Info

 

Rok 2016

baton rowerowy bikestats.pl

Rok 2015

button stats bikestats.pl

Rok 2014

button stats bikestats.pl

Rok 2013

button stats bikestats.pl

Rok 2012

button stats bikestats.pl

Rok 2011

button stats bikestats.pl

Rok 2010

button stats bikestats.pl

Rok 2009

 Moje rowery

 Znajomi

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jasonj.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Z Żoną / Narzeczoną

Dystans całkowity:2172.91 km (w terenie 413.00 km; 19.01%)
Czas w ruchu:168:33
Średnia prędkość:12.89 km/h
Maksymalna prędkość:66.50 km/h
Suma podjazdów:14398 m
Maks. tętno maksymalne:151 (80 %)
Maks. tętno średnie:131 (70 %)
Suma kalorii:8868 kcal
Liczba aktywności:66
Średnio na aktywność:32.92 km i 2h 33m
Więcej statystyk

Rowerowa Wielka Sobota w żoną w Puszczy

Sobota, 7 kwietnia 2012 | dodano:07.04.2012 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, Z Żoną / Narzeczoną
  • DST: 24.89 km
  • Teren: 6.00 km
  • Czas: 01:42
  • VAVG 14.64 km/h
  • VMAX 28.35 km/h
  • Temp.: 10.0 °C
  • Podjazdy: 44 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Po święconce słońce mocniej zaświeciło i moja żona wpadła na pomysł żeby jechać na rower, ponieważ w Łapczycy nie miałem roweru to pojechaliśmy samochodem do Niepołomic, z domu moich rodziców ruszyliśmy na wycieczkę po Puszczy Niepołomickiej. Dla mojej żony był to pierwszy wyjazd na rowerze w tym roku, mimo to na początku dość mocno kręciła, ale po przejechaniu 7 km zaczęła powoli odczuwać zmęczenie. Pierwotny plan przewidywał wycieczkę nad Czarny Staw, ale pod leśniczówką Przyborów postanowiliśmy zmienić trasę. Po krótkim postoju pod leśniczówką, skręciliśmy w prawo w szutrową drogę na Kłaj. Przejechaliśmy Puszczę wszerz a następnie znowu skręciliśmy znowu w prawo i drogą koło tartaku i jednostki wojskowej dojechaliśmy do Koziego Lasu na jeziorko. Niestety w czasie naszej wycieczki pogoda mocno się popsuła, niebo się zachmurzyło i spadła też temperatura, nie było więc czasu na dłuższy postój i po kilku zdjęciach ruszyliśmy szybko w kierunku domu.

Szybki przejazd przez Kłaj i Szarów a następnie ścieżką rowerową dotarliśmy do dawnego ośrodka Krakowianka (obecnie parking na skraju lasu). Na tym właśnie parkingu stoi duża mapa szlaku Salina Cracoviensis - czy rowerowego szlaku solnego. Szlak ten ma pętle główną i kilka szlaków dojazdowych, główna pętla prowadzi z Bochni do Wieliczki i z powrotem przez Puszczę Niepołomicką - łączną długość jakieś 84 km - chciałbym go przejechać jeszcze przed Odyseją w Miechowie, więc jak będzie pogoda to we wtorek ruszam.

Ostatni odcinek trasy do domu przejechaliśmy polnymi skrótami i do domu moich rodziców zajechaliśmy od strony ulicy Wrzosowej przy której zamierzam budować dom, jak wszytko dobrze pójdzie i za 3 lata przeniosę moją rowerową bazę wypadową z powrotem do Niepołomic. Wycieczka z żoną super udana, szkoda tylko że pogoda podczas jazdy się zepsuła, ale na szczęście uniknęliśmy deszczu, który zaczął podać jakieś 1,5 godziny po naszym powrocie, żona dała radę, co prawda trochę narzekała, ale na pierwszy wyjazd nie było najgorzej.

Galeria wycieczki


Z Żoną do Niepołomic

Niedziela, 6 listopada 2011 | dodano:06.11.2011 Kategoria 21-40 km, Po górkach, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, Z Żoną / Narzeczoną, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 39.90 km
  • Teren: 8.00 km
  • Czas: 02:37
  • VAVG 15.25 km/h
  • VMAX 54.47 km/h
  • Temp.: 14.0 °C
  • Podjazdy: 261 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Na pomysł niedzielne wycieczki do Niepołomic wpadła moja żona, ale rano mimo pięknej pogody coś jej się odechciało - musiałem użyć perswazji i o godzinie 10:30 ruszyliśmy w drogę. Ubraliśmy się ciepło i okazało się, że trochę za ciepło, początek jazdy to podjazd i jazda po otwartym terenie, słońce mocno przygrzewało, więc było nam dość ciepło. W Chełmie na cmentarzu zrobiliśmy krótki postój, chciałem sobie sfotografować cmentarz wojenny nr 334 - na szczęście na ścianie pomnikowej ponownie zamontowano mały krzyż austriacki, który po ostatnim remoncie zniknął. W Targowisku odbyliśmy na Szarów i jechaliśmy sobie spokojnie aż tu nagle koło przejazdu pod autostradą moja żona zauważyła brak licznika:( Wróciłem się do drogi nr 75 ale licznika nie znalazłem, szukaliśmy jeszcze w drodze powrotnej ale niestety Sigma przepadła:( Trochę kiepskich humorach kontynuowaliśmy wycieczkę przez Szarów, Gruszki i skrótami przez Puszczę do domu moich rodziców.

Na miejscu oczywiście przerwa, posiedzieliśmy jakieś półtorej godziny i około 13:30 ruszyliśmy w drogę powrotną. Jechaliśmy ścieżką rowerową wzdłuż drogi 75, potem kawałek szosą i skręciliśmy na Kłaj, przejechaliśmy nad budowanym odcinkiem autostrady i przez Targowisko dojechaliśmy do Chełmu gdzie czekał nas stromy podjazd pod kościół i dalej pod cmentarz. Wolnym tempem jakoś wjechaliśmy, żona dała radę:) Dalej już zjazd w kierunku Moszczenicy i dojazd do domu w Łapczycy, pod domem byliśmy około 14:45.

Wycieczka byłaby super udana gdyby nie ten nieszczęsny licznik:( pogoda była bardzo ładna, w wolnym tempem fajnie sobie przejechaliśmy trasę, oddychając świeżym powietrzem i podziwiając piękną kolorową jesień w Puszczy.

Podobno od czwartku ma przyjść ochłodzenie, dwa kolejne weekendy mam zajęte, więc całkiem możliwe, że to był ostatni mój wyjazd w tym roku, ale może jeszcze nie:)

Galeria wycieczki


Z żoną do Bochni

Sobota, 20 sierpnia 2011 | dodano:20.08.2011 Kategoria 0-20 km, Łapczyca, Po górkach, Z Żoną / Narzeczoną
  • DST: 16.45 km
  • Czas: 01:01
  • VAVG 16.18 km/h
  • VMAX 59.90 km/h
  • Temp.: 20.0 °C
  • Podjazdy: 206 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Z żoną wybraliśmy się na wycieczkę do Bochni z tym, że moja żona stwierdziła że musi się zmierzyć z podjazdem na Górny Gościniec od strony Moszczenicy, więc najpierw pojechaliśmy do Moszczenicy i tam zaczęliśmy podjeżdżać. Podjazd ten jest dość stromy i trochę dłuższy niż podjazd pod Górny Kościół w Łapczycy od strony drogi nr 4. Żona trochę się męczyła, ale wyjechała:) Ja jechałem tempem żony i nie zmęczyłem się wcale.

W Bochni zrobiliśmy krótką przerwę na lody i wróciliśmy do domu, od Bochni na Górny Gościniec ulicą Oracką, koło cmentarza św. Rozalii i przez Osiedle Niepodległości - też jest to dość wymagający podjazd.

Galeria wycieczki


Wycieczka do Częstochowy - dzień 4

Niedziela, 14 sierpnia 2011 | dodano:14.08.2011 Kategoria 0-20 km, Po płaskim, Wyprawy wielodniowe, Z Żoną / Narzeczoną
  • DST: 10.54 km
  • Czas: 00:57
  • VAVG 11.09 km/h
  • VMAX 21.54 km/h
  • Temp.: 24.0 °C
  • Podjazdy: 50 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Czwarty dzień, nie był już w zasadzie dniem wyprawy, a raczej dniem regeneracji. Pierwotnie mieliśmy wrócić pociągiem wyjeżdżającym z Częstochowy o godzinie 18:50 - mieliśmy więc cały dzień na zwiedzanie miasta. Co prawda udało mi się przekonać kolegę żeby po nas przyjechał, ale i tak miał być dopiero około 16, więc na zwiedzanie było sporo czasu.

Na początek nadrobiliśmy to, czego nie udało się zrobić dzień wcześniej - czyli fotka z rowerami przed klasztorem na Jasnej Górze, później pojechaliśmy na tzw. Stary Rynek, zjedliśmy obiad w KFC i wzięliśmy udział w mszy świętej odprawianej dla pielgrzymów (głównie pielgrzymki warszawskiej). Tuż przed odjazdem z Jasnej Góry widzieliśmy jeszcze jak pod klasztor wmaszerowała pielgrzymka wojskowa.

Po tych wszystkich wydarzenia udaliśmy się pod centrum M1 w Częstochowie, skąd odebrał nas mój kolega.

Wyprawa okazała się bardzo udana, żona dała radę:) pogoda była w miarę, deszcz złapał nas dopiero pod samą Jasną Górą i to na szczęście przelotny, wiatr trochę przeszkadzał - szczególnie przez pierwsze dwa dni, ale biorą pod uwagę jaka pogoda jest przez całe wakacje - to chyba trzeba uznać, że trafiliśmy na naprawdę dobrą pogodę. Wycieczka obyła się bez awarii czy kontuzji, zobaczyliśmy 9 warowni jurajskich, Olsztyn i Pilicę, kilka ciekawych kościołów oraz zwiedziliśmy klasztor na Jasnej Górze.

Galeria wycieczki

Na koniec przebieg całej trasy wraz z profilem:

Wycieczka do Częstochowy - dzień 3

Sobota, 13 sierpnia 2011 | dodano:14.08.2011 Kategoria 41-60 km, Po górkach, Wyprawy wielodniowe, Z Żoną / Narzeczoną
  • DST: 55.08 km
  • Teren: 5.00 km
  • Czas: 03:48
  • VAVG 14.49 km/h
  • VMAX 44.93 km/h
  • Temp.: 22.0 °C
  • Podjazdy: 453 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Na trzeci dzień naszej wyprawy prognozy, były mało optymistyczne - na popołudnie zapowiadano deszcz i burzę, więc w drogę ruszyliśmy około 8:00. Na początek podjazd do Niegowej, później przez Moczydło i Trzebniów, gdzie zdecydowaliśmy się na skrót szlakiem - tzw. drogą siedlecką. Mimo iż odcinek ten miał zaledwie 3 km długości to okazał się najtrudniejszym podczas naszej wyprawy. Pierwsze 1,5 km to podjazd piaszczystą drogą na której w wielu momentach musieliśmy pchać rowery, odcinek zjazdu był już przyjemniejszy, choć bez pchania po piasku niestety się nie obyło. To spowodowało, że gdy dojechaliśmy do drogi w pobliżu, której znajdowały się pozostałości zamku - wartowni Ostrężnik, to zdecydowaliśmy się go nie zwiedzać tylko jechać dalej.

Szosą 793 w kierunku Złotego Potoku przejechaliśmy jakieś 2 km i następnie skręciliśmy w prawo na Siedlec. Odcinek to Siedlca był dość przyjemny, droga co prawda nie najlepsza prowadziła jednak przez las, nie było większych podjazdów, więc można było odpocząć po trudach drogi siedleckiej. Z Siedlca, brzegiem Pustyni Siedleckiej pojechaliśmy do Zrębic, gdzie znajduję się zabytkowy drewniany kościół i dzwonnica - niestety pod kościołem remont drogi i placu, więc znowu sesja zdjęciowa się nie udała. Nadrobiliśmy to kilometr dalej nad stawkiem. Ze Zrębic do Olkusza można jechać szlakiem przez las, ale po doświadczeniach z drogi siedleckiej pojechaliśmy asfaltem przez Biskupice. Wieś ta jest położona na pięknej widokowej przełęczy, ale dojazd tam wiązał się niestety ze sporym podjazdem. W nagrodę w stronę Olsztyna prowadziły już głównie zjazdy.



Pod ruinami zamku Olsztyn zrobiliśmy dłuższy postój połączony ze zwiedzaniem. Żeby wejść na plac trzeba kupić niestety bilet, ale warto to zrobić - widoki, ze wzgórza na którym położony jest zamek są przepiękne. W oddali widać Częstochowę i Jasną Górę - ten fakt napełnił nas sporym optymizmem. Wręcz odwrotnie działała na nas pogoda, która zaczęła się psuć. Po sesji fotograficznej w ruinach, ruszyliśmy, więc szybko dalej przez wioskę Kusięta dojechaliśmy na przedmieścia Częstochowy. Jednak od znaku Częstochowa do Jasnej Góry trzeba pokonać jeszcze dobre 10 km, zanim dojechaliśmy na Aleję Najświętszej Marii Panny (około godziny 14:00) na niebie zaczęły pojawiać się błyskawice - zaczęliśmy więc szybko szukać noclegu. Były z tym pewne problemy, więc po paru minutach zdołał nas dopaść deszcz. Ostatecznie znaleźliśmy pokój w odległym o 2 km od Jasnej Góry motelu na ulicy Krótkiej.

Deszcz niestety sprawił, że nie zrobiliśmy sobie zdjęcia z rowerami pod Jasną Górą, więc udaliśmy się do klasztoru dopiero wieczorem i to na piechotę. Wieczorem się w miarę wypogodziło, choć nie obyło się też bez przelotnego deszczyku, który nie przeszkodził nam jednak w zwiedzaniu Jasnej Góry. Po powrocie mocno zmęczeni, ale jednocześnie zadowoleni z sukcesu wyprawy położyliśmy się spać:)

Trzeciego dnia pokonaliśmy dystans 55 km ze średnią prędkością 14,5 km/h, w pionie podjechaliśmy 453 m. Cały dystans z Krakowa do Częstochowy - 183 km pokonaliśmy w czasie 12 godzin i 47 jazdy. Tempo może nie rekordowe, ale w końcu to była wycieczka a nie zawody, a dla mojej żony była to pierwsza tego typu wyprawa, więc myślę że poszło całkiem dobrze, szczególnie że dotarliśmy na miejsce bez kontuzji czy awarii sprzętu.

Galeria wycieczki


Wycieczka do Częstochowy - dzień 2

Piątek, 12 sierpnia 2011 | dodano:14.08.2011 Kategoria 41-60 km, Po górkach, Wyprawy wielodniowe, Z Żoną / Narzeczoną
  • DST: 50.93 km
  • Teren: 16.00 km
  • Czas: 03:39
  • VAVG 13.95 km/h
  • VMAX 58.26 km/h
  • Temp.: 20.0 °C
  • Podjazdy: 578 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Po pierwszym bardzo forsownym dniu moja żona była trochę zmęczona, a na dodatek zafundowałem nam na początek przejazd szlakiem przez las do zamku Smoleń. Ruiny zamku są bardzo ładne, ale mocno zaniedbane, wszędzie chwasty i krzaki, zrobiliśmy sesję zdjęciową i postój po którym ruszyliśmy asfaltem w kierunku pobliskiej Pilicy. Miejscowość niewielka, ale turystycznie dość bogata w obiekty zabytkowe z których zobaczyliśmy tylko kilka, ponieważ pogoda była kiepska, a pora późna (tego dnia wyruszyliśmy dopiero o 9:00) a tempo w jakim pokonaliśmy pierwsze kilometry było dość niskie - należało, więc troszkę przyspieszyć.



Zaraz za Pilicą w miejscowości Biskupice odwiedziłem duży cmentarz wojenny z okresu I wojny - tematyka ta mnie bardzo interesuję, więc mogłem porównać architekturę cmentarza na Jurze z cmentarzami w Galicji Zachodnie. Po postoju na cmentarzu musiałem mocno gonić moją żonę, która cały czas zmierzała w kierunku Podzamcza (zamek Ogrodzieniec). Na odcinku Pilica - Podzamcze jechaliśmy dość ruchliwą drogą 790. Na dodatek droga ta obfituję w ciężkie podjazdy, które musieliśmy jeszcze pokonywać pod wiatr, gdy dotarliśmy do zamku w Ogrodzieńcu byliśmy już mocno zmęczeni, mimo iż pokonaliśmy dopiero 20 km. Zarządziliśmy, więc postój na obiad. W Ogrodzieńcu można zobaczyć malownicze ruiny zamku położone na wysokim wzniesieniu oraz rekonstrukcję obronnego grodziska na górze Birów. Oba te obiekty zwiedzaliśmy dokładnie przed rokiem, więc tym razem sfotografowałem zamek tylko z zewnątrz (żeby wejść do środka trzeba niestety zapłacić), a górę Birów tylko z daleka - już niedługo umieszczę oba te obiekty w dziale Ciekawe miejsca na mojej stronie i tam będzie można zobaczyć ładniejsze zdjęcia.



Po przerwie obiadowej ruszyliśmy przez Kiełkowice, Żerkowice i Skarżyce (gdzie sfotografowaliśmy ładny kościół - sanktuarium maryjne) do Morska gdzie na zalesionym wzgórzu znajdują się ruiny zamku. Sam zamek znajduję się lesie a wokół niego stworzono ośrodek sportowo - wypoczynkowy. Same ruiny są niedostępne do zwiedzania, więc musieliśmy się zadowolić tylko kilkoma fotkami z zewnątrz.
Po odwiedzinach na zamku Morsko pojechaliśmy szlakiem (innej drogi nie ma) do miejscowości Podlesice, przez chwilę rozważaliśmy jeszcze jazdę szlakiem czarnym do Rzędkowic, ale droga była strasznie piaszczysta, więc zrezygnowaliśmy, Co prawda do Podlesic, też musieliśmy się przebijać przez piaszczystą drogę, a później przez wieś było jeszcze gorzej, bo droga która na mapie była asfaltowa była całkowicie rozkopana - trwałe prace chyba kanalizacyjne, musieliśmy więc gdzieś bokiem przepchać rowery - nie mniej jednak po kilkunastu minutach dojechaliśmy do drogi 792 na Żarki. Po lewej stronie drogi mieliśmy piękny widok na Górę Zborów tym bardziej, że pogoda się w końcu zrobiła bardzo ładna. Asfaltem dojechaliśmy do miejscowości Hucisko, gdzie skręciliśmy w prawo i po przejechaniu przez wieś, wjechaliśmy na czarny szlak rowerowy, który miał nas doprowadzić do zamku Bobolice. Sam zamek zobaczyliśmy już ze szczytu wzniesienia w Hucisku - prezentował się wręcz bajkowo:) Dojazd do zamku mimo, iż prowadził szlakiem, nie był jakoś ekstremalnie ciężki (w większości zjazd - wcześniej do Huciska jechaliśmy mocno pod górę), więc po kilkunastu minutach byliśmy już pod zamkiem.



Sam zamek prezentuję się pięknie, od roku 2002 jest własnością prywatną (braci Laseckich) i właściciele chcą uczynić z niego atrakcję turystyczną (która w zasadzie już jest), niestety trafiliśmy na remont dachu, na zamek co prawda można było wejść, ale w ograniczonym zakresie i to jeszcze odpłatnie, więc zrezygnowaliśmy i po sesji fotograficznej ruszyliśmy dalej w kierunku odległego o 2 kilometry zamku Mirów.

Oficjalna strona Zamku w Bobolicach

Zamek Mirów również jest własnością braci Laseckich, którzy chyba przygotowują się wykonania rekonstrukcji podobnej do tej z zamku w Bobolicach, na razie jednak obiekt można oglądać tylko z zewnątrz - mimo iż nie jest odnowiony to moim zdaniem prezentuję się całkiem nieźle na co wpływa niewątpliwie piękne umiejscowienie na wysokim widokowym wzgórzu. Zamek jest przykładem doskonałej kompozycji murów z występującymi na wzgórzu skałami wapiennymi.



Pod zamkiem w Mirowie, nasze liczniki wskazywały 50 km, wstępnie mieliśmy zarezerwowane noclegi w Schronisku Żarkach, ale udało nam się znaleźć bardzo fajną i tanią kwaterę pod zamkiem, więc zdecydowaliśmy, że właśnie tu zakończymy jazdę drugiego dnia wyprawy.

Po kąpieli poszliśmy na zamek jeszcze raz - tym razem spacerkiem:) W sumie drugiego dnia wyprawy pokonaliśmy niespełna 51 km ze średnią prędkością 13,9 km/h, w pionie podjechaliśmy 578 m. Odcinki pokonywane szlakami był zdecydowanie trudniejsze niż te, które pokonaliśmy pierwszego dnia. Większa była też trudność podjazdów, szczególnie tych pokonywanych na odcinku do zamku w Ogrodzieńcu, gdzie dodatkowo jechaliśmy przy wietrznej i pochmurnej pogodzie - to wszystko złożyło się na mniejszy dystans i większe zmęczenie niż dnia pierwszego.

Drugiego dnia wyprawy odwiedziliśmy zamki w Smoleniu, Ogrodzieńcu, Morsku, Bobolicach i Mirowie, oraz miasteczko Pilica i wieś Skarżyce z bardzo ciekawym zabytkowym kościołem.

Galeria wycieczki


Wycieczka do Częstochowy - dzień 1

Czwartek, 11 sierpnia 2011 | dodano:13.08.2011 Kategoria 61-80 km, Po górkach, Wyprawy wielodniowe, Z Żoną / Narzeczoną
  • DST: 79.32 km
  • Teren: 25.00 km
  • Czas: 05:26
  • VAVG 14.60 km/h
  • VMAX 61.06 km/h
  • Temp.: 20.0 °C
  • Podjazdy: 765 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Pomysł na wycieczkę do Częstochowy Szlakiem Orlich Gniazd miałem już dość dawno, ale dopiero w tym roku i to inicjatywy mojej żony ruszyliśmy w taką wyprawę. Miałem co prawda pewne wątpliwości jak moja żona poradzi sobie z taka trasą, ale ponieważ bardzo chciała jechać, więc postanowiliśmy, że dnia 11 sierpnia ruszamy - bez względu na pogodę. Dzień przed wyjazdem pojawiły się niespodziewanie dość optymistyczne prognozy pogody, więc spakowaliśmy sakwy, nastawiliśmy budzik, nasmarowaliśmy rowery i założyliśmy do nich trochę bardziej terenowe gumy.

Z Łapczycy do Niepołomic pojechaliśmy samochodem, tam wsiedliśmy na rowery i ruszyliśmy na przystanek MPK linii 301. Autobusem dojechaliśmy do stacji Kraków - Płaszów i właśnie stąd rozpoczęliśmy naszą rowerową przygodę. Na początek jazda na krakowski rynek, gdzie zrobiliśmy kilka fotek i ulicą Długą, Prądnicką i Doktora Twarde dotarliśmy do pętli tramwajowej w dzielnicy Krowodrza gdzie zaczyna się pieszy szlak Orlich Gniazd. Może od razu napiszę, że naszym celem nie było dokładne pokonanie szlaku w wersji pieszej czy rowerowej, zrobiliśmy sobie wycieczkę, która tylko miejscami korzystała ze szlaku, za to odwiedzała zamki i warownie leżące na szlaku. Na początek pojechaliśmy jednak szlakiem w kierunku Ojcowa, musieliśmy ominąć zalany odcinek pod Czerwonym Mostem, ale po chwili wróciliśmy na szlak i przez Giebułtów, Kwietniowe Doły i Doliną Prądnika dotarliśmy do Ojcowa. Pogoda była bardzo przyjemna, może nie było bardzo gorąco, ale do Ojcowa było słonecznie i bezwietrznie.



W Ojcowie zrobiliśmy postój, a ja sfotografowałem zamek w Ojcowie, który był pierwszym punktem na naszej trasie warowni jurajskich. Po przerwie ruszyliśmy do Pieskowej Skały - drogą asfaltową, na tym odcinku po raz pierwszy pojawiły się dość duże problemy z wiatrem, który wiał nam w twarz. Po pokonaniu niecałych 7 kilometrów byliśmy już na zamku w Pieskowej Skale - najlepiej zachowanym obiekcie, który odwiedziliśmy. Zarówno w Ojcowie jak i w Pieskowej Skale byliśmy już wcześniej wielokrotnie, więc nasza obecna wizyta ograniczyła się zaledwie do kilku zdjęć. Po krótkiej przerwie ruszyliśmy, więc dalej drogą 773 na Sułoszową i Olkusz. Po drodze pojawiły się pierwsze większe podjazdy, na dodatek wiatr dalej wyraźnie przeszkadzał w jeździe, mimo tych trudności moja żona radziła sobie całkiem dobrze i wycieczka szła nam całkiem sprawnie:) Kilka kilometrów przed Olkuszem w miejscowości Kosmołów odbiliśmy z drogi głównej na szlak, którym dotarliśmy do Olkusza. Droga po szlaku była dość ciężka z dużą ilością piasku, z którym nasze mało terenowe rowery radziły sobie dość słabo, więc tempo na tym odcinku było niskiej.



Mimo tych trudności około godziny 14:00 byliśmy już w Olkuszu - nasze liczniki wskazywały, że pokonaliśmy dystans przeszło 50 km. W planie minimum na pierwszy dzień Olkusz miał być miejscem naszego noclegu, ale ponieważ moja żona czuła się dobrze postanowiliśmy pojechać jeszcze dalej. Zjedliśmy, więc obiad, sfotografowaliśmy Olkusz, który niestety był mocno rozkopany (trwają prace na rynku) co zepsuło sesję zdjęciowo i ruszyliśmy w kierunku zamku Rabsztyn. Podjazd do Rabsztyna po obiedzie okazał się dość ciężkim przeżyciem, ale po pokonaniu niespełna 5 kilometrów byliśmy na miejscu. Na zamku w Rabsztynie też remont, chyba trwają prace, które umożliwią udostępnienie zamku turystom, na razie można zamek zobaczyć tylko z zewnątrz, więc po krótkiej sesji zdjęciowej ruszyliśmy dalej - ponownie szlakiem. Ponieważ jednak na szlaku przeważał kopny piasek, to po kilku kilometrach odbiliśmy na asfalt i przez Mały i Duży Bogucin, Jaroszowiec dotarliśmy do Bydlina, gdzie znajdują ruiny zamku Bydlin.



Znajdujący się na zalesionym wzgórzu obiekt, pełnił rolę warowni obronnej, a później kościoła, obecnie już niewiele po nim zostało. Po sesji w Bydlinie ruszyliśmy dalej do miejscowości Domaniewice, gdzie przez telefon zarezerwowaliśmy sobie nocleg w Stacji Agro Turystycznej. Nocleg kosztował nas 35 zł od osoby i był bardzo przyzwoity.

W pierwszym dniu pokonaliśmy dystans 79 kilometrów ze średnia prędkością 14,5 km/h, w pionie wjechaliśmy 765 m, przez większość drogi musieliśmy się też zmagać z przeciwnym wiatrem. Pierwszego dnia odwiedziliśmy zamki w Ojcowie, Pieskowej Skale, Rabsztynie i Bydlinie oraz miasto Olkusz.

Galeria wycieczki


Do Tyńca, na krakowski rynek i na Wawel

Niedziela, 7 sierpnia 2011 | dodano:07.08.2011 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Z Żoną / Narzeczoną
  • DST: 40.82 km
  • Teren: 1.00 km
  • Czas: 02:29
  • VAVG 16.44 km/h
  • VMAX 34.51 km/h
  • Temp.: 30.0 °C
  • Podjazdy: 120 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Mimo niekorzystnych prognoz pogody na niedzielę, postanowiliśmy się z żoną wybrać na wycieczkę rowerową do Tyńca. Od samego rana mieliśmy piękną pogodę, zapakowaliśmy, więc rowery na samochód i pojechaliśmy do Krakowa pod centrum handlowe Plaza. Tu zaparkowaliśmy auto i ruszyliśmy już na rowerach do Tyńca ścieżką rowerową poprowadzoną bulwarami wiślanymi. Trasę tą przejeżdżaliśmy już kilka razy, nową kładką rowerowo-pieszą zmieniliśmy brzeg Wisły na wysokości krakowskiego Kazimierza i spokojnym tempem ruszyliśmy dalej.

Po jednej godzinie i 10 minutach spokojnego kręcenia dotarliśmy do Tyńca, zrobiliśmy postój, zjedliśmy lody i tuż przed godziną 12 weszliśmy do klasztoru, gdzie zrobiliśmy kilka fotek i wzięliśmy udział w niedzielnej mszy świętej. Prognozy pogody mówiły, że po południu pogoda ma się załamać, ale o 13:00 nic na to wskazywało, dla pewności postanowiliśmy jednak zrobić przerwę obiadową dopiero w Krakowie.

W drodze powrotnej jechaliśmy trochę szybciej i po niecałej godzinie byliśmy na krakowskim rynku w restauracji Chaczapuri. Po obiedzie pojechaliśmy jeszcze na Wawel, a następnie ruszyliśmy bulwarami wiślanymi do Plazy. Zrobiliśmy jeszcze zakupy w Decathlonie na planowany w najbliższym czasie wyjazd rowerowy Szlakiem Orlich Gniazd. Mamy jechać wspólnie, moja żona ma sporo zapału i mam nadzieję, że wystarczy jej też sił na taką wyprawę - trasę planuję rozłożyć na 3 dni, więc dzienny dystans nie powinien przekraczać 60 km (ruszymy z Krakowa).

Galeria wycieczki


Puszcza i Czarny Staw

Niedziela, 17 lipca 2011 | dodano:17.07.2011 Kategoria 21-40 km, Przez Puszczę Niepołomicką, Z Żoną / Narzeczoną
  • DST: 39.65 km
  • Teren: 4.00 km
  • Czas: 02:27
  • VAVG 16.18 km/h
  • VMAX 16.08 km/h
  • Temp.: 30.0 °C
  • Podjazdy: 45 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Wycieczka do Puszczy Niepołomickiej i nad Czarny Staw ze znajomymi, na koniec jeszcze odwiedziny na Kopcu Grunwaldzkim w Niepołomicach.

Punktem docelowym wycieczki był Czarny Staw, ale ponieważ nasi znajomi byli w Niepołomicach po raz pierwszy to zaczęliśmy od zwiedzanie zamku, a później Drogą Królewską ruszyliśmy nad leśny staw. Nad Czarny Stawem zrobiliśmy sobie prawie godzinną przerwę a potem droga powrotna - tym razem wariant szosowy po Żubrostradzie. W Niepołomicach znowu przerwa na lody a na koniec wycieczki wybraliśmy się jeszcze na Kopiec Grunwaldzki z którego można było podziwiać piękne widoki. Na ostatnim zdjęcie w galerii widoczny jest kopiec Krakusa oraz pasmo Sowińca z klasztorem Kamedułów i kopcem Piłsudskiego.

Galeria wycieczki


Ojców i Pieskowa Skała z przyjaciółmi

Sobota, 9 lipca 2011 | dodano:10.07.2011 Kategoria Z Żoną / Narzeczoną, Po płaskim, Po górkach, 21-40 km
  • DST: 37.03 km
  • Teren: 5.00 km
  • Czas: 01:57
  • VAVG 18.99 km/h
  • VMAX 53.94 km/h
  • Temp.: 26.0 °C
  • Podjazdy: 301 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Wycieczka z żoną i przyjaciółmi do Ojcowa i Pieskowej Skały, spodziewałem się tempa raczej piknikowego, tym czasem przejechaliśmy trasę dość szybko. Start wyznaczyliśmy sobie pod zamkiem w Korzkwi, skąd koło godziny 15:00 ruszyliśmy do Hamerni, aby doliną Prądnika dojechać do Ojcowa. Po drodze zrobiliśmy jeden krótki postój pod Bramą Krakowską, a chwilę później byliśmy już na deptaku w Ojcowie. W planie miałem jeszcze Pieskową Skałę, ale na tą część trasy wybraliśmy się tylko w męskim gronie, dziewczyny zostały się opalać w Ojcowie:)

Do Pieskowej Skały zamierzałem dojechać przez Wolę Kalinowską i wąwóz Sokolec, więc na początek czekał nas podjazd pod Złotą Gorę, ja dość spokojnie wyjechałem, ale moi koledzy na rowerze jeżdżą mało więc mieli pewne problemy. Jak tylko zameldowali się na górze (podjazd 106 metrów różnicy wysokości) zarządzili postój na obiad:) Zjedliśmy więc co nieco i ruszyliśmy dalej, najpierw mały zjazd a potem jeszcze niewielki podjazd do granicy Woli Kalinowskiej i Sąspowa. W tym miejscu odbiliśmy w prawo, zgodnie z oznaczeniem niebieskiego szlaku i szybkim zjazdem przez wąwóz Sokolec dotarliśmy pod Maczugę Herkulesa - tu kilka szybkich zdjęć i jazda powrotna do Ojcowa. Na drodze do Ojcowa jechałem dość szybko i zgubiłem kolegów - droga ma tendencje spadkową, więc o dobre tempo nie jest ciężko. Do Ojcowa zajechaliśmy około godziny 18:00, a że mieliśmy wszyscy iść jeszcze na imprezę do kolegi, trzeba było szybko wracać.

W drodze powrotnej wysokie tempo narzuciły dziewczyny:) Miejscami pędziliśmy nawet około 30 km/h i w rezultacie o 18:30 byliśmy już pod samochodami w Korzkwi. W sumie wycieczka bardzo udana, choć jakbyśmy mieli więcej czasu, to można było jechać trochę spokojniej, no ale takie były ramy czasowe - może następnym razem zrobimy dłuższą wycieczkę.

Galeria wycieczki