- Kategorie bloga:
- 0-20 km (165)
- 100 km i więcej (35)
- 21-40 km (294)
- 41-60 km (130)
- 61-80 km (36)
- 81-99 km (12)
- Akcja cmentarze 2014 (10)
- Geocaching (8)
- Gniezno 2016 (5)
- Jura 2015 (3)
- Jura 2016 (3)
- Jura2012 (2)
- Łapczyca (51)
- Mazury 2012 (9)
- miasto (11)
- pieszo (26)
- Po górkach (325)
- Po płaskim (348)
- praca (107)
- Przez Puszczę Niepołomicką (291)
- Rajdy rekreacyjne (6)
- RNO (24)
- samotnie (383)
- w grupie (29)
- Wiedeń 2013 (6)
- wycieczki piesze (6)
- Wyprawy wielodniowe (34)
- wyścig kolarski (19)
- Z córką (15)
- Z uczniami (5)
- Z Żoną / Narzeczoną (66)
- Zachodniogalicyjskie cmentarze (104)
- zawody (24)
Tour de Zakopane
Czwartek, 3 czerwca 2010 | dodano:03.06.2010 Kategoria 0-20 km, Po górkach
- DST: 20.00 km
- Czas: 01:10
- VAVG 17.14 km/h
- VMAX 50.00 km/h
- Temp.: 12.0 °C
- Sprzęt: Kross Grand Spin S
- Aktywność: Jazda na rowerze
W sierpniu ubiegłego roku byłem w Zakopanym na królewskim etapie Tour de Pologne (6 etap – 2009 rok). Po wyjechaniu do premii górskiej I kategorii w Murzasichle zatrzymałem się w na osiedlu pod Cyrhlem koło krzyża i kamienia upamiętniającego wizytę w tym miejscu papieża Ojca Świętego Jana Pawła II. Obok stoi piękna willa do której postanowiłem zabrać moją żonę w ekspresową podróż poślubną (na dłuższą jedziemy w sierpniu). Niestety pogoda nie jest łaskawa, ale udało mi się znaleźć chwilę czasu na pojeżdżenie na rowerze.
W Zakopanym pożyczyłem rower Merida Kalaharii 500 na pierwszy rzut oka wyglądał nie najgorzej ale podczas jazdy okazał się strasznym złomem. Na wycieczkę wyruszyłem z osiedla Cyrhla (rower do góry wywiozłem samochodem – musiałem odwieźć żonę do willi). Najpierw zjazd w dół do Zakopanego – niestety na zjeździe nie mogłem się za bardzo rozpędzić, droga w remoncie, amortyzator przedni prawie nie działał, a dziury w asfalcie zdarzały się całkiem spore. W Zakopanym na początek postanowiłem jechać do Kuźmic – byłem tam rano z żoną, tu rozpoczyna się wyjazd na Kasprowy Wierch. Rano pogoda była przepiękna, po południu niestety się zepsuła, mimo to ludzi pod kolejką całkiem sporo. Podjazd do Kuźmić nie jest specjalnie wymagający, ale miejscami miałem problemy bo przerzutka przednia nawaliła i nie chciała wrzucić na najmniejsze koło z przodu, przerzutka tylnia też działała raczej kiepsko i dwa największe tryby z tyłu też praktycznie były wyłączone z użytku, ale jakoś udało się z problemami wyjechać do stacji kolejki. Później szybki zjazd do Zakopanego i skręt w lewo pod Wielką Krokiew, następnie ulicą Piłsudskiego na Krupówki. Na Krupówkach pełno ludzi, przejechać się nie dało – pogoda się trochę poprawiła to ludzie od razu się pojawili, bo przez ostatnie 3 deszczowe dni, nie było ich tam prawie wcale (ja z żoną ostro robiłem spacery w deszczu:). Po przejechaniu Krupówek skierowałem się na ulicę Nowotarską, na cmentarz parafialny gdzie chciałem zobaczyć – cmentarz wojenny 378. Niestety nie udało mi się znaleźć tego grobu, na dodatek jeszcze zaczęło padać, więc sfotografowałem tylko mogiłę legionistów i ruszyłem dalej.
Pokręciłem się jeszcze trochę po Zakopanym, w drodze powrotnej zobaczyłem jeszcze Willę Witkiewicza na ulicy Antałówka (wcześniej dość stromy, ale króciutki podjazd – na szczęście przednia przerzutka zaczęła działać jak trzeba) oraz Willę pod Jedlami – niestety obie zza płotu.
W końcu ruszyłem w drogę powrotną na osiedle pod Cyrhlem – drogę z Zakopanego w to miejsce pokonywałem podczas Tour de Pologne, wtedy mocno się zmęczyłem tym podjazdem, więc teraz trochę się bałem tej wspinaczki, dawno nie jeździłem, rower miałem kiepski a droga pod górę super łatwa nie była, do tego kiepska pogoda. Miałem zrobić jeszcze postój pod kaplicą na Jaszczurówce ale gdy tam dojechałem to kaplicę zwiedziała jakaś wycieczka, więc zrezygnowałem i ruszyłem od razu do góry. Podjazd nie okazał się jednak tak strasznie wymagający, najmniejszy tryb w przodu nie był mi nawet potrzebny, po kilkunastu minutach znalazłem się w miejscu startu czyli pod papieskim kamieniem na Cyrhla. Gdyby pogoda była ładniejsza to pewnie wybrał bym się jeszcze na Łysą Polanę lub na Głodówkę, ale zrezygnowałem (i dobrze bo pogoda jeszcze się pogorszyła) podjechałem sobie jeszcze pod kościółek odległy od „mojej willi” o kilkaset metrów i wróciłem do domu.
Wycieczka trochę mnie zmęczyła, ale gdyby pogoda była lepsza to pewnie bym się zdecydował na dłuższą trasę bo jeździło się naprawdę całkiem fajnie i to mimo, że pożyczony rower właściwie do niczego się nie nadawał. Jutro ma niestety lać bo rower mam wypożyczony do 13:00 i mógłbym jeszcze gdzieś szybko śmignąć.
Zdjęcia umieszczę po powrocie do domu, a właściwie do Łapczycy (choć tam nie mam netu), więc pewnie dopiero w poniedziałek w pracy:)
Mapa poniżej, niestety profil trasy nijak ma się do rzeczywistości, ale trasę zapisywałem komórką schowaną do torby na aparat.
Galeria wycieczki