Info

 

Rok 2016

baton rowerowy bikestats.pl

Rok 2015

button stats bikestats.pl

Rok 2014

button stats bikestats.pl

Rok 2013

button stats bikestats.pl

Rok 2012

button stats bikestats.pl

Rok 2011

button stats bikestats.pl

Rok 2010

button stats bikestats.pl

Rok 2009

 Moje rowery

 Znajomi

 Szukaj

 Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jasonj.bikestats.pl

 Archiwum

 Linki

miniOdyseja Miechowska 2012

Sobota, 14 kwietnia 2012 | dodano:14.04.2012 Kategoria Po górkach, 41-60 km, RNO, zawody
  • DST: 56.48 km
  • Teren: 20.00 km
  • Czas: 03:06
  • VAVG 18.22 km/h
  • VMAX 59.34 km/h
  • Temp.: 12.0 °C
  • Podjazdy: 715 m
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Wraz z Wojtkiem przejechałem miniOdyseję Miechowską na trasie turystycznej - miałem kłopoty z rowerem, popełniliśmy kilka błędów nawigacyjnych mimo to poszło nie najgorzej 11 i 12 miejsce w kategorii open oraz 7 i 8 w kategorii Turystyczna Elita. Wynik zdecydowanie lepszy niż jazda i jak zwykle pewien niedosyt ponieważ patrząc na wyniki mam wrażenie, że mogliśmy wypaść znacznie lepiej przegraliśmy o zaledwie 1 minutę z dwójką z Xbox 360 Bike team a tylko ostatnia błędna decyzja kosztowała nas przeszło 8 minut.

Pierwszy błąd popełniłem już przed startem a mianowicie dopiero wieczorem w piątek odebrałem rower z serwisu po wymianie całego napędu i nie zdążyłem go przetestować i jak się okazało miałem z tego powodu mega problemy na trasie. Do Miechowa dojechaliśmy bez przeszkód, odebraliśmy numer i około 9 zaczęliśmy przygotowywać się do startu, jak się okazało zamontowanie mapnika i innych szpejów na rowerze zajęło mi dość dużo czasu, więc na start honorowy pod MDK w Miechowie przyjechaliśmy w ostatniej chwili. Około 9:50 ruszyliśmy za samochodem przez rynek, później bocznymi drogami do drogi krajowej nr 7, przecięliśmy ją i dopiero kilkaset metrów dalej mieliśmy start ostry. Dostaliśmy mapy i od razu można było jechać, ledwo więc zdążyłem wsunąć mapę do mapnika i już musiałem pędzić za Wojtkiem pod górę.

Pierwszy punkt oznaczony nr 1 blisko i bez problemów nawigacją, złamana ambona na skraju lasu, dojechaliśmy w licznej grupie - pod górkę miałem mały problem z przerzutką, ale ostatecznie szybko zaliczyliśmy ten punkt. Dalej postanowiliśmy jechać do punktu nr 4, szybki zjazd błotną ścieżką do asfaltu. Pędząc jednak drogą przegapiliśmy właściwy skręt lewo, więc już na samym początku musieliśmy się wracać, to nie był jak się okazało koniec kłopotów z dotarciem do tego punktu. Wróciliśmy na właściwą asfaltówkę, ale przegapiliśmy ścieżkę w prawo, którą do punktu podążała większość drużyn - na szczęście dla nas tak ścieżka wymagała przejścia odcinka piechotą, więc nas błąd nie kosztował nas aż tak strasznie dużo. My zajechaliśmy na punkt od drugiej strony, co prawda na rowerze, ale nadłożyliśmy trochę metrów, tracąc kontakt z większą grupą. Trzeci punkt znajdował się przy wyciągu narciarskim do którego na szczęście trafiliśmy bez żadnych problemów. Kolejny punkt oznaczony nr 6 miał znajdować się lesie przy ambonie na skraju polany, Wojtek bał się trochę plątaniny leśny ścieżek, ale na szczęście poszło łatwo. Kolejny punkt do którego jechaliśmy był oznaczony nr 9, do tego punktu trzeba było przejechać spory kawałek trasy, a na początek wyjechać z lasu, tu zdarzył się na mały błąd wybraliśmy złą ścieżkę i musieliśmy nadłożyć kilkaset metrów. Pojawił się też niestety większy problem, przerzutki moim rowerze, które od samego początku nie działały najlepiej - całkiem odmówiły mi posłuszeństwa. W momencie gdy wrzuciłem na największe koło z tyłu już nie mogłem zrzucić niżej i rezultacie straciłem całą moc. Musieliśmy się zatrzymać, palcami jakoś naciągnąłem linkę, ale już do końca jazdy działały mi tylko niektóre przełożenia, na dodatek momentami tryby z tyłu zmieniały się same.

Punkt 9 znajdował się wąwozie, Wojtek od razu wypatrzył ślady opon i trafiliśmy bez pudła, odjeżdżając z punktu gościu na traktorze omal nas nie staranował, jak się później okazało lampion oznaczający punkt, zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach, pewnie rolnik się zdenerwował, że jeździ mu się po polu i zwinął punkt. Nas na szczęście te kłopoty ominęły i ruszyliśmy dalej. Punkt 8 znajdował się na skraju lasu do którego prowadziła szutrowa droga mocno pod górę, z moimi przerzutkami miałem pewien problem ale jakoś na szczęście się udało wjechać. Dalej szybki zjazd szutrówką na którym coś się podziało z moim mapnikiem i już do końca drogi stukało coś na każdej nierówności. Punkt oznaczony nr 7 znajdował się na szczycie kopca w Racławicach, ponieważ byłem w tym miejscu rok temu na wycieczce to trafiłem na miejsce bez pudła. Od tego miejsca rozpoczął się powrót w kierunku Miechowa, na początek wróciliśmy się trochę drogą na Dziemięrzyce pod krzyż Styki - z tego miejsca Styka szkicował Panoramę Racławicką, tu skręt w prawo, przejechaliśmy obok mogił kosynierów i popędziliśmy w dół na Marchocice, obok jeziorka skręciliśmy w lewo i ruszyliśmy szutrówką w kierunku lasu. Tu mieliśmy małe problemy i ponieważ naszym zdaniem ścieżka, którą jechaliśmy odchodziła za bardzo w las, to zrobiliśmy skrót między drzewami, co okazało się dobrym pomysłem bo już po chwili byliśmy na punkcie, gdzie spotkaliśmy parę, która tuż przed nami odjeżdżała z kopca. Podbiliśmy punkt i szutrówką przez las ruszyliśmy do ostatniego punktu do zaliczenia - oznaczonego nr 2. Postanowiliśmy wybrać najkrótszą możliwą drogę, czyli ścieżkę przez las, droga okazała się ciężka, na dodatek odbiliśmy w lewo za wcześnie, drogą której na mapie nie było, ale szybko skorygowaliśmy położenie i po chwili byliśmy na punkcie tuż przed parą, którą już spotkaliśmy na wcześniejszych punktach. Do mety mieliśmy jechać drogą wojewódzką, ale ostatniej chwili postanowiliśmy coś przy kombinować, jak się okazało to był straszny błąd, drogi zaznaczonej na mapie zwyczajnie nie było i w końcu musieliśmy wrócić do pierwotnej koncepcji z drogą wojewódzką, tracąc jednak niepotrzebnie 8 minut i robiąc 2 kilometry. Dojazd do drogi wojewódzkiej był ciężki bo pod wiatr, ale jak już wypadliśmy na drogę to dostaliśmy wiatr w plecy i prowadząc na zmiany błyskawicznie dotarliśmy do Miechowa, przejechaliśmy krajówkę i padło hasło ścigamy się mety:)

Od drogi krajowej do mety był równo kilometr z jednym dość wyraźnie zarysowanym podjazdem. Na początek o pół roweru do przodu wyszedł Wojtek, ale jak rozpoczął się podjazd to ja chcąc się liczyć w walce musiałem go pokonać na twardym przełożeniu, ponieważ następny działający dobrze trybik miałem o dwa mniejszy. Ruszyłem więc pod górę z całej siły i zostawiłem Wojtka (który zdradzał objawy braku treningu) dobre 100 metrów z tyłu. Wpadłem na metę, sędziowie siedzieli w budynku, więc wszedłem do środka patrzę a tu karty oddaje dwóch zawodników Xbox360, jak się okazało nie mieli punktu 9, ale sędziowie im go zaliczyli (bo jak wspomniałem wcześniej ktoś zwinął lampion). Mój czas to 3:31, Wojtek miał 3:32 i z takim samym czasem przyjechał dobre nam znany zawodnik enduro69 (też bez punktu 9).

Zgodnie z tabelą wyników ja zająłem ostatecznie 7 miejsce w w kategorii elity na trasie turystycznej, a Wojtek był 8. Wyprzedzili mnie jeszcze: zwyciężczyni w kategorii kobiet i trzech zawodników w kategorii masters, więc w open zająłem 11 miejsce, a Wojtek 12 (skończyło 44 zawodników). Wynik w sumie dobry, ale biorąc pod uwagę błędy na początku i bezsensowny błąd na samym końcu mogło być zdecydowanie lepiej. Trzeci zawodnik na trasie turystycznej miał czas 3:07, więc był od nas lepszy o 24 minuty - na podium byśmy się chyba nie wdrapali, ale tuż za mogliśmy być.

Galeria wycieczki


Salina Cracoviensis

Wtorek, 10 kwietnia 2012 | dodano:10.04.2012 Kategoria Zachodniogalicyjskie cmentarze, samotnie, Przez Puszczę Niepołomicką, Po płaskim, Po górkach, 81-99 km
  • DST: 93.63 km
  • Teren: 10.00 km
  • Czas: 05:03
  • VAVG 18.54 km/h
  • VMAX 71.44 km/h
  • Temp.: 13.0 °C
  • Podjazdy: 853 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Przejazd po szlaku:
Długość: 87,48 km
Czas jazdy: 4:45:10
Średnia prędkość: 18,4 km/h

Wycieczkę rowerowym szlakiem solnym Salina Cracoviensis planowałem od jesieni, kiedy to na parkingu przy Puszczy Niepołomickiej zobaczyłem tablicę z mapą szlaku. Na podstawie oficjalnej strony szlaku www.salinacracoviensis.pl i znajdującej się tam interaktywnej mapy, wyrysowałem sobie trasę, której łączną długość oceniłem na niecałe 84 km. Wtorek po świętach to dzień jeszcze w szkole wolny a ponieważ pogoda dopisała to postanowiłem przejechać ten szlak w ramach treningu przed miniOdyseją w Miechowie.

Przed południem, gdy ruszałem na szlak słońce pięknie świeciło, ale temperatura nie przekraczała 10 stopni i cieniu było dość chłodno, więc gdy zajechałem na parking przy Puszczy to musiałem ubrać kurtkę i rękawiczki. Dopiero na parkingu włączyłem GPS, więc poniższy ślad jest tylko zapisem drogi, którą pokonałem na szlaku, nie uwzględnia dojazdu do parkingu i powrotu do domu po zamknięciu pętli. Na początek jazda Drogą Królewską przez Puszczę Niepołomicką, nie jechałem jakoś strasznie szybko bo starałem się dobrze rozłożyć siły. Pierwszy postój na Sitowcu i szybka fotka, cmentarza wojennego 325 i nowego dębu Batorego. Następny postój 2 km dalej i fotki Dębu Augusta II. Po dojechaniu do lesniczówki Przyborów, skręt w lewo a następnie w prawo na Żubrostradę, w Puszczy szlak solny (rowerek z niebieskim paskiem), jest bardzo dobrze oznakowany i w zasadzie na sposób coś pomylić. Żubrostradą dojechałem do drogi asfaltowej na Damienice, w tym miejscu niebieski szlak solny, łączy się z czarnym szlakiem rowerowym Doliny Drwinki, prowadzący od Ujścia Solnego - ten szlak traktowany jest również jako szlak łącznikowy Salina Cracoviensis. Kolejny postój nad Czarnym Stawem, choć tym razem zrobiłem tylko kilka fotek od strony drogi i ruszyłem dalej. Z Puszczy wyjechałem w Damienicach i od razu wjechałem na plac budowy autostrady, widać że prace są już mocno zaawansowane, wiadukt prawie stoi, a i sama droga już dobrze utwardzona. Kolejny postój w centrum Damienic pod kaplicą, zakupy w sklepie, i rzut oka na kolejną tablicę informującą o przebiegu szlaku solnego. Dalej przejazd, a w zasadzie przejście przez kładkę na Rabie, kładkę wyremontowano, ale i zawieszono znaki zabraniające przejazdu rowerem, więc wolałem nie ryzykować:)

Po przekroczeniu Raby wjechałem do Bochni kończąc tym samym najłatwiejszy odcinek trasy, dalej jazda pod cmentarz komunalny w Bochni, gdzie zrobiłem fotkę cmentarza wojennego 314 i prac przy montażu tablicy na pomniku ofiar zbrodni katyńskiej, pewnie na szybkości montowani tablicę ku czci ofiar katastrofy smoleńskiej (właśnie minęła 2 rocznica i pewnie tym dniu miały się odbyć jakieś uroczystości). Od cmentarza podjazd w kierunku Osiedla Niepodległości, szlak jednak nie prowadzi na wprost tylko odbija w lewo w kierunku szybu Campi (co prawda znaki szlaku robiąc się nagle zielone, ale to tam trzeba jechać). Szlak omija szyb i wraca na osiedle, ale ja postanowiłem podjechać na plac szybu. Szyb Campi jest atrakcją turystyczną przy której od kilku lat funkcjonuję Osada VI Oraczy ukazująca życie mieszkańców tych terenów we wczesnym średniowieczu, byłem tam żoną gdy otwierano osadę - bardzo ciekawe miejsce. Z parkingu przed szybem jest też bardzo ciekawy widok, widać wieże bazyliki św. Mikołaja. Na pewno jadąc po solnym szlaku warto pojechać do centrum Bochni, zobaczyć rynek, ale ponieważ Bochnia jest mi dobrze znana to od razu powróciłem na szlak, przejechałem przez Osiedle Niepodległości i wyjechałem na ulicę Brodzińskiego prowadzącą do drogi nr 4. W miejscu, gdzie opuszczany Osiedle Niepodległości, do trasy szlaku solnego, dochodzi rowerowa trasa koloru czarnego - Via Regia Antigua z Chełmu do Bochni, która również jest traktowana jako trasa łącznikowa. Szlak Via Regia prowadzący przez Łapczycę, przejeżdżałem wielokrotnie i gorącą polecam, jako piękny widokowy odcinek. Jednak wracając do szlaku solnego, dojeżdżamy do drogi nr 4, wiaduktem pod szosą jadąc pod zakaz, który nie dotyczy tylko pojazdów rolniczych przejeżdżamy przez pod 4 i po skręcie w lewo rozpoczyna podjazd szutrową drogą do widocznego Lasu Skarbowego (Kopalińskiego). Przez ten lasek również już kilka razy przejeżdżałem, choć nigdy nie wjeżdżałem do niego właśnie tędy, odcinek na pewno bardzo ładny, ale dość trudny, droga szczególnie na początku wiedzie mocno pod górę, mój cross co prawda radził sobie z nawierzchnią drogi nie najgorzej, ale na tym odcinku na pewno lepiej by się jechało góralem. Z lasu wyjeżdżamy na trasę Via Panoramica w miejscowości Dąbrowica, czyli mniej więcej w połowie trasy widokowej prowadzącej z Pogwizdowa do Gierczyc, Via Panoramica też gorąco polecam, piękne widoki, co prawda wyjeżdżając w tym miejscu część z nich tracimy ale widoki w kierunku północnym na Łapczycę, Puszczę Niepołomicką i Kraków, a nawet dalej na wzniesienia Proszowickie wciąż przed nami. Trasę Via Panoramica, też już przejeżdżałem kilkukrotnie, więc tym razem tylko kilka zdjęć, ale jeśli ktoś pogrzebie na mojej stronce to na pewno znajdzie ich znacznie więcej. W Gierczycach, skręcamy w lewo w kierunku Zawady, mijamy szczyt Czyżyczki ze zbiornikiem wodnym i cmentarzem wojennym nr 336 (byłem na szczycie 18.03 zachęcam to przejrzenia zdjęć z tej wycieczki), jadąc prosto mamy odcinek zjazdu i dojeżdżamy do skrętu w prawo na Grabinę, 100 metrów lekko po górę i szalony zjazd do Grabiny. Zaraz po zjeździe mamy pomnik poświęcony ofiarom pacyfikacji wsi w styczniu 1945 roku, następnie skręcamy w prawo i rozpoczynamy podjazd do Buczyny, mijamy po prawej cmentarz wojenny 337 (patrz wycieczka 18.03) a w górze możemy zaobserwować szczyt Czyżyczki, ze zbiornikiem i cmentarzem 336. Podjazd do Buczyny nie jest może specjalnie trudny, ale trochę pod górę trzeba się namęczyć w nagrodę mamy bardzo szybki zjazd do Nieszkowic. Mała uwaga w tym miejscu moglibyśmy trochę skrócić szlak jadać w Buczynie w lewo zamiast w prawo, podjechać na szczyt wzgórza Borek i zjechać w Stradomce, a szlak prowadzi nas trochę na około, zjazdem do Nieszkowic i następnie plaskom drogą wzdłuż rzeki Stradomki. Ja pojechałem za szlakiem i po opisanym powyżej odcinku dojechałem do mostu na Stradomce, następnie na skrzyżowaniu skręciłem w prawo na Nieznanowice. Ten plaski odcinek w dolinie Raby do Niegowici, jest raczej mało ciekawy, w pewnym momencie nasz szlak krzyżuje się z czerwonym szlakiem rowerowym ziemi gdowskiej, gdyśmy pojechali nim wzdłuż Raby to dojechalibyśmy pod kopiec J.H. Dąbrowskiego w Pierzchowie. Jadać jednak szlakiem solnym dojeżdżamy do drogi na Gdów, którą przecinamy i po kolejnym dwóch kilometrach dojeżdżamy do Niegowici.

Zabytki Niegowici też mi są dobrze znane, zrobiłem więc parę fotek i stwierdziłem, że czas na dłuższy postój. Na liczniku w tym miejscu miałem już 50 km i mój organizm zaczął zdradzać objawy zmęczenia, uzupełniłem więc zapasy w sklepie, zjadłem batona i banana i po krótkiej analizie trasy ruszyłem dalej. Wracając jeszcze do Niegowici, mamy tu piękny kościół, wikarówkę w której w latach 1948-49 mieszkał Karol Wojtyła, jego pomnik przed kościołem, a kilkaset metrów dalej cmentarz parafialny na którego terenie znajduje się cmentarz wojenny 335. Na cmentarzu w Niegowici, ostatnio zrobiono porządki i wycięto dość dużo drzew, dzięki temu odsłonił się piękny widok, jak na dłoni widać stąd np. kościół kazimierzowski Łapczycy. Wycięto też drzewa i krzewy na terenie cmentarza wojennego.

Zaraz za cmentarzem w Niegowici mamy skrzyżowanie dróg, tu niestety widać słabe oznakowanie szlaku solnego na tym odcinku, ponieważ nie ma znaku pokazującego którą drogą jechać, a należy skręcić w lewo i rozpocząć podjazd przez Krakuszowice. Niedaleko skrzyżowania z tym że jadąc drogą na wprost znajduje się tajemnicy kopiec Krakusa - informacje o nim też znajdują się na mojej stronie (wycieczki 17.04.2010 r.). Dalsza droga prowadzi przez Wiatowice i Trąbki, na tym odcinku po raz pierwszy zobaczyłem, że istnieją rozbieżności pomiędzy mapą szlaku na stronie, a oznakowaniem w terenie. W Trąbkach na lekko wznoszącej się drodze przeżyłem spory kryzys, dopiero kilka łyków Adrenaline Mountain Dew pozwoliło mi jechać dalej. W Trąbka szlak skręca w prawo w szutrową ścieżkę, co też jest zmianą w stosunku to tego co mamy na stronie, ale jest to trasa lepsza, ponieważ pozwala nam w zasadzie uniknąć jazdy drogą główną. Pod kościół w Biskupicach mamy niezłą wspinaczkę, kilkaset metrów od kościoła mijamy tablicę z mapą szlaku solnego. Pod sam kościół już sobie podszedłem, ponieważ podjazd jest od drugiej strony, a szczerze mówiąc nie miałem siły wspinać się mega stromą ścieżką. Ze wzgórza na którym stoi kościół mamy piękną panoramę i widok na pobliską Chorągwicę, która będzie następnym punktem naszej wycieczki.

Kolejne metry wycieczki to droga przez mękę, podjazd z Biskupic do skrzyżowania z drogą na Chorągwicę, to 800 metrów podjazdu i 67 metrów w górę, pokonywałem ten podjazd już wcześniej, ale nigdy po przejechaniu przeszło 60 km, tym razem jechało mi się bardzo ciężko, ale na szczęście jakoś dałem radę. Na wspomnianym wyżej skrzyżowaniu skręcamy w prawo i zaraz po lewej mamy piękne widoki na południe, widać zalew Dobczycki, Gorce, a podczas tej wycieczki, widać było nawet zaśnieżone szczyty Tatr. Kolejne metry to zjazd z 408 m npm do 370 m npm, i rozpoczynamy przeszło 1,5 kilometrową wspinaczkę pod kościółek w Chorągwicy na wysokość 428 m npm, ale porównaniu wcześniejszym mega podjazdem, ten to już pikuś. Pod kościółkiem w Chorągwicy osiągamy najwyższy punkt wycieczki po szlaku solnym, znów możemy podziwiać widoki, tym razem w kierunku północnym. Sam maszt telewizyjny znajduję się jeszcze kilkaset metrów dalej, ale w miejscu gdzie już w zasadzie rozpoczyna się zjazd do Mietniowa.

W Chorągwicy kończy się najtrudniejszy odcinek szlaku solnego i rozpoczynamy przyjemny zjazd do Wieliczki, w pewnym momencie szlak odbija w wąską ścieżkę w prawo, ale cały czas pędzimy mocno w dół, właśnie na tym odcinku gdzieś zgubiłem szlak, oznakowanie było raczej słabe, więc na rynek w Wieliczce wjechałem po swojemu. Widać, że centrum Wieliczki ładnieje, zamek żupny był odremontowany już dawno, ale wypiękniał również rynek, a to jeszcze chyba nie koniec remontów. Następnym odcinek też przejechałem po swojemu, obok szybu Daniłowicza, będącego wizytówką wielickiej kopalni dojechałem do ulicy Marszałka Piłsudskiego, a następnie bocznymi drogami już po szlaku, dojechałem do skrzyżowania z drogą nr 4, przejechałem na prosto w kierunku Śledziejowic. Według strony Salina Cracoviensis, dalej szlak powinien prowadzić przez Śledziejowice, Kokotów, Węgrzce Wielkie do Zakrzowa, jadąc na zjeździe w Śledziejowicach, zobaczyłem znak szlaku prowadzący gdzieś w boczną drogę, ale ponieważ jechałem szybko doszedłem do wniosku, że nie będę się wracał, a szlak pewnie i tak za chwilę powróci na drogę, którą jadę. Niestety okazało się, że tak nie jest, przejechałem przez Śledziejowice, następnie przez Kokotów, gdzie sfotografowałem kapliczkę, przy której był być może kiedyś zlokalizowany cmentarz wojenny, oraz większą już odremontowaną kapliczkę znajdującą się kilkaset metrów dalej. Dalej przejechałem przez Węgrzce, przeciąłem drogę Wieliczka - Niepołomice, a na znaki szlaku solnego nie trafiłem. Zobaczyłem je dopiero w Zakrzowie i za oznakowaniem szlaku przejechałem przez Staniątki obok klasztoru sióstr Benedyktynek, na skraju Puszczy zatrzymałem się jeszcze pod cmentarzem wojennym 329, by po kolejnym kilometrze jazdy zamknąć pętlę Salina Cracoviensis na parkingu przy Puszczy gdzie wycieczkę rozpocząłem.

Na parkingu zobaczyłem sobie dokładnie mapę trasy znajdującą się na tablicy, okazało się że różni się ona od tej która jest na stronie i na podstawie której przygotowałem wycieczkę, a na odcinku Śledziejowice - Zakrzów prowadzi wręcz całkiem inną drogą, chyba krótszą choć nie wiem czy nie trochę trudniejszą. Kiedyś trzeba będzie więc zrobić poprawkę na szlaku Salina Cracoviensis, jeśli nie całego szlaku to może chociaż odcinka od Wieliczki (może Biskupic). Przydałaby się mapa papierowa z naniesionym szlakiem, oraz trochę lepsze oznakowanie (odpowiednio wcześniej sygnalizujące skręty). Na szlaku nie ma też tabliczek kilometrowych z odległościami do kolejnych punktów (takie tabliczki dotyczące też niedawno wytyczonego szlaku Żeleńskich widać na jednym ze zdjęć). Projekt Salina Cracoviensis kosztował 811 tys. złotych, to trochę dużo jak na 4 duże tablice z mapą szlaku, średniej jakości oznakowanie w terenie i stronę internetową wprowadzającą użytkownika w błąd co do przebiegu szlaku. Mimo wszystko jest to szlak ciekawy i na pewno godny polecenia, twórcy szlaku na swojej stronie piszą, że jest to szlak wielodniowy do podróżowania z sakwami, co moim zdaniem jest pewną przesadą, ale chcąc zwiedzić wszystkie zabytki na szlaku i pobliżu szlaku, warto mu poświęcić więcej czasu niż ja i być może faktycznie jest to szlak na 2 dni jazdy.

Na koniec nadszedł czas na podsumowanie wycieczki jako treningu przed odyseją, forma nie jest niestety satysfakcjonująca, widać że nie przepracowałem dobrze zimy. Nie ma mocy pod górę, siły wystarczyło na 50 km, podjazdy nawet te łatwiejsze szły mi opornie i na najlżejszych przełożeniach. Mimo wszystko trasę przejechałem, więc sądzę że na odysei też dam sobie radę, choć na pewno nie ma co liczyć na jakiś nadzwyczajny wynik.

Galeria wycieczki


Rowerowa Wielka Sobota w żoną w Puszczy

Sobota, 7 kwietnia 2012 | dodano:07.04.2012 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, Z Żoną / Narzeczoną
  • DST: 24.89 km
  • Teren: 6.00 km
  • Czas: 01:42
  • VAVG 14.64 km/h
  • VMAX 28.35 km/h
  • Temp.: 10.0 °C
  • Podjazdy: 44 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Po święconce słońce mocniej zaświeciło i moja żona wpadła na pomysł żeby jechać na rower, ponieważ w Łapczycy nie miałem roweru to pojechaliśmy samochodem do Niepołomic, z domu moich rodziców ruszyliśmy na wycieczkę po Puszczy Niepołomickiej. Dla mojej żony był to pierwszy wyjazd na rowerze w tym roku, mimo to na początku dość mocno kręciła, ale po przejechaniu 7 km zaczęła powoli odczuwać zmęczenie. Pierwotny plan przewidywał wycieczkę nad Czarny Staw, ale pod leśniczówką Przyborów postanowiliśmy zmienić trasę. Po krótkim postoju pod leśniczówką, skręciliśmy w prawo w szutrową drogę na Kłaj. Przejechaliśmy Puszczę wszerz a następnie znowu skręciliśmy znowu w prawo i drogą koło tartaku i jednostki wojskowej dojechaliśmy do Koziego Lasu na jeziorko. Niestety w czasie naszej wycieczki pogoda mocno się popsuła, niebo się zachmurzyło i spadła też temperatura, nie było więc czasu na dłuższy postój i po kilku zdjęciach ruszyliśmy szybko w kierunku domu.

Szybki przejazd przez Kłaj i Szarów a następnie ścieżką rowerową dotarliśmy do dawnego ośrodka Krakowianka (obecnie parking na skraju lasu). Na tym właśnie parkingu stoi duża mapa szlaku Salina Cracoviensis - czy rowerowego szlaku solnego. Szlak ten ma pętle główną i kilka szlaków dojazdowych, główna pętla prowadzi z Bochni do Wieliczki i z powrotem przez Puszczę Niepołomicką - łączną długość jakieś 84 km - chciałbym go przejechać jeszcze przed Odyseją w Miechowie, więc jak będzie pogoda to we wtorek ruszam.

Ostatni odcinek trasy do domu przejechaliśmy polnymi skrótami i do domu moich rodziców zajechaliśmy od strony ulicy Wrzosowej przy której zamierzam budować dom, jak wszytko dobrze pójdzie i za 3 lata przeniosę moją rowerową bazę wypadową z powrotem do Niepołomic. Wycieczka z żoną super udana, szkoda tylko że pogoda podczas jazdy się zepsuła, ale na szczęście uniknęliśmy deszczu, który zaczął podać jakieś 1,5 godziny po naszym powrocie, żona dała radę, co prawda trochę narzekała, ale na pierwszy wyjazd nie było najgorzej.

Galeria wycieczki


Szybka wycieczka po Puszczy

Czwartek, 5 kwietnia 2012 | dodano:05.04.2012 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie
  • DST: 30.86 km
  • Teren: 7.00 km
  • Czas: 01:17
  • VAVG 24.05 km/h
  • VMAX 36.41 km/h
  • Temp.: 16.0 °C
  • Podjazdy: 53 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Szybka wycieczka po Puszczy Niepołomickiej. Prognozy pogody na święta są niestety mało optymistyczne, trzeba więc trenować dopóki się, postanowiłem więc zrobić szybką wycieczkę po Puszczy. Z domu ruszyłem Drogą Królewską pod leśniczówkę Przyborów i tam miałem skręcić na Kłaj, ale ponieważ jechało mi się dobrze to postanowiłem, że pociągnę na prosto szutrową Drogą Królewską do drogi na Stanisławice i tam dopiero skręciłem w prawo. Przejechałem obok cmentarza na Osikówce i po kilku kilometrach dojechałem do Stanisławic tu ponownie skręciłem w prawo i drogą obok tartaku dojechałem do Kłaja pod jednostkę wojskową. Przejechałem pod torami i wzdłuż ściany lasu pojechałem przez Kłaj w stronę Szarowa. Zrobiłem jeszcze krótki postój nad jeziorkiem w Kozim Lesie i przez Szarów, ścieżką rowerową dojechałem do Niepołomic.

Na rynku w Niepołomicach (gdzie zrobiłem sobie postój) miałem przejechane prawie 30 km ze średnią 23,96 km/h. Na sam koniec dojechałem sobie do domu rodziców.

W sumie wycieczka bardzo udana, przejechałem przeszło 30 km w mocnym tempie a na Drodze Królewskiej pierwszy ślady wiosny w Puszczy.

Galeria wycieczki


Po okolicznych górkach

Środa, 4 kwietnia 2012 | dodano:04.04.2012 Kategoria 21-40 km, Po górkach, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 28.12 km
  • Teren: 3.00 km
  • Czas: 01:23
  • VAVG 20.33 km/h
  • VMAX 58.26 km/h
  • Temp.: 13.0 °C
  • Podjazdy: 294 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Szybka wycieczka po okolicznych górkach, na początek jazda terenowa ulicą Wrzosową przez nowe osiedle Boryczów. Szukałem jakieś szybkiej drogi do Staniątek, niestety na razie jeszcze takiej nie ma, ostatecznie wyjechałem na ulicę Komandosów, którą dojechałem do Wielickiej i dopiero na wysokości Coca-Coli odbiłem w prawo w kierunku Staniątek. Wąską asfaltową drogą wśród pól dojechałem do klasztoru w Staniątkach, przejechałem przez jego teren i ruszyłem w kierunku Zagórza, w ostatniej chwili podjąłem decyzję, że jednak podjadę sobie górkę w Słomirogu, na skrzyżowaniu skręciłem więc w prawo na Zakrzów i po 1,5 kilometra w lewo na Słomiróg. Przede mną podjazd, na początek dwie ścianki na dystansie 800 metrów - 37 metrów w górę zjazd i byłem w centrum wsi. Po chwili wytchnienia znowu pod górę do granicy Gminy Niepołomice na wysokość 264 metrów npm, mój podjazd kończy się jednak jeszcze wyżej, zaraz za tablicą Gmina Niepołomice skręcam w prawo i szutrową drogą dojeżdżam do punktu widokowego na wysokości 271 mnpm. Cały podjazd to 2 km - 66 metrów różnicy wysokości, ale ponieważ na trasie mamy odcinek zjazdu w sumie pod górę kręcimy 72 metry. Nie jest to może jakoś strasznie dużo, ale mi zawsze ten podjazd daje mocno w kość.

Na szczycie zrobiłem krótką przerwę, z tego miejsca mamy piękne widoki niestety zdjęcia dziś robiłem tylko komórką. Kolejny punkt na trasie to kościół w Bodzanowie, najpierw zjazd a potem znowu podjazd z bardzo stromą końcówką pod kościół - łącznie 900 metrów podjazdu i 41 metrów w górę (ostatnie 190 metrów to 17 metrów pod górę na ostatnich metrach przed samym kościołem nachylenie przekracza 10%). Pod kościołem zrobiłem fotkę, potem jeszcze kilka metrów pod górkę pod cmentarz i zjazd w kierunku drogi nr 4. Drogę krajową przeciąłem na pełnej prędkości i rozpocząłem kolejny podjazd - 800 metrów, 27 metrów w pionie, następnie skręt w lewo na Suchorabę i kilka kolejnych mniejszych podjazdów. Do cmentarza wojennego 376 w Suchorabie w zasadzie jedziemy cały czas pod górkę (z niewielkimi odcinkami zjazdów) pod cmentarzem osiągamy szczyt przełęczy na wysokości 302 mnpm.

Po krótkim podstoju pod cmentarzem ruszyłem dalej, terenowym skrótem w kierunku Zborczyc, na drogę asfaltową wyjeżdżam na kolejnej granicy Gminy Niepołomice, szybki przejazd w kierunku Czyżowa i zjazd do drogi nr 4, którą znowu przecinam i rozpoczynam kolejny podjazd do Brzezia (1,2 km - 32 metry pod górę) w Brzeziu skręcam w lewo opuszczając tym razem atrakcje Brzezia i szybki zjazdem dojeżdżam do Gruszek. W Gruszka znowu zjazd wąwozem i dalej skręt w lewo na Staniątki, na koniec skrót przez Puszczę i wyjeżdżam na ulicy Dębowej. Na koniec wycieczki podjechałem jeszcze do sklepu komputerowego po router i do domu.

W sumie wycieczka bardzo udana, pogoda ładna, forma ciągle taka sobie, ale tragedii nie ma. Kilka podjazdów zaliczonych, szkoda że prognozy na święta są takie sobie bo już planowałem kilka wycieczek.

Galeria wycieczki


Zabierzów i Sowiniec

Niedziela, 25 marca 2012 | dodano:25.03.2012 Kategoria 41-60 km, Po górkach, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 50.51 km
  • Teren: 12.00 km
  • Czas: 02:51
  • VAVG 17.72 km/h
  • VMAX 50.51 km/h
  • Temp.: 16.0 °C
  • Podjazdy: 505 m
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Miał być wyjazd z Krzyśkiem po trasie Miniodysei Miechowskiej 2011, ale Krzysiek po wczorajszym dziś nie dał rady jechać, więc pojechałem samochodem do Krakowa stamtąd rowerem do Zabierzowa pod radar Zapałka. Miałem jechać do Rudna pod zamek Tenczyn, ale forma jeszcze nie ta do tego wiatr, więc dojechałem tylko do Zabierzowa, ale i tak wyszła niezła wycieczka.

Na Błoniach zaparkowałem tuż przed 10:00 (w nocy była zmiana czasu, więc wcześniej się nie dało:) wyciągnąłem rower, dokręciłem mapnik, mimo że słońce świeciło mocno postanowiłem ubrać kurtkę a po chwili jazdy włożyłem nawet rękawiczki. Problem z dzisiejszym porankiem był taki, że niestety wiało i to momentami wcale nie tak słabo. Ruszyłem w kierunku Zabierzowa wzdłuż rzeki Rudawa, dość spory kawałek pokonałem ścieżką po wale, potem ścieżką przez pola i wyjechałem w Mydlnikach w pobliżu zbiorników retencyjnych na Rudawie, po chwili byłem już pod kościołem przy ul. Balickiej i tą właśnie ulicą ruszyłem w kierunku Szczygłowa, przez moment miałem nawet plan trzymać się Rowerowego Szlaku Orlich Gniazd, ale ponieważ w tym momencie, jeszcze ciągle moim celem był Zamek Tenczyn, więc postanowiłem pewne fragmenty skrócić po asfalcie. Od samego początku wycieczki niestety musiałem walczyć z wiatrem i to właśnie na ulicy Balickiej dał mi się mocno we znaki, ale dość szybko dojechałem do skrzyżowania z drogą na Zabierzów. W tym momencie koło mnie przemknął jakiś rowerzysta, przez chwilę się pod niego podpiąłem, ale zasuwał tak mocno, że musiałem skapitulować. Jednak już po kilku minutach skręcałem do Lasu Zabierzowskiego.

Trasę na tym odcinku znałem, ponieważ w maju 2011 r. pokonywałem ją wraz z żoną podczas Rowerowej Majówki z Wójtem Gminy Zabierzów, przede mną był dość spory podjazd, powolutku wjechałem, chciałem jeszcze odbić na punkt widokowy zaznaczony na mapie, ale okazało się że widoki z niego słabe, więc po chwili nawróciłem ma szutrówkę prowadzącą pod radar Zapałka. To właśnie tu zdecydowałem, że nie jadę do Rudna. Na liczniku miałem 16 km, byłem już mocno zmęczony, dalsza droga (jeszcze co najmniej 15-20km) prowadziła w pod wiatr i stwierdziłem, że dziś jednak nie dam rady. Pod radarem skręciłem więc w prawo na drogę, która miała mnie zaprowadzić do centrum Zabierzowa i tak się stało szybki zjazd i po chwili jestem pod kościołem w Zabierzowie. Niestety Zabierzów nie ma jakiegoś fajnego centrum, gdzie można byłoby się zatrzymać, postanowiłem więc jechać do znajdującego się w pobliżu Skały Kmity Rogatego Rancza. Tak krótki postój i jazda do Krakowa, odkryłem jeszcze mały skrót przez Szczyglice, jednak po drodze doszedłem do wniosku, że odwiedzę jeszcze cmentarz w Bronowicach na którym kiedyś znajdował się cmentarz wojenny nr 389. Po kwaterze żołnierzy z I wojny nie ma co prawda już śladu, ale na tym cmentarzu znajduje się grobowiec Tetmajerów. W NAC można znaleźć zdjęcie z lat 30-tych XX wieku na którym, widać uroczystości pod grobem Tetmajerów w a tle pomnik, który swoimi elementami przypomina inne pomniki na kwaterach wojennych. Jednak żeby dojechać na miejsce, musiałem się mocno nakombinować, cmentarz znajduję się przy bardzo ruchliwej drodze 7 (79, E77) prowadzącej do wjazdu na autostradę a jazdy nią chciałem uniknąć. Na początku pojechałem ul. Topolową mocno pod górę na Rząskę, tu miałem wjechać na ścieżkę, którą chciałem dojechać do ul. Tetmajera i stamtąd na cmentarz. Okazało się jednak, mimo iż ścieżka jest widoczna na mapie, to dojazd do niej jest zagrodzony, jest jakaś tablica o chronionym uroczysku i jazdy nie ma:( Pojechałem, więc do drogi nr 7 innego wyjścia nie było, kombinowałem jeszcze czy nie da się jakiego skrótu zrobić przez pola, ale nic z tego. Gdy miałem jakieś 14 lat pojechałem na rowerze z Niepołomic do Zabierzowa i na miejsce dojechałem właśnie drogą nr 7 z ronda Conrada, ale od tego czasu wiele się zmieniło i tą drogą jedzie teraz 2 raz więcej samochodów i to jeszcze z większą prędkością. Liczyłem jeszcze, że droga ma szerokie pobocze, a tu nic z tego - pobocza całkiem brak. Miałem już ryzykować życie i jechać szosą, ale ostatniej chwili zobaczyłem wydeptaną wąską ścieżkę koło drogi, jazda nie była co prawda komfortowa, ale przynajmniej trochę bezpieczniejsza. Po jakimś kilometrze dojechałem do chodnika a po dwóch do cmentarza. Sfotografowałem pomnik Tetmajerów, i pompę wodną umieszczoną na dość szerokiej kwadratowej podmurówce, może to właśnie tu kiedyś był pomnik i groby żołnierzy:(

Dalej miałem jechać ulicą Temajera, ale pominąłem ścieżkę i szukałem drogi i w rezultacie nie znalazłem tego co chciałem. Skręciłem więc dopiero w ulice Katowicką i ul. Zielony Most dojechałem do skrzyżowania z Balicką, która przeciąłem i jadąc cały czas prosto przejechałem nad Rudawą przecinając swój poranny ślad i po chwili byłem już pod Willą Decjusza. Postanowiłem pojechać jeszcze na Sowiniec i przy okazji sprawdzić swój czas podjazdu pod ZOO. Forma była taka słaba, a na dodatek na podjeździe spadł mi łańcuch (napęd do wymiany, jadę w tym tygodniu) i ostatecznie osiągnąłem czas podjazdu 12:55. Z takim czasem na stronie rowerowanie.pl zająłbym przedostatniej - 154 miejsce no cóż, forma słaba do tego jeszcze awaria, może spróbuje ponownie na koniec sezonu - dodam tylko, że najlepszy czas to 4:40, a zawodnik na pozycji 100 ma czas 7:03.
Na koniec wyjechałem jeszcze na szczyt wzgórza Sowiniec i wyszedłem sobie ma kopiec Piłsudskiego, kilka fotek i szybki zjazd. Dojazd do Błoni, mała rundką wokół - ludzi pełno i ciężko się jechało po Błoniach.

Wycieczka w sumie dość udana, zdecydowanie brakuje mocy pod górę i trochę kondycji, co prawda na górka nie wymiękam, ale najlżejsze przełożenia są w ciągłym użyciu. Do Rudna na zamek Tenczyn muszę jeszcze kiedyś się wybrać, tym razem lepiej przygotowany.

Galeria wycieczki


Czarny Staw i Baczków

Sobota, 24 marca 2012 | dodano:25.03.2012 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką
  • DST: 38.64 km
  • Teren: 12.00 km
  • Czas: 01:53
  • VAVG 20.52 km/h
  • VMAX 37.44 km/h
  • Temp.: 15.0 °C
  • Podjazdy: 44 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Wyjazd z Krzyśkiem (dla niego pierwszy wyjazd w sezonie) do Baczkowa, po drodze Czarny Staw.

Do 14:00 miałem być na kursie w Krakowie, ale kurs skończył się już o 12:00, więc koło 13:00 byłem w Niepołomicach. Na początek mały serwis mojego crossa m.in. zmieniłem opony z zdecydowanie bardziej terenowe Kendy, które od dwóch lat wisiały sobie na wieszaku. Około 14:30 przyjechał Krzysiek, ponieważ był to dla niego pierwszy wyjazd w sezonie, więc proponowałem mu dość łatwa trasę na około 20 km, ale on się uparł że jedziemy do Baczkowa no to pojechaliśmy. Zaraz jak wjechaliśmy do Puszczy, to na Drodze Królewskiej minęliśmy rowerzystę zakładającego kurtkę, dogonił nas tuż przed Sitowcem i siadł nam na kole, po jakiś 2 km minął nas i przyspieszył, postanowiłem za nim pogonić i pojechać na kole do leśniczówki. Facet zasuwał mocno jakieś 27-30 km a ja za nim, niestety Krzysiek zaczął wyraźnie zostawać, więc tuż przed leśniczówką zrobiłem postój. Postanowiliśmy, że jedziemy nad Czarny Staw szutrową Drogą Królewską na wprost, przecięliśmy asfaltówkę na Stanisławice, dalej koło rezerwatu żubrów dojechaliśmy do asfaltówki na Damienice, tu w prawo o po chwili byliśmy nad Czarnym Stawem. Postój i kilka fotek komórką, aparatu nie brałem, ponieważ Krzysiek koniecznie chciał do Baczkowa, więc robiąc skrót terenowy wypadliśmy na asfalt do Baczkowa i po chwili byliśmy już na miejscu.

Mały postój pod sklepem, znajdującym się tuż przy skrzyżowaniu drogi którą przyjechaliśmy od strony lasu i drogi Zielona - Bochnia. W tym miejscu na liczniku mieliśmy 20 km i średnią około 21 km/h - czas jazdy około 57 minut. Postój trochę się przeciągnął a koło 16 zaczęło się robić trochę zimno, więc mocnym tempem ruszyliśmy do domu. Plan był taki, że jedziemy cały czas prosto, najpierw asfaltem, a potem szutrówkami aż do skrzyżowania ze szlakiem czerwonym, który miał nas zaprowadzić na Drogę Królewską pomiędzy Sitowcem a Dębem Augusta II. Tak też się stało, asfaltem zasuwaliśmy dość mocno, szutrówka trochę wolniej, ale ogólnie też mocno, gdy wyjechaliśmy na Drogę Królewską, wzmocniłem tempo i tak dojechaliśmy na Piaski. Jazda przez miasto już trochę wolniej, około godziny 17:00 byłem w domu.

Tempo na całej trasie koło 20,5 km/h, sporo jazdy leśnymi ścieżkami, miejscami nawet po piasku, mój rower na tych agresywniejszych oponach poradził sobie wzorowo. Wycieczka bardzo udana, ale jak się później okazało dla Krzyśka był to dystans zabójczy.

Galeria wycieczki


Górki i cmentarze, test mapnika

Niedziela, 18 marca 2012 | dodano:18.03.2012 Kategoria 21-40 km, Łapczyca, Po górkach, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 24.88 km
  • Teren: 4.00 km
  • Czas: 01:29
  • VAVG 16.77 km/h
  • VMAX 68.04 km/h
  • Temp.: 12.0 °C
  • Podjazdy: 532 m
  • Sprzęt: Kross Grand Spin S
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Niedzielne kręcenie po okolicznych górkach, przy okazji test właśnie skończonego prototypowego mapnika.

Po wczorajszym kręceniu na kolarzówce, czułem się mocno zmęczony, ale pogoda takie piękna, że żal było nie jechać ostatecznie postanowiłem, że zrobię nie zbyt długą trasę po okolicznych górkach z częstymi przerwami na fotografowanie i tworzenie zdjęć panoramicznych.

Na początek podjechałem górkę w Łapczycy na drodze 967 i zrobiłem fotki znajdującemu się po drugiej stronie drogi nr 4 podjazdowi z Moszczenicy pod Górny Gościniec w Łapczycy - podjazd ten jest bardzo ciężki i zawsze muszę się mocno namęczyć żeby go podjechać. Kolejna przeszkoda to podjazd pod Czyżyczkę, już pierwszy (najtrudniejszy) odcinek pod kościół dał mi się mocno we znaki, ale na najlżejszym przełożeniu jakoś wjechałem, dalej serpentyny kończące się przy przystanku autobusowym, po lewej stronie drogi tuż przed przystankiem na ziemnym wale stoi krzyż. Zatrzymałem się w tym miejscu zrobić kilka fotek (trochę nie wyszły) - krzyż postawiono w miejscu cmentarza epidemicznego - dowiedziałem się o tym niedawno z forum www.eksploratorzy.com.pl - gdzie można znaleźć kilka informacji dotyczących tego miejsca.

Za wspomnianym wyżej przystankiem kończy się najtrudniejszy odcinek podjazdu na Czyżyczkę, tuż za nim mamy wypłaszczenie z którego rozciągają się przepiękne widoki, więc znowu zrobiłem przerwę na fotki. Po wypłaszczeniu jeszcze jeden ciężki odcinek pod sklep do krzyżowania z drogą na Pogwizdów, i właśnie w tę drogę skręciłem, żeby dojechać do pobliskiego punktu widokowego na Łapczycę. Na punkcie kilka fotek pod panoramę Łapczycy i powrót do wspomnianego wyżej skrzyżowania i ostateczny atak na szczyt wzgórza Czyżyczka. Na szczycie znów sesja, sfotografowałem cmentarz wojenny 336, widoki w koło oraz mój właśnie ukończony mapnik - który szykuję na Miniodyseję w Miechowie (15.04.2012).

Postanowiłem wykorzystać swój nowy mapnik i jeszcze raz poszukać drogi na przełaj ze szczytu Czyżyczki do znajdującego się u stóp wzgórza cmentarza wojennego 337 w Grabinie. Tej drogi szukałem już kilkukrotnie bezskutecznie, ostatnio nawet doszedłem do wniosku, że nie da się zjechać wprost na ten cmentarz, ale mimo to postanowiłem spróbować. Ze szczytu Czyżyczki ruszyłem na przełaj przez pola i po chwili dotarłem do szutrowej drogi pomiędzy domami poniżej szczytu wzgórza, dalej skręciłem w lewo a później w prawo i pojechałem szutrową, wiodącą dość mocno w dół ścieżką, przez moment wydawało mi się, że w końcu dotrę na miejsce i byłem nawet już bardzo blisko, ale droga dość niespodziewanie zaczęła odwijać znowu w kierunku szczytu na domiar złego zostałem zaatakowany przez dwa dość spore psy z pobliskiego gospodarstwa, musiałem więc uciekać. Efekt był taki, że męcząc się strasznie wyjechałem znów w pobliże szczytu wzgórza, postanowiłem już więcej nie kombinować i zjechałem do Grabiny normalnie po asfalcie.

Cała ta sytuacja trochę mnie zdenerwowała, straciłem też sporo czasu, nie pojechałem więc od razu na cmentarz 337, tylko skierowałem się w drugą stronę do Nieprześni. Droga którą jechałem po raz pierwszy kończy się skrzyżowaniem z drogą Zawada - Sobolów na granicy Nieprześni i Sobolowa(powiatu Bocheńskiego i Łapanowskiego) na skrzyżowaniu stoi oryginalny słup informacyjny kierujący na cmentarz w wojenny w Grabinie ja skręciłem w lewo do Nieprześni - na cmentarzu nr 338 w Nieprześni byłem do tej pory tylko raz i to już dość dawno temu, cmentarzem opiekuje się Pani Salawa, przy której domu prawie 100 lat temu odbyło się krwawe starcie na bagnety w którym zginęli żołnierze pochowani na cmentarzu. Drzewa jeszcze się nie zazieleniły, więc znajdujący się na wzgórzu cmentarz wypatrzyłem już z drogi, przy domu Pani Salawy, stoi współczesny znak wskazujący drogę przez pola do cmentarza, wyszedłem na wzniesienie i zrobiłem fotki, wypatrzyłem też drogę prowadzącą w kierunku szczytu Zonii, będę musiał już kiedyś spróbować, ale to pewnie będzie ciężki podjazd, więc wcześniej trzeba potrenować. Z Nieprześni wróciłem się do Grabiny, na cmentarz 337, znów kilka fotek i przez Buczynę i Nieszkowice Małe wróciłem do Gierczyc a stamtąd drogą 967 do Łapczycy. W czasie całej wycieczki porobiłem też kilka zdjęć wzgórza Czyżyczka z różnych perspektyw - próbowałem też zbliżeń na zoomie 12 - w sumie wyszły nie najgorzej, widać nawet krzyż z glorią na szczycie.

Forma dziś nie tak tragiczna jak wczoraj, pod górki co prawda nie ma mocy, ale kręcąc młynki jakoś wjeżdżam, myślę że jeszcze kilka treningów i będzie lepiej.

Od kilku dni bawię się robieniem zdjęć panoramicznych, ma już kilka fajnych pracuję teraz nad systemem prezentacji zdjęć na mojej stronie. Test mapnika wypadł w sumie nie najgorzej, spróbuję jeszcze go trochę udoskonalić i zminimalizować drgania blatu na nierównościach - myślę że na zawody przygotuję naprawdę niezły sprzęt.


Wiosna w Puszczy - Czarny Staw

Sobota, 17 marca 2012 | dodano:17.03.2012 Kategoria 21-40 km, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 36.26 km
  • Teren: 0.50 km
  • Czas: 01:27
  • VAVG 25.01 km/h
  • VMAX 33.64 km/h
  • Temp.: 19.0 °C
  • Podjazdy: 42 m
  • Sprzęt: Peugeot Nice
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Mimo iż kalendarzu jeszcze zima, to weekend prawdziwie wiosenny, pogoda piękna, ciepło, nic tylko kręcić wybrałem się więc na kolarzówce nad Czarny Staw.

Miałem jechać trochę wcześniej i zrobić nawet około 50 km, ale prace na mapnikiem pochłonęły więcej czasu niż planowałem i na trasę ruszyłem dopiero około 13:20. Na początku kręciłem mocno, pod Zajazdem Królewskim minął mnie kolarz w spodenkach i koszulce na rowerze szosowym. Uciekł mi na jakieś dwieście metrów, ale potem przez jakiś czas trzymałem dystans, jednak sił starczyło mi tylko do Sitowca, później kolarz zniknął mi z oczu. Pierwszy dwu minutowy postój zrobiłem pod leśniczówką Przyborów i już byłem mocno zmęczony, ale jechałem dalej, na Żubrostadzie pełno ludzi, którzy jak zwykle na nic nie patrzą, dopiero za skrętem na Stanisławice zrobiło się trochę luźniej. Kolejny postój nad jeziorkiem, przy rezerwacie żubrów, jeziorko jeszcze zamarznięte, zrobiłem kilka fotek w tym próby z panoramą i ruszyłem dalej. Kolejny postój nad Czarnym Stawem, znowu kilka zdjęć i jazda do domu.

W drodze powrotnej już byłem mocno zmęczony i jechałem wyraźnie wolniej, zrobiłem pętlę, skręciłem na Żubrostradę patrzę a przeciwka mknie Buła, zrobiłem więc postój i chwilę sobie pogadaliśmy po czym ruszyłem dalej. Dojechałem do Sitowca i zrobiłem kilka fotek cmentarzowi nr 325, to kolejny obiekt z okręgu IX który odwiedziłem w tym roku. Ostatnie 5 km do domu to droga przez mękę - kompletnie odcięło mi prąd, ledwo jechałem w tempie 19-21 km/h na godzinę po dojechaniu do domu czułem się strasznie zmęczony - forma była strasznie kiepska niestety:(


Wietrzna niedziela w Niepołomicach

Poniedziałek, 12 marca 2012 | dodano:12.03.2012 Kategoria 21-40 km, Po górkach, Po płaskim, Przez Puszczę Niepołomicką, samotnie, Zachodniogalicyjskie cmentarze
  • DST: 25.07 km
  • Teren: 8.00 km
  • Czas: 01:22
  • VAVG 18.34 km/h
  • VMAX 51.00 km/h
  • Temp.: 8.0 °C
  • Podjazdy: 259 m
  • Sprzęt: GT Avalanche 3.0
  • Aktywność: Jazda na rowerze


Wczoraj pogoda była piękna, ale na rower nie pojechałem, dziś tak ładnie nie było, a przede wszystkim mocno wiało, a ja zrobiłem 25 km i 259 metrów przewyższenia - było ciężko ale jakoś dałem radę:)

Rano pogoda fatalna, ale na popołudnie prognozy były lepsze, w Łapczycy około 12 dalej było bardzo brzydko, więc wsiadłem w samochód i pojechałem do Niepołomic. W Niepołomicach było znacznie ładniej temperatura około 8-9, co chwilę zza chmur wychodziło słońce, ale niestety dość mocno wiało. Postanowiłem poczekać do godziny 14:00 licząc że wiatr trochę osłabnie, ale niestety nic z tego, więc o 14:00 wsiadłem na rower i w drogę, ma początek pojechałem na Kopiec Grunwaldzki, wypróbować moją nową (używaną) cyfrówkę - Panasonic FZ7. Aparat spisał się znakomicie, robi ostre zdjęcia nawet na zoomie 12. Zdjęcia wyszły ale z kopca to prawie mnie zwiało. Po zejściu do roweru zacząłem się zastanawiać, gdzie dalej jechać.

Ostatecznie postanowiłem jechać obwodnicą Niepołomic w kierunku Podłęża, ruch niewielki, wiatr wiał, ale był to wiatr boczny, więc w miarę mi się jechało. Przy nowo powstałym rondzie na granicy Niepołomic i Staniątek sfotografowałem kapliczkę, przy której umieszczono tablicę poświęconą poległym w dniu 2.02.1944 z rąk hitlerowców. Kiedyś ta kapliczką z pamiątkowymi tablicami stała bliżej wiaduktu kolejowego, po remontach trafiła ostatecznie, widać, że jest ładnie odnowiona, warto się przy niej zatrzymać.

Dalej pojechał pod stację kolejową do Podłęża, ponieważ w jej pobliżu znajduje się cmentarz wojenny z okresu I wojny nr 330. Żeby dość na miejsce, trzeba wjechać na peron i skierować się ścieżką wzdłuż torów w kierunku Krakowa. Do samego cmentarza nie ma drogi dojazdowej, trzeba zejść z nasypu kolejowego i przejść przez łąkę, na szczęście teren obecnie nie jest zbyt podmokłym, nie też jeszcze trawy i chwastów, więc łatwo doszedłem do cmentarza. Niestety stan cmentarza znacznie się pogorszył, ostatnie dwie zimy, dość mocno go nadwyrężyły. Sam cmentarz jest bardzo ciekawy, ponieważ przetrwał w stanie prawie nie zmienionym od powstania (roku 1917-18). Po obu stronach cmentarza widać znaczniki z literami HV wyznaczające granice działki cmentarnej.

Dalej przejechałem bocznymi dróżkami przez Podłęże przejeżdżając przy bardzo ciekawej kapliczce w formie miniaturowego kościółka. Kolejnym moim celem był cmentarz wojenny nr 331, znajdujący się na prywatnej posesji przy ulicy Piaski. Brama posesji była co prawda otwarta, ale zdecydowałem się tym razem nie wchodzić, zrobiłem tylko zdjęcie przy użyciu mega zoomu. Ze znajdującego się w tym miejscu cmentarza pozostała tylko pochodząca z początku XIX wieku kapliczka i ogrodzenie z łańcuchów. W tym momencie w zasadzie miałem wracać, już do domu ale ostatecznie zdecydowałem się, że odwiedzę jeszcze jeden cmentarz w Brzeziu.

Przejechałem przez Staniątki i dalej przez Winnicę pojechałem do Gruszek, podjazd szedł mi dość ciężko i powoli, ale mimo wszystko wjechałem dość sprawnie. Dalej kawałek zjazdu, przejechałem koło zamarzniętego stawu i zacząłem podjazd pod cmentarz w Brzeziu, końcówka to podjazd po betonowych płytach pod bramę cmentarza. Na cmentarzu parafialnym znajduje się kwatera wojenna oznaczona nr 332. Ten cmentarz w przeciwieństwie do cmentarza 330 został dość mocno przekształcony i oryginalnej architektury w zasadzie niewiele się zachowało. Później pojechałem jeszcze pod kościół w Brzeziu, przy którym znajduje się grobowiec rodziny Żeleńskich. Na jesień ubiegłego roku otwarto rowerowy szlak Żeleńskich, przebiegający właśnie tędy i prowadzący w kierunku Pałacu Żeleńskich w Grodkowicach. Na koniec zrobiłem jeszcze kilka fotek z "przełęczy w Brzeziu", na zoomie utrwaliłem też znajdującą się kilkadziesiąt kilometrów stąd przełęcz w Koniuszy.

Droga do domu, mimo iż głównie w dół była mega ciężka, po pierwsze w końcu zacząłem jechać pod wiatr, po drugie chyba całkiem opadłem w z sił. Na koniec jechałem ścieżką rowerową przez Puszczę i zrobiłem skrót przez las w kierunku ulicy Wrzosowej, niestety ta super fajna dróżka została rozjeżdżona przez jakieś ciężkie maszyny i ja niestety zakopałem się błocie. Do domu dojechałem powolutku i bardzo zmęczony.

Wycieczka była fajna, choć wiatr przeszkadzał mocno, do Brzezie miałem szczęście i nie trafiłem na czołowy wiatr, z Brzezia do domu było już pod wiatr. Forma taka sobie, ale nie tragiczna, ale jeśli chcę powalczyć na Mini Odysei Miechowskiej, gdzie do przejechania będzie 45 km i to po większych górkach to będę musiał jeszcze mocno poćwiczyć.

Galeria wycieczki