Info

 

Rok 2016

baton rowerowy bikestats.pl

Rok 2015

button stats bikestats.pl

Rok 2014

button stats bikestats.pl

Rok 2013

button stats bikestats.pl

Rok 2012

button stats bikestats.pl

Rok 2011

button stats bikestats.pl

Rok 2010

button stats bikestats.pl

Rok 2009

 Moje rowery

 Znajomi

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jasonj.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

wyścig kolarski

Dystans całkowity:876.83 km (w terenie 16.00 km; 1.82%)
Czas w ruchu:39:46
Średnia prędkość:22.05 km/h
Maksymalna prędkość:65.54 km/h
Suma podjazdów:10937 m
Maks. tętno maksymalne:178 (95 %)
Maks. tętno średnie:151 (80 %)
Suma kalorii:4960 kcal
Liczba aktywności:19
Średnio na aktywność:46.15 km i 2h 05m
Więcej statystyk

Galicja Road Maraton - podjazd pod Zonię

Sobota, 8 czerwca 2013 | dodano:08.06.2013 Kategoria 21-40 km, Po górkach, samotnie, wyścig kolarski
  • DST: 38.07 km
  • Czas: 02:00
  • VAVG 19.04 km/h
  • VMAX 59.32 km/h
  • Temp.: 22.0 °C
  • Podjazdy: 717 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Pojechałem na Zonię zobaczyć kolarzy amatorów na pierwszym podjeździe wyścigu Galicja Road Maraton. Po przejeździe wszystkich zawodników, pojechałem jeszcze do Nowego Wiśnicza zobaczyć metę wyścigu.

Gdy w tygodniu przeczytałem na bochnianin.pl, że w weekend w mojej okolicy będzie przejeżdżał amatorski wyścig kolarski - Galicja Road Maraton, to postanowiłem, że jeśli tylko pogoda będzie w miarę to jadę:) Wczoraj byłem na imprezie absolwentów, wróciłem trochę późno, więc na trasę ruszyłem zaledwie po 5 godzinach snu. Z Łapczycy wyjechałem około 9:45, o 10:30 z Nowego Wiśnicza mieli startować kolarze, a ja chciałem ich zobaczyć na podjeździe pod Zonię, więc musiałem się spieszyć.

Na początek podjazd pod Czyżyczkę, poszło gładko choć bez najlżejszych przełożeń się nie obyło. Potem zjazd przez Grabinę i po chwili pędziłem w kierunku Sobolowa. To właśnie od tej strony atakowałem Zonię po raz pierwszy - wtedy jechałem z Niepołomic i wtedy (lipiec 2009 r.) to był dla mnie nie lada wyczyn. Od tego czasu podjeżdżałem różne, trudniejsze górki, choć Zonii od strony Nieprześni już nie jechałem, a ponieważ tędy mieli jechać kolarze to postanowiłem pojechać tam samo. Sam podjazd rozpoczyna się przed kościołem przy znaku ostrzegającym o stromym podjeździe. Od samego początku ostro pod górę, potem pod kościołem skręt w lewo, chwila w miarę łatwego podjazdu i potem 3 mega strome ścianki. Podjazd odpuszcza przy wyjeździe z lasu przy znaku koniec Sobolowa, ale punkt kulminacyjny na asfalcie jest jeszcze kilkaset metrów dalej przy kapliczce (kamiennym krzyżu) na skrzyżowaniu z ślepą drogą w prawo.

Na szczycie zameldowałem się o godzinie 10:32, więc musiałem trochę poczekać. Zjadłem loda i postanowiłem zjechać trochę niżej do tych stromy ścianek i tam uchwycić zawodników. Na początek pojechałem do miejsca gdzi kończy się Sobolów, las i w zasadzie właściwy podjazd. To właśnie tu fotografowałem pierwszą grupę. Około 10:52 zobaczyłem samochód z napisem pilot wyścigu i potem pierwszego samotnego kolarza. Dalej kolejni kolarze. Zawodnicy byli wypuszczani na trasę w grupach, więc mieli jechać jeszcze dość długo, postanowiłem pojechać niżej, na wcześniejszą ściankę. To właśnie tu wyszły mi najlepsze fotki, stałem w tym miejscu dość długo, porobiłem zdjęcia i w końcu postanowiłem pojechać na szczyt. Pod kapliczką na szczycie zrobiłem jeszcze kilka fotek ostatnich zawodników, potem przyjechał jeszcze samochód z napisem koniec wyścigu.

Postanowiłem jeszcze pojechać do Nowego Wiśnicza, zobaczyć metę i miasteczko kolarskie. Najpierw zjazd do Zawady, potem jeszcze ścianka w Olchawie, zjazd i kolejna ścianka już na ulicach Wiśnicza. Potem zjazd w kierunku zamku i na stadion za zamkiem gdzie było miasteczko wyścigu, wszyscy na trasie, więc w miasteczku pustka. Patrzę na asfalcie napis, że do mety jeszcze 1 km, więc jadę, po chwili skręt w prawo i wąską nitką asfaltu podjazd pod zamek - końcówka stroma. Na mecie akurat rozstawiali urządzenia do pomiaru czasu, zrobiłem więc fotkę i ruszyłem do domu.

Pojechałem boczną drogą przez "Włoskie ogrody" dojechałem do Kopalin, potem główną drogą dojechałem do Bochni, dalej drogą nr 4 do Łapczycy. Wyjazd super udany, zrobiłem kilka fotek i zaliczyłem ciekawą i trudną trasę.

Jutro w ramach Galicja Road Maraton czasówką pod mega stromą górę z Młynnego do Makowicy po stokach Kamionnej może się wybiorę i zmierzę z podjazdem:)

Galeria wycieczki

Karpacki Wyścig Kurierów - Rozdziele

Sobota, 4 maja 2013 | dodano:04.05.2013 Kategoria 21-40 km, Po górkach, samotnie, wyścig kolarski
  • DST: 35.81 km
  • Czas: 01:55
  • VAVG 18.68 km/h
  • VMAX 51.45 km/h
  • Temp.: 12.0 °C
  • Podjazdy: 685 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Maj - na całego ruszył sezon kolarskich wyścigów etapowych, właśnie dziś 4 maja w Neapolu startuje Giro d'Italia (wygrał Cavendish). W Polsce mamy wyścig BGŻ ProLiga Szlakiem Grodów Piastowskich oraz na moich terenach wyścig młodzieżowców do lat 23 - Karpacki Wyścig Kurierów. Dziś 3 etap z Jabłonki do Cieżkowic, ale mnie interesowała najbardziej premia górska Tauron w Rozdzielu na przełęczy Widoma (535 m npm). Dwa lata temu byłem na tym samym wyścigu na premii lotnej w Lipnicy Murowanej, ale tam kolarze przejeżdżają z szybkością pociągu TGV, więc tym razem postanowiłem jechać na premię górską.

Pierwotnie miałem jechać do Rozdziela z Łapczycy (jakieś 33 km), ale dziś okazało się że pogoda jest kiepska, więc najpierw miałem jechać do Żegociny i zrobić pętle przez Rozdziele - Kamionną Małą - Laskową i na premię przez Młynne tak jak mieli jechać kolarze, ale ponieważ gdy wyjechałem z domu pojawiła się mżawka, więc koniec końców postanowiłem wystartować z Muchówki. Samochodem na trasie Łapczyca - Muchówka (18 km) i mniej więcej o 13:20 wsiadłem na rower. Gdy dojechałem do Muchówki pogoda była paskudna, mocno siąpiło, było zimno i stwierdziłem, że chyba muszę być ciężko chory na chorobę zwaną cyklozą, skoro w taką pogodę w ogóle wychodzę z domu i to jeszcze pojeździć na dość sporych górkach Beskidu Wyspowego.

Zaraz za Muchówką jest lekko pod górę, a potem dość długi zjazd aż do Łakty Dolne, gdzie na wysokości 275 m npm rozpoczyna się podjazd na Przełęcz Rozdziele (535 m npm) z możliwością przedłużenia ślepą drogą pod Bacówkę na Zadzielu (633 m npm). Jak tak sobie kręciłem w deszczu pomyślałem, że pojadę dokładnie cały podjazd pod bacówkę i potem zjadę na przełęcz zobaczyć kolarzy. Do przełęczy dojechałem dość sprawnie, choć już mocno zmęczony, byłem tam o godzinie 14:00 i wtedy wpadłem na pomysł, że zjadę w dół do skrzyżowania z drogą do Laskowej i podjadę przełęcz tak jak to zrobią kolarze. Co ciekawe przed przełęczą i na samej przełęczy pogoda była paskudna, a za przełęczą było dużo ładniej, nie było mokro i gdzieniegdzie przebijało słońce. W dół jechałem jakieś 10 minut i mniej więcej o 14:10 byłem na skrzyżowaniu z drogą do Laskowej (353 m npm), tuż przy rzecze Łososina, chyba da się zjechać jeszcze trochę niżej, ale ja postanowiłem że właśnie z tego miejsca zacznę podjazd. Od razu jest mocno pod górę i mocno trzeba się zmęczyć. Podjazd od tej strony charakteryzuję się kilkoma stromymi ściankami rozdzielonymi wypłaszczeniami czy nawet fragmentami zjazdów. Pierwsza ścianka to jakieś 500 metrów i 30 metrów w górę, potem wypłaszczenie i kolejna prawie kilometrowa ścianka, kawałek zjazdu i już 2 kolejne kilometry to już podjazd na całego (130 metrów w górę). Ostatni kilometr przed przełęczą to już podjazd już wyraźnie odpuszcza. Premia górska oznaczona była tylko dwoma żółtymi chorągiewkami na wysokości punktu widokowego na przełęczy. Cały podjazd to 4,5 km i 217 metrów różnicy wysokości, odcinek ten pokonałem w czasie około 20 minut ze średnią prędkością 11 km/h.

Gdy dojechałem do premii była godzina 14:35, ponieważ na przełęczy pogoda była paskudna, więc postanowiłem zjechać niżej w stronę Laskowej, żeby tam na najbardziej stromy miejscach zobaczyć kolarzy. Zjechałem trochę ponad kilometr - foto, z miejsca w którym stanąłem miałem bardzo daleki widok i widziałem drogę już po pierwszej ściance na podjeździe. Trochę poczekałem i z daleka zobaczyłem najpierw kolejne radiowozy i motory policyjne, a potem peleton kolarzy. Z daleka nie widziałem ucieczek, a takie były. Jako pierwsi do miejsca gdzie stałem (480 m npm na serpentynach) zameldowało się dwóch kolarzy - foto, potem czwórka z jednym zawodnikiem w koszulce reprezentacji Polski, potem tuż przed peletonem jeszcze trójka z najlepszym góralem wyścigu i 50 metrów za nimi cały peleton. Dalej kolumna wyścigu, paru maruderów i było po wyścigu.

Wsiadłem więc na rower i pojechałem na premię, której już nie było, chwilę zastanawiałem się czy nie pojechać jeszcze pod Bacówkę na Zadzielu, ale stojąc trochę zmarzłem więc postanowiłem jechać do domu. Co ciekawe po północnej stromie przełęczy pogoda w końcu się trochę poprawiła, zrobiłem więc kilka fotek w stronę Żegociny i popędziłem w dół. Do Łąkty Dolne jechałem bardzo szybko bo było w dół dobre 8 km, ale potem trzeba było podjechać jeszcze jedną górkę w kierunku Łąkty Górnej i Muchówki. Byłem już mocno zmęczony i kręciłem sobie powolutku, przejechałem znak Muchówka i tu nagle wyprzedziło mnie 4 kolarzy - chyba jakiś maruderów z wyścigu, powiedzieli "Hello" i popędzili do przodu. Ja ledwo wytoczyłem się pod szkołę w Muchówce i po chwili zjechałem pod kościół gdzie miałem zaparkowany samochód.

Wyjazd w sumie udany, choć pogoda fatalna, szczególnie na pierwszych kilometrach z Muchówki na Przełęcz Widoma, potem już było w miarę, choć na zjeździe z przełęczy do Łąkty trochę zmarzłem. Przejechałem w sumie 35 kilometrów, ale aż 685 metrów przewyższenia, z obu stron podjechałem Przełęcz Widomą do tego górki w Łąkcie i Muchówce w rezultacie przyjechałem do samochodu na prawdę mocno zmęczony. Przebrałem się wsiadłem do samochodu i pojechałem do Łapczycy, w Nowym Wiśniczu znowu mżawka, jednak tegoroczny weekend majowy był paskudny:( ale ja i tak sporo pojeździłem:)

Galeria wycieczki


Kryterium o Złoty Pierścień Krakowa

Środa, 9 maja 2012 | dodano:10.05.2012 Kategoria 41-60 km, Po płaskim, samotnie, wyścig kolarski
  • DST: 48.03 km
  • Czas: 01:59
  • VAVG 24.22 km/h
  • VMAX 40.06 km/h
  • Temp.: 23.0 °C
  • Podjazdy: 50 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Wyjazd do Krakowa na szosówce obejrzeć Kryterium o Złoty Pierścień Krakowa - prolog do Małopolskiego Wyścigu Górskiego, który na drugi dzień startował z Niepołomic. Jechało mi się świetnie aż do momentu, gdy się przewróciłem i trochę poobcierałem, wyraźnie zabrakło mi doświadczenia w jeździe po mieście na szosówce i to jeszcze w SPD.

Pogoda była piękna, więc tuż przed 15 wsiadłem na kolarzówkę i ruszyłem do Krakowa. Jechałem sobie przez Pograbie, dalej remontowanym odcinkiem drogi do miejscowości Grabie, dalej przez Brzegi (tu średnia 31,77 km/h). Za mostem w Brzegach zderzyłem się trochę z wiatrem i ledwo trzymałem średnią w okolicach 30 km/h, dopiero jak wjechałem do Krakowa to mogłem ponownie przyspieszyć. Dojechałem do kościoła (31,74 km/h) przy ulicy Półtanki i dalej ulicą Rybitwy do ulicy Jana Surzyckiego. Tu zacząłem sobie jechać jechać sobie szeroką asfaltową ścieżką rowerową wzdłuż szosy. Konieczność zatrzymywania się na skrzyżowania sprawiła, że średnia mi spadła, ale i tak szło mi bardzo dobrze. Tak dojechałem do Centrum CHT (dawna tandeta), dalej chodnikiem do skrzyżowania Powstańców Wielkopolskich z Wielicką, i dalej już po drodze przez Plac Bohaterów Getta na Starowiślną.


To niestety był koniec fajnej wycieczki i szybkim tempie, wjeżdżając na właśnie zaczynającą się ścieżkę rowerową na skrzyżowaniu Starowiślnej i Dietla przejeżdżam przez tory tramwajowe, koło wpadło do szyny, a ja zaliczyłem efektowny upadek na asfalt. Nawet nie zdążyłem pomyśleć o wypięciu się z pedałów i już leżałem. Wstałem i już po pasach przeszedłem sobie na chodnik, patrze a tu starta skóra na prawej dłoni, mocno otarte prawe kolano, przecięty palec u lewej ręki - krwawi, otarcie koło prawego oka i jeszcze kilka mniejszych ran na łokciach i rękach i lewym kolanie. Powiem, że jak zobaczyłem to wszystko to zrobiło mi się trochę słabo, musiałem chwilę postać, ale po kilku chwilach mi przeszło, więc powoli spacerkiem doszedłem sobie do rynku. Skorzystałem z toalety i zmyłem co się dało zmyć, następnie już na samym rynku sfotografowałem prezentacje ekip przed Kryterium i udałem się na poszukiwanie apteki, którą znalazłem dopiero na ulicy Grodzkiej. Siadłem sobie na ławeczce w cieniu i przeprowadziłem operacje dezynfekcji ran, nakleiłem też plastry na największe otarcia na dłoni i na kolanie.

Wróciłem na krakowski rynek, gdzie za dwie minuty miał startować wyścig. Obejrzałem sobie jak na 52 okrążeniach (co piąte punktowane) wokół krakowskiego rynku kolarze walczyli o Złoty Pierścień Krakowa. O końcowej zwycięstwo walczyli Bartłomiej Matysiak z CCC i Dariusz Rudnickie z BDC, ostatecznie lepszy okazał się Matysiak, który wyprzedził Rudnickiego o 5 punktów. Podium uzupełnił ubiegłoroczny zwycięzca Robert Radosz. Obejrzałem sobie jeszcze dekoracje zwycięzców Kryterium i dzieci, które w trzech kategoriach wiekowych walczyły o Srebrny Pierścień Krakowa. Po sesji nadszedł czas na powrót do domu.

Przez chwilę myślałem nawet czy nie zadzwonić po kolegę, żeby po mnie przyjechał, ale stwierdziłem w końcu, że jadę. Przez miasto przejechałem bardzo wolno o ostrożnie. Dopiero na ścieżce rowerowej wzdłuż ciągu ulic Lipska, Surzyckiego, Rybitwy trochę przyspieszyłem. Po wyjechaniu na ulicę Lutnia w kierunku Brzegów, zrobiłem jeszcze mały postój pod sklepem w celu uzupełniania bidonu. Dalej przez Brzegi, Grabie i Podgrabie dojechałem do Niepołomic.

Gdyby nie upadek, wycieczka byłaby super udana, niestety się przewróciłem, więc moje odczucia są raczej negatywne. Na razie kolarzówkę i SPD odkładam i wracam do rowerów z pedałami platformowymi. Jak mi minie trauma:) to pewniej jeszcze pojeżdżę sobie na kolarzówce z tym, że raczej tylko po Puszczy bo na jazdę po mieście wyraźnie brakuje mi jeszcze doświadczenia. Na razie czas na leczenie ran, więc pewnie z tydzień przerwy od roweru a później będę jeździł dalej:)

Galeria wycieczki


Tour de Pologne - finał w Krakowie

Sobota, 6 sierpnia 2011 | dodano:07.08.2011 Kategoria 41-60 km, Po płaskim, samotnie, wyścig kolarski
  • DST: 52.19 km
  • Teren: 1.00 km
  • Czas: 02:06
  • VAVG 24.85 km/h
  • VMAX 41.41 km/h
  • Temp.: 21.0 °C
  • Podjazdy: 128 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Wyjazd do Krakowa na ostatni etap Tour de Pologne nie zaczął się najlepiej, po raz kolejny (po wyjeździe na prolog Małopolskiego Wyścigu Górskiego) w Grabiu dopadł mnie deszcz. Padało dosłownie przez 5 minut, a za mostem w Brzegach droga była już całkowicie sucha - na szczęście na tym przelotnym deszczyku brzydka pogoda się skończyła. Po godzinie jazdy byłem już na rynku w Krakowie, gdzie trwały ostatnie przygotowania do startu etapu. Sfotografowałem kolarzy jadących podpisać listę startową w tym: Nibalego, Sagana, Scarponiego, lidera - Martina, Przemka Niemca, Rafała Majkę czy Michała Gołasia. Ponieważ stałem jednak za linią startu i widziałem zawodników od tyłu, to przeszedłem na drugą stronę rynku żeby sfotografować jadących kolarzy. Na rynku odbywał się jedynie start honory, więc kolarze jechali jeszcze wolno i mogłem zrobić ciekawą fotkę.

Po starcie zacząłem się przebijać w kierunku krakowskich błoni, gdzie była usytuowana meta wyścigu i miasteczko kolarskie. Na pierwszym okrążeniu sfotografowałem kolarzy w pobliżu mety, na kolejnych robiłem rundkę dookoła błoń robiąc fotki w różnych miejscach. Na ostatnie 5 okrążeń zająłem już sobie miejscówkę w pobliżu samej mety. Na pierwszych okrążeniach uciekał Jacek Morajko, ale po 5 rundach peleton go dopadł, później akcji próbował mistrz Polski - Tomasz Miarczyński, jego akcja została zlikwidowana na 8 okrążeniu ponieważ dla Sagana i Martina ważna była walka o sekundy bonifikaty na lotnej premii. Ostatecznie 3 sekundy bonifikaty zabrał Saganowi Heinrich Haussler, kolega z ekipy Daniela Martina, ale Słowak zdobył 2 sekundy i stratę do Martina zmniejszył do zaledwie 1 sekundy. Po lotnej premii na czoło znowu ruszył Miarczyński i walczył dzielnie do ostatniego okrążenia, kiedy to dopadł do peleton, ostatecznie o wszystkim miał zadecydować finisz całej grupy. Znów poza konkurencją okazał się Marcel Kittel ze Skill-Shimano wygrywając tym samym już 4 etap w tegorocznym Tour de Pologne, ale zaraz za nim na metę wpadł Sagan zapewniając sobie tym samym zwycięstwo w całym Tourze.

Po wyścigu nastąpiła dekoracja, niestety stanąłem trochę za daleko i zoom w moim aparacie przy zapadającym zmroku poradził sobie raczej słabo, ale udało mi się zrobić kilka fotek z dekoracji. Po wszystkim ruszyłem szybkim tempem do domu, jechałem naprawdę mocno i po godzinie byłem w Niepołomicach.

Zabawa na ostatnim etapie wyścigu były naprawdę dobra, walka Sagana o zwycięstwo pasjonująca, na dodatek udało mi się złapać koszulkę Mini Tour de Pologne i to w rozmiarze, który spokojnie mogę ubrać:) Po raz pierwszy byłem na mecie wyścigu i muszę przyznać, że ma to swój urok - szczególnie, gdy kolarze przejeżdżają kilka razy - sam finisz to też wielkie emocje, ogólnie bardzo mi się podobało:)

Galeria wycieczki


Tour de Pologne - premia na Głodówce

Czwartek, 4 sierpnia 2011 | dodano:04.08.2011 Kategoria 41-60 km, Po górkach, samotnie, wyścig kolarski
  • DST: 58.75 km
  • Czas: 02:41
  • VAVG 21.89 km/h
  • VMAX 57.21 km/h
  • Temp.: 20.0 °C
  • Podjazdy: 758 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


W czwartek 4 sierpnia postanowiłem się wybrać na 5 etap Tour de Pologne do Zakopanego. Żonę wraz rodziną zawiozłem do Szaflar na Termy Podhalańskie a sam wsiadłem na rower i popedałowałem w kierunku Zakopanego. Termy w Szaflarach znajdują się na wysokości 670 m npm, więc od samego początku jechałem w zasadzie cały czas pod górę, ale był to podjazd dość łagodny z wyjątkiem krótkiego odcinka przed Poroninem. Do Olczy dojechałem bocznymi drogami równoległymi do Zakopianki (przez Biały Dunajec i Poronin) i tylko raz na jakieś 2 km musiałem wjechać na Zakopiankę. W Olczy wjechałem już na pętle 5 etapu i zacząłem drogą na Olczę kręcić pod premię górską 2 kategorii. Podjazd jest dość długi ale nie specjalnie stromy, kręciłem cały czas równym tempem około 13-15 km/h i po kilkunastu minutach dojechałem do Zakopanego. W mieście duży ruch, wszędzie ludzie montujący bramy i banery wyścigu. Na początek pojechałem pod Wielką Krokiew gdzie znajdowała się meta wyścigu, zrobiłem kilka fotek i ruszyłem na Krupówki, gdzie umiejscowiono start etapu. Po seansie fotograficznym i drugim śniadaniu ruszyłem w kierunku premii górskiej na Głodówce. Zrobiłem jeszcze krótki postój pod Kaplicą na Jaszczurówce gdzie skorzystałem toy-toya a następnie już mocno ruszyłem pod górę.

Pod kaplicą spotkałem gościa, który na rowerze z wypożyczalni też wybierał się na Głodówkę, kręcił jednak dość wolno, więc od razu go zostawiłem. Podjazd pod Cyrhla na wysokość 1000 m npm zajął mi jakieś 14 minut, zrobiłem fotkę, kamienia papieskiego i willi w której rok temu spędzałem podróż poślubną:) Dalej już bez postojów pojechałem do premii, kręciłem cały czas w równym tempie. Na początek dojechałem do skrzyżowania z droga do Murzasichle na wysokości 1030 m npm, gdzie 2 lata temu znajdowała się premia górska. Dalej mamy długi zjazd podczas, którego tracimy całą wysokość, którą podjechaliśmy od Zakopanego i zjeżdżamy ponownie na 890 m npm, jednak od tego momentu, aż do Głodówki jest prawie cały czas pod górę. Podjazd szedł mi całkiem nieźle, po drodze minąłem jeszcze kilka osób kręcących po górę na najlżejszych przełożeniach - ja najmniejszego trybu z przodu nie potrzebowałem i moje tempo wynosiło cały czas 13-15 km/h. Po niecałej godzinie bylem już na premii, podjechałem jeszcze kilkaset metrów do szczytu wzniesienia na wysokość 1132 m npm. Ponieważ do wyścigu miałem jeszcze chwile czasu wróciłem się kawałek na taras widokowy poniżej polany Głodówka, a później wróciłem do schroniska na obiad:)

Kolarze wystartowali z Zakopanego tuż przed 14 i 14:23 byli już po raz pierwszy na premii, ponieważ gdzieś po drodze była kraksa, to za peletonem przyjeżdżali jeszcze kolarze goniący grupę.

Na drugim okrążeniu już z przodu jechała ucieczka z jednym kolarzem CCC - Mateuszem Taciakiem, z dość dużą przewagą nad jadącym dość wolno peletonem, który jechał w najgorszym z przewidzianych czasów przejazdu.

Na trzecim okrążeniu od ucieczki odjechał kolarz Vacansolei - Ruslan Pidgorny, około 3 minut po nim przejechali pozostali kolarze z ucieczki, a ze strata jakiś 3 minut przejechał peleton.

Przy czwartym podjazdem na premię na Głodówce na czele dalej Jechał Pidgorny, ale peleton znacznie się zbliżył. Przy peletonem na premii zameldował się jeszcze Ayala, ale dosłownie 20 sekund za nim przejechała cała grupa. W tym momencie w TVP Sport trwała już transmisja i gdy kolarze mijali premię biegłem do schroniska i oglądałem wyścig.

Na piątej rundzie sytuacja na czele się zmieniła, od peletonu podczas podjazdu drogą na Olczę oderwała się grupa 3 kolarzy - Simon Spilak (Lampre-ISD), Gianpaolo Caruso (Katiusza) i Diego Ulissi (Lampre-ISD), dopadła do Pidgornego i rozpoczęła podjazd na Głodówkę. Peleton jednak gonił jak szalony ze stratą maksymalnie 40 sekund do ucieczki. Tuż przed samą premię na Głodówce z peletonu zaatakował Wout Poels prześcignął ucieczkę i wygrał premię górską, ale minimalną przewagą nad peletonem. Tuż za premią peleton zlikwidował ucieczkę i wszystko rozpoczęło się od nowa. Na zjeździe zaatakował Marek Rutkiewicz i wygrał lotną premię w Poroninie zarabiając kilka sekund bonifikaty. Jednak na ulicach Zakopanego znów jechał cały peleton, na finiszu pod prowadzącym lekko pod górę bezkonkurencyjny okazał się lider - Peter Sagan.

Po wyścigu zrobiłem kilka fotek gór, bo bardzo ładnie się rozpogodziło i ruszyłem w dół do Bukowiny. Droga do Bukowiny jest gorsza niż dwa lata temu, jest sporo nierówności i łat na asfalcie, więc trzeba uważać, dodatkowo w szybkim zjeździe przeszkadzały mi samochody. Przed rondem w Bukowinie zrobił się prawie kilometrowy korek, który ominąłem lewą stroną i pomknąłem w dół do Stasikówki. Na zjeździe musiałem się zatrzymać, bo strasznie zaczęły mi łzawić oczy. Gdy ruszyłem przemknął obok mnie gościu na góralu, rozpędziłem więc rower i siadłem gościowi na koło, który robił wszystko by mnie zgubić. Wrzuciłem najtwardsze przełożenie i pędziłem za nim, zwolniłem dopiero tuż przed samym Poroninem a gościu poszedł jak strzała dalej. W Poroninie skręciłem w drogę boczną równoległą do Zakopianki i ruszyłem w stronę Szaflar, znów na chwilę musiałem wjechać na Zakopiankę, później znów skręciłem w boczną drogę na Biały Dunajec, którą dojechałem pod Termy Podhalańskie w Szaflarach.

Wycieczka super, poszło mi naprawdę dobrze, zarówno drogą na Olczę do Zakopanego jak i na Głodówkę podjechałem bardzo sprawnie i dużo szybciej niż dwa lata temu. Podjazdy nie były strasznie strome i o ich trudności decydowała długość ciągłej jazdy pod górę. Jadać z Szaflar do Zakopanego i na Głodówkę jechałem niemal cały czas pod górę, w nagrodę powrót miałem bardzo szybki - cały czas w dół. Średnia prędkość na całej pętli wyniosła prawie 22 km/h, na premii górskiej na Głodówce średnia wynosiła 18,8 km na przewyższeniu 720 m i dystansie 37 km.

Na tej wycieczce przekroczyłem 2000 km kilometrów przejechanych w tym roku - tym samy wykonałem założony na ten rok cel, ale ponieważ tak łatwo mi poszło, więc myślę że mam jeszcze szansę przejechać co najmniej 500 km.

Galeria ucieczki


Wyścig Solidarności i Olimpijczyków - etap 2

Czwartek, 30 czerwca 2011 | dodano:30.06.2011 Kategoria 21-40 km, Po górkach, samotnie, wyścig kolarski
  • DST: 26.47 km
  • Teren: 1.00 km
  • Czas: 01:15
  • VAVG 21.18 km/h
  • VMAX 59.34 km/h
  • Temp.: 23.0 °C
  • Podjazdy: 449 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Pojechałem do Rajbrotu zobaczyć 2 etap wyścigu kolarskiego Solidarności i Olimpijczyków wyjechałem na szczyt wzgórza pomiędzy Muchówką a Lipnicą Murowaną - tu był najwyższy punkt na trasie 2 etapu z Krosna do Krakowa.

Wyjazd na wyścig planowałem od dłuższego czasu, ale prognozy pogody na ten dzień były katastrofalne, zapowiadali deszcz, burze z gradem, więc wydawało mi się, że będę musiał zrezygnować z wyprawy. Rano pogoda wydawała się potwierdzać prognozy, ale około południa zaczęło się rozjaśniać i zdecydowałem się, że jednak jadę tyle, że nie z Łapczycy a z Nowego Wiśnicza. Drogę do Nowego Wiśnicza pokonałem, więc samochodem, zaparkowałem pod cmentarzem komunalnym, wsiadłem na rower i ruszyłem na trasę. Postanowiłem pojechać na wzniesienie pomiędzy Muchówką a Lipnicą Murowaną na drodze 966 w pobliżu Kamieni Brodzińskiego. Na początek przejazd przez Wiśnicz a potem droga pod górę w kierunku Leksandrowej drogą 965 w tą stronę tą trasą jeszcze nie jechałem. Droga w zasadzie od samego Wiśnicza aż do punktu kulminacyjnego w Połomiu Dużym wiedzie cały czas pod górę, podjazd może nie jest strasznie trudny, ale ciągła jazda pod górę męczy, a momenty wypłaszczeń dają tylko chwilową ulgę. Podjazd kończy się na wysokości 409 m npm, po prawej mijamy maszt chyba telefonii komórkowej a po lewej mamy piękną panoramę na okoliczne wzgórza. Dalej do Muchówki zjazd i pod kościołem skręciłem w drogę na Tymową. Tą właśnie drogą tyle, że w przeciwnym kierunku mieli jechać kolarze, najpierw mamy odcinek około kilometra po prostej a później zaczyna się podjazd. Gdy wsiadłem na rower w Wiśniczu widziałem, wielką czarną chmurę, na zjeździe do Muchówki zaczęło kropić na szczęście jednak padać na dobre nie zaczęło i podjazd w kierunku szczytu wzniesienia rozpocząłem bez deszczu. Na podjeździe droga prowadzi przez las, asfalt kiepski, ruch spory a na znaku tabliczka ostrzegająca przed 8% nachyleniem. Ja jednak nie odczułem jakiejś strasznej stromizny, fakt że trzeba kręcić pod górę przez jakiś kilometr, ale droga jest dość przyjemna w sumie pokonujemy tylko około 60 metrów różnicy wzniesień, więc naprawdę nie było wielkim problemów z podjazdem. Na szczycie wzniesienia najpierw zauważyłem tabliczki z oznakowaniem szlaku niebieskiego przy którym znajdują się Kamienie Brodzińskiego, kawałek dalej mamy parking, hotel i Gospodę pod Kamieniem. Tu postanowiłem poczekać na peleton, zjechałem jeszcze kawałek dalej żeby zobaczyć czy nie ma bardziej stromego odcinka przed szczytem, ale niestety niżej były co prawda piękne widoki, ale droga się wypłaszczała, więc ostatecznie stwierdziłem, że czekam na wyścig na szczycie.

W oczekiwaniu na wyścig podjechałem jeszcze na miejsce w którym widziałem oznakowania szlaku, ale nie było żadnej tabliczki jak daleko jest do Kamieni Brodzińskiego, więc postanowiłem, że pojadę tam po wyścigu. Wróciłem na miejsce i czekałem, najpierw wyszło słońce, ale tuż przed godziną 17 zaczęło dość intensywnie kropić. Pelton w najbardziej optymistycznym wariancie miał być na premii lotnej w Lipnicy Murowanej o godzinie 17:00 tym czasem już o 16:55 zaczęły pojawiać się samochody i motocykle z kolumny wyścigu, a o godzinie 17:00 zobaczyłem jak moim kierunku zmierza 4 kolarzy z ucieczki. Byli to Konrad Czajkowski (Team BGŻ), Adam Wadecki (Polska Elita), Maksym Vasyliev (ISD – Lampre Continental) i Bartosz Warchoł (Polska Młodzieżowa), który na szczycie mieli pewnie około minuty przewagi na peletonem. Zarówno ucieczka jak i peleton wjeżdżali na szczyt dość wolno, więc jednak podjazd dał im się solidnie we znaki. Za peletonem przejechał jeszcze sznurek pojazdów technicznych, nie było żadnych maruderów, więc szybko pojawiły się samochody, które wcześniej zostały zatrzymane przez wyścig, nie pozostało mi nic innego jak wybrać się pod Kamienie Brodzińskiego.

Pierwszy odcinek szlaku niebieskiego pokonałem rowerem, ale w ostatnie metry stromego podejścia, wąską leśną ścieżką poprzecinaną korzeniami drzew musiałem już wypchać. Na rowerze górskim może dało by się ten odcinek też wyjechać, ale na moim crossie nie miało to sensu. Na szczycie wzniesienia znajduję się grupa kilku wielkich kamieni zwanych Kamieniami Brodzińskiego. Jak podaję wikipedia są to ostańce wierzchowinowe (dokładniej twardzielce) – twardsze skały, które przetrwały erozję. Czas ich uformowania do obecnej postaci liczy się na kilkaset tysięcy lat (czas powstania samych skał to ponad 65 mln lat). Największy jednak wpływ na ich powstanie miała epoka lodowcowa, a zwłaszcza ostatnie zlodowacenie. Składają się z piaskowca istebniańskiego dolnej płaszczowiny śląskiej, powstałych w czasie późnej kredy Kamienie znajdują się na szczycie wzgórza Paprotna na wysokości 436 metrów npm. Zrobiłem więc dokładną sesję fotograficzną i ruszyłem w drogę powrotną, po drodze zjadłem jeszcze kilka jagód rosnących przy ścieżce i po chwili byłem znowu na asfalcie, którym ruszyłem w kierunku Lipnicy Murowanej, a więc drogą którą kolarze pokonywali pod górę.

Do samej Lipnicy mamy cały czas zjazd, w sumie do pokonania jest przeszło 120 metrów w pionie. Na rynku w Lipnicy jedynym śladem, że w tym miejscu była lotna premia, była kreska na asfalcie, więc nie zastanawiając się długo ruszyłem do Wiśnicza. Na początek oczywiście dość męczący podjazd, a później głównie zjazdy do rynku w Nowym Wiśniczu. Na sam koniec finisz pod górę na parking przy cmentarzu. W sumie pokonałem 26 km i 449 metrów różnicy wzniesień przy średniej prędkości prawie 21 km/h, więc poszło mi całkiem nieźle, szczególnie że średnia mocno mi opadła podczas jazdy przez las do Kamieni Brodzińskiego. Mimo katastrofalnych prognoz pogody, było całkiem nieźle, co prawda przejazdowi kolarzy towarzyszył lekki deszczyk, ale już po chwili świeciło słońce, a gdy wracałem do Łapczycy wypogodziło się na całego.

Właśnie skończył się czerwiec, był to dla mnie bardzo udany miesiąc, podczas 13 wyjazdów pokonałem 448 kilometrów w tym zaliczyłem rekordową wycieczkę do Tarnowa - 133 km. Forma jest całkiem niezła, na lipiec planuję wyprawę Białystok - Wilno - Białystok z nauczycielami z Gimnazjum w Niepołomicach mam nadzieję, że się uda i pogoda dopisze - choć prognozy znowu są dość niepokojące.

Galeria wycieczki


Kryterium o Złoty Pierścień Krakowa

Środa, 15 czerwca 2011 | dodano:15.06.2011 Kategoria 41-60 km, Po płaskim, samotnie, wyścig kolarski
  • DST: 50.36 km
  • Czas: 01:59
  • VAVG 25.39 km/h
  • VMAX 38.90 km/h
  • Temp.: 21.0 °C
  • Podjazdy: 67 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Dziś pojechałem na prolog Małopolskiego Wyścigu Górskiego czyli na kryterium wokół krakowskiego rynku o Złoty Pierścień Krakowa.

Zwolniłem się z pracy i o godzinie 15:20 pedałowałem już w stronę Krakowa, niebo było mocno zachmurzone i po przejechaniu 5 km zaczął padać deszcz. Zatrzymałem się w Grabiu założyłem kurtkę i ruszyłem dalej. Deszcz towarzyszył mi do miejscowości Brzegi, do momentu gdy przekroczyłem most w tej miejscowości, a za rzeczką już słońce. Dalsza droga przez Rybitwy już w lepszej pogodzie, choć asfalt dalej był mokry. Gdy dojechałem do ciągu ulic Christo Botewa, Jana Szurzyckiego, Lipska okazało się, że drogi zostały wyremontowane, położono piękny nowy asfalt, a na poboczach zrobiono piękne asfaltowe ścieżki rowerowe, mogłem więc przejechać ten bardzo ruchliwy odcinek bez najmniejszych problemów:) Jedynym minusem drogi rowerowej jest konieczność wciskania przycisku od świateł na każdym skrzyżowaniu bo światła nie zmieniają się automatycznie jak te dla samochodów. Nie mniej jednak droga jest super i po krótkiej chwili byłem już pod centrum handlowym CHT (dawna tandeta). Dalej niestety jazda chodnikiem, czekanie na światłach na skrzyżowaniu Powstańców Wielkopolskich z Wielicką, później już bez problemu na Plac Bohaterów Getta dalej mostem Powstańców Śląskich i Starowiślną na krakowski rynek. Całą trasę z Niepołomic na rynek w Krakowie pokonałem w czasie 59 minut, ze średnią prędkością powyżej 25 km/h, pod tandetą miałem średnią jeszcze prawie 26,5 km/h ale jazda ulicami Krakowa i wjazd na rynek spowodowały, że średnia spadła. Czas łączny pokonania tego odcinka z postojami na światłach i zakładanie kurtki to około 1:08 - całkiem nieźle biorąc pod uwagę, że bus jedzie jakieś 50 minut (jak nie ma korków) a potem na rynek trzeba przecież jeszcze dojść.

Na krakowskim rynku przygotowania do wyścigu były już na ukończeniu, barierki wyznaczające trasę kryterium były już ustawione, stało też miasteczko wyścigu koło ratusza i przejście przez płytę rynku było ograniczone tylko do kilku miejsc. Znalazłem sobie dobre miejsce, tuż za metą okrążenia po zewnętrznej stronie toru. To właśnie z tego miejsca obejrzałem popisy rowerzystów na bicyklach i prezentacje ekip przed wyścigiem. Jednak później uznałem, że sam wyścig lepiej będzie mi się oglądać od wewnętrznej strony toru czyli z płyty rynku. Taka decyzja miała swoje plusy i minusy, minusem był fakt, że nie mogłem znaleźć dobrego miejsca za metą i ciągle dobre ujęcia zasłaniali mi fotoreporterzy, a plusem na pewno była możliwość szybkie przemieszczania się w różne punkty rundy kryterium i fakt, że po wyścigu miałem blisko na podium:)

O godzinie 17:00 miała miejsce prezentacja ekip, później wręczenie kwiatów byłym kolarzom - wychowankom zawodnika i trenera Józefa Kupczaka, którego pamięci poświęcony było kryterium. Kwiaty otrzymali również zwycięzcy Małopolskiego Wyścigu Górskiego z lat poprzednich będący w peletonie. Następnie cały peleton wykonał rundę honorową wokół rynku. Kolejnym punktem programu były wyścigi dla dzieci w trzech kategoriach wiekowych, dwie młodsze kategorie ścigały się na jedno okrążenie, a kategoria najstarsza musiała pokonać rundę 2 razy, obył się również wyścig na bicyklach (wszyscy medaliści widoczni są na zdjęciach z podium).

Zaraz po godzinie 18:00 ruszył wyścig główny, zawodnicy mieli do pokonania 57 rund po około 700 metrów. Cały peleton był na trasie tylko przez pierwsze kilka okrążeń później ci co zostali w z tyłu wycofywali się z wyścigu lub zostawali zdjęci przez sędziów. Po jakiś 10 okrążenia w wyścigu jechało, więc już tylko około 25 kolarzy - ostatecznie kryterium ukończyło 18. Pierwsze punkty na premiach (punktowane było co piąte okrążenie) zbierali: Dariusz Rudnicki (BDC Team), Krzysztof Jeżowski (Bank BGŻ) oraz Belg Vantornout Klaas z grupy SUN SUNWEB - REVOR. Mniej więcej w połowie kryterium skuteczny atak przeprowadził Robert Radosz z BDC Team, który zyskał około 15 sekundową przewagę nad resztą stawki, próbował go gonić Tomasz Lisowicz z Bank BGŻ, który jechał pomiędzy Radoszem i peletonem. Na kolejnych lotnych premiach punkty zbierali Radosz i Lisowicz z ucieczki i Rudnicki i Vantornout Klaas z peletonu. Długo w kryterium prowadził właśnie Rudnicki, ale fakt że Radosz dojechał do mety przed peletonem sprawił, że zebrał już wszystkie możliwe punkty za zwycięstwa i ostatecznie to właśnie on został zwycięzcą kryterium, drugi był Rudnicki a trzeci Lisowicz, który do mety dojechał jako drugi.

Ostatnim punktem imprezy była dekoracja zwycięzców, którą można obejrzeć na zdjęciach poniżej - pierwszym liderem został Robert Radosz z BDC Team, w czwartek I etap z metą w moich rodzinnych Niepołomicach, niestety nie dam rady być ale wszystkich kibiców zapraszam.

Po wyścigu musiałem oczywiście jeszcze wrócić do domu, na Starowiślnej zrobiłem postój w Kefirku żeby kupić napój i w drogę. Było już dość późno, więc pędziłem ile sił w nogach i wraz ostatnimi promieniami słońca około godziny 20:45 dojechałem do Niepołomic. Średnia na całej trasie powyżej 25 km/h - czas jazdy poniżej 2 godzin - wycieczka mega udana mimo iż zmokłem trochę. Niestety w rowerze mam suport do wymiany przez całą drogę powrotną skrzypiał niemiłosiernie:(

Galeria wycieczki

">Ostatnie 3 okrążenia kryterium - film


Karpacki Wyścig Kurierów

Sobota, 11 czerwca 2011 | dodano:11.06.2011 Kategoria 0-20 km, samotnie, wyścig kolarski
  • DST: 20.31 km
  • Teren: 1.00 km
  • Czas: 00:52
  • VAVG 23.43 km/h
  • VMAX 65.54 km/h
  • Temp.: 18.0 °C
  • Podjazdy: 340 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


W dniu 11 czerwca w Lipnicę Murowaną przejeżdżał Karpacki Wyścig Kurierów - na rynku była zlokalizowana lotna premia, postanowiłem więc jechać do Lipnicy i zobaczyć peleton młodych kolarzy (kategoria wyścigu U-23). Pierwotnie miałem jechać do Lipnicy z Łapczycy ale w sobotę miałem trochę pracy i stwierdziłem, że mogę nie zdążyć dojechać na miejsce na czas, dodatkowo jeszcze pogoda była kiepska, więc stwierdziłem że w razie czego lepiej mieć blisko pod dach. Do Nowego Wiśnicza pojechałem, więc samochodem, zaparkowałem na parkingu pod cmentarzem wsiadłem na rower i ruszyłem do Lipnicy. Pogoda była kiepska, było dość chłodno, niebo mocno zachmurzone i w każdej chwili groziło deszczem. Do Lipnicy dojechałem błyskawicznie - mimo sporo przecież podjazdu w Leksandrowej - po zaledwie 21 minutach byłem na miejscu ze średnią 26 km/h. Pod górę jechałem w miarę mocno koło 12-14 km/h i tylko momentami musiałem wrzucić na najmniejsze przełożenia i wtedy prędkość spadała do 9-10 km/h, za to z górki pędziłem 45-60 km/h stąd na dole w Lipnicy tak wysoka średnia.

Gdy dojechałem na miejsce zacząłem się zastanawiać czy aby czegoś nie pomyliłem, bo nie było praktycznie żadnych śladów przygotowań, pojechałem kawałek dalej pod dworek Ledóchowskich i tak zauważyłem stojący na poboczu radiowóz. Byłem na miejscu co prawda prawie 1,5 godziny przed czasem, ale miałem w pamięci przygotowania do Tour de Pologne w Zakopanym - to jednak zupełnie inna kategoria wyścigu. Mając dużo czasu pojechałem jeszcze pod Kościół św. Leonarda i na cmentarz wojenny nr 300 z okresu I wojny, gdy po chwili powróciłem na rynek już jacyś ludzie rozstawiali nagłośnienie, chwilę później podjechał samochód z oznakowaniem wyścigu i panowie ustawili na poboczu niewielką tabliczkę z oznaczającą lotną premię. Myślałem, że wyścig przejedzie przez Lipnicę około 15 natomiast okazało się, że zgodnie z planem miał być dopiero o 15:25, więc pewnie zdążył bym dojechać na miejsce nawet z Łapczycy. Koło 15 nastąpiły pierwsze komunikaty z radia wyścigu, pan poinformował zgromadzonych w sile około 30 osób o charakterze wyścigi, o sytuacji na etapie i dotychczasowej kolejności w klasyfikacji generalnej. Później nastąpiło oczekiwanie w czasie którego przez Lipnicę przejechało kilka samochodów z kolumny wyścigu. Około 15:20 padł komunikat, że jadą kolarze - dalej wszystko nastąpiło błyskawicznie, najpierw przejechało dwóch pojedynczych kolarzy, potem około 6 osobowa grupka i dosłownie 5 sekund później peleton, później jeszcze 3 grupki maruderów i po 5 minutach było po wszystkim.

Ruszyłem, więc z drogę powrotna, znów jechałem dość szybko i po około 25 minutach byłem już w Nowym Wiśniczu, gdzie przywitał mnie deszcz, zapakowałem więc rower na samochód i szybko ruszyłem do Bochni. Ogólnie wycieczka bardzo udana, szkoda że nie było ładniejszej pogody i że nie miałem więcej czasu żeby pojechać z Łapczycy, ale na tej krótkiej trasie przyjechałem dość ciężki podjazd w obie strony, zobaczyłem wyścig i dodatkowo przekroczyłem 1000 km w tym sezonie - same plusy. W dniu 30 czerwca przez Lipnicę mam przejeżdżać Wyścig Kolarski Solidarności i Olimpijczyków, może się wybiorę na ten etap, choć może raczej gdzieś pod Wieliczkę, żeby zobaczyć peleton na podjeździe, bo na płaskim jadą za szybko i ciężko zrobić zdjęcie. Wcześniej bo już najbliższy czwartek w Niepołomicach pod zamkiem finiszuję etap Małopolskiego Wyścigu Górskiego - niestety z powodu obowiązków zawodowych nie dam rady tego zobaczyć, ale może dzień wcześniej wybiorę się na kryterium do Krakowa.

Galeria wycieczki

Opis etapu


Tour de Pologne - pętla

Piątek, 7 sierpnia 2009 | dodano:07.08.2009 Kategoria Po górkach, 41-60 km, wyścig kolarski
  • DST: 45.20 km
  • Czas: 02:27
  • VAVG 18.45 km/h
  • VMAX 59.00 km/h
  • Temp.: 20.0 °C
  • Podjazdy: 1805 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Przejazd po trasie VI etapu Tour de Pologne. Początek 8 rano z Bukowiny Tatrzańskiej - Stasikówka - Murzasichle (premia górska I kategorii - 1030 m npm) - Zakopane (meta wyścigu i spacer po Krupówkach:) - Murzasichle (premia górska I kategorii - 1030 m npm) - po trasie do Głodówki (premia górska I kategorii - 1130 m npm) - na Głodówce dłuższa przerwa na obserwację wyścigu - zjazd do Bukowiny po wyścigu

Galeria wycieczkki