Info

 

Rok 2016

baton rowerowy bikestats.pl

Rok 2015

button stats bikestats.pl

Rok 2014

button stats bikestats.pl

Rok 2013

button stats bikestats.pl

Rok 2012

button stats bikestats.pl

Rok 2011

button stats bikestats.pl

Rok 2010

button stats bikestats.pl

Rok 2009

 Moje rowery

 Znajomi

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jasonj.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

Łapczyca - Krzywopłoty

Czwartek, 26 lipca 2012 | dodano:26.07.2012 Kategoria 100 km i więcej, Wyprawy wielodniowe, Jura2012
  • DST: 120.50 km
  • Teren: 8.00 km
  • Czas: 06:51
  • VAVG 17.59 km/h
  • VMAX 58.84 km/h
  • Temp.: 22.0 °C
  • Podjazdy: 1042 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Z braku czasu nie pojechałem do Lwowa, ale za to postanowiłem wziąć udział w wycieczce rowerowej organizowanej przez PTTK do Częstochowy, choć też nie w pełnym wymiarze bo tylko w jedną stronę na trasie Chełm - Częstochowa. Wycieczka zaplanowana była na 4 dni, dwa dni do Częstochowy i dwa dni na powrót, ponieważ musiałem być w domu na weekend to postanowiłem jechać do Częstochowy i wrócić do Krakowa wieczornym pociągiem w piątek.
Wyprawa startowała w Chełmie nad Rabą o godzinie 7:00 rano w czwartek, wstałem więc o 6:00 i mniej więcej o 6:45 wyjechałem z Łapczycy. Górnym Gościńcem dotarłem pod kościół w Chełmie, gdzie czekali już Adam i Artur - piloci wycieczki, razem zjechaliśmy do drogi nr 4 gdzie czekała pozostała trójka uczestników w pani Ania z PTTK. Kilka minut po 7 ruszyliśmy w trasę, na początek jazda dobrze mi znanymi drogami przez Targowisko, Szarów, Gruszki, Staniątki, Zakrzów, Kokotów do Krakowa, potem Adam zdecydował się na drogę wzdłuż autostrady przez osiedle Piaski do Łagiewnik, gdzie pod Sanktuarium zrobiliśmy sobie przerwę połączoną z sesją zdjęciową. Dalej przejechaliśmy przez osiedla, wyskoczyliśmy na Ruczaj obok Zakrzówka i boczną drogą przebiliśmy się na Tyniecką, następnie bulwarami wiślanymi dojechaliśmy do mostu Zwierzynieckiego, którym przekroczyliśmy Wisłę. Dalej ulicą Malczewskiego przeskoczyliśmy do Królowej Jadwigi przez wzgórze na którym znajduje się Kopiec Kościuszki. Ulicą Królowej Jadwigi dojechaliśmy pod skręt w kierunku ZOO, a kawałek dalej odbiliśmy w ulicę Jesionową w kierunku Bronowic. Dalej ulica Balicką dojechaliśmy do Rząski nad stawy rybne na Rudawie, gdzie w barze zrobiliśmy pierwszy poważniejszy postój na drugie śniadanie i kawę. W tym miejscu miałem na liczniku już ponad 50 km i na szczęście Kraków za sobą.

Może kilka słów o pogodzie, która niestety nas nie rozpieszczała, niebo było mocno zachmurzone, a na dodatek zalegała gęsta mgła, miejscami w Krakowie lekko mżyło. Temperatura była pewnie w granicach 20 stopni, na szczęście nie wiało i mimo gęstych chmur na razie nie padało.

Po przerwie ruszyliśmy dalej Balicką, a potem Krakowską w stronę lotnika, przejechaliśmy pod autostradą, obok lotniska i pojechaliśmy na Aleksandrowice i Morawice. Tuż za znakiem Chrosna wyskoczył nam nagle dość poważny podjazd. Do tej pory jechałem sobie spokojnie w grupie, tempo było niezłe, więc się nie wybijałem specjalnie, ale na podjeździe w Chrosnej tempo wyraźnie spadło, więc postanowiłem pojechać do przodu swoim rytmem. Wyjechałem na górę, a za mną tylko Edmund były policjant, obecnie mniej więcej 45 letni emeryt, reszta grupy gdzieś przepadła i jak się okazało zrobili sobie postój na podregulowanie hamulców w jednym rowerze, więc musieliśmy ładnych kilka minut na nich poczekać. Za Chrosną ponownie, tym razem górą, przejechaliśmy nad autostradą i bardzo dziurawą drogą przez las zjechaliśmy do Frywałdu, znów przejazd pod autostradą i leśnym szlakiem rowerowym po szutrach ruszyliśmy w kierunku Krzeszowic. Droga przez Las Zwierzyniec była całkiem przyjemna choć lekko pagórkowata, ale po kilkudziesięciu minutach wyjechaliśmy na asfalt i przez efektowną Bramę Zwierzyniecką wjechaliśmy do Krzeszowic. Samo miasto nie było specjalnie ciekawe, no może poza ciekawym parkiem przez, który sobie przejechaliśmy, więc już po chwili byliśmy na drodze w kierunku Czernej. Kolejne kilka kilometrów, to w zasadzie ciągła jazda pod górę malowniczą jurajską Doliną Eliaszkówki. Przejechaliśmy przez Czerną mijając po lewej klasztor Karmelitów z 1629 - sanktuarium MB Skaplerznej. Kilka kilometrów dalej odbijała w prawo droga a z nią Szlak Rowerowy Orlich Gniazd w kierunku Paczółtowic, gdzie znajduje się Kościół z 1510 r. z Sanktuarium MB Paczółtowskiej, ale tą atrakcje też pośmieliśmy i ruszyliśmy na prosto do Gorenic, gdzie wreszcie skończył się podjazd. Dalej już drogą w dół do Witeradów a po chwili byliśmy w Olkuszu, gdzie dość niespodziewanie przywitało nas słońce. Była godzina 14:40, na liczniku 94 km nadszedł więc czas na obiad:) Po obiedzie przeszliśmy się trochę po mieście, rynek dalej w remoncie, na chwilę wstąpiliśmy do Bazyliki św. Andrzeja Apostoła, a potem za namową, Pani Ani zwiedziliśmy wystawę skamieniałości w muzeum i mniej więcej o 16:00 ruszyliśmy dalej.

Zrobiło się ciepło, świeciło słońce, do noclegu mieliśmy już niedaleko, więc nie spieszyliśmy się specjalnie. Zerkając na GPS wyprowadziłem grupę z Olkusza na drogę na Mały Bogucin, czekał nas podjazd aż do dużego Bogucina, a następnie zjazd do drogi Jaroszowiec - Klucze. Drogę tą znałem z ubiegłorocznej mojej i zony wyprawy do Częstochowy, więc ruszyłem do przodu. Następnie przejechaliśmy przez Jaroszowiec i ruszyliśmy na Bydlin. Pogoda niestety zaczęła się psuć i nad naszymi głowami pojawiły się ciemne chmury. Ruszyłem dość szybko do przodu, urwałem całą stawkę i zatrzymałem się dopiero pod sklepem w Bydlinie, po kilku minutach w dwóch grupkach przyjechali pozostali. Do Krzywopłotów, gdzie zaplanowany był nocleg, było już bardzo blisko, ale jednocześnie burza wisiała już nad nami, ujechaliśmy jeszcze z 1,5 km minęliśmy znak Krzywopłoty, a tu z nieba lunęło. Próbowaliśmy się schować pod drzewami, ale lało tak ostro, że niewiele to pomogło i przynajmniej ja po kilku byłem już cały mokry. Na po chwili deszcz trochę zelżał, choć nadal grzmiało, ale postanowiliśmy ruszyć dalej, przejechaliśmy jeszcze 1,5 km i byliśmy na miejscu, do uniknięcia przemoczenia zabrakło nam dosłownie 5 minut.

Zakwaterowaliśmy się, a w między czasie deszcz całkiem przestał padać, wróciliśmy się więc kawałek do sklepu, a ja pojechałem jeszcze pod pomnik legionistów. W 1914 roku to właśnie na tym terenie legioniści Piłsudskiego stoczyli bitwę, na cmentarzu w Bydlinie (którego niestety znowu nie odwiedziłem) znajduję się cmentarz poległych, a w Krzywopłotach z okazji 97 rocznicy bitwy ustawiono pamiątkowy pomnik i stworzono ścieżkę dydaktyczną. Gdyby pogoda była lepsza, to pewnie bym pozwiedzał te miejsca, no ale nie była, więc może następnym razem.

Pierwszego dnia wyprawy jechało mi się bardzo dobrze, pokonałem przeszło 120 km (z czego 117 na trasie Łapczyca-Krzwypłoty, reszta to sklep i pomnik legionistów) i nawet nie byłem specjalnie zmęczony. Pod górki jechałem bardzo mocno i wyraźnie czułem moc w nogach:) Na ostatnim zdjęciu widać ośrodek w którym nocowaliśmy, fotkę zrobiłem następnego dnia rano.

Galeria wycieczki



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa enera
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]