Info

 

Rok 2016

baton rowerowy bikestats.pl

Rok 2015

button stats bikestats.pl

Rok 2014

button stats bikestats.pl

Rok 2013

button stats bikestats.pl

Rok 2012

button stats bikestats.pl

Rok 2011

button stats bikestats.pl

Rok 2010

button stats bikestats.pl

Rok 2009

 Moje rowery

 Znajomi

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jasonj.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Łapczyca

Dystans całkowity:1117.80 km (w terenie 88.70 km; 7.94%)
Czas w ruchu:54:36
Średnia prędkość:20.47 km/h
Maksymalna prędkość:76.10 km/h
Suma podjazdów:12926 m
Maks. tętno maksymalne:180 (96 %)
Maks. tętno średnie:146 (77 %)
Suma kalorii:4732 kcal
Liczba aktywności:51
Średnio na aktywność:21.92 km i 1h 04m
Więcej statystyk

Początek sezonu na Trzech Króli

Piątek, 17 stycznia 2014 | dodano:17.01.2014 Kategoria 0-20 km, Łapczyca, Po górkach, samotnie
  • DST: 13.91 km
  • Teren: 0.50 km
  • Czas: 00:55
  • VAVG 15.17 km/h
  • VMAX 53.91 km/h
  • Temp.: 8.0 °C
  • Podjazdy: 290 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze

Tegoroczny sezon rozpocząłem bardzo wcześnie bo już 6 stycznia - ponieważ było słonecznie i ciepło jak na wiosnę to w Święto Trzech Króli postanowiłem zrobić sobie poobiednią wycieczkę do Bochni.Z Łapczycy do Bochni pojechałem drogą nr 4, to najłagodniejszy podjazd w tym kierunku, choć dość długi bo prawie 2,5 km. Dalej zjazd do centrum Bochni, szybkie fotki na rynku i mega podjazd ulicą Sienkiewicza w kierunku Uzborni, wiele razy tędy zjeżdżałem, wiedziałem że jest ciężko postanowiłem więc spróbować pod górę. Zasadniczy podjazd to jakieś 800 metrów długości i 61 m przewyższenia (średnio 8,2%) choć są momenty gdzie średnie nachylenie przekracza 10%.
W wyremontowanym niedawno "Parku Rodzinnym Uzbornia", zrobiłem krótką przerwę, wdrapałem się nie wieżę widokową, skąd zrobiłem kilka fotek, sfotografowałem też inne miejsce w parku, a następnie ruszyłem w dół parkowymi alejkami. To właśnie tędy zwykle wjeżdżałem na Uzbornię, zmieniona jest nawierzchnie, nie ma już nierównych betonowych płyt, ale szybko tędy jechać się nie da, jest kręto no i dużo ludzi spaceruje.
Wyjechałem pod stadionem BKS i ruszyłem znowu pod górę w kierunku Górnego Gościńca, którym dojechałem do Łapczycy. Zrobiłem jeszcze postój pod kościołem Kazimierzowskim w Łapczycy, chciałem poszukać kesza, w tym celu plątałem się nawet przez chwilę po okolicznych łąkach, ale nic nie znalazłem:(
Dalej już tylko zjazd do 4 i powrót do domu, wycieczka super udana, forma może nie najwyższa, ale jak na styczeń to chyba jednak bardzo dobra, wycieczka nie była może długa, ale z dużą ilością podjazdów (suma przewyższeń wyniosła prawie 300 metrów). Start sezonu już w styczniu umożliwia mi rowerowanie w każdym miesiącu 2014 roku i chyba trzeba sobie to postawić jako kolejny cel na ten rok.



To jest już koniec...

Sobota, 14 grudnia 2013 | dodano:14.12.2013 Kategoria 0-20 km, Łapczyca, Po górkach, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 12.56 km
  • Teren: 0.50 km
  • Czas: 00:42
  • VAVG 17.94 km/h
  • VMAX 47.56 km/h
  • Temp.: 2.0 °C
  • Podjazdy: 241 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Dziś wyszło słońce, nie wiało i mimo iż temperatura odczuwalna była w pobliżu zera, to postanowiłem wybrać się na Czyżyczkę na wycieczkę kończącą sezony 2013.

Ostatni raz na poważnej wycieczce rowerowej byłem 17 listopada, potem 29 listopada próbowałem zakończyć sezon keszowaniem po Niepołomicach, ale załamanie pogody zmusiło mnie do powrotu do domu ze stanem na liczniku 4699 km w roku 2013. Doszedłem, więc do wniosku, że potrzebna mi jest jeszcze jedna wycieczka. Na dogodną pogodę musiałem czekać aż do dzisiaj, było zimno, ale słonecznie i bezwietrznie, więc ruszyłem na trasę. Mój plan był dość ambitny, podjechać pod Cmentarz wojenny nr 336 na wzgórzu Czyżyczka w miejsce gdzie 99 lat temu toczyły się zażarte walki podczas I wojny światowej - na szczęście dziś w zdobyciu wzgórza nie przeszkadzał mi ostrzał artyleryjski a co najwyżej własne słabości.

Sam podjazd odczułem dość mocno w noga, jechało wolno wyraźnie odczuwając brak treningu, ale jakoś udało mi wdrapać na szczyt:) Tam zrobiłem krótką przerwę, kilka fotek i szybka kontrola założonego przeze mnie geocacha. Kesz na swoim miejscu i na szczęście wszystko z nim w porządku, zrobiłem też kilka fotek jego zawartości w tym ciekawego geocoina zostawionego przez Murazora. Pierwsze odnalezienie skrzynki miało miejsce już następnego dnia po rejestracji, ale kolejnych odnalezień na razie brak.

Ze szczytu Czyżyczki zjechałem błyskawicznie i postanowiłem wybrać się jeszcze pod kurhan w Moszczenicy na kolejne poszukiwanie ukrytego tam kesza. Niestety, znowu nic nie znalazłem, kesz jest w miejscu, bo niedawno ktoś go znalazł, ale ja jakoś nie mogę go ciągle namierzyć:( Po kilku minutach spędzony na poszukiwaniu, ruszyłem dość szybki tempem do domu, bo słońce zaczęło powoli chylić się ku zachodowi i zaczęło robić się dość zimno.

Wycieczka w sumie udana, forma niestety już zimowa i pod Czyżyczkę było ciężko, ale w końcu wyjechałem, więc chyba nie ma co specjalnie narzekać. Dzisiejsza pogoda była dobra, jak jechałem pod prostym to nie marzłem, pod górę było mi wręcz gorąco, jednak na zjazdach było mi trochę zimno. Teraz czas na małe roztrenowanie, chyba odstawie nawet rower stacjonarny na którym od czasu do czasu sobie kręcę, do poważnych treningów w domu wrócę od stycznia, a sezon na powietrzu zainauguruję z początkiem marca - planuję przygotować się do startu w MiniOdysei Miechowskiej na początku kwietnia.

Galeria wycieczki

Teraz nadszedł czas na podsumowanie roku 2013.

Moje przedsezonowe cele:
- przejechać co najmniej 2000 km,
- zrobić wycieczkę na 150 km (może w końcu porwę się na taki wyczyn),
- wziąć udział w co najmniej dwóch imprezach na orientację,
- podjechać co najmniej dwie przełęcze w tym Knurowską,
- spróbować pojeździć terenowo po Górach, może Obindza, Przechyba, może nawet Radziejowa,
- wziąć w Tour de Pologne Amatorów.

Mam za sobą długi i dość ciekawy sezon, jeździłem od 2 marca do 14 grudnia. Większość celów zrealizowałem, mimo iż plany były ostrożne to zaliczyłem kolejny rok postępu. Pokonałem więcej kilometrów niż przed rokiem, więcej razy wychodziłem na rower, jeździłem najszybciej w całej swojej dotychczasowej "karierze". Przejechałem ponad 4700 km (był plan na 5 tys., ale choroba i pogoda pokrzyżowała plany), zrobiłem rekordową wycieczkę na 201 km - Szlakiem Bursztynowym do Nowego Korczyna i z powrotem (11 razy przekraczałem 100 km dziennie). Zaliczyłem też rekordowy dystans podczas zawodów na orientacje - szukając punktów, jeżdżąc w terenie pokonałem 135 km.

Najbardziej zadowolony jestem jednak przede wszystkim z dwóch ciekawych wypraw rowerowych: 4 dniowej do Częstochowy i z powrotem, oraz 6 dniowego wyjazdu do Wiednia. Bardzo cieszyły mnie też imprezy na orientacje, w tym roku walczyłem aż na 5 zawodach (łącznie 6 dni), w tym 3 razy na trasie GIGA - efektem jeden brązowy medal na trasie mini podczas Jurajskiego Orientu w Dąbrowie Górniczej.

W tym roku większość tras pokonywałem sam (ponad 2700 km) - podczas tych wycieczek osiągnąłem średnią 22,33 km/h. Szybciej niż przed rokiem jeździłem też na góralu (z którego głównie na zawodach) i na szosówce. Zakupiłem też rower miejski, który na pewno będzie szerzej wykorzystywany gdy ponownie przeprowadzę się do Niepołomic.

Nie wystartowałem w Tour de Pologne Amatorów, tzn. jechałem w dzień zawodów po trasie wyścigu, ale na zawody się nie zapisałem, ponieważ kosztowało to trochę drogo, a po drugie jest to impreza przede wszystkim dla szosowców. Niestety nie udało mi się też wyrwać rowerem w góry, na jakieś górskie terenowe podjazdy - te plany odkładam na przyszłość, ale chyba raczej nie na przyszły rok. Mniej niż sezon wcześniej robiłem też podjazdów, nie jeździłem specjalnie ich zdobywać, a to co podjechałem wyszło podczas moich wypraw rowerowych.

Teraz trochę statystycznych osiągnięć za rok 2013:
Wszystkie kilometry: 4712.52 km (w terenie 524.50 km, 11%)
Czas aktywności: 226:403
Średnia prędkość: 20.83 km/h
Suma podjazdów: 35211 m
Wycieczek: 115
Średnio na wycieczkę: 40.98 km i 01:57 godz.
Najdłuższa wycieczka w sezonie to: 201,21 km - Do Korczyna Szlakiem Bursztynowym - nowy rekord w karierze:)

z czego na rowerze crossowym: 3357.01 km (w terenie 342.50 km, 10,2%), 69 wycieczek, średnia prędkość 21.13 km/h;

na góralu: 780.85 km (w terenie 173.00 km, 22%), 20 wycieczek, średnia prędkość 17.21 km/h;

na szosówce: 521.26 km (w terenie 3.50 km, 0,7%), 17 wycieczek, średnia prędkość 27.10 km/h;

oraz na miejskim: 26,1 km (w terenie 0.50 km, 1,9%), 8 wycieczek, średnia prędkość 19.23 km/h;

Cele na sezon 2014:
- przejechać co najmniej 2000 km,
- wziąć udział w co najmniej dwóch imprezach na orientację,
- podjechać co najmniej dwie przełęcze w tym Knurowską,
- odwiedzić rowerem wszystkie cmentarze wojenne (z I WŚ) okręgu IX - Bochnia.
- zdobyć wszystkie ciekawe Geocache w mojej najbliższej okolicy :)

W przyszłym roku kończę budowę domu i przeprowadzam się do Niepołomic, ponownie więc powrócę do swojej pierwszej bazy wypadowej. W mojej jak do tej pory dwuosobowej rodzinie, pojawi się też nowy członek, co pewnie znacznie ograniczy moją rowerową aktywność, ale na pewno całkiem jej nie przerwie. Chciałbym przejechać co najmniej 2000 km - w porównaniu z moimi osiągami z trzech ostatnich lat, to niewiele, ale mimo wszystko dość sporo. Chciałbym również powalczyć trochę na orientację i trochę pokeszować po okolicy. Jak wyjdzie przekonamy się już za rok:)

Kesze w Krakuszowicach, Niegowici i Pierzchowie

Niedziela, 17 listopada 2013 | dodano:17.11.2013 Kategoria 21-40 km, Geocaching, Łapczyca, Po płaskim, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 26.69 km
  • Teren: 0.50 km
  • Czas: 01:15
  • VAVG 21.35 km/h
  • VMAX 46.65 km/h
  • Temp.: 6.0 °C
  • Podjazdy: 286 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Po ubiegło tygodniowym rekonesansie w ostatni czwartek udało mi się w końcu uruchomić moją pierwszą skrzynkę geocachingową - Cmentarz wojenny 336 Gierczyce - Czyżyczka. Punkt powstał jako część bardzo ciekawego projektu - Zachodniogalicyjskie Cmentarze Wojenne, od kilku lat poważnie interesuję się tą tematyką, dlatego postanowiłem wesprzeć inicjatywę w tym kierunku. Punkt jak już wspomniałem powstał w czwartek, w piątek wieczorem zyskałem aprobatę recenzenta i moją skrzynka została oficjalnie opublikowana. Na pierwsze znalezienie nie czekałem długo, w sobotę o 10:45 do skrzynki dotarli: Lady_Murazor i Murazor - pierwsze opinie o skrzynce pochlebne i mam nadzieję, że tak będzie dalej:)
Dziś postanowiłem jeszcze trochę poszukać, rozważałem skrzynki: Cmentarze wojenny 333 w Cichawie (to mój ulubiony cmentarz wojenny), Kopiec w Krakuszowicach, Cmentarz wojenny 335 w Niegowici, Wikary Wojtyła w Niegowici, Kopiec Dąbrowskiego w Krakuszowicach. Po dłuższej analizie odrzuciłem Cmentarz w Cichawie (trudny teren i z wpisów w logbooku wynika, że chyba skrzynka zaginęła), miałem też spore wątpliwość co do skrzynki Wikary Wojtyła, bo mieści się ona przy kościele, a ja jechałem w niedzielę.

Gdy wyjeżdżałem z domu, to na niebie po porannych mgła zaczęło pojawiać się słońce, ale było zimno. Ubrałem się ciepło, ale i tak marzłem. Pojechałem w kierunku Książnic, gdzie obiłem na boczną drogę na Cichawę. Po przejechaniu 10 km od wyjazdu z domu dojechałem do Kopca Krakusa w Krakuszowicach, korzystając ze wskazówki bardzo szybko odnalazłem kesza. Niestety pojemnik był w woreczku foliowym zawiązanym gumką recepturką, z która w rękawiczkach miałem spore problemy. W końcu się udało rozpakować, szybki wpis, fotka, ponowne ukrycie i jazda do Niegowici. Pierwszy z keszy w Niegowici to Cmentarz wojenny nr 335 z odnalezieniem kesza nie miałem żadnych problemów, ale mam do miejsca ukrycia pewne zastrzeżenia, bo w chwili obecnej kesz w zasadzie w żaden sposób nie jest związany z cmentarzem wojennym i można go zaliczyć w ogóle nie patrząc na cmentarz.

Kolejny kesz - Wikary Wojtyła miał znajdować się pobliżu kościoła w Niegowici, sądziłem że będzie gdzieś przy pomniku Karola Wojtyły, tym czasem GPS pokazał miejsce gdzie koło kościoła - trwała msza, więc z tego punktu musiałem zrezygnować. Po kilku fotka ruszyłem do Pierzchowa po kesz na kopcu Dąbrowskiego. Okazało się, że w Garminie nie ma wgranych współrzędnych tego kesza, na szczęście pomocny okazał się smartphone i aplikacja c:geo, która z dużą precyzją doprowadziła mnie do miejsca ukrycia kesza.

W tym momencie postanowiłem wracać do domu, przez chwilę zastanawiałem się jeszcze czy nie pojechać na Czyżyczkę zobaczyć mojego kesza, ale stwierdziłem, że już na dziś mi wystarczy. W Łapczycy podjechałem jeszcze pod kościół poszukać pierwszej skrzynki ze współrzędnymi skrzynki finalnej - niestety znowu bez sukcesu, tym razem nie szukałem za długo, obejrzałem tylko kilka miejsc i po kilku minutach wróciłem do domu.

Wyjazd w sumie bardzo udany, ale jest już na prawdę zimno - chyba trzeba kończyć sezon rowerowy 2013, myślę że dobiję jeszcze 4700 km i odłożę rower do wiosny.

Galeria wycieczki

Kesze w Łapczycy

Poniedziałek, 11 listopada 2013 | dodano:11.11.2013 Kategoria 0-20 km, Geocaching, Łapczyca, Po górkach, samotnie
  • DST: 10.20 km
  • Czas: 00:33
  • VAVG 18.55 km/h
  • VMAX 57.80 km/h
  • Temp.: 6.0 °C
  • Podjazdy: 185 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Po wczorajszej ładnej pogodzie dziś zimno i mglisto, około południa decyduję się jednak na mały wypad jest jakieś 5-6 stopni, wkoło mgły i lekki wiaterek. Moim celem jest skrzynka geochaningowa wieloetapowa w Łapczycy czyli tuż koło mojego domu.
Na początek jadę pod położony przy drodze nr 4 kościół pw. Św. Anny, gdzie ma się znajdować pierwsza skrzynka ze współrzędnymi skrzynki finalnej (gdzieś koło górnego kościoła). GPS wskazuje róg parkingu, między drzewami a ogrodzeniem kościoła. Chodzę szukam, sprawdzam cordy i nic, wchodzę na teren kościoła i sprawdzam ogrodzenie od środka - nic. Po jakiś 20 minutach rezygnuję, nie ma pierwszej skrzynki, więc nie ma też za bardzo szans odnaleźć skrzynkę finalną, mam tylko małą podpowiedź "nisko". Postanawiam jednak podjechać pod górny kościół, robię kilka fotek, ale sprawa jest beznadziejna. W najbliższym otoczeniu kościoła, skrzynka może być wszędzie, sprawdzam pro-forma przy murze kościoła, ale nic nie znajduję, wkoło jest pełno dużych drzew, ale jakoś nie chcę mi się grzebać przy korzeniach każdego drzewa. Muszę jednak namierzyć skrzynkę pierwszą inaczej nie mam szans na odnalezienie skrzynki finalnej.

Na dziś rezygnuję i postanawiam pojechać jeszcze pod kurhan w Moszczenicy, gdzie mimo dwóch prób ciągle mam nieodnaleziony kesz. Dojeżdżam szybko, ale mimo intensywnych poszukiwań skrzynki ponownie nie znajduję. Ten kesz został ponownie ukryty (pierwszy zginął) na początku października i to tej pory nikt go nie znalazł, robię wpis na stronie, że nie znalazłem (po powrocie do domu, jestem drugim użytkownikiem z takim wpisem). Rezygnuję więc i z tego punktu i wracam do domu, trochę na około przez Gierczyce, chcę dociągnąć tą wycieczkę chociaż do 10 km.

Wyjazdu raczej nie zaliczę do udanych, jedyny plus to fakt, że się przejechałem. Keszowanie bez sukcesu, wczoraj 100% skuteczność w szukaniu, dziś 0%. Ciągle jeszcze zakładam, że te kesze gdzieś tam są, tylko ja nie potrafię ich odnaleźć, będę jeszcze próbował, choć nie wiem czy nie przełożę tego na wiosnę.

Galeria wycieczki

Szosowo wokół Czyżyczki

Wtorek, 8 października 2013 | dodano:08.10.2013 Kategoria 21-40 km, Łapczyca, Po górkach, samotnie
  • DST: 24.69 km
  • Czas: 01:05
  • VAVG 22.79 km/h
  • VMAX 56.70 km/h
  • Temp.: 17.0 °C
  • Podjazdy: 330 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Miałem jeździć dziś szosówką w okolicach Niepołomic, ale jakoś tak wypadło, że musiałem wcześniej jechać do Łapczycy, więc zrobiłem wycieczkę na crossie po szosach wokół pasma Czyżyczki.

W zasadzie miałem plan jechać w pobliże punktu nr 40 z II etapu Galicja Orient i zobaczyć czy dobrze zrobiłem, że na zawodach sobie ten punkt odpuściłem, ale jak już jechałem to stwierdziłem, że jest już trochę późno. Postanowiłem więc zmienić plan i zrobić rajdy wokół Czyżyczki, nową pętlą.

Z Łapczycy pojechałem na Siedlec i tam odbiłem na Stradomkę, jechałem po płaskim, doliną rzeki, omijając pasmo Czyżyczki od zachodu. Dojechałem do mostu na Stradomce i skręciłem w lewo w wąską drogę z płyt betonowych, która mnie zaprowadziła pod cmentarz w Sobolowie. Dalej krótki, ale ostry podjazd i byłem pod kościołem w Sobolowie. Pagórkowatą drogą na której jednak przeważały zjazdy dojechałem do Nieprześni pod zabytkowy dworek i wpadłem na ciekawy pomysł, skrócenia sobie drogi na szczyt Czyżyczki.

Drogą koło dworku w Nieprześni już kiedyś jechałem ale w dół, było to dość dawno i nie pamiętałem jaka to była droga. Zrobiłem fotkę dworku i drogę, ledwo ruszyłem a tu słyszę za sobą "Panie tędy pan nie pojedzie bo za bystro" - patrzę a tu dwóch Panów z piwem z ręce stojących na pobliskim podwórku postanowiło mi udzielić takiej cennej rady. Odpowiadam, więc że dam sobie radę i jadę. Jadę wąskim wąwozem obrośniętym drzewami, droga wyłożona jest betonowymi płytami ponacinanymi, żeby woda lepiej spływała. Na początek dwie stromsze ścianki kończące się jednak krótkimi wypłaszczenia, ale gdzieś tak od połowy podjazdu zaczyna się faktycznie dość "bystro". Ten najbardziej stromy odcinek jest znacznie dłuższy niż poprzednie i na dodatek płyty są gęsto nacięte w celu odprowadzenia wody. Podjazd kończy się przy dojeździe do domów mieszkalnych, kawałek wypłaszczenia i wyjeżdżam na drogę z Zawady do Gierczyc. Podjazd znowu nie taki ciężki, jak straszyli panowie na dole, choć na najbardziej stromej ściance jedzie się ciężko i prędkość spadła mi do 5 km/h.

Dalej kontynuuję podjazd na szczyt Czyżyczki, idzie mi nawet dość gładko i dość szybko pokonuję kolejne zakręty pod górę. Tym razem nie wyjeżdżam na sam szczyt, tylko od razu rozpoczynam zjazd do Gierczyc. Na dole przecinam drogę 967 i jadę w stronę drogi nr 4, którą też przecinam i wjeżdżam (znowu po betonowych płytach) na Górny Gościniec. Dalej już w zasadzie tylko zjazdy do samej Łapczycy.

Wycieczka, krótka ale w sumie bardzo udana, pod górki szło mi zdecydowanie lepiej niż ostatnio, pogoda była bardzo ładna i jechało się bardzo fajnie.

Galeria wycieczki

Dojazd na Galicja Orient

Sobota, 28 września 2013 | dodano:29.09.2013 Kategoria 0-20 km, Łapczyca, Po górkach, samotnie
  • DST: 11.50 km
  • Czas: 00:34
  • VAVG 20.29 km/h
  • VMAX 58.00 km/h
  • Temp.: 12.0 °C
  • Podjazdy: 205 m
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze
Na zawody Galicja Orient do Bochni postanowiłem jechać rowerem. Rano koło godziny 9:00 pokonałem 5,6 km w czasie trochę ponad 16 minut. Wieczorem po zawodach wracałem do domu trochę inną drogą i pokonałem 5,9 km w czasie około 18 minut.

Krótko ale intensywnie do Chełmu i z powrotem

Czwartek, 5 września 2013 | dodano:05.09.2013 Kategoria 0-20 km, Łapczyca, Po górkach, samotnie
  • DST: 10.74 km
  • Teren: 0.50 km
  • Czas: 00:30
  • VAVG 21.48 km/h
  • VMAX 55.01 km/h
  • Temp.: 20.0 °C
  • Podjazdy: 188 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Mimo ładnej pogody w ostatnim tygodniu jakoś nie miałem okazji pojeździć. Dziś wieczorem postanowiłem się wybrać na krótką przejażdżkę, niestety wyjechałem dość późno bo dopiero o 19:05.

We wrześniu godzina 19 to jednak już późno, mimo iż dzień był bardzo ciepły i słoneczny, to o tej godzinie zaczęło się już robić chłodno. Postanowiłem, więc że czas mam tylko na krótką wycieczkę i że jadę do Chełmu. Pod górki starałem się cisnąć dość mocno i nawet szło mi nieźle. Po przejechaniu około 4,5 km byłem już na grodzisku w Chełmie gdzie miałem okazje podziwiać ostatnie promienie słońca. Zrobiłem nawet fotkę moim nowym telefonem, ale niestety jak to zdjęcie z telefonu przy kiepskich warunkach oświetleniowych - wyszło słabo.

W drodze powrotnej postanowiłem jeszcze zaliczyć krótki, ale dość stromy podjazd z Moszczenicy pod górny kościół w Łapczycy. Poszło mi nawet całkiem dobrze, choć na najbardziej stromych prędkość spadła mi do 7 km/h. Potem już tylko zjazd do drogi nr 4 i do domu.

Wycieczka w sumie bardzo krótka ale za intensywna, na 10 km zrobiłem 188 metrów podjazdów, jechałem dość szybko pod górki, więc była okazja porządnie się zmęczyć. W niedziele mam być ładna pogoda, więc może uda mi się zaatakować rekord długości trasy.

Kopiec w Pierzchowie

Niedziela, 23 czerwca 2013 | dodano:23.06.2013 Kategoria 0-20 km, Łapczyca, Po górkach, Po płaskim, samotnie
  • DST: 18.70 km
  • Teren: 0.50 km
  • Czas: 00:53
  • VAVG 21.17 km/h
  • VMAX 48.28 km/h
  • Temp.: 26.0 °C
  • Podjazdy: 213 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Plany na niedzielę były duże a ostatecznie skończyło się na krótkiej wieczornej wycieczce do pobliskiego Pierzchowa na kopiec J.H. Dąbrowskiego i szybki powrót do Łapczycy przed nadchodzącą burzą.

Wczoraj wieczór zaplanowałem sobie poranną wycieczkę przez Bochnię, Brzeźnicę do Brzeska i powrót przez Jadowniki i Rzezawę, zamierzałem jechać rano i wrócić na obiad. Jednak gdy wstałem około 7:30 to jakoś mi się odechciało, pogoda była średnia, chmury i zagrożenie deszczem, do tego poczytałem, że Brzesko, Jadowniki i Rzezawa zostały zalane podczas burzy dwa dni temu i w końcu wycieczki zrezygnowałem. Około 16-17 zaczęło się wypogadzać i po powrocie z kościoła postanowiłem, że jednak się przejadę, gdy wyjeżdżałem z Łapczycy o 17:45, było gorąco a na niebie pięknie świeciło słońce. Postanowiłem, że pojadę do Pierzchowa na kopiec Dąbrowskiego uzupełniając tym samym przerwaną przez burzę wycieczkę z końca maja, a potem może zaliczę podjazd pod Kobylec i powrót przez Wieniec - pętla jakieś 30-35 km.

Niestety ledwie przejechałem granicę Łapczycy zobaczyłem nadciągające czarne chmury i to akurat z kierunku w którym jechałem, ale nic jadę dalej. Po przejechaniu 7,5 km dojechałem na kopiec, zrobiłem sesję i zdałem sobie sprawę, że czas wracać, bo w oddali słyszałem już grzmoty. Jadę więc tą samą drogą w kierunku Łapczycy, ale ponieważ bliżej domu pogoda była lepsza, to postanowiłem się jeszcze pokręcić. Podjechałem w kierunku Siedlca Górnego, drogą która jeszcze do góry nie jechałem (myślałem, że będzie trudniej a tu dość łatwy podjazd) i potem skierowałem się w kierunku drogi nr 4, która przeciąłem i podjechałem pod Górny Gościniec. Dojechałem do Moszczenicy i stwierdziłem, że podjadę jeszcze w kierunku górnego kościoła w Łapczycy.

Podjazd z Moszczenicy do granic Łapczycy Górnym Gościńcem to 700 metrów 10% podjazdu jest to chyba trudniejszy odcinek niż podjazd w od drogi nr 4 do Górnego kościoła w Łapczycy. Ten podjazd od czasu do czasu sobie jeżdżę, głównie treningowo, bo po prostu nie mam potrzeby tędy jeździć. Powolutku jakoś wkręciłem pod górę, za znakiem Łapczyca jest wciąż pod górę ale już łagodnie, kulminacja szosy pod kościołem w Łapczycy. Nowa dzwonnica wybudowana niedawno w miejsce spalonej w 2009 starej zabytkowej dzwonnicy, już blednie i pewnie za kilka lat zacznie przypominać tą starą. Dalej już tylko zjazd do 4, mała wizyta w sklepie i powrót do domu. Jakieś 20 minut po moim powrocie zaczęło lać i to solidnie, burza trwałą jakieś 20 minut i znowu się rozpogodziło, kiedy w końcu skończą się burze i lato, które w kalendarzu już jest, zacznie się na całego?

Galeria wycieczki

Czasówka na Czyżyczkę

Poniedziałek, 17 czerwca 2013 | dodano:17.06.2013 Kategoria 0-20 km, Łapczyca, Po górkach, samotnie
  • DST: 12.98 km
  • Teren: 4.00 km
  • Czas: 00:41
  • VAVG 19.00 km/h
  • VMAX 53.27 km/h
  • Temp.: 28.0 °C
  • Podjazdy: 240 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Obejrzałem sobie czasówkę kończącą wyścig Tour de Suisse i mimo iż była już 19:30 postanowiłem jeszcze wyskoczyć na rower. Wpadłem na pomysł pojechania na maksa czasówki pod górę na Czyżyczkę - 363 m npm.
Czas pod górę to 10:18 na dystansie 2,38 km, średnia wyszła 13,86 km/h - to wynik lepszy on najlepszego zanotowanego przeze mnie o dobre 3 minuty, więc nawet dobrze pojechałem:)

Z Łapczycy drogą 967 do Gierczyc, gdzie na skrzyżowaniu z drogą na Zawadę wyznaczyłem sobie start czasówki, co prawda droga wznosi już wcześniej i to zarówno od strony Łapczycy jak i od strony Gdowa, tylko jadąc na to skrzyżowanie od drogi nr 4 mamy zjazd. Więc start do czasówki ze skrzyżowania (243 m npm), jest nawet gruba linia foto. Od samego początku jest mocno pod górę, co więcej to właśnie na początkowych metrach podjazd jest najtrudniejszy. Na największej stromiźnie pod kościołem w Gierczycach próbowałem jazdy w stójce, jednak dość szybko się zmęczyłem:( starałem się jednak jechać z całych sił. Za kościołem i małym centrum wsi jedziemy po serpentynach, nie jest już tak stromo jak pod kościołem, ale nadal trzeba cisnąć mocno pod górę. Po przejechaniu 1 km podjazd w końcu odpuszcza, po prawej pojawiają się piękne widoki a prędkość jazdy rośnie nawet do 25 km/h. Wypłaszczenie mam jakieś 500 metrów i droga znowu zaczyna się piąć pod górę, początkowo łagodnie by po chwili zaatakować znowu stroną ścianką, kończącą się na skrzyżowaniu z drogą na Pogwizdów 1,8 km. Potem znowu lekkie wypłaszczenie, po prawej widzimy już zielony zbiornik na wodę znajdujący się na szczycie Czyżyczki. Dalej jeszcze kawałek pod górę po asfalcie i gdy na liczniku pojawi się 2,1 km od początku podjazdu należy skręcić w prawo w wąską szutrówkę miedzy domami. Ostatnie 250 metrów podjazdu to znowu stroma ścianka i to jeszcze po szutrze. Po ostatnich deszczach na dodatek droga zryta jest bruzdami wyżłobionymi przez wodę i jedzie się naprawdę ciężko. W rezultacie to właśnie ten finiszowy odcinek pokonałem najwolniej. Na szczycie Czyżyczki 363 m npm znajduje się zbiornik na wodę i cmentarz wojenny z okresu I wojny nr 336.

Jak już wspomniałem jechałem ten podjazd na maksa i strasznie się zmęczyłem, już pierwsza stroma ścianka pod kościołem, którą przejechałem częściowo w stójce spowodowała, że tętno strasznie mi skoczyło i resztę podjazdu pokonywałem już ciężko dysząc. Czas niezły, ale myślę, że stać mnie na podjazd poniżej 10 minut, zrobię chyba eksperyment i spróbuję podjechać pod górę w butach SPD - zobaczę czy faktycznie dają tak duży profit na podjazdach.

Po odpoczynku i sesji na szczycie, zjechałem kawałek i dół i odbiłem na Pogwizdów, przejechałem przez przysiółek Czyżyczka i skręciłem w lewo w Las Skarbowy. Pagórkowatą szutrówką dojechałem do węzła szlaków pieszych i zjechałem w dół do drogi nr 4 już w Łapczycy, dalej chodnikiem wzdłuż 4 dojechałem do domu. Trasa przez Las Skarbowy ciężka, ulewne deszcze wyżłobiły bruzdy i na moich cienkich oponach w crossie jechało się ciężko, szczególnie że droga ta jest utwardzana dość dużymi kamieniami. Podczas jazdy przez las zacząłem się zastanawiać czy powinienem tędy jechać, od jakiegoś czasu mam już tylną obręcz do wymiany, a zjazdy w terenie po dużych kamieniach na pewno jej nie pomagają.

Wycieczka w udana, co prawda solidnie się zmęczyłem (mimo nie dużego dystansu) ale w końcu o to chodziło. Wróciłem około 20:20, słońce już zachodziło ale temperatura była idealna do jazdy.

Galeria wycieczki

Po Rowertour przez Brzeźnicę

Środa, 12 czerwca 2013 | dodano:12.06.2013 Kategoria 21-40 km, Łapczyca, miasto, Po górkach, Po płaskim, samotnie
  • DST: 29.95 km
  • Czas: 01:22
  • VAVG 21.91 km/h
  • VMAX 55.34 km/h
  • Temp.: 19.0 °C
  • Podjazdy: 358 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Po raz kolejny wyjazd do Bochni do Galerii Rondo po Rowertour, tym razem pojechałem przez Brzeźnicę i Rzezawę.
W sumie miałem nadzieję, że dziś pojadę do Krakowa na kryterium uliczne o Złoty Pierścień Krakowa, ale wypad mi dzień montażu okien na budowie, więc z wyprawy do Krakowa nic nie wyszło. Jak już wszystko załatwiłem i wróciłem do Łapczycy to postanowiłem pojechać do Bochni po Rowertour, a że akurat zaczęło się robić całkiem ładnie, to postanowiłem pojechać trochę na około.

Z Łapczycy do Bochni drogą nr 4, potem w dół aż do rynku i skręt w prawo koło hali targowej jazda pod górę w kierunku Brzeźnicy. Podjazd jest konkretny, zaczyna się mega stroną ścianką pod halą, potem jest już trochę łatwiej ale ciągle pod górę. Na szczęście na ulicy św. Urbana położono nowy asfalt, więc jazda jest całkiem przyjemna. W sumie podjeżdżamy z 206 m npm do 290 m npm w Brzeźnicy. Następnie przejazd przez Brzeźnicę, fotka pod pracownią rzeźb Migdała i zjazd w dół pod drewniany kościół. Po małej sesji fotograficzne postanowiłem, że do Bochni pojadę na około przez Rzezawę. Za kościołem więc w lewo i przejazd przez Łazy do drogi nr 4, na skrzyżowaniu na wprost i po chwili byłem już w Rzezawie.

Przez Rzezawę przejeżdżałem wielokrotnie, zwykle wracając z wycieczek w okolice Brzeska i Tarnowa i zwykle właśnie w Rzezawie miałem kryzys, a w perspektywie podjazdy w Bochni. Tym razem wycieczka krótka, więc i przejazd przez Rzezawę przyjemniejszy:) Dalej jazda przez Krzeczów i klucząc osiedlowymi uliczka w Bochni pod Galerię Rondo - gdy zaparkowałem rower pod galerią miałem na liczniku prawie 22 km (najkrótszą drogą z Łapczycy jest niecałe 7 km). Odwiedziłem EMPIK kupiłem gazetę i w drogę do domu.

Pod cmentarz i nową drogą pod górę na Osiedle Niepodległości, starałem się targać z całych sił, ale i tak w pewnym momencie musiałem zwolnić do 10 km/h, a zwycięzca czasówki pod Makowicę miał średnią 14 km/h na duuuużo większej stromiźnie - muszę jeszcze bardzo dużo ćwiczyć na podjazdach. Dalej przez osiedle i Górnym Gościńcem do domu.

Wycieczka w sumie bardzo udana, pogoda po wielu dniach w końcu lepsza, pod wieczór jak wracałem nawet słońce wyszło. Trochę szkoda, że nie udało mi się wyskoczyć na kryterium do Krakowa, ale może uda się to nadrobić w piątek, gdy Małopolski Wyścig Górski wystartuje z Niepołomic.

Galeria wycieczki