiem solnym Salina Cracoviensis planowałem od jesieni, kiedy to na parkingu przy Puszczy Niepołomickiej zobaczyłem tablicę z mapą szlaku. Na podstawie oficjalnej strony szlaku www.salinacracoviensis.pl i znajdującej się tam interaktywnej mapy, wyrysowałem sobie trasę, której łączną długość oceniłem na niecałe 84 km. Wtorek po świętach to dzień jeszcze w szkole wolny a ponieważ pogoda dopisała to postanowiłem przejechać ten szlak w ramach treningu przed miniOdyseją w Miechowie.

Przed południem, gdy ruszałem na szlak słońce pięknie świeciło, ale temperatura nie przekraczała 10 stopni i cieniu było dość chłodno, więc gdy zajechałem na parking przy Puszczy to musiałem ubrać kurtkę i rękawiczki. Dopiero na parkingu włączyłem GPS, więc poniższy ślad jest tylko zapisem drogi, którą pokonałem na szlaku, nie uwzględnia dojazdu do parkingu i powrotu do domu po zamknięciu pętli. Na początek jazda Drogą Królewską przez Puszczę Niepołomicką, nie jechałem jakoś strasznie szybko bo starałem się dobrze rozłożyć siły. Pierwszy postój na Sitowcu i szybka fotka, cmentarza wojennego 325 i nowego dębu Batorego. Następny postój 2 km dalej i fotki Dębu Augusta II. Po dojechaniu do lesniczówki Przyborów, skręt w lewo a następnie w prawo na Żubrostradę, w Puszczy szlak solny (rowerek z niebieskim paskiem), jest bardzo dobrze oznakowany i w zasadzie na sposób coś pomylić. Żubrostradą dojechałem do drogi asfaltowej na Damienice, w tym miejscu niebieski szlak solny, łączy się z czarnym szlakiem rowerowym Doliny Drwinki, prowadzący od Ujścia Solnego - ten szlak traktowany jest również jako szlak łącznikowy Salina Cracoviensis. Kolejny postój nad Czarnym Stawem, choć tym razem zrobiłem tylko kilka fotek od strony drogi i ruszyłem dalej. Z Puszczy wyjechałem w Damienicach i od razu wjechałem na plac budowy autostrady, widać że prace są już mocno zaawansowane, wiadukt prawie stoi, a i sama droga już dobrze utwardzona. Kolejny postój w centrum Damienic pod kaplicą, zakupy w sklepie, i rzut oka na kolejną tablicę informującą o przebiegu szlaku solnego. Dalej przejazd, a w zasadzie przejście przez kładkę na Rabie, kładkę wyremontowano, ale i zawieszono znaki zabraniające przejazdu rowerem, więc wolałem nie ryzykować:)

Po przekroczeniu Raby wjechałem do Bochni kończąc tym samym najłatwiejszy odcinek trasy, dalej jazda pod cmentarz komunalny w Bochni, gdzie zrobiłem fotkę cmentarza wojennego 314 i prac przy montażu tablicy na pomniku ofiar zbrodni katyńskiej, pewnie na szybkości montowani tablicę ku czci ofiar katastrofy smoleńskiej (właśnie minęła 2 rocznica i pewnie tym dniu miały się odbyć jakieś uroczystości). Od cmentarza podjazd w kierunku Osiedla Niepodległości, szlak jednak nie prowadzi na wprost tylko odbija w lewo w kierunku szybu Campi (co prawda znaki szlaku robiąc się nagle zielone, ale to tam trzeba jechać). Szlak omija szyb i wraca na osiedle, ale ja postanowiłem podjechać na plac szybu. Szyb Campi jest atrakcją turystyczną przy której od kilku lat funkcjonuję Osada VI Oraczy ukazująca życie mieszkańców tych terenów we wczesnym średniowieczu, byłem tam żoną gdy otwierano osadę - bardzo ciekawe miejsce. Z parkingu przed szybem jest też bardzo ciekawy widok, widać wieże bazyliki św. Mikołaja. Na pewno jadąc po solnym szlaku warto pojechać do centrum Bochni, zobaczyć rynek, ale ponieważ Bochnia jest mi dobrze znana to od razu powróciłem na szlak, przejechałem przez Osiedle Niepodległości i wyjechałem na ulicę Brodzińskiego prowadzącą do drogi nr 4. W miejscu, gdzie opuszczany Osiedle Niepodległości, do trasy szlaku solnego, dochodzi rowerowa trasa koloru czarnego - Via Regia Antigua z Chełmu do Bochni, która również jest traktowana jako trasa łącznikowa. Szlak Via Regia prowadzący przez Łapczycę, przejeżdżałem wielokrotnie i gorącą polecam, jako piękny widokowy odcinek. Jednak wracając do szlaku solnego, dojeżdżamy do drogi nr 4, wiaduktem pod szosą jadąc pod zakaz, który nie dotyczy tylko pojazdów rolniczych przejeżdżamy przez pod 4 i po skręcie w lewo rozpoczyna podjazd szutrową drogą do widocznego Lasu Skarbowego (Kopalińskiego). Przez ten lasek również już kilka razy przejeżdżałem, choć nigdy nie wjeżdżałem do niego właśnie tędy, odcinek na pewno bardzo ładny, ale dość trudny, droga szczególnie na początku wiedzie mocno pod górę, mój cross co prawda radził sobie z nawierzchnią drogi nie najgorzej, ale na tym odcinku na pewno lepiej by się jechało góralem. Z lasu wyjeżdżamy na trasę Via Panoramica w miejscowości Dąbrowica, czyli mniej więcej w połowie trasy widokowej prowadzącej z Pogwizdowa do Gierczyc, Via Panoramica też gorąco polecam, piękne widoki, co prawda wyjeżdżając w tym miejscu część z nich tracimy ale widoki w kierunku północnym na Łapczycę, Puszczę Niepołomicką i Kraków, a nawet dalej na wzniesienia Proszowickie wciąż przed nami. Trasę Via Panoramica, też już przejeżdżałem kilkukrotnie, więc tym razem tylko kilka zdjęć, ale jeśli ktoś pogrzebie na mojej stronce to na pewno znajdzie ich znacznie więcej. W Gierczycach, skręcamy w lewo w kierunku Zawady, mijamy szczyt Czyżyczki ze zbiornikiem wodnym i cmentarzem wojennym nr 336 (byłem na szczycie 18.03 zachęcam to przejrzenia zdjęć z tej wycieczki), jadąc prosto mamy odcinek zjazdu i dojeżdżamy do skrętu w prawo na Grabinę, 100 metrów lekko po górę i szalony zjazd do Grabiny. Zaraz po zjeździe mamy pomnik poświęcony ofiarom pacyfikacji wsi w styczniu 1945 roku, następnie skręcamy w prawo i rozpoczynamy podjazd do Buczyny, mijamy po prawej cmentarz wojenny 337 (patrz wycieczka 18.03) a w górze możemy zaobserwować szczyt Czyżyczki, ze zbiornikiem i cmentarzem 336. Podjazd do Buczyny nie jest może specjalnie trudny, ale trochę pod górę trzeba się namęczyć w nagrodę mamy bardzo szybki zjazd do Nieszkowic. Mała uwaga w tym miejscu moglibyśmy trochę skrócić szlak jadać w Buczynie w lewo zamiast w prawo, podjechać na szczyt wzgórza Borek i zjechać w Stradomce, a szlak prowadzi nas trochę na około, zjazdem do Nieszkowic i następnie plaskom drogą wzdłuż rzeki Stradomki. Ja pojechałem za szlakiem i po opisanym powyżej odcinku dojechałem do mostu na Stradomce, następnie na skrzyżowaniu skręciłem w prawo na Nieznanowice. Ten plaski odcinek w dolinie Raby do Niegowici, jest raczej mało ciekawy, w pewnym momencie nasz szlak krzyżuje się z czerwonym szlakiem rowerowym ziemi gdowskiej, gdyśmy pojechali nim wzdłuż Raby to dojechalibyśmy pod kopiec J.H. Dąbrowskiego w Pierzchowie. Jadać jednak szlakiem solnym dojeżdżamy do drogi na Gdów, którą przecinamy i po kolejnym dwóch kilometrach dojeżdżamy do Niegowici.

Zabytki Niegowici też mi są dobrze znane, zrobiłem więc parę fotek i stwierdziłem, że czas na dłuższy postój. Na liczniku w tym miejscu miałem już 50 km i mój organizm zaczął zdradzać objawy zmęczenia, uzupełniłem więc zapasy w sklepie, zjadłem batona i banana i po krótkiej analizie trasy ruszyłem dalej. Wracając jeszcze do Niegowici, mamy tu piękny kościół, wikarówkę w której w latach 1948-49 mieszkał Karol Wojtyła, jego pomnik przed kościołem, a kilkaset metrów dalej cmentarz parafialny na którego terenie znajduje się cmentarz wojenny 335. Na cmentarzu w Niegowici, ostatnio zrobiono porządki i wycięto dość dużo drzew, dzięki temu odsłonił się piękny widok, jak na dłoni widać stąd np. kościół kazimierzowski Łapczycy. Wycięto też drzewa i krzewy na terenie cmentarza wojennego.

Zaraz za cmentarzem w Niegowici mamy skrzyżowanie dróg, tu niestety widać słabe oznakowanie szlaku solnego na tym odcinku, ponieważ nie ma znaku pokazującego którą drogą jechać, a należy skręcić w lewo i rozpocząć podjazd przez Krakuszowice. Niedaleko skrzyżowania z tym że jadąc drogą na wprost znajduje się tajemnicy kopiec Krakusa - informacje o nim też znajdują się na mojej stronie (wycieczki 17.04.2010 r.). Dalsza droga prowadzi przez Wiatowice i Trąbki, na tym odcinku po raz pierwszy zobaczyłem, że istnieją rozbieżności pomiędzy mapą szlaku na stronie, a oznakowaniem w terenie. W Trąbkach na lekko wznoszącej się drodze przeżyłem spory kryzys, dopiero kilka łyków Adrenaline Mountain Dew pozwoliło mi jechać dalej. W Trąbka szlak skręca w prawo w szutrową ścieżkę, co też jest zmianą w stosunku to tego co mamy na stronie, ale jest to trasa lepsza, ponieważ pozwala nam w zasadzie uniknąć jazdy drogą główną. Pod kościół w Biskupicach mamy niezłą wspinaczkę, kilkaset metrów od kościoła mijamy tablicę z mapą szlaku solnego. Pod sam kościół już sobie podszedłem, ponieważ podjazd jest od drugiej strony, a szczerze mówiąc nie miałem siły wspinać się mega stromą ścieżką. Ze wzgórza na którym stoi kościół mamy piękną panoramę i widok na pobliską Chorągwicę, która będzie następnym punktem naszej wycieczki.

Kolejne metry wycieczki to droga przez mękę, podjazd z Biskupic do skrzyżowania z drogą na Chorągwicę, to 800 metrów podjazdu i 67 metrów w górę, pokonywałem ten podjazd już wcześniej, ale nigdy po przejechaniu przeszło 60 km, tym razem jechało mi się bardzo ciężko, ale na szczęście jakoś dałem radę. Na wspomnianym wyżej skrzyżowaniu skręcamy w prawo i zaraz po lewej mamy piękne widoki na południe, widać zalew Dobczycki, Gorce, a podczas tej wycieczki, widać było nawet zaśnieżone szczyty Tatr. Kolejne metry to zjazd z 408 m npm do 370 m npm, i rozpoczynamy przeszło 1,5 kilometrową wspinaczkę pod kościółek w Chorągwicy na wysokość 428 m npm, ale porównaniu wcześniejszym mega podjazdem, ten to już pikuś. Pod kościółkiem w Chorągwicy osiągamy najwyższy punkt wycieczki po szlaku solnym, znów możemy podziwiać widoki, tym razem w kierunku północnym. Sam maszt telewizyjny znajduję się jeszcze kilkaset metrów dalej, ale w miejscu gdzie już w zasadzie rozpoczyna się zjazd do Mietniowa.

W Chorągwicy kończy się najtrudniejszy odcinek szlaku solnego i rozpoczynamy przyjemny zjazd do Wieliczki, w pewnym momencie szlak odbija w wąską ścieżkę w prawo, ale cały czas pędzimy mocno w dół, właśnie na tym odcinku gdzieś zgubiłem szlak, oznakowanie było raczej słabe, więc na rynek w Wieliczce wjechałem po swojemu. Widać, że centrum Wieliczki ładnieje, zamek żupny był odremontowany już dawno, ale wypiękniał również rynek, a to jeszcze chyba nie koniec remontów. Następnym odcinek też przejechałem po swojemu, obok szybu Daniłowicza, będącego wizytówką wielickiej kopalni dojechałem do ulicy Marszałka Piłsudskiego, a następnie bocznymi drogami już po szlaku, dojechałem do skrzyżowania z drogą nr 4, przejechałem na prosto w kierunku Śledziejowic. Według strony Salina Cracoviensis, dalej szlak powinien prowadzić przez Śledziejowice, Kokotów, Węgrzce Wielkie do Zakrzowa, jadąc na zjeździe w Śledziejowicach, zobaczyłem znak szlaku prowadzący gdzieś w boczną drogę, ale ponieważ jechałem szybko doszedłem do wniosku, że nie będę się wracał, a szlak pewnie i tak za chwilę powróci na drogę, którą jadę. Niestety okazało się, że tak nie jest, przejechałem przez Śledziejowice, następnie przez Kokotów, gdzie sfotografowałem kapliczkę, przy której był być może kiedyś zlokalizowany cmentarz wojenny, oraz większą już odremontowaną kapliczkę znajdującą się kilkaset metrów dalej. Dalej przejechałem przez Węgrzce, przeciąłem drogę Wieliczka - Niepołomice, a na znaki szlaku solnego nie trafiłem. Zobaczyłem je dopiero w Zakrzowie i za oznakowaniem szlaku przejechałem przez Staniątki obok klasztoru sióstr Benedyktynek, na skraju Puszczy zatrzymałem się jeszcze pod cmentarzem wojennym 329, by po kolejnym kilometrze jazdy zamknąć pętlę Salina Cracoviensis na parkingu przy Puszczy gdzie wycieczkę rozpocząłem.

Na parkingu zobaczyłem sobie dokładnie mapę trasy znajdującą się na tablicy, okazało się że różni się ona od tej która jest na stronie i na podstawie której przygotowałem wycieczkę, a na odcinku Śledziejowice - Zakrzów prowadzi wręcz całkiem inną drogą, chyba krótszą choć nie wiem czy nie trochę trudniejszą. Kiedyś trzeba będzie więc zrobić poprawkę na szlaku Salina Cracoviensis, jeśli nie całego szlaku to może chociaż odcinka od Wieliczki (może Biskupic). Przydałaby się mapa papierowa z naniesionym szlakiem, oraz trochę lepsze oznakowanie (odpowiednio wcześniej sygnalizujące skręty). Na szlaku nie ma też tabliczek kilometrowych z odległościami do kolejnych punktów (takie tabliczki dotyczące też niedawno wytyczonego szlaku Żeleńskich widać na jednym ze zdjęć). Projekt Salina Cracoviensis kosztował 811 tys. złotych, to trochę dużo jak na 4 duże tablice z mapą szlaku, średniej jakości oznakowanie w terenie i stronę internetową wprowadzającą użytkownika w błąd co do przebiegu szlaku. Mimo wszystko jest to szlak ciekawy i na pewno godny polecenia, twórcy szlaku na swojej stronie piszą, że jest to szlak wielodniowy do podróżowania z sakwami, co moim zdaniem jest pewną przesadą, ale chcąc zwiedzić wszystkie zabytki na szlaku i pobliżu szlaku, warto mu poświęcić więcej czasu niż ja i być może faktycznie jest to szlak na 2 dni jazdy.

Na koniec nadszedł czas na podsumowanie wycieczki jako treningu przed odyseją, forma nie jest niestety satysfakcjonująca, widać że nie przepracowałem dobrze zimy. Nie ma mocy pod górę, siły wystarczyło na 50 km, podjazdy nawet te łatwiejsze szły mi opornie i na najlżejszych przełożeniach. Mimo wszystko trasę przejechałem, więc sądzę że na odysei też dam sobie radę, choć na pewno nie ma co liczyć na jakiś nadzwyczajny wynik.

Galeria wycieczki


Rowerowa Wielka Sobota w żoną w Puszczy

Sobota, 7 kwietnia 2012 | dodano:07.04.2012 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, Z Żoną / Narzeczoną
  • DST: 24.89 km
  • Teren: 6.00 km
  • Czas: 01:42
  • VAVG 14.64 km/h
  • VMAX 28.35 km/h
  • Temp.: 10.0 °C
  • Podjazdy: 44 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Po święconce słońce mocniej zaświeciło i moja żona wpadła na pomysł żeby jechać na rower, ponieważ w Łapczycy nie miałem roweru to pojechaliśmy samochodem do Niepołomic, z domu moich rodziców ruszyliśmy na wycieczkę po Puszczy Niepołomickiej. Dla mojej żony był to pierwszy wyjazd na rowerze w tym roku, mimo to na początku dość mocno kręciła, ale po przejechaniu 7 km zaczęła powoli odczuwać zmęczenie. Pierwotny plan przewidywał wycieczkę nad Czarny Staw, ale pod leśniczówką Przyborów postanowiliśmy zmienić trasę. Po krótkim postoju pod leśniczówką, skręciliśmy w prawo w szutrową drogę na Kłaj. Przejechaliśmy Puszczę wszerz a następnie znowu skręciliśmy znowu w prawo i drogą koło tartaku i jednostki wojskowej dojechaliśmy do Koziego Lasu na jeziorko. Niestety w czasie naszej wycieczki pogoda mocno się popsuła, niebo się zachmurzyło i spadła też temperatura, nie było więc czasu na dłuższy postój i po kilku zdjęciach ruszyliśmy szybko w kierunku domu.

Szybki przejazd przez Kłaj i Szarów a następnie ścieżką rowerową dotarliśmy do dawnego ośrodka Krakowianka (obecnie parking na skraju lasu). Na tym właśnie parkingu stoi duża mapa szlaku Salina Cracoviensis - czy rowerowego szlaku solnego. Szlak ten ma pętle główną i kilka szlaków dojazdowych, główna pętla prowadzi z Bochni do Wieliczki i z powrotem przez Puszczę Niepołomicką - łączną długość jakieś 84 km - chciałbym go przejechać jeszcze przed Odyseją w Miechowie, więc jak będzie pogoda to we wtorek ruszam.

Ostatni odcinek trasy do domu przejechaliśmy polnymi skrótami i do domu moich rodziców zajechaliśmy od strony ulicy Wrzosowej przy której zamierzam budować dom, jak wszytko dobrze pójdzie i za 3 lata przeniosę moją rowerową bazę wypadową z powrotem do Niepołomic. Wycieczka z żoną super udana, szkoda tylko że pogoda podczas jazdy się zepsuła, ale na szczęście uniknęliśmy deszczu, który zaczął podać jakieś 1,5 godziny po naszym powrocie, żona dała radę, co prawda trochę narzekała, ale na pierwszy wyjazd nie było najgorzej.

Galeria wycieczki


Szybka wycieczka po Puszczy

Czwartek, 5 kwietnia 2012 | dodano:05.04.2012 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 30.86 km
  • Teren: 7.00 km
  • Czas: 01:17
  • VAVG 24.05 km/h
  • VMAX 36.41 km/h
  • Temp.: 16.0 °C
  • Podjazdy: 53 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Szybka wycieczka po Puszczy Niepołomickiej. Prognozy pogody na święta są niestety mało optymistyczne, trzeba więc trenować dopóki się, postanowiłem więc zrobić szybką wycieczkę po Puszczy. Z domu ruszyłem Drogą Królewską pod leśniczówkę Przyborów i tam miałem skręcić na Kłaj, ale ponieważ jechało mi się dobrze to postanowiłem, że pociągnę na prosto szutrową Drogą Królewską do drogi na Stanisławice i tam dopiero skręciłem w prawo. Przejechałem obok cmentarza na Osikówce i po kilku kilometrach dojechałem do Stanisławic tu ponownie skręciłem w prawo i drogą obok tartaku dojechałem do Kłaja pod jednostkę wojskową. Przejechałem pod torami i wzdłuż ściany lasu pojechałem przez Kłaj w stronę Szarowa. Zrobiłem jeszcze krótki postój nad jeziorkiem w Kozim Lesie i przez Szarów, ścieżką rowerową dojechałem do Niepołomic.

Na rynku w Niepołomicach (gdzie zrobiłem sobie postój) miałem przejechane prawie 30 km ze średnią 23,96 km/h. Na sam koniec dojechałem sobie do domu rodziców.

W sumie wycieczka bardzo udana, przejechałem przeszło 30 km w mocnym tempie a na Drodze Królewskiej pierwszy ślady wiosny w Puszczy.

Galeria wycieczki


Czarny Staw i Baczków

Sobota, 24 marca 2012 | dodano:25.03.2012 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką
  • DST: 38.64 km
  • Teren: 12.00 km
  • Czas: 01:53
  • VAVG 20.52 km/h
  • VMAX 37.44 km/h
  • Temp.: 15.0 °C
  • Podjazdy: 44 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Wyjazd z Krzyśkiem (dla niego pierwszy wyjazd w sezonie) do Baczkowa, po drodze Czarny Staw.

Do 14:00 miałem być na kursie w Krakowie, ale kurs skończył się już o 12:00, więc koło 13:00 byłem w Niepołomicach. Na początek mały serwis mojego crossa m.in. zmieniłem opony z zdecydowanie bardziej terenowe Kendy, które od dwóch lat wisiały sobie na wieszaku. Około 14:30 przyjechał Krzysiek, ponieważ był to dla niego pierwszy wyjazd w sezonie, więc proponowałem mu dość łatwa trasę na około 20 km, ale on się uparł że jedziemy do Baczkowa no to pojechaliśmy. Zaraz jak wjechaliśmy do Puszczy, to na Drodze Królewskiej minęliśmy rowerzystę zakładającego kurtkę, dogonił nas tuż przed Sitowcem i siadł nam na kole, po jakiś 2 km minął nas i przyspieszył, postanowiłem za nim pogonić i pojechać na kole do leśniczówki. Facet zasuwał mocno jakieś 27-30 km a ja za nim, niestety Krzysiek zaczął wyraźnie zostawać, więc tuż przed leśniczówką zrobiłem postój. Postanowiliśmy, że jedziemy nad Czarny Staw szutrową Drogą Królewską na wprost, przecięliśmy asfaltówkę na Stanisławice, dalej koło rezerwatu żubrów dojechaliśmy do asfaltówki na Damienice, tu w prawo o po chwili byliśmy nad Czarnym Stawem. Postój i kilka fotek komórką, aparatu nie brałem, ponieważ Krzysiek koniecznie chciał do Baczkowa, więc robiąc skrót terenowy wypadliśmy na asfalt do Baczkowa i po chwili byliśmy już na miejscu.

Mały postój pod sklepem, znajdującym się tuż przy skrzyżowaniu drogi którą przyjechaliśmy od strony lasu i drogi Zielona - Bochnia. W tym miejscu na liczniku mieliśmy 20 km i średnią około 21 km/h - czas jazdy około 57 minut. Postój trochę się przeciągnął a koło 16 zaczęło się robić trochę zimno, więc mocnym tempem ruszyliśmy do domu. Plan był taki, że jedziemy cały czas prosto, najpierw asfaltem, a potem szutrówkami aż do skrzyżowania ze szlakiem czerwonym, który miał nas zaprowadzić na Drogę Królewską pomiędzy Sitowcem a Dębem Augusta II. Tak też się stało, asfaltem zasuwaliśmy dość mocno, szutrówka trochę wolniej, ale ogólnie też mocno, gdy wyjechaliśmy na Drogę Królewską, wzmocniłem tempo i tak dojechaliśmy na Piaski. Jazda przez miasto już trochę wolniej, około godziny 17:00 byłem w domu.

Tempo na całej trasie koło 20,5 km/h, sporo jazdy leśnymi ścieżkami, miejscami nawet po piasku, mój rower na tych agresywniejszych oponach poradził sobie wzorowo. Wycieczka bardzo udana, ale jak się później okazało dla Krzyśka był to dystans zabójczy.

Galeria wycieczki


Wiosna w Puszczy - Czarny Staw

Sobota, 17 marca 2012 | dodano:17.03.2012 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 36.26 km
  • Teren: 0.50 km
  • Czas: 01:27
  • VAVG 25.01 km/h
  • VMAX 33.64 km/h
  • Temp.: 19.0 °C
  • Podjazdy: 42 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Mimo iż kalendarzu jeszcze zima, to weekend prawdziwie wiosenny, pogoda piękna, ciepło, nic tylko kręcić wybrałem się więc na kolarzówce nad Czarny Staw.

Miałem jechać trochę wcześniej i zrobić nawet około 50 km, ale prace na mapnikiem pochłonęły więcej czasu niż planowałem i na trasę ruszyłem dopiero około 13:20. Na początku kręciłem mocno, pod Zajazdem Królewskim minął mnie kolarz w spodenkach i koszulce na rowerze szosowym. Uciekł mi na jakieś dwieście metrów, ale potem przez jakiś czas trzymałem dystans, jednak sił starczyło mi tylko do Sitowca, później kolarz zniknął mi z oczu. Pierwszy dwu minutowy postój zrobiłem pod leśniczówką Przyborów i już byłem mocno zmęczony, ale jechałem dalej, na Żubrostadzie pełno ludzi, którzy jak zwykle na nic nie patrzą, dopiero za skrętem na Stanisławice zrobiło się trochę luźniej. Kolejny postój nad jeziorkiem, przy rezerwacie żubrów, jeziorko jeszcze zamarznięte, zrobiłem kilka fotek w tym próby z panoramą i ruszyłem dalej. Kolejny postój nad Czarnym Stawem, znowu kilka zdjęć i jazda do domu.

W drodze powrotnej już byłem mocno zmęczony i jechałem wyraźnie wolniej, zrobiłem pętlę, skręciłem na Żubrostradę patrzę a przeciwka mknie Buła, zrobiłem więc postój i chwilę sobie pogadaliśmy po czym ruszyłem dalej. Dojechałem do Sitowca i zrobiłem kilka fotek cmentarzowi nr 325, to kolejny obiekt z okręgu IX który odwiedziłem w tym roku. Ostatnie 5 km do domu to droga przez mękę - kompletnie odcięło mi prąd, ledwo jechałem w tempie 19-21 km/h na godzinę po dojechaniu do domu czułem się strasznie zmęczony - forma była strasznie kiepska niestety:(


Wietrzna niedziela w Niepołomicach

Poniedziałek, 12 marca 2012 | dodano:12.03.2012 Kategoria 21-40 km, Po górkach, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 25.07 km
  • Teren: 8.00 km
  • Czas: 01:22
  • VAVG 18.34 km/h
  • VMAX 51.00 km/h
  • Temp.: 8.0 °C
  • Podjazdy: 259 m
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Wczoraj pogoda była piękna, ale na rower nie pojechałem, dziś tak ładnie nie było, a przede wszystkim mocno wiało, a ja zrobiłem 25 km i 259 metrów przewyższenia - było ciężko ale jakoś dałem radę:)

Rano pogoda fatalna, ale na popołudnie prognozy były lepsze, w Łapczycy około 12 dalej było bardzo brzydko, więc wsiadłem w samochód i pojechałem do Niepołomic. W Niepołomicach było znacznie ładniej temperatura około 8-9, co chwilę zza chmur wychodziło słońce, ale niestety dość mocno wiało. Postanowiłem poczekać do godziny 14:00 licząc że wiatr trochę osłabnie, ale niestety nic z tego, więc o 14:00 wsiadłem na rower i w drogę, ma początek pojechałem na Kopiec Grunwaldzki, wypróbować moją nową (używaną) cyfrówkę - Panasonic FZ7. Aparat spisał się znakomicie, robi ostre zdjęcia nawet na zoomie 12. Zdjęcia wyszły ale z kopca to prawie mnie zwiało. Po zejściu do roweru zacząłem się zastanawiać, gdzie dalej jechać.

Ostatecznie postanowiłem jechać obwodnicą Niepołomic w kierunku Podłęża, ruch niewielki, wiatr wiał, ale był to wiatr boczny, więc w miarę mi się jechało. Przy nowo powstałym rondzie na granicy Niepołomic i Staniątek sfotografowałem kapliczkę, przy której umieszczono tablicę poświęconą poległym w dniu 2.02.1944 z rąk hitlerowców. Kiedyś ta kapliczką z pamiątkowymi tablicami stała bliżej wiaduktu kolejowego, po remontach trafiła ostatecznie, widać, że jest ładnie odnowiona, warto się przy niej zatrzymać.

Dalej pojechał pod stację kolejową do Podłęża, ponieważ w jej pobliżu znajduje się cmentarz wojenny z okresu I wojny nr 330. Żeby dość na miejsce, trzeba wjechać na peron i skierować się ścieżką wzdłuż torów w kierunku Krakowa. Do samego cmentarza nie ma drogi dojazdowej, trzeba zejść z nasypu kolejowego i przejść przez łąkę, na szczęście teren obecnie nie jest zbyt podmokłym, nie też jeszcze trawy i chwastów, więc łatwo doszedłem do cmentarza. Niestety stan cmentarza znacznie się pogorszył, ostatnie dwie zimy, dość mocno go nadwyrężyły. Sam cmentarz jest bardzo ciekawy, ponieważ przetrwał w stanie prawie nie zmienionym od powstania (roku 1917-18). Po obu stronach cmentarza widać znaczniki z literami HV wyznaczające granice działki cmentarnej.

Dalej przejechałem bocznymi dróżkami przez Podłęże przejeżdżając przy bardzo ciekawej kapliczce w formie miniaturowego kościółka. Kolejnym moim celem był cmentarz wojenny nr 331, znajdujący się na prywatnej posesji przy ulicy Piaski. Brama posesji była co prawda otwarta, ale zdecydowałem się tym razem nie wchodzić, zrobiłem tylko zdjęcie przy użyciu mega zoomu. Ze znajdującego się w tym miejscu cmentarza pozostała tylko pochodząca z początku XIX wieku kapliczka i ogrodzenie z łańcuchów. W tym momencie w zasadzie miałem wracać, już do domu ale ostatecznie zdecydowałem się, że odwiedzę jeszcze jeden cmentarz w Brzeziu.

Przejechałem przez Staniątki i dalej przez Winnicę pojechałem do Gruszek, podjazd szedł mi dość ciężko i powoli, ale mimo wszystko wjechałem dość sprawnie. Dalej kawałek zjazdu, przejechałem koło zamarzniętego stawu i zacząłem podjazd pod cmentarz w Brzeziu, końcówka to podjazd po betonowych płytach pod bramę cmentarza. Na cmentarzu parafialnym znajduje się kwatera wojenna oznaczona nr 332. Ten cmentarz w przeciwieństwie do cmentarza 330 został dość mocno przekształcony i oryginalnej architektury w zasadzie niewiele się zachowało. Później pojechałem jeszcze pod kościół w Brzeziu, przy którym znajduje się grobowiec rodziny Żeleńskich. Na jesień ubiegłego roku otwarto rowerowy szlak Żeleńskich, przebiegający właśnie tędy i prowadzący w kierunku Pałacu Żeleńskich w Grodkowicach. Na koniec zrobiłem jeszcze kilka fotek z "przełęczy w Brzeziu", na zoomie utrwaliłem też znajdującą się kilkadziesiąt kilometrów stąd przełęcz w Koniuszy.

Droga do domu, mimo iż głównie w dół była mega ciężka, po pierwsze w końcu zacząłem jechać pod wiatr, po drugie chyba całkiem opadłem w z sił. Na koniec jechałem ścieżką rowerową przez Puszczę i zrobiłem skrót przez las w kierunku ulicy Wrzosowej, niestety ta super fajna dróżka została rozjeżdżona przez jakieś ciężkie maszyny i ja niestety zakopałem się błocie. Do domu dojechałem powolutku i bardzo zmęczony.

Wycieczka była fajna, choć wiatr przeszkadzał mocno, do Brzezie miałem szczęście i nie trafiłem na czołowy wiatr, z Brzezia do domu było już pod wiatr. Forma taka sobie, ale nie tragiczna, ale jeśli chcę powalczyć na Mini Odysei Miechowskiej, gdzie do przejechania będzie 45 km i to po większych górkach to będę musiał jeszcze mocno poćwiczyć.

Galeria wycieczki


Niedziela w Niepołomicach - cmentarze wojenne

Niedziela, 4 marca 2012 | dodano:04.03.2012 Kategoria 0-20 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 11.81 km
  • Teren: 1.00 km
  • Czas: 00:35
  • VAVG 20.25 km/h
  • VMAX 30.14 km/h
  • Temp.: 3.0 °C
  • Podjazdy: 43 m
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Po wczorajszej wycieczce czułem wieczorem spore zmęczenie, obejrzałem transmisję ze Strade Bianche - wyścig wygrał Cancelara. Dziś wstałem rano i pogoda do kitu, niebo zachmurzone, temperatura -1, więc szansę na wycieczkę były raczej marne, ale i tak jechałem do Niepołomic więc na wszelki wypadek wziąłem ciuchy na rower.

Około godziny 11:00 zaczęło pojawiać się słońce, temperatura wzrosła do 3 stopni, więc postanowiłem że jadę, tuż przed 12 wyciągnąłem rower górski, przy pomocy dwóch zipów przytwierdziłem do niego torbę z lustrzanką i ruszyłem na miasto:).

Zaplanowałem trasę trochę podobną do tej która jechałem na koniec sezonu 2011, więc na początek ruszyłem w kierunku Kopca Grunwaldzkiego, tym razem podjechałem ulicą Księcia Witolda i byłem na miejscu, na sam kopiec nie wchodziłem, zrobiłem fotkę i ruszyłem dalej. Bocznymi drogami przedostałem się na ulicę Kolejową, gdzie zrobiłem fotkę kapliczce Jana Nepomucena i ruszyłem na ulicę Wimmera pod cmentarz 326. W pierwszowojenny cmentarzu pozostał tylko samotny betonowy krzyż pod drzewem, zrobiłem dokładną sesję fotograficzną po czym ulicą Kolejową dotarłem do Rynku. Tu kilka zdjęć i jazda w kierunku Puszczy, odbiłem jeszcze na kirkut żydowski przy ulicy Bohaterów Getta, gdzie zrobiłem kilka fotek - kiedyś mieścił się tu grób żołnierza z okresu I wojny - oznaczony nr 328.

Następny przystanek to parking przy Puszczy, pojawiły się oznakowania dwóch szlaków rowerowych: Szlaku Żeleńskich, którym można dojechać aż do Jodłownika, i Szlaku Solnego z Bochni do Wieliczki i z powrotem, myślę że oba te szlaki trzeba w tym roku przejechać. Następnie z pewnymi problemami (w lesie pełno spacerowiczów) dojechałem do ulicy Staniąteckiej przy której znajduje się cmentarz wojenny nr 329 - zrobiłem dokładną sesję zdjęciową i skierowałem się do domu. Na ulicy cmentarne odwiedziłem jeszcze cmentarz parafialny w obrębie którego znajduję się cmentarz wojenny nr 327, a zaraz obok niego grób sanitariuszki i żołnierza radzieckiego z 1945 r.

W sumie pokonałem niecałe 12 km w spacerowym tempie, często zatrzymywałem się robić zdjęcia, pogoda była dziś raczej kiepska, co prawda słońce wyszło ale temperatura wynosiła 3 stopnie w cieniu, w słońcu może trochę więcej ale ogólnie było zimno. Mimo iż ubrałem się całkiem mocno, to komfort termiczny miałem zdecydowanie niższy niż wczoraj. Wyjazd fajny, zwiedziłem sobie kolejne 4 cmentarze, więc na mojej liście pozostało ich jeszcze 41 (5 już odwiedziłem) do kolejnych będę miał już znacznie dalej, ale przede mną cały sezon.

Galeria wycieczki


3400 km w sezonie

Niedziela, 4 grudnia 2011 | dodano:04.12.2011 Kategoria 0-20 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 10.20 km
  • Teren: 3.00 km
  • Czas: 00:35
  • VAVG 17.49 km/h
  • VMAX 30.93 km/h
  • Temp.: 9.0 °C
  • Podjazdy: 48 m
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Przekroczenie granicy 3400 planowałem w zasadzie przez cały listopad, ale mimo dość sprzyjających warunków pogodowych, ciągle mi się nie udawało, najpierw miałem pewne obowiązki rodzinne i zawodowe, a przez ostatni tydzień chorowałem. Dziś postanowiłem zrobić krótką pętlę po Niepołomicach, przejechać 10 km, przekroczyć granicę 3400 i zakończyć sezon.

Ubrałem się ciepło - nie rowerowo, wyciągnąłem górala i ruszyłem na trasę. Na początek pojechałem na kopiec grunwaldzki w Niepołomicach, po drodze sfotografowałem nowe rondo na obwodnicy Niepołomic i po krótkim podjeździe byłem na kopcu. Wyszedłem na szczyt i sfotografowałem panoramę - z tego miejsca widać naprawdę bardzo wiele. Następnie trochę na około ruszyłem do rynku w Niepołomicach, po drodze sfotografowałem kapliczkę przy ulicy Kolejowej, Centrum Dźwięku i Słowa oraz Zamek, na rynku fotka kościoła i ulicą Bocheńską ruszyłem w kierunku Puszczy. Tuż przed wjazdem do Puszczy skręciłem w ulicę Bohaterów Getta i zwiedziłem kirkut żydowski, na którym mieścił się cmentarz 328 z okresu I wojny. Po przerwie na fotografowanie ruszyłem do Puszczy, przejechałem asfaltową, zamkniętą dla ruchu drogą wzdłuż linii lasu do ulicy Staniąteckiej, a następnie skręciłem w lewo w kierunku Staniątek. Na granicy Niepołomic i Staniątek w tzw. Podborzu znajduje się cmentarz wojenny nr 329, tu też zrobiłem postój na fotografowanie. W tym miejscu mój licznik pokazywał już 7,8 km, stwierdziłem więc że spokojnie mogę wracać do domu i wycieczka na pewno będzie dłuższa niż 10 km. Zrobiłem nawet skrót przez, który wyprowadził mnie na ulicę Wrzosową, przez moment nawet zacząłem się obawiać czy mi nie braknie do tych 10 km, ale na szczęście pod domem licznik wskazał 10,2 km więc nie musiałem nic kombinować:)

Dzięki tej wycieczce na moim liczniku pojawiło się dokładnie 3 400 km pokonanych w tym roku, co jest aż o 1 400 km więcej niż zakładałem przed sezonem, mojej statystyki prezentują się następująco:

Wszystkie kilometry: 3400.23 km (w terenie 400.60 km, 11%)
Czas na rowerze: 168:23
Średnia prędkość: 20.19 km/h
Suma podjazdów: 24801 m
Wycieczek: 96
Średnio na wycieczkę: 35.42 km i 01:46 godz.
Najdłuższa wycieczka w sezonie to: 132,89 km - Wycieczka do Tarnowa (nowy rekord dzienny)

Ostatnia wycieczka spowodowała, że średnia prędkość w sezonie spadła mi poniżej 20,2 km ale i tak jeździłem zdecydowanie szybciej niż zeszłym sezonie, jeśli wezmę pod uwagę tylko samotne wycieczki to moja średnia jazdy wynosi 21,7 km/h.

W sezonie 2011 przejechałem prawie tyle samo kilometrów co w latach 2009-2010. Zakończony sezon uważam za bardzo udany, przejechałem wiele kilometrów a co może ważniejsze jeździłem na ciekawe wycieczki, byłem na dwóch wyprawach wielodniowych do Wilna i z żoną do Częstochowy, zrobiłem kilka bardzo ciekawych wycieczek jednodniowych. Startowałem w zawodach: w dwóch imprezach na orientację w których zająłem 13 miejsce indywidualnie (Miechów) i 10 w parze z Krzyśkiem (Pińczów), startowałem w dwóch maratonach MTB - ciekawe przeżycie ale zdecydowanie nie dla mnie. Jeździłem na wyścigi kolarskie (jako kibic): Karpacki Wyścig Kurierów (Lipnica Murowana), Wyścig Solidarności i Olimpijczyków (Rajbrot), Małopolski Wyścig Górski - Kryterium o Złoty Pierścień Krakowa (Kraków), Tour de Pologne (etap 5 - Zakopane i 7 w Krakowie). To wszystko sprawia, że z mojego rowerowego roku 2011 jestem bardzo zadowolony. Pewnie będzie ciężko taki rok powtórzyć, ale wspomnienia pozostaną.

Na przyszły sezon planuję:
- przejechać co najmniej 2000 km,
- zrobić wycieczkę na 150 km (może w końcu porwę się na taki wyczyn),
- wziąć udział w co najmniej jednej imprezie na orientację,
- zwiedzić na rowerze wszystkie cmentarze wojenne z okresu I wojny na terenie okręgu Bocheńskiego (od Niepołomic po Żegocinę i Rajbrot - 46 cmentarzy),
- podjechać co najmniej dwie przełęcze np. Krowiarki i Knurowską,
- wziąć w Tour de Pologne Amatorów.

To chyba tyle na rozliczenia planów przyjdzie czas za rok:)


Z Żoną do Niepołomic

Niedziela, 6 listopada 2011 | dodano:06.11.2011 Kategoria 21-40 km, Po górkach, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, Z Żoną / Narzeczoną, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 39.90 km
  • Teren: 8.00 km
  • Czas: 02:37
  • VAVG 15.25 km/h
  • VMAX 54.47 km/h
  • Temp.: 14.0 °C
  • Podjazdy: 261 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Na pomysł niedzielne wycieczki do Niepołomic wpadła moja żona, ale rano mimo pięknej pogody coś jej się odechciało - musiałem użyć perswazji i o godzinie 10:30 ruszyliśmy w drogę. Ubraliśmy się ciepło i okazało się, że trochę za ciepło, początek jazdy to podjazd i jazda po otwartym terenie, słońce mocno przygrzewało, więc było nam dość ciepło. W Chełmie na cmentarzu zrobiliśmy krótki postój, chciałem sobie sfotografować cmentarz wojenny nr 334 - na szczęście na ścianie pomnikowej ponownie zamontowano mały krzyż austriacki, który po ostatnim remoncie zniknął. W Targowisku odbyliśmy na Szarów i jechaliśmy sobie spokojnie aż tu nagle koło przejazdu pod autostradą moja żona zauważyła brak licznika:( Wróciłem się do drogi nr 75 ale licznika nie znalazłem, szukaliśmy jeszcze w drodze powrotnej ale niestety Sigma przepadła:( Trochę kiepskich humorach kontynuowaliśmy wycieczkę przez Szarów, Gruszki i skrótami przez Puszczę do domu moich rodziców.

Na miejscu oczywiście przerwa, posiedzieliśmy jakieś półtorej godziny i około 13:30 ruszyliśmy w drogę powrotną. Jechaliśmy ścieżką rowerową wzdłuż drogi 75, potem kawałek szosą i skręciliśmy na Kłaj, przejechaliśmy nad budowanym odcinkiem autostrady i przez Targowisko dojechaliśmy do Chełmu gdzie czekał nas stromy podjazd pod kościół i dalej pod cmentarz. Wolnym tempem jakoś wjechaliśmy, żona dała radę:) Dalej już zjazd w kierunku Moszczenicy i dojazd do domu w Łapczycy, pod domem byliśmy około 14:45.

Wycieczka byłaby super udana gdyby nie ten nieszczęsny licznik:( pogoda była bardzo ładna, w wolnym tempem fajnie sobie przejechaliśmy trasę, oddychając świeżym powietrzem i podziwiając piękną kolorową jesień w Puszczy.

Podobno od czwartku ma przyjść ochłodzenie, dwa kolejne weekendy mam zajęte, więc całkiem możliwe, że to był ostatni mój wyjazd w tym roku, ale może jeszcze nie:)

Galeria wycieczki


Dwa jeziora w Puszczy

Sobota, 5 listopada 2011 | dodano:05.11.2011 Kategoria Przez Puszczę Niepołomicką, 21-40 km, samotnie
  • DST: 36.71 km
  • Teren: 0.50 km
  • Czas: 01:24
  • VAVG 26.22 km/h
  • VMAX 38.39 km/h
  • Temp.: 16.0 °C
  • Podjazdy: 101 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Najpierw planowałem jechać na rower, później mi się odechciało, ale o godzinie 12 tak ładnie zaczęło świecić słońce, że po prostu trzeba było jechać. Wsiadłem więc na Peugeota i ruszyłem do Puszczy, jechałem Drogą Królewską do leśniczówki Przyborów, skręt w lewo na Zabierzów i zaraz w prawo na Żubrostradę. Tuż za rezerwatem żubrów zatrzymałem się na postój pod fajnym jeziorkiem - krótka sesja zdjęciowa i jazda dalej nad Czarny Staw. Pod stawem postój i znowu zdjęcia, tym razem sfotografowałem Czarny Staw z trochę innej perfektywny niż zwykle, bo z drugiego brzegu. Po sesji zdjęciowej jazda dalej pętlą asfaltową pod leśniczówkę Przyborów i Drogą Królewską do Niepołomic.

Pętla całkowicie po asfalcie, nie licząc krótkiego dojazdu do pierwszego jeziorka, forma słaba i średnia prędkość jak na szosówkę również kiepska, co prawda zacząłem od dość wolnej jazdy, ale potem cisnąłem już mocno i wiele nie mogłem niestety wycisnąć. Pogoda piękna, kolorowa jesień w koło, w Puszczy trochę chłodniej niż na otwartej przestrzeni ale i tak dość ciepło. W lesie spotkałem dość sporo ludzi, miałem niestety kolejne nieprzyjemne spotkanie ze spacerującą rodzinką i ich psem dropsikiem, nie dość że stanęli sobie na środku drogi to ich ulubieniec jeszcze mi wlazł pod koła. Przezornie wcześniej zwolniłem, ale i tak musiałem ostro hamować i zatrzymać rower przed psem:(

Galeria wycieczki